tag:blogger.com,1999:blog-62368241404863423632024-03-05T10:13:31.715-08:00You’re my end and my beginning Even when I lose I’m winningAgatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.comBlogger24125tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-13272982857660384472015-11-14T03:07:00.000-08:002017-01-01T07:10:06.632-08:00To nie jest żaden rozdziałWitam :)<br />
Zapraszam na moje nowe opowiadanie :)<br />
<a href="http://ciagla-walka-o-nowe-jutro.blogspot.com/">http://ciagla-walka-o-nowe-jutro.blogspot.com/</a><br />
<br />
Nie zostawiam tego opowiadania, jednak robię sobie od niego przerwę. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę nic napisać, skleić dwóch zdań tutaj. A nowa historia siedziała mi w głowie od wakacji, więc postanowiłam to wykorzystać i tak powstało nowe opowiadanie. Zapraszam do komentowania ;)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-63801516894277137452015-10-30T11:39:00.002-07:002015-10-30T11:41:31.084-07:003. ,, Iskierka nadziei...'' <br />
<br />
<br />
<br />
<i style="font-family: Verdana, sans-serif;"> 24.12.2015 Innsbruck</i><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i><br /></i></span>
<i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> ( Stefan )</span></i><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ostatni raz poprawiłem krawat, wiszący na mojej szyi i wyszedłem z sypialni. Udałem się do kuchni, gdzie spojrzałem na Marisę zabawiającą mojego syna. Mimowolnie uśmiech wkradł się na moje usta.</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie żałuję decyzji, że to właśnie z nią chciałem spędzić te święta.</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Podszedłem do nich i objąłem ramieniem dziewczynę.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Dobrze, że już jesteś. Muszę jeszcze dokończyć doprawiać potrawy, a Leo mi w tym nie pomaga.- uśmiechnęła się. Wyswobodziła się z uścisku i podeszła do garnków.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Marisa?- podszedłem do niej.- Dziękuję, że tu jesteś ze mną, z nami. Gdyby nie ty nie wiem, jakbym sobie poradził.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie musisz mi dziękować, cała przyjemność po mojej stronie. Tylko obiecaj mi coś.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wszystko.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie pozwól jej, aby mi ciebie zabrała.- a mimowolnie zrzedła mina, bo przypomniała mi się sytuacja z Engelbergu. A było to tak...</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> - Vicktoria musisz mi w czymś pomóc!- nie chciałem żadnego rozgłosu, a tym bardziej nie chciałem, żeby ona tu przyszła i mi pomagała. </span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Trenerze, ale to nic poważnego. Bóle prędzej, czy później przestaną się nasilać.- próbowałem jakoś wybronić się z sytuacji zostania sam, na sam z blondynką.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Słucham trenerze.- popatrzyła, najpierw na niego, później na mnie i ona także była, niezadowolona z faktu, że będzie musiała mi pomóc.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Stefan dzisiaj na siłowni musiał sobie naciągnąć czwórkę, mam nadzieję, że mu jakoś pomożesz. Ja niestety muszę uciekać. Sprawy papierkowe czekają.- powiedział i nawet nie czekał na jakikolwiek odzew z naszej strony, wyszedł z sali.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Miejmy to już za sobą.- beznamiętnie powiedziałem i próbowałem wstać, jednak ból mi to uniemożliwił.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Chodź pomogę ci wstać.- powiedziała zakłopotana i wzięła mnie za rękę i pomogła mi wstać. Szliśmy w milczeniu, aż nie dotarliśmy pod jej pokój. - Usiądź tutaj, a ja otworzę drzwi.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Gdy już byliśmy w pokoju usiadłem na jej łóżku, a sama zajęła się rozstawianiem sprzętu. Gdy już była gotowa popatrzyła na mnie i wiedziałem, że muszę się położyć.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Gdzie cię boli?- zapytała otwierając żel.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Od kolana w górę.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Powoli wcierała żel w moją nogę, a ja nawet nie zaszczyciłem jej wzrokiem. Wiedziałem, że jej też jej ciężko z tą sytuacją. Po wszystkim umyła dłonie i spytała:</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Coś jeszcze cię boli?- spojrzałem w jej oczy. Były dość czerwone, a powieki opuchnięte.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie.- odpowiedziałem i wstałem z leżaka.Odczuwałem jeszcze lekki dyskomfort, ale nie chciałem zostać z nią sam, na sam dłużej. Jednak coś dręczyło moje sumienie. Gdy już miałem wychodzić powiedziałem.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Dzięki. Vicktoria możemy porozmawiać?</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Proszę, siadaj.- wskazała na łóżku. Usiadłem z jednej strony, a ona obok mnie. Dzieliło nas kilka centymetrów.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Pewnie boisz się, co ci zaraz powiem. Nie zamierzam cofnąć papierów złożonych w sądzie, ale też nie pozwolę zabronić ci się spotykać z Leonem. Sam nie wierzę, że w to mówię, ale...- zamyśliłem się na chwilę.</span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Ale?- dopowiedziała.- Jeżeli chcesz mi zabrać prawa rodzicielskie, to dlaczego nie chcesz mi przy okazji utrudnić kontaktów z synem? </span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Bo coś zrozumiałem.- spojrzałem w jej oczy. Dzieliło nas parę centymetrów. Znów widziałem w nich tą szczęśliwą dziewczynę sprzed roku. Pełni radości i życia. Zbliżyła momentalnie swoją twarz do mojej i stało się coś, co nie powinno. Nasze usta złączyły się w krótkim pocałunku. Oderwałem się od niej.- To nigdy nie powinno się zdarzyć. Nas już nie ma i nie będzie Vicktoria.- z mieszanymi uczuciami, wybiegłem z jej pokoju i stanąłem na korytarzu, próbując złapać oddech. </span></i><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i><br /></i></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">To nigdy nie powinno było się zdarzyć. Nie mogłem dopuścić, aby ta sytuacja powtórzyła się w Oberstdorfie. Przylgnąłem niską blondynkę do siebie i szepnąłem na ucho:</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jej już nie ma, jesteś ty, Leon i ja. - skłamałem, skłamałem w żywe oczy.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A teraz weź Leona i idź go przebież, a ja zaraz nakrywam do stołu.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wyciągnąłem Leona z chodzika i zabrałem do pokoju, gdzie ubrałem go w granatowe jeansowe spodnie i w koszulę w kratę.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> ( Vicktoria )</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wigilia. Z czym kojarzy się nam wigilia? Dla innych to zwykłe święto które obchodzą co rok. Innym kojarzy się z rodzinnym domem, śpiewem kolęd, syto wystawionym stołem, dzieleniem się opłatkiem. A dla mnie? Kolejnym wieczorem, który muszę spędzić sama. W odosobnieniu. Serce mi pęka, że gdybym rok wcześniej podjęła słuszną decyzję, dzisiaj byłabym szczęśliwą żoną i matką. Ale człowiek uczy się na błędach. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zapaliłam ostatnią świeczkę na stole i pomodliłam się cichutko, podeszłam do okna i poprosiłam w duchu, aby wszystkie moje zmartwienia odeszły w niepamięć. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Śnieg prószył niemiłosiernie. Gdzie, nie gdzie można było zobaczyć w oknach szczęśliwe rodziny, usłyszeć śpiew kolęd. Czułam się, jak skazaniec w swoim własnym mieszkaniu. Nie miałam nikogo, kto mógłby spędzić ze mną te święta. Z matką nie odzywam się już nie pamiętam od kiedy. Jedyny tato, który zaakceptował moje decyzje i Marinus utrzymują ze mną kontakt.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Z rozmyślań wyrwał mnie głos dzwonka, sygnalizujący, że ktoś postanowił odwiedzić mnie w ten magiczny wieczór. Powolnym krokiem podeszłam do drzwi i sprawdziłam przez wizjer. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, kiedy zobaczyłam, że przyszedł Gregor. Przekręciłam klucz w zamku i zapytałam:</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Co cię do mnie sprowadza?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie chciałem, abyś była sama.- podrapał się w tył głowy, to było dla niego charakterystyczne, gdy nie wiedział co powiedzieć.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A Amelia nie ma nic przeciwko, że przyszedłeś do mnie, a nie spędzasz tych świąt z nią? </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Rozstaliśmy się.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie wiedziałam, przepraszam. Wchodź, nie będziesz przecież cały czas stać w drzwiach.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Skierowaliśmy się do salonu.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Przepraszam, nie spodziewałam się dzisiaj nikogo. Usiądź, a ja nakryję do stołu.- złapał mnie za rękę.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie trudź się. Nie jestem głodny, wracałem od rodziców i tak pomyślałem, że wpadnę.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- To może coś obejrzymy?- zaproponowałam i podeszłam do regału z płytami.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Co powiesz na jakąś komedie świąteczną? </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> ,,Kevin sam w domu'' ?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jestem za.- odpowiedział z uśmiechem.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- To ja pójdę po jakieś przekąski, a ty tu się wszystkim zajmij. W razie czego to krzycz.- oddaliłam się i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam, z szafki nad mikrofalówką, ciasteczka, popcorn i żelki, a z lodówki sok pomarańczowy. Wróciłam go Gregora, który puścił już początek, aby przeminęły napisy. Usiedliśmy na łóżku blisko siebie i zaczęliśmy oglądać film.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<img height="160" src="https://anteme.files.wordpress.com/2014/08/title.jpg" width="640" /><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
Witam z nowym rozdziałem. Jak zauważyłyście wybiegłam trochę z czasem, ale o to mi chodzi. Nie chciałabym tej historii ciągnąć w nieskończoność, bo w zanadrzu mam napisane już prolog i 2 rozdziały z nowej historii.<br />
Tak więc, oddaje wam to coś na górze do oceny. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.<br />
Dziękuję za każde ciepłe słówko, nawet nie wyobrażacie sobie, jaką dajecie mi motywację.<br />
Dobrze, że jesteście :*<br />
To do następnego!Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-10254991041291488412015-10-17T13:17:00.000-07:002015-10-17T13:17:08.144-07:002. Obiecuję Ci...<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><i><br /></i></span>
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> ,, <span style="background-color: white; color: #666666; line-height: 15px;">I jeśli wierzysz w to tak samo</span></span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><span style="background-color: white; color: #666666; line-height: 15px;"> To tak jak jeden plus dwa</span><br style="background-color: white; color: #666666; line-height: 15px;" /><span style="background-color: white; color: #666666; line-height: 15px;"> Bo Twoje serce to ułamek </span></span></i><i style="color: #666666; line-height: 15px;"><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> – zawsze tworzy z kimś całość ''</span></i><div>
<br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> (Stefan )</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Kwalifikacje nie poszły po mojej myśli. 35 miejsce nie jest szczytem moich możliwości. Miałem nadzieję na lepsze, choć wiedziałem , że na początku nie będzie mi szło dobrze. Moje myśli obejmowały wydarzenia, które wczoraj się wydarzyły. Do tego doszedł telefon od moich rodziców. Poinformowali mnie , że Leon znajduje się w szpitalu. Co może się jeszcze wydarzyć?</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Z rozmyślań wyrwał mnie głos Gregora:</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">-Idziesz na kolację, czy zejdziesz później? -zapytał.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">-Za 5 minut przyjdę. - odpowiedziałem.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Gdy wyszedł wybrałem numer do mamy. Nie wiedziałem , czy dobrze robię zostając tutaj. Powinienem być tam , przy nich, przy Leonie. Ta jednak mnie uspokoiła i kazała walczyć o dobre miejsce. Po skończonej rozmowie, schowałem telefon do kieszeni , ubrałem bluzę i wyszedłem z pokoju , zamykając go na dwa spusty. Na korytarzu spotkałem Manuela, z którym się przywitałem i razem poszliśmy na kolację. Weszliśmy na stołówkę, a wtedy każdy spoglądał na mnie, mamrocząc między sobą. Zdziwiłem się, bo do końca nie wiedziałem, dlaczego stałem się celem do plotkowania. Usiadłem między Gregorem i Thomasem i cichym szeptem, zapytałem tego pierwszego:</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- O czym oni gadają?- mówiąc to, wskazałem głową na Niemców i Polaków.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Usłyszeli, jak kłóciłeś się ze mną, a później wydarłeś się na pół hotelu na Vicktorię. Stefan, ja wiem, że ty cierpisz, ale wy musicie się w końcu dogadać. Jeżeli nie, to cały team się rozleci. Będą formować się obozy. Nie każdy poprze twoją stronę.- odparł spoglądając mi w oczy.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">A ja nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. Na moje szczęście, po chwili głos zabrał Kuttin:</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Dzisiaj przyjeżdża w końcu wasza pani psycholog, mam nadzieję, że wam pomoże. Nie zróbcie mi wstydu, jak ostatnio.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tak jest trenerze.-odpowiedzieli wszyscy chórem.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- I nie zapomnijcie o jutrzejszym konkursie. Mam nadzieję na dobre miejsca. A teraz zjadać kolację.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Wszyscy dokończyli swoje posiłki i zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi, a ja nadal siedziałem dłubiąc widelcem w talerzu. Po chwili usłyszałem, że ktoś siada koło mnie. Niepewnie podniosłem głowę, a moim oczom ukazała się Vicky.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Ja wiem, że sobie możesz wyobrażać same najgorsze rzeczy o mnie, ale ja się zmieniłam. Na prawdę się zmieniłam Stefan. Przez ostatni czas chodziłam do psychologa, było mi ciężko. Nie poddałam się. Oswoiłam się z myślą, że mam synka. Tylko mam do ciebie prośbę. Pozwól mi chociaż go na chwilę zobaczyć.- a we mnie zaczęło się buzować.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tak myślę o tobie, jak o najgorszej matce. Jesteś dla mnie nikim. Gdzie byłaś, kiedy wychodził mu pierwszy ząbek?! Gdzie byłaś, jak stawiał pierwsze kroki?! No pytam się, gdzie wtedy byłaś?! Zostawiłaś mnie w trudnym okresie, do tego z synem, którego nie chciałaś. Nie pamiętasz, jak do ciebie codziennie jeździłem, dzwoniłem, a ty?! A ty miałaś nas gdzieś. Teraz my mamy cię dość!- odsunąłem krzesło i gwałtownie wstałem. - A Leona na razie nie zobaczysz!- dodałem i opuściłem stołówkę, wychodząc na zewnątrz, aby ochłonąć, ale to mi i tak nie pomogło. Po chwili poczułem wibracje w kieszeni, wyciągnąłem telefon, a moim oczom ukazało się zdjęcie rodziców, przejechałem po ekranie palcem w celu odebrania połączenia:</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Halo?- usłyszałem głos mamy.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jak tam z Leonem?- zapytałem.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Lekkie przeziębienie, niedługo ma wyjść ze szpitala, a jak u ciebie?</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Może jednak wrócę, powinienem z nim być. Przecież to ja jestem jego rodzicem. Jedynym rodzicem.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Stefan nie możesz tak mówić, jest jeszcze Vicktoria.- dlaczego wszyscy trzymają jej stronę?!</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Wy też się jej uczepiliście? Ona jest tylko jego matką na papierku. Kto ci powiedział, że wróciła?</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Gregor dzwonił. Stefan nie możesz jej skreślać już na starcie. Porozmawiajcie na spokojnie, kłótnie, wrzaski nie prowadzą do niczego dobrego.- i wszystko wiadome.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Mamo, ale ja tak nie umiem. Gdy pojawia się na horyzoncie, na moje usta cisną się same najgorsze słowa.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Stefan, to chociaż raz go jej pokaż. Jak wrócicie z Niemiec, wtedy ją przyprowadź.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Spróbuję.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jutro masz wygrać!- zaśmiała się do słuchawki.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Dobrze. Ja kończę, bo stoję w samym swetrze na dworze.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Stefan uważaj na siebie.- powiedziała cichym głosem.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Kocham cię mamo.- rozłączyłem się i wszedłem do hotelu. Spokojnym krokiem poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i wszedłem do łazienki, gdzie się umyłem i przebrałem w krótkie spodenki i bluzkę. Po kilku minutach odświeżony wyszedłem i położyłem się na łóżku. Spojrzałem na Gregora, który przeglądał swojego bloga. Sam wyciągnąłem słuchawki, podłączyłem je do telefonu i usnąłem w rytmie wolnej muzyki.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Dzień konkursu.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> Od samego rana, wszyscy chodzą jak na szpilkach. Dzisiaj okaże się, kto najlepiej przepracował lato. Mam wielką ochotę na podium, ale wiem, że będzie ciężko. Dwa skoki, które mogą zadecydować o moim dalszym losie. Nie widzę problemu w skakaniu dla własnej przyjemności, schody zaczynają się dopiero wtedy, kiedy wiesz, że możesz wiele, a nic nie robisz w tym kierunku, aby polepszyć swoją sytuację. Nie myślałem za wiele w tym ważnym dniu. Próbowałem się wyciszyć, ale gdy w twoim pobliżu są osoby, które ci to uniemożliwiają, nic nie jest już pewne.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Tak więc ruszam w osamotnieniu na górę, na rozbieg. Gdy jestem już na miejscu, nadal słychać krzyki kibiców i chyba za to kocham ten sport. Możliwość uszczęśliwiania innych osób. Podzielania ich pasji. Słyszę głos komentatora, wywołujący moje imię i nazwisko. To już. Siadam powoli na belkę, poprawiam gogle i czekam na machnięcie chorągiewką od trenera. Mój umysł skupia się jedynie na trenerze. Powoli uciszają się krzyki kibiców, tętno powoli wzrasta. Adrenalina buzuje mi w żyłach. Dostaję sygnał, odpycham się od belki i sunę po rozbiegu. Odpycham się i czuję się, jak ptak. Wszystko wraca do normalności, kiedy opadam na śnieg. Słyszę pisk z każdej strony. Wydaję mi się, że dobrze skoczyłem. Niedługo koło mojego nazwiska pojawia się cyferka 1, która mnie bardzo uszczęśliwia. Ściągam narty i udaję się na miejsce lidera. Po kilkunastu skokach nadal jestem pierwszy.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Tak więc kończę pierwszą serię na 3 miejscu. Jestem niewyobrażalnie szczęśliwy. Ale na gratulację i radość będzie czas, dopiero po drugiej serii.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Kończę konkurs na 1 miejscu, wyprzedzając drugiego Petera Prevca. Czuję się, jakbym wygrał w totka. Po tylu przykrych wydarzeniach, udało mi się powrócić, powrócić w wielkim stylu. Koło mnie po chwili zjawiają się wszyscy koledzy z kadry, a z nimi ona. Wszyscy klepią mnie po plecach i gratulują, a na końcu ona wychrypuje ciche gratulacje i odchodzi. Nic nie mówię, bo chcę trwać jak najdłużej w tej magicznej chwili</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><i>23.11.2015 Innsbruck, Austria </i></span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><i><br /></i></span>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> ( Vicky )</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Wyciągnęłam ostatnią walizkę z samochodu i udałam się w stronę domu. Po drodze zajrzałam do skrzynki, aby sprawdzić pocztę. Z pośród wielu ulotek i kopert, jeden list zwrócił moją uwagę. Był z sądu. Zdziwiłam się, więc, jak najszybciej udałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i weszłam do mieszkania, walizki rzuciłam w kąt, a sama udałam się w stronę salonu, gdzie usiadłam na kanapie i pomału zabrałam się za rozpakowanie listu. Pierwsze słowa, które przeczytałam wbiły mnie w sofę, niczym wielki głaz. Było to wezwanie do sądu, w sprawie odebrania mi całkowitych praw rodzicielskich do Leona. Nie spodziewałam się tego po Stefanie. Wiedziałam, że początek naprawienia relacji będzie trudny, ale nie brałam pod uwagę takiego ruchu z jego strony. Zabrałam kluczyki ze stołu, a list włożyłam do bocznej kieszeni. Zamknęłam dom i udałam się w stronę samochodu, gdzie po chwili go zapaliłam i udałam się w stronę mieszkania Krafta.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Po dziesięciu minutach stałam pod drzwiami jego starego mieszkania. Bałam się teraz tej konfrontacji, ale chciałam to z nim wyjaśnić. Zadzwoniłam dzwonkiem, raz, drugi. Cisza. Już miałam odchodzić, kiedy drzwi się otworzyły, a w nich stanęła jego mama.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Vicktoria, myślałam że już nie przyjedziesz.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jest Stefan?- zapytałam nieśmiało.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jest z Leonem w szpitalu. Dzisiaj go wypisują i po niego pojechał. Wchodź do domu.- ustąpiła mi miejsce w drzwiach, abym mogła wejść. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie ja może poczekam tutaj.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Oj nie wstydź się, wchodź.- nie wiedziałam, dlaczego była dla mnie taka życzliwa. Pokiwałam tylko głową i udałam się za nią. - Może się czego napijesz?</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie dziękuję, ja tylko chcę coś wyjaśnić.- uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły, a w nich stanął Stefan z nosidełkiem.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Mamo, kto przyjechał?- usłyszałam jego krzyk z korytarza i śmiech chłopca.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- To ja was zostawię, a z Leonem pójdę do pokoju go uspać. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Kupiłem wszystko, o co mnie prosiłaś, a tu masz resztę pieniędzy.- położył na stole i chyba mnie nawet nie zauważył. Cicho kaszlnęłam i wtedy zwrócił na mnie swój wzrok. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Co ty tu robisz?- zapytał z lekkim zdenerwowaniem.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Chciałam się zapytać, co to ma być?- wyciągnęłam z kieszeni list.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Coś co powinienem zrobić dawno.- po chwili dodaje.- Nie widzisz, że kłótnia już nie ma tu najmniejszego sensu?- zapytał mierząc mnie wzrokiem.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie rozumiesz, że ja chcę to wszystko naprawić?</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tu już nie ma czego naprawiać Vicktoria!- rzucił ze złością, trzymane wcześniej kluczki do auta.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Dlaczego, nie pozwalasz abym mogła z nim nawiązać jakiś kontakt?</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- A gdzie byłaś wtedy, kiedy najbardziej cie potrzebowaliśmy ? No powiedz mi, gdzie byłaś?- podszedł do mnie na małą odległość. Dzieliło nas może z metr.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Phillip miał depresję.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- No i mamy winowajcę! Wolałaś zająć się nim niż małym. Ty zawsze nie jesteś niczemu winna, szukasz winnych wokół siebie.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Stefan to nie tak.- próbowałam się bronić.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- A jak?- krzyknął.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie zauważyłeś, że nie było go w ostatnim konkursie? Ni pozbierał się po ostatnich wydarzeniach. Po tym, jak powiedziałam, że chcę od niego odejść, chciał popełnić samobójstwo.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Pasujecie do siebie nie sądzisz? Ty desperatka, a on samobójca. Po prostu fajną parę tworzyliście, tworzycie, czy będzie tworzyć. Nie mnie to już oceniać. A teraz jeśli mogłabyś to wyjdź i nie przyjeżdżaj. Nie pisz, nie dzwoń. Nie wierzę, że wróciłaś. Było dobrze bez ciebie!- w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Pokiwałam przecząco głową i ostatni raz na niego spojrzałam - Oj proszę cię. Nie niszcz tego co stworzyłem przez ostatni rok. Jeśli naprawdę ci na nas zależy, to odejdź. Odejdź i nie wracaj.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Wyszłam z mieszkania i gdy już byłam w samochodzie, dałam upust moim łzom. Nie wiedziałam, że ta rozmowa będzie tak trudna. Przetarłam załzawione oczy, odpaliłam silnik w samochodzie i odjechałam z nieznanym mi kierunku. Zostałam sama. Jak zwykle. Ale ja się nie poddam. Za dużo na to pracowałam, aby teraz to wszystko zburzyć.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
<img height="326" src="http://www.kobietkowo.pl/images/items/2161172bda523de2b1dee5f650e0b076.jpg" width="400" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Witam! Przebywam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że przypadnie Wam od do gustu. Mi jako tako, się podoba. </div>
<div style="text-align: left;">
Jednak tego błędu nie zauważyłyście, ale w tym rozdziale na pewno już zauważycie. Chodzi mi o konkurs. Pierwszy jest drużynowy, a ja dałam tylko indywidualny, no ale to nic. Dziękuję za każdy dodany komentarz. Nawet nie wiecie, jak one podnoszą na duchu. Chciałabym prosić, aby każdy kto przeczyta ten rozdział, zostawił po sobie przynajmniej jakiś znak. Może być kropka, buźka. Będę wiedziała kto czyta te marne moje wypociny :)</div>
<div style="text-align: left;">
To do następnego ;)</div>
<br />
<br />
<br /></div>
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-88789701540622686122015-10-04T06:13:00.002-07:002015-10-04T06:13:58.273-07:001. Bezsilność...<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
( Vicky )<br />
Minął rok. Minęły te nie przespane noce, podczas których z moich oczu wypływały hektolitry łez. Minęły czarne dni, dziwne spojrzenia, ale nie minęło uczucie wstydu, winy. Dlaczego, aby zrozumieć jaki błąd popełniłam, musiało dojść do tragedii.<br />
Zaczynam od nowa. Udaję silną, lecz każda drobnostka potrafi mnie złamać. Zamykam wszystkie drogi prowadzące do mnie, tak aby nikt nie mógł do mnie dotrzeć, a wtedy? A wtedy wyciągam z pobliskiej szafki małe żyletki i daje ukojenie mojej podświadomości. Po wszystkim idę pod prysznic z nadzieją, że zmyję z siebie poczucie bezradności i winy. Na koniec obiecuję sobie, że to się więcej nie powtórzy. Lecz na cóż mi to, jeżeli samą swoją postawą doprowadzasz mnie do łez, a zarazem chcę wbić się zachłannie w twoje usta i marzę, aby ta chwila trwała wiecznie?<br />
Pozwól mi w końcu być szczęśliwa. Pozwól mi spojrzeć chociaż raz, na mojego syna.<br />
<br />
<br />
( Stefan )<br />
Mały kolejną noc nie mógł spać. To wszystko zaczyna mnie przerastać. Leon potrzebuje matki, każdy to powtarza, ale ja nie mogę nikogo na nowo pokochać. Jest Marisa, ale ona nie jest nią. To dziwne, chcę ją nienawidzić, ale jest między nami cienka nić, która ciągnie mnie do niej. Nie wiem jak mam dalej żyć. Każdy mi pomaga, na swój sposób. Dzięki najbliższym mogłem wrócić do skoków, to jest moja odskocznia od tego świata. Wciąż mogę robić to co kocham, lecz trudno mi zostawiać Leona pod opieką rodziców lub przyjaciół i obarczać ich opieką nad nim. To jest mój obowiązek, a nie ich. Próbuję wszystko ze sobą połączyć. Nawet zrezygnowałem z częstszych zgrupowań, aby być jak najbliżej przy synku. Bo co to jest za ojciec, który jest w domu tylko kilkadziesiąt dni w roku?<br />
Aktualnie trwa sezon. Jesteśmy w drodze do Klingenthal. Pojutrze odbędzie się pierwszy konkurs otwierający Puchar Świata w skokach narciarskich. Czy się stresuję? Chciałbym wygrać, po prawie dwóch latach wracam. Wracam ze zdwojoną siłą. Z nową energią, zadziornością, chęcią bycia najlepszym.<br />
Od ostatniego konkursu nic się tutaj nie zmieniło. Wszystko tam samo wygląda, ma to samo miejsce. Nawet w przydzielonym dla naszej kadry domku, nadal przyklejona jest guma Michaela. Michael. Na każde wspomnienie o nim, robi mi się słabo... Zniszczył wszystko, nad czym dużo pracowałem. Na razie znajduje się w więzieniu i nie zapowiada, żeby z niego szybko wyszedł, razem ze swoim kolegą Richardem. Się dobrali...<br />
- Może królewna, by się w końcu obudziła?- zapytał z uśmiechem trener. On jako jedyny nie wiedział o zaistniałej sytuacji. Albo udawał głupiego, albo na prawdę nie wiedział.<br />
- Może się biedak zakochał!- trzepnąłem Gregora po głowie.<br />
- Po kolacji zebranie w sali konferencyjnej. Obecność obowiązkowa! Zrozumiano?<br />
- Tak jest tatusiu!- zasalutował Poppi<br />
Trener wyszedł zamykając za sobą szczelnie drzwi, a wszyscy zabrali się za przebieranie. Po wszystkim zabraliśmy narty i wyjechaliśmy wyciągiem na górę skoczni i zaczęliśmy oddawać pierwsze skoki.<br />
<br />
Po treningu chodziłem cały czas poddenerwowany. Doszły do mnie słuchy, że trener postanowił po raz kolejny zmienić fizjoterapeutę. Podobno miała to być młoda dziewczyna, którą Heinz bardzo dobrze zna.<br />
Usiadłem przy stoliku, między Gregorem, a Thomasem i zabrałem się za jedzenie kanapek, które popijałem skokiem. Po krótkiej wymianie zdań i skończeniu kolacji, trener poprosił nas do sali, gdzie stała niska, szczupła dziewczyna, o blond włosach. W duchu poprosiłem<br />
,, Tylko nie ona''<br />
<br />
<br />
<br />
( Vicky )<br />
Mówią, że po każdej porażce trzeba się podnieść i uwierzyć w siebie. Bardzo bym chciała, aby tak było, ale chcieć nie znaczy móc.<br />
Zdziwiła mnie propozycja Kuttina. Myśłałam, że po tym wszystkim mnie znienawidzi, a tu wyciągnął pomocną dłoń. Pomyślałam, że może by się udało spróbować. Zbliżyłabym się do Stefan. Jednak wiedziałam, że jak mnie zobaczy wyjdzie i trzaśnie drzwiami, lecz takiej reakcji się nie spodziewałam... A do tego Phillip. Po raz kolejny narobiłam mu nadziei i go porzuciłam bez słowa.<br />
Przekręciłam klucze w drzwiach i weszłam do pokoju, kładąc torbę przy drzwiach. Wzięłam głęboki oddech, za chwilę miałam się spotkać z chłopakami. Nie wiedziałam, jak zareagują. Próbowałam nie myśleć, co za chwilę się wydarzy. Popatrzyłam na widok z okna i momentalnie moje myśli się uspokoiły. Wzięłam butelkę wody, najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z pokoju zamykając go na dwa spusty. Zeszłam po schodach i zaraz znalazłam się w sali konferencyjnej. Czas mijał nie ubłagalnie szybko. Zegarek wskazywał chwilę wcześniej 19:30, teraz 20.00. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął Heinz.<br />
- Gotowa?- zapytał, a ja nerwowo przytaknęłam głową. Po krótkiej chwili drzwi ponownie się otworzyli, a ja odwróciłam się do nich tyłem. Mimo, że ich nie widziałam, czułam ich wzrok na sobie. Powolnie się odwróciłam, a ich buzie otworzyły się ze zdziwienia, a oczy mało co nie wyskoczyły z oczodołów. Nadal miał te same brązowe włosy, przenikliwe spojrzenie. Jednak, jak mnie zobaczył stanął w osłupieniu. Jak pozostali. Jedyny przytomny z nich wszystkich Morgenstern, podszedł i z całej siły mnie przytulił:<br />
- Witamy na pokładzie pani Kraus!<br />
- Więc już wiecie kto będzie was masował i udzielał rad przez najbliższe miesiące. Chyba nikogo nie zdziwił fakt, że wybrałem akurat ją. Zna was chyba lepiej niż ja sam.- uśmiechnął się i popatrzył w moją stronę, na co ja jedynie przytaknęłam i popatrzyłam w stronę Stefana, który kręcił nerwowo głową, śmiejąc się. Później wzrok przeniosłam na Gregora, który wymownie na mnie spojrzał. Ta pieprzona, męska solidarność.<br />
- Jeśli będziecie mięli problemy, proszę się do niej zgłaszać. Na dzisiaj, to chyba tyle. Jakieś pytania?- popatrzył się na każdego.<br />
- A co jeśli nie będę chciał, aby mnie dotykała? Zbytnio jej nie ufam. - nie zaszczycił mnie spojrzeniem, tylko zdenerwowany zapytał.<br />
- Jeśli nie chcesz, aby ona była twoim fizjoterapeutą to będziesz miał kontuzje. Decyzja podjęta, więc nie ma odwrotu.<br />
Stefan, chciał coś powiedzieć, jednak Gregor cicho powiedział, że kłótnia nie ma sensu, bo nic nie wskóra. Wyszedł z sali trzaskając drzwi, a ja wpatrywałam się w punkt, gdzie chwilę wcześniej stał.<br />
- Dziękuję za rozmowę, możecie się rozejść!- powiedział zabierając teczkę trener. Wszyscy wyszli zostałam tylko ja i on.<br />
- Nie wiem, czy to był dobry pomysł Heinz.<br />
- Vicky, wy wszyscy macie mnie za starego zgreda, który o niczym nie wie, co się dzieje w jego kadrze. Myślisz, że dlaczego cię poprosiłem o to, żebyś wróciła. Małymi kroczkami dojdziemy do miejsca, w którym każdy będzie szczęśliwy. A teraz zmykaj i przygotuj się na jutrzejszy dzień.- uśmiechnęłam się i wyszłam z sali i zmierzałam w stronę schodów, gdy usłyszałam czyjąś kłótnię w schowku na szczotki?:<br />
- Mógłbyś się w końcu uspokoić?<br />
- A ty jakbyś się zachował na moim miejscu? Jaka matka zostawia swoje dziecko?! No powiedz mi? Która życzy mu śmierci?<br />
- Stefan, ona żyła świadomością, że jej dziecko uznane za zmarłe, jednak żyło. To dla niej było za dużo. - Gregor próbował mnie chyba bronić<br />
- A dla mnie nie? Wy tylko mówicie, że ona przeżyła niemiłe wydarzenie, a ja?<br />
Nie dość, że zmagałem się z nowotworem, później żyłem świadomością, że moje dziecko nie żyje, a na na koniec musiałem zaopiekować się moim synem, który uważany był za zmarłego. Byłem dla niego nie tylko ojcem, ale także matką, bo jego własna matka nie chciała go znać! I co dalej myślisz, że tylko ona była i jest w tym wszystkim najbardziej pokrzywdzona?!- krzyknął, ale nie usłyszałam nic od Gregora- Wiedziałem!<br />
Zobaczyłam, jak drzwi otwierają się z impetem, a z nich wybiega Stefan, patrzy na mnie nerwowym wzrokiem i wypowiada jedno zdanie, które działa na mnie jak uderzenie w oba policzki:<br />
- Nigdy nie pozwolę ci się do niego zbliżyć! - wymija mnie i udaję się w stronę schodów. Zaraz pojawia się Gregor, który chce do mnie podejść. Jednak ja kręcę głową, a do moich oczu zaczynają napływać łzy. Wymijam go i udaję się biegiem do pokoju, gdzie zamykam się na cztery spusty i bezwładnie opadam na łóżko i daję upust swoim łzom.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="" class="post_media_photo image" data-pin-description="thoughts" data-pin-url="http://smtczq.tumblr.com/post/106818758614" height="320" src="https://41.media.tumblr.com/21021d788182040826205765169c3f50/tumblr_nhik0izFyP1smzu9vo1_540.jpg" width="320" /></div>
<br />
No to pierwszy rozdział za nami. Jestem z niego troszeczkę niezadowolona. Popełniłam duży błąd, mam nadzieję, że go nie zauważycie, ale powątpiewam w to. Nie chcę przez to psuć całego rozdziału i zaczynać od początku.<br />
Dziękuję, za tak dużą frekwencję pod prologiem. Nie spodziewałam się, że komuś się on spodoba.<br />
Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony pod nim.<br />
Do następnego :)Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-20548642827616261842015-09-20T03:07:00.000-07:002015-09-20T03:07:19.768-07:00Prolog - cz.2<br />
<br />
,, Między prawdą, a kłamstem<br />
jest klucz do odpowiedzi...''<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
( Stefan )<br />
<span style="font-family: inherit;">Minął rok, 365 dni, <span style="background-color: white; color: #252525; line-height: 22.3999996185303px;">8 760 godzin, </span><span style="background-color: white; color: #252525; line-height: 22.3999996185303px;">525 600 minut i </span><span style="background-color: white; color: #252525; line-height: 22.3999996185303px;">31 536 000 sekund od tego feralnego i zarazem szczęśliwego dnia. Dlaczego feralny, a dlaczego szczęśliwy? Bo zostawiłaś mnie, samego ze swoimi problemami, a zarazem zyskałem małą osóbkę, którą teraz kocham nad życie, a ty? A ty kiedy wyjechałaś, zmieniłaś się. Próbowałem nawiązać z tobą kontakt, lecz każda próba okazywała się porażką. Gdy w końcu nie mogłem wytrzymać, przyjechałem do ciebie, ale to co tam usłyszałem i zobaczyłem, przerosło moje wyobrażenia. A było to tak...</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #252525; line-height: 22.3999996185303px;"><br /></span></span>
<span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #252525; line-height: 22.3999996185303px;"> <i>Młody chłopak, niewysokiego wzrostu, o brązowej czuprynie zaparkował czerwone audi pod jednym z niemieckich osiedli. Z tyłu od strony pasażera wyciągnął dziecięce nosidełko, a w nim leżał śpiący, mały chłopczyk o imieniu Leon. Pomału, bez szelestu wszedł z nim na posesje państwa Kraus. Zadzwonił dzwonkiem, raz, drugi, trzeci w końcu w drzwiach stanęła szczupła blondynka, na której tak mu zależało. Wyszeptał tylko ciche:</i></span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #252525; line-height: 22.3999996185303px;"><i>- Mogę?- przytaknęła głową i przepuściła go w drzwiach.</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>Bez żadnego zbędnego słowa, szli w milczeniu, aż w końcu znaleźli się w salonie. Blondynka cały czas była wpatrzona w telewizor, który transmitował kolejny serial. Chłopak usiadł w fotelu, na przeciwko niej. Widząc, że nic nie zdziała, aby nakłonić ją do rozmowy, wyłączył telewizor i zaczął mówić:</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>- Vicky to może się wydawać nierealne, ale to jest nasz syn. Popatrz na niego. Ma twoje rysy twarzy, jesteście, jak dwie krople wody.- próbował się do niej zbliżyć, jednak dziewczyna gwałtownie wstała i powiedziała:</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>- To nie jest moje dziecko! Moje maleństwo zginęło kilka miesięcy temu. Jego nie ma i nie będzie!</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>- Vicky popatrz na niego. Ja wiem, że jest ci trudno w to uwierzyć, ale mi też było. To jest nasz synek.- wyciągnął Leona z nosidełka i zbliżył się do dziewczyny. Jednak ona za każdym jego kolejnym krokiem, oddala się.</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>- Zabierz go ode mnie! - chłopak nie chciał dać za wygraną i coraz śmielej zaczął do niej podchodzić.</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>- Popatrz na niego, popatrz mi w oczy i powiedz, czy to nie jest nasz syn?- dziewczyna lekko się zachwiała i spojrzała w jego oczy i z determinacją stwierdziła:</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>- Mój syn umarł. To jest tylko czyjeś podrzucone dziecko!- wtedy serce chłopaka przestało na moment bić. Jego jedyna nadzieja, że jednak się uda, że będzie, jak dawniej wszystko zmieni, umarła. Zrezygnowany spuścił głowę. Wyprostował ją dopiero po chwili, kiedy usłyszał mu tak znajomy głos.</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>- Cześć kochanie!</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>- Mógłbyś w końcu opuścić mój dom?- zapytała po chwili blondynka, a on zrezygnowany opuścił mieszkanie. W progu minął tylko uśmiechniętego od ucha, do ucha Philipa Sjoenna.</i></span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<img class="irc_mi" src="http://www.bloblo.pl/image/36220/default/dlon_dziecka_i_ojca.jpg" height="379" style="margin-top: 17px;" width="483" /></div>
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i></i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i></i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i> No to chyba zaczynamy. Blog, pt. </i></span></span><span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>You're my end and my beginning Even when I lose I'm winning, wraca do życia. </i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>Chciałabym Wam z całego serduszka podziękować, bo gdy zakończyłam tu 1 część, było ponad 11 tyś wyświetleń, a teraz jest ponad 15 tyś. Nie wiem, jak mam Wam za to dziękować.</i></span></span><br />
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i>Zarazem chcę Was przeprosić, że tak późno dodaję prolog, ale sprawy po obozie lekkoatletycznym, lekko się skomplikowały, do tego rok szkolny, wybory SU, trzecia gimnazjum. To wszystko, a zarazem nic zatrzymało mnie na moment i nie mogłam nic napisać, skleić, chociaż mam w zanadrzu napisane 2 rozdziały. Nie będę przedłużać. Widzimy się za 2 tygodnie, jak zawsze! <3</i></span></span>
<span style="color: #252525;"><span style="background-color: white; line-height: 22.3999996185303px;"><i><br /></i></span></span>
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-52050745513136348882015-05-24T06:44:00.001-07:002015-05-24T06:44:54.064-07:00Epilog <br />
<br />
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; font-style: italic;"> </span><span style="background-color: white; font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: 13px;"><i> Mówią, że czas leczy rany, ale to nie oznacza, że znika przyczyna smutku. </i></span><br />
<span style="background-color: white; font-family: Trebuchet MS, sans-serif; font-size: 13px;"><i> A u mnie rana jest codziennie świeższa.</i></span><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> - Cassandra Clare</span></i><br />
<br />
<br />
<br />
W Barcelonie spędziliśmy cudowne chwile, ale czy potrafiłam zapomnieć o bólu? Na każdym kroku był on widoczny. To coś zżerało mnie od środka. Pod pretekstem zatrucia szybciej wróciliśmy do Austrii, ale ja wiedziałam, że na tym się nie skończy. Nie rozpakowywałam walizek, bo miałam następny cel podróży. Ale następna wyprawa, miała być tą ostatnia i samotną. Nie chcę udawać kogoś kim nie jestem. Nie potrafię. Nie potrafię spojrzeć w lustro, zobaczyć tam osobę, którą każdy chce postrzegać tak, jak dawniej, ale ja nie potrafię. Nie chcę. Mówią stało się, trzeba żyć dalej, ale ja nie umiem. Nie mam sił. Kolejny raz wybieram ucieczkę. Ucieczkę od problemu, choć i tak dopadnie mnie on wcześniej niż zdążę uciec.<br />
Ostatni raz obeszłam tak znany mi pokój, zastanawiając się, czy słusznie robię. Ostatni raz spojrzałam na zdjęcia, na których razem byliśmy szczęśliwi, na łóżko, z którym miałam tyle wspomnień. Powoli podniosłam walizki stojące przy drzwiach, popchnęłam drewniane drzwi i ruszyłam przed siebie. Zeszłam po schodach, gdzie ujrzałam gotującego obiad Stefana. Odłożyłam walizki na bok, a wtedy na mnie popatrzył:<br />
- Co ty robisz?- zapytał ze smutkiem.<br />
- Stefan, ja tak nie potrafię. Nie mogę żyć, czuję się zamknięta.- powoli sciągnęłam pierścionek i położyłam go na blacie.- Kocham cię, ale wybacz mi.<br />
Odłożył łyżkę na blat i podszedł do mnie, ale dzieliło nas kilka metrów:<br />
- Nie zostawiaj mnie. Proszę.- popatrzył w moje oczy, a we mnie coś pękło. Złamało się na pół. Zaczęłam płakać.<br />
- Tak będzie lepiej. Nie chcę udawać kogoś kim nie jestem. Zrozum mnie.<br />
- Myślisz, że ja za nim nie tęsknie?!- zdenerwował się, zaczął krzyczeć. Nie lubiłam go w takim wydaniu.<br />
- Ty nic nie rozumiesz.- próbowałam do niego podejść, jednak cofnął się o kilka kroków.<br />
- Jeśli tak bardzo chcesz jechać, to jedź. A mnie tu zostaw. Każdego dnia będzie umierała część mnie, bo tylko ty mi zostałaś. Codziennie będę otwierał drzwi z nadzieję, że to ty, że jednak się namyśliłaś. Ale z każdą następną chwilą będę sobie uświadamiał, że nie wrócisz. A wtedy podniosę się, a wiesz dlaczego?- popatrzył w moje oczy, a ja przecząco pokiwałam głowę.- Bo mam dla kogo żyć!<br />
- Stefan proszę cię, daj mi odejść.- po moich policzkach z dużą szybkością zaczęły spływać łzy.<br />
- Czy ci tak bardzo źle ze mną ?<br />
- To nie chodzi o ciebie, tylko o mnie. Chcę, żebyś był szczęśliwy, a przy moim boku nigdy nie będziesz.- odparłam cichutko wpatrując się w jego brązowe oczy.<br />
- Wrócisz kiedyś?- zapytał z nadzieją.<br />
- Kiedyś, kiedyś na pewno.- podniosłam walizki z podłogi i udałam się w stronę drzwi. Gdy stałam już w progu drzwi odwróciłam się w jego stronę i powiedziałam pół szeptem - Kocham cię.<br />
Odwróciłam się i wyszłam. Poczułam, jak z mojego serduszka schodzi wielki kamień. Otworzyłam bagażnik swojego samochodu, włożyłam do niego torby i usiadłam za kierownicą. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam przed siebie. W nieznane.<br />
<br />
<br />
( Stefan )<br />
Nie wierzę, nie mogę nadal w to uwierzyć. Zostawiła mnie. Zostawiła samego sobie. Na pastwę losu. Po tylu szczęśliwych chwilach zostawiła mnie. Potraktowała mnie, jak zwykłego gówniarza bez uczuć. Pobawiła się i zostawiła. Gdy udało mi się posklejać po tym wszystkim, ona na nowo rozbiła mnie na drobne kawałeczki.<br />
Wybrałem w telefonie numer Marinusa i nawiązałem połączenie. Po kilku sygnałach odezwała się poczta głosowa, a ja oparłem się o zimną ścianę i po raz kolejny dzwoniłem do chłopaka. Odpowiadała mi jedynie sekretarka. Ze łzami w oczach zsunąłem się po ścianie. Wpatrywałem się w drzwi, przez które wcześniej wyszła. Miałem cichą nadzieję, że to głupi sen, że zaraz się wybudzę. Będzie, jak dawniej, ale nic się nie wydarzyło. Po raz ostatni zadzwoniłem, lecz tak jak wcześniej usłyszałem damski głos.<br />
Poddałem się. Kiedyś się odezwie. Kiedyś na pewno.<br />
Wstałem i otrzepałem swoje spodnie i podszedł do blatu, gdzie leżał pierścionek, który zostawiła.Wziąłem go do rąk i z całej siły rzuciłem przed siebie. W przepływie złości zacząłem rzucić wszystkim, co trafiło w moje ręce. Po raz kolejny z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Wybiegłem na dwór i opadłem na werandę wpatrując się w samochody, które jeździły po ulicy. Wstałem i ruszyłem przed siebie. Była zima, a ja szedłem w samym swetrze nie zważając na dziwne spojrzenia przechodniów. Udałem się w dobrze znane mi miejsce. Po kilku minutach byłem już na samej górze. Siedziałem na belce i spojrzałem w jeden punkt przed siebie. Momentalnie usłyszałem ten gwar, który kibice robili przed każdym moim skokiem. Powiew flag, które czyniły, że byłem dumny ze swojego pochodzenia. Pokręciłem głową z niedowierzaniem i zaśmiałem się z samego siebie. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Gregora, aby po mnie przyjechał. Mróz dawał mi się we znaki i zacząłem żałować, że nie wziąłem ze sobą przynajmniej czapki i szalika. Był środek zimy, a ja ubrany byłem w jeansy i cieplejszy sweter. Zszedłem z belki i udałem się na wskazane miejsce, gdzie umówiłem się z Gregorem. Gdy byłem już na dole, on stał oparty o samochód. Nic nie mówił, jedynie do mnie podszedł i objął ramieniem po przyjacielsku.<br />
- Zostawiła mnie!- momentalnie upadłem na ubity śnieg.<br />
- Stefan wstawaj i tak jesteś już zziębnięty.<br />
- Powiedz mi, co jest ze mną nie tak?!<br />
- Kiedyś musiało to nastąpić. Każdy wiedział, że nie radzi sobie, ale od nikogo nie chciała pomocy. To był tylko zbieg czasu, aż odejdzie. Powinieneś pozwolić jej odejść. Przeżyła nie wyobrażalną stratę...- przerwałem mu.<br />
- Wy tylko myślicie o niej! Bo tylko ona straciła najważniejsza osobę w swoim życiu, a mnie nic nie przytrafiło się strasznego, tak?! Najpierw choroba, później strata dziecka! Mi nikt nie powiedział, że będzie dobrze, że trzeba żyć!- krzyczałem na Gregora.<br />
- Myśleliśmy, że jakoś się trzymasz. Nie wiedzieliśmy, że jest ci tak ciężko.<br />
- Mógłbyś mnie zawieźć do domu?- zapytałem, a on jedynie przytaknął głową.<br />
Jechaliśmy w ciszy. Nikt się nie odzywał i mi ten układ odpowiadał. Po chwili byliśmy już pod moim domem, lecz coś przykuło moją uwagę, może nie coś, tylko ktoś.<br />
Na podjeździe stało czerwone audi, a w drzwiach stało młode małżeństwo, trzymające coś w rękach. Wysiadłem z samochodu i udałem się w ich stronę:<br />
- Przepraszam, państwo kogoś szukają?- zapytałem, odwrócili się, a moim oczom ukazało się małe dziecko.<br />
- Nazywam się Marco, a to moja żona Anette. Chcielibyśmy porozmawiać, jeśli można.- zapytał się wysoki brunet, a ja przytaknąłem i zaprosiłem ich do środka.<br />
- Niech się państwo rozgoszczą. Kawy, herbaty?- podrapałem się po karku.<br />
- My tylko na chwilę, niech sobie pan nie robi kłopotu.<br />
- No dobrze, to w jakiej sprawie państwo do mnie przyjechali.- zapytałem, nie miałem zbytniej ochoty na rozmowy.<br />
- W szpitalu doszło do straszliwej pomyłki. Okazało się, że to nie jest nasze dziecko, a pani Vicktorii Kraus i pana. Zawiadomiliśmy odpowiednie służby, aby zajęły się sprawą. Chcielibyśmy oddać państwu dziecko.- myślałem, że żartują. Jednak ich miny były poważne. Popatrzyłem na Gregora, który stał wpatrzony w małego. Miał oczy po mnie, a blond włoski po niej.<br />
- Ale państwo mówią poważnie?- zapytałem.<br />
- Zrobiliśmy testy dna i wykazały, że nic nas z tym maleństwem nie łączy. Niestety to moje dziecko umarło w czasie porodu, nie Vicktorii. - nie wiedziałem, czy mam zacząć skakać ze szczęścia, czy płakać. Z jednak strony cieszyłem się z takiego obrotu sprawy, jednak z drugiej było mi szkoda tego małżeństwa.<br />
- Kiedy będę mógł go odebrać?<br />
- Tu ma pan wszystkie potrzebne papiery, a dziecko mogę panu oddać teraz. Zaraz ma przyjechać tutaj prawnik, który zajmuje się tą sprawą. - dziewczyna podała mi zieloną teczkę i uśmiechnęła się.- Niestety musimy jechać. Wszystko panu przekazaliśmy. - podała mi nosidełko, widziałem, że było jej trudno.- Nazwaliśmy go Leon, ale jeśli chcecie możecie zmienić mu imię.<br />
Do głowy wpadł mi świetny pomysł.<br />
- Mam jedno pytanie, chrzciliście go?<br />
- Mieliśmy zamiar w tą niedziele, a czemu pytasz? Przepraszam, że zwracam się na ty, ale taki mam już zwyczaj.<br />
- Nic się nie dzieje.- uśmiechnąłem się - A nie chcielibyście zostać rodzicami chrzestnymi?<br />
Popatrzyli się na siebie i przytaknęli głowami. Porozmawiałem z nimi chwilę i wyszli, ale mój spokój nie trwał długo. Po chwili przyjechał prawnik z kuratorem i przeprowadzili badania, porozmawiali także z Gregorem.<br />
- Mam jeszcze jedno pytanie, a gdzie chwilowo znajduje się obecnie pani Vicktoria Kraus?- zapytał się jeden z nich, bodajże Lucas.<br />
- Sam chciałbym wiedzieć.<br />
- Wie pan, że będziemy musieli ją o tym powiadomić?<br />
- Niech państwo zostawią to mnie. Przepraszam, ale mógłbym się w końcu nacieszyć własnym synem?- zapytałem, a oni się uśmiechnęli i wyszli, dziękując za rozmowę. Po ich wyjściu, podszedł do mnie Gregor i klepnął po plecach:<br />
- No tatuśku bierz się do roboty! Ja przywiozę wszystkie rzeczy, które nazbierały się w czasie ciąży.<br />
- Gregor, a co jeśli ona nie będzie chciała go widzieć?- zapytałem z przerażeniem i wziąłem Leona na ręce, aby oprowadzić go po nowym domu.<br />
- Nie myśl teraz o tym.<br />
- Ona nie odbiera ode mnie telefonu, nawet Kraus nie zaszyci mnie napisaniem durnego sms'a.<br />
- Jeśli nie będą chcieli się skontaktować, my ci pomożemy. W końcu jesteśmy jedną, wielką rodziną! Prawda?! A teraz lecę i zaraz przywożę Amelię z rzeczami.<br />
- Gregor - zatrzymałem go w drzwiach - Dziękuję!<br />
- Od czego ma się braci?!- uśmiechnął się i wyszedł zamykając za sobą drzwi, a ja w końcu zostałem sam na sam, ze swoim pierworodnym synem. Ciągle się we mnie wpatrywał, a ja próbowałem go na różny sposób rozśmieszyć. Po chwili mi się udało. Miał taki piękny uśmiech. Był kopią jej, z dodatkiem moich genów. Stanąłem z nim w oknie i zacząłem kołysać go do snu.<br />
Jeszcze nie wiem, czy podołam ojcostwu. Nie wiem, czy Vicktoria zechce wrócić. Na pewno nie oddam jej Leona, jeśli chce niech mieszka z nami, ale nie pozwolę go wywieźć do Niemiec. Nigdy.<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="http://40.media.tumblr.com/d22b95f10cf05fae75c94352eb829c53/tumblr_nlrzigGUDV1s2959zo1_250.jpg" height="252" width="400" /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
I na tym kończymy część pierwszą. Chyba takiego końca się nie spodziewaliście prawda? Wszystko, co chciałam napisać i ująć w słowa, napisałam. Wyszło krótko, ale nie chciałam tego dłużej ciągnąć.<br />
Jak zapowiedziałam, muszę skończyć to opowiadanie wcześniej niż planowałam, ale wracam do niego już we wrześniu. Mam nadzieję, że miło będziecie wspominać tą historię, a zapowiadam, że to nie koniec wrażeń. Jeszcze dużo się wydarzy, ale o tym już nie długo.<br />
Z całego serca chciałabym podziękować wszystkim wam, czytelniczkom, bo to dzięki wam pisałam dalej.<br />
Za kilka dni napiszę podsumowujący post, a w nim podziękuję każdemu z osobna.<br />
To do zobaczenia we wrześniu :* ( może troszkę wcześniej ;) )Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-44213343462265365942015-05-14T12:38:00.003-07:002015-05-14T12:45:30.585-07:0017. ,,Hold fast hope...''<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> <span style="background-color: white; font-size: 13px; font-style: italic;">To możliwość spełnienia marzeń sprawia,</span></span><br />
<span style="background-color: white; font-size: 13px; font-style: italic;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> że życie jest tak fascynujące.</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> <i> - Paulo Coelho</i></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<br />
<br />
( Vicky )<br />
Kolejną noc, budzę się w tym obskurnym miejscu. Coraz bardziej zaczynam się bać o swoje dziecko. Odór pleśni, przyprawia mnie o częste zawroty głowy i wymioty. Na szczęście od kilku dni nie jestem przywiązana do tego cholernego, starego łóżka. Tylko nadzieja, że ktoś zaraz otworzy te drzwi i mnie uratuje, utrzymuje mnie przy życiu. Gdybym nie była w ciąży, już dawno bym skoczyła z okna, ale boję się. Boję się, że przez moją lekkomyślność mogę stracić swój największy skarb.<br />
Codziennie przychodzi tu dwóch chłopaków, którzy przypominają mi, abym w końcu podjęła decyzję. Zwlekam z wyrażeniem swojej opinii. Może, gdy zacznę rodzić, to zawiozą mnie do szpitala? Wtedy będę miała jedyną szansę ucieczki.<br />
Moja podświadomość podpowiada mi, że skądś znam te głosy. Są dla mnie znajome, gdzieś ich już słyszałam, ale gdzie? Rozmyślałam nad tym od dnia przybycia tutaj.<br />
Nagle drzwi, otworzyły się z hukiem, a w nich stanął, Freitag?:<br />
- Richi, jak dobrze, że jesteś. Oni chcieli odebrać mi dziecko...- wtedy poczułam żelazny uścisk na nadgarstku, który sparaliżował moje ciało.<br />
- Nigdy nie mów do mnie Richi. Podjęłaś już decyzję?- osłupiałam.<br />
- A więc, to ty?- nie dowierzałam. Stałam, wpatrując się w jego klatkę piersiową.<br />
- Myślałem, że jesteś mądrzejsza i się wcześniej dowiesz, a jednak przeceniłem cię. - zaśmiał się.<br />
- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytałam, a po moim policzku spłynęła łza.<br />
- Poprawiam, dlaczego to zrobiliśmy? Otóż jest kilka powodów. Mówiłem, że ze mną się nie zadziera.- zbliżył swoją głowę do mojej i szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie w szyję.<br />
- Kto jeszcze ma z tym związek?- zapytałam zdenerwowana. Po chwili ciszy, za drzwi wyłoniła się głowa Michaela. Stanął przede mną. - Jesteś najlepszym przyjacielem Stefana.<br />
- Byłem, to już przeszłość. Pamiętasz, jak mnie oschle potraktowałaś w hotelu? Coś za coś.- zaśmiał się ironicznie.<br />
- Michaelu, skoro nasza koleżanka dowiedziała się prawdy, to chyba trzeba by było ja uciszyć.- przytaknął mu.<br />
- Nie proszę, tylko nie moje dziecko.- złapałam się za brzuch i zaczęłam cofać się.<br />
- Vicky, przecież wiesz, że stąd nie ma ucieczki.- zaśmieli się obaj.- Mam pewną propozycję. Masz pięć minut na ucieczkę. Po upłynięciu czasu zaczniemy cię gonić i wtedy cię zabijemy.<br />
- Wy jesteście chorzy!- krzyknęłam.<br />
- Nie chcę ci przypominać, ale stoper już ruszył!- wpatrywałam się w nich nie wierząc, co przed chwilą usłyszałam. Po chwili ruszyłam szybko, jak na moje możliwości i wybiegłam z rudery. Znajdowaliśmy się na jakimś pustkowi. Nawet jakbym dała radę uciec i tak by mnie znaleźli. Pobiegłam w stronę lasu. Kolce jażyn, gałęzie raniły moją skórę, jednak ja próbowałam nie zwracać na nie uwagi. Po chwili wybiegłam na polną drogę. Nie wiedziałam, gdzie się dokładnie znajduję. Po chwili do moich uszu, dobiegły donośne krzyki. Wiedziałam, że dalsza ucieczka nie ma sensu, ale moje nadzieje na uratowanie, ożywiły się, gdy zobaczyłam w oddali mały domek, na wzgórzu. Wiedziałam, że mogą mnie tam szukać. Pobiegłam w jego stronę. Zaświeciłam światło i wybiegłam z niego tak szybko, jak wpadłam. To może dać mi kilka sekund przewagi.<br />
Miałam rację. Jednak to nie zmieniało postawy mojej sytuacji. Mój organizm pomału zaczynał przeciwstawiać się wysiłkowi, który mu zgotowałam. Na szczęście, po kilku minutach wybiegłam na jezdnię, gdzie pojawił się samochód. Wyskoczyłam mu na środek ulicy. O mało, a byłaby ze mnie miazga. Z oddali coraz bardziej dało się usłyszeć krzyki chłopaków. Bez zastanowienia wsiadłam do samochodu, a moim oczom ukazał się Gregor.<br />
- Matko Vicky, wiesz, jak długo cię szukaliśmy?<br />
- Gregor, jedź oni zaraz tu będą!- krzyknęłam.<br />
- Kto?- zapytał, a przed nami w tej chwili ukazał się Richi z pistoletem. Usłyszałam tylko jeden, głuchy strzał i krzyk Gregora, który sparaliżował moje ciało. Czułam niemiłosierny ból, który przeszywał moje ciało. Poczułam, jak Gregor w końcu rusza swoim samochodem, po chwili straciłam kontakt z rzeczywistością.<br />
Obudziły mnie jaskrawe promienie, które oświetlały moje ciało. Myślałam, że to już niebo, jednak po chwili usłyszałam głos lekarza:<br />
- Pani Vicktorio, czy pani mnie słyszy? Proszę pokazać, jakiś znak. Niech zamruga oczami.- wpatrywałam się tępo w sufit. Swoją ręką, przejechałam po moim brzuchu, który był... płaski.<br />
- Co z moim dzieckiem?!- gwałtownie wstałam, jednak po chwili tego pożałowałam.<br />
- Niech się pani położy!- próbował mnie uspokoić.<br />
- Gdzie jest moje maleństwo?!- po moim policzku zaczęły spływać łzy, jedna po drugiej.<br />
- Niech teraz pani o tym nie myśli. Teraz zajmiemy się panią.<br />
- Do cholery niech mi pan powie!- krzyknęłam.<br />
- Niestety robiliśmy, wszystko co w naszej mocy, jednak ogromny wysiłek i kula po strzale, spowodowały uraz płodu. Myśleliśmy, że się uda, uratować panią i dziecko- mój świat w jednej chwili przestał istnieć. Moje życie nie miało już sensu. Przestałam się szamotać z lekarzem i powoli położyłam się na łóżku.<br />
- Mógłby pan wyjść?- zapytałam wpatrując się w okno.<br />
- Na korytarzu, czeka na panią młody chłopak. Wpuścić go?<br />
- Tak.<br />
Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Dlaczego ja? Najpierw ucieczka, choroba, porwanie, a teraz to. Co ja zrobiłam, takiego złego, że cały świat odwrócił się przeciwko mnie?<br />
- Vicky, jak się czujesz?- zapytał Gregor siadając na krześle. Obdarzyłam go wzrokiem i cichutko odparłam.<br />
- Czuje się, jakby ktoś rozerwał mnie na dwie części, jedną zostawił, a drugą spalił.<br />
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Na mnie i na Amelię.<br />
- Stefan wie?- zapytałam.<br />
- Czeka na korytarzu. Wpuścić go?- zapytał.<br />
- Jakbyś mógł.- wstał i poszedł w kierunku drzwi, gdy miał już wychodzić, powiedziałam - Dziękuję.- uśmiechnął się i wyszedł. Teraz czekał mnie najgorszy moment w życiu. Nie wiedziałam, jak on na to zareaguje. Po chwili drzwi mojej sali, się otworzyły, a w progu pojawił się Stefan, który poruszał się na wózku. Widziałam jego niespokojny wyraz twarzy.<br />
- Stefan, przepraszam.- nic nie odpowiedział, jedynie zbliżył się i ujął moją dłoń.- Gdybym nie była taka zarozumiała, nasze dziecko by żyło. Przepraszam.<br />
- To nie twoja wina - po raz pierwszy spojrzał w moje oczy, miał łzy w nich tak jak ja - Nie cofniemy przyszłości. - wyrwałam jego dłoń z uścisku.<br />
- Złapali ich?- zapytałam.<br />
- Po kilku godzinach, ale są już na komendzie.- odpowiedział.- Nie mogę uwierzyć, że oni to na prawdę zrobili.<br />
- Stefan to nie ma już sensu.- zaczęłam cichutko, po krótkiej przerwie, na jego twarzy malowało się zdziwienie.- Nic już nas nie łączy. Jesteś w końcu wolny.<br />
- Wiem, że jest ci ciężko, ale ja także straciłem dziecko. Też nie mogę się z tym pogodzić, ale może to jest jakiś znak, że...- przerwałam mu.<br />
- Że nie jesteśmy sobie pisani.<br />
- Vicki, ta strata nie zmieniła mojej postawy wobec ciebie. Wciąż cie kocham i chcę z tobą być.<br />
- Ciągnięcie tego, nie ma sensu.<br />
- Vicky, nie zostawię cię teraz samej.- przygarnął mnie do siebie i przytulił.- Mój organizm zaczął się regenerować, zaczął walczyć. Gdy teraz się rozejdziemy, moje życie nie będzie miało przyszłości.<br />
- Przepraszam.- pocałował mnie w czoło i delikatnie położył.<br />
- Muszę już iść. Zaraz mam badania. Gdybyś czegoś potrzebowała, zadzwoń do Gregora.- już naciskał klamkę, kiedy powiedziałam.<br />
- Kocham cię.- myślałam, że nie usłyszy, mojego szeptu, jednak odwrócił się i się uśmiechnął. Po chwili odszedł jadąc na wózku.<br />
Resztę dnia spędziłam na rozmyślaniu. To jest tylko cholerny sen, z którego się zaraz obudzę i będzie jak dawniej. Będę szczęśliwa. Lecz z każdą upływającą minutą wiedziałam, że to jest ten sam dzień, ta sama godzina. Tylko ja nie mogę się z tym wszystkim pogodzić. Do tego trapiące uczucie, że może jednak udało się uratować moje maleństwo, a to co lekarze mówią, to tylko pomyłka.<br />
Usiadłam po turecku chowając głowę w dłoniach. Sama sobie z tym wszystkim nie poradzę.<br />
<br />
<i>2 tygodnie później</i><br />
<br />
<i> </i>Czy coś się zmieniło od tamtej pory? Chyba nic, z wyjątkiem tego, że jestem w domu. Mój organizm zregenerował się, ale psychicznie nie daję już rady. Próbuje udawać przed innymi, że wszystko jest dobrze. Ciągła monotonność mnie dobija. Każdego dnia, umiera część mnie. Po tajemnie udaję się na spotkania z psychologiem. To dziwne, że zaufałam obcemu mężczyźnie, a nie moim najbliższym.<br />
Aktualnie mieszkam u Stefana, jednak nie mogę go na nowo pokochać. Tak dobrze, przeczytaliście leki zaczęły działać, nie potrzebne są chemioterapie, ani opieka lekarza. Oczywiście, co kilka dni jeździ na badaniach, a ja? A ja wtedy siedzę sama w domu i płaczę do poduszki. Nie mogę znieść świadomości, że moja lekkomyślność wywróciła mi życie do góry nogami. Nie mogę ponownie zaufać bliskim. Nie mogę na nowo pokochać Stefana, Widzę, jak się wszyscy starają, jednak nie mogą wiedzieć jak się czuję. Nigdy nie dostali takiego kopa od życia. Ich słowa, że wszystko będzie dobrze, nie poddawaj się, pomału mnie irytują. Nic nie jest i nie będzie dobrze!<br />
Nigdy nie będzie tak, jak dawniej!<br />
Nigdy nie powtórzą się te szczęśliwe dni!<br />
Nigdy nie będę mogła zapomnieć.<br />
Nie zaufam nikomu.<br />
Będę umierać powoli.<br />
Powoli.<br />
Aż ostatni raz wezmę wdech i ze spokojem będę mogła odejść...<br />
- Kochanie już jestem!- z rozmyśleń wyrwał mnie głos Stefana, który jak co tydzień wracał z badań. Odwróciłam się do niego i cichutko powiedziałam:<br />
- Witaj.- pocałował mnie w czoło i przysiadł się koło mnie. Otulił mnie swoimi silnymi ramionami i zaczął śpiewać piosenkę.<br />
- Moja mama zaprasza nas na obiad. Jeśli czujesz się na siłach to...<br />
- Z miłą chęcią.- w cale nie chciało mi się wychodzić z domu. Tylko tu czułam się bezpieczna, bałam się, że to wszystko wróci. Wrócą koszmary, które śnią mi się co noc. Ich twarze w drwiącym uśmiechu, trzymające moje śpiące dziecko.<br />
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz.- odparł spoglądając w moją stronę. Jego oczy były przepełnione miłością, ale i smutkiem.<br />
- W końcu trzeba wyjść. To ja idę się zbierać.- próbowałam się uśmiechnąć i wstałam podążając do naszej sypialni. Stanęłam przed starannie wyrzeźbioną w drewnie w szafie i zaczęłam przeglądać ciuchy. Przeważały same dresy, bo tylko je ubierałam.Po kilku próbach znalezienia, czegoś co będę mogła nałożyć, do pokoju wszedł Stefan i przyniósł ze sobą średniej wielkości pudełko.<br />
- To miało być na szczególną okazję.- popatrzył w podłogę - Ale teraz też jest szczególna. Proszę otwórz.- położył pudełko na łóżku i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z natłokiem myśli. Pomalutku zaczęłam rozwiązywać wstążki, aż w końcu nadszedł czas, aby podnieść górę. Moim oczom ukazała się piękna, beżowa, koronkowa sukienka. Wyciągnąłem ją delikatnie z pudełka i przyłożyłam sobie ją do ciała. Wyglądała pięknie. Bez zastanowienia ubrałam ją, a do tego dobrałam czarne botki. Na wierzch nałożyłam kurtkę, szyję opatuliłam szczelnie szalikiem, a na głowę nałożyłam czapkę. Cichutko zeszłam na dół, gdzie siedział już gotowy Stefan.<br />
- Pięknie wyglądasz.- uśmiechnął się.<br />
- Idziemy?- zgarnął kluczyki z blatu i udaliśmy się w kierunku drzwi.<br />
Zima była tu wspaniała. Chociaż dobiegał dopiero koniec listopada, śniegu było po kolana. Wszędzie było pełno dzieciaków, jedni lepili bałwana, drudzy zjeżdżali na sankach. I wtedy po raz kolejny to ukłucie w sercu. Za kilka lat, mógł tak biegać mój synek.<br />
Droga do rodziców Stefana zajęłam nam niespełna dziesięć minut. Zadzwoniliśmy dzwonkiem, a po chwili drzwi się otworzyły, a naszym oczom ukazał się brat Stefana:<br />
- Witajcie! Wchodźcie.- uśmiechnął się i przepuścił nas w drzwiach. Już w progu można było wyczuć wspaniały zapach potraw.<br />
- Zobacz, kto na ciebie czeka w salonie.- szepnął mi na ucho Stefan i popchnął w stronę pokoju. Po chwili moim oczom ukazały się dwie blond czupryny, ale jedna była ciemniejsza niż druga. Bez zastanowienia podbiegłam i z całej siły ich przytuliłam.<br />
- Co tu robicie?- zapytałam, a z moich oczu wypłynęły łzy.<br />
- To już nie mogę do własnej siostry przyjechać?- odpowiedział Marinus.<br />
- Stefan nas zaprosił, więc jesteśmy.- poczochrał moje włosy Andi.<br />
- Wiesz ile je układałam?- zaśmialiśmy się. Tego mi brakowało, oderwania od monotonni.<br />
- Może już usiądziemy, zaraz będzie podane do stołu.- odparł Kraus.<br />
- Na jak długo przyjechaliście?<br />
- Jutro już wyjeżdżamy. Wiesz konkursy, treningi.<br />
- Rączki umyte?- zaśmiała się mama Stefana i położyła na stole ciepłe jedzenie.<br />
Wszyscy wzięliśmy się za pałaszowanie. Nie obyło się bez słów pochwały. Po skończonym posiłku, Stefan poprosił o ciszę.<br />
- Chciałbym coś ogłosić. - popatrzył w moją stronę, odsunął krzesło i uklęknął przede mną. - Vicktorio, tyle przecierpieliśmy, abyśmy mogli być szczęśliwi. Musieliśmy pokonać wiele przeszkód, abyśmy w końcu mogli być razem. Żałuję, cholernie żałuję, że nie ma z nami tu teraz jednej maleńkiej osóbki. Na pewno byłby z nas dumny, a my z niego. - sięgnął do kieszeni przy marynarce i wyciągnął małe, czerwone pudełeczko. Delikatnie je otworzył, a moim oczom ukazałam się piękny, złoty z maleńkim brylantem pierścionek. - Vicktorio Kraus, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zgodzisz się zostać moją żoną?- wszystkie pary oczu zwróciły się w tej chwili w moją stronę. Wiedziałam, że każdy był w to zamieszany. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.<br />
- Stefan usiądź.- poprosiłam go.<br />
- Zgadzasz się?- widziałam, że się zdenerwował.<br />
- Tak głuptasie.- zaśmiałam się. Ale to nie był prawdziwy uśmiech. Nie wiedziałam, czy dam radę po raz kolejny okłamywać osoby, które chcą dla mnie jak najlepiej.<br />
Nie wiedziałam, że to co teraz robię, w przeszłości skrzywdzi jego, mnie, nas.<br />
Usłyszałam jak wydycha ze spokojem, powietrze. Nałożył mi pierścionek na palec i pocałował. Wszyscy zaczęli bić brawo, a ja siedziałam w amoku.<br />
Po deserze, przeprosiłam wszystkich i pod pretekstem pójścia do toalety, udałam się przewietrzyć na balkon. Rześkie powietrze, oczyściło mój organizm. Po chwili do moich uszu dobiegł cichutki głosik:<br />
- Jak się czujesz?<br />
- Nijak.- odpowiedziałam, wpatrując się w niebo.<br />
- Jeśli chcesz, możesz przyjechać do mnie na kilka dni.- zaproponował.<br />
- Marinus, ja sobie nie radzę.- wtuliłam się w jego silne ramiona i zaczęłam cicho łkać.<br />
- To nie jest koniec. Niedługo zostaniesz panią Kraft. Wszystko się ułoży, będziecie mieć gromadkę dzieci.<br />
- A co, jeśli ja go nie kocham? A jeśli to jest tylko przywiązanie do bliskości? Może boję się zostać sama?<br />
- Nawet tak nie mów. Powinnaś dopuścić do siebie Stefana. On także przeżywa śmierć dziecka. Codziennie z nim rozmawiam, uwierz mi, choroba go wyniszczyła, do tego ta strata. Vicky wy byście dnia bez siebie nie wytrzymali.- powiedział, głaskając moje włosy.<br />
Staliśmy jeszcze chwilkę na balkonie, a później weszliśmy do środka. Pomogłam pani domu, posprzątać po obiedzie, a później pożegnałam się z wszystkimi i wróciłam ze Stefanem do domu. Gdy przekroczyłam próg mieszkania od razu udałam się do pokoju, gdzie przebrałam się i udałam się na dół. Zaparzyłam dwie herbaty i usiadłam w salonie koło Stefana.<br />
- Musimy porozmawiać.- zaczęłam cichutko.<br />
- Też o tym myślałem.- odpowiedział.<br />
- Myślałam, żebyśmy wyjechali gdzieś wspólnie. Tu wszystko mi przypomina przeszłość.<br />
- Zgadzam się z tobą. Jeśli chciałabyś, możemy wyjechać już jutro. Zamówię bilety i wyjeżdżamy.- pośpiesznie wstał i wziął do rąk laptopa i usiadł z nim na sofie. Podeszłam do niego i z całej siły go przytuliłam.<br />
- A to za co?- zapytał z uśmiechem.<br />
- A to już nie mogę się przytulić do mojego narzeczonego ?- zaśmiałam się. Jak to pięknie brzmi, narzeczonego.<br />
- Nie no możesz.- zaśmiał się i wrócił do przeglądania ofert, a ja włączyłam telewizor, gdzie leciały aktualnie wiadomości. Moją uwagę przykuło jedno zdanie na pasku, poniżej :<br />
<br />
<i>,, Michael Hayboeck i Richard Freitag zostali zatrzymani przez policję. Są zamieszani w porwanie młodej dziewczyny. Podobno poszkodowana straciła dziecko .''</i><br />
Przełączyłam kanał, tak szybko, jak się da i trafiłam na jakąś komedię romantyczną. W pewnej chwili podskoczyłam z przerażenia, kiedy Stefan krzyknął na cały dom:<br />
- Znalazłem! Jedziemy do Hiszpanii!<br />
- To kawał drogi, znajdź coś w pobliżu.- próbowałam uspokoić jego entuzjazm.<br />
- Jutro wyjeżdżamy pakuj się.- uśmiechnął się.<br />
- Stefan, tyle drogi... Chyba wiesz, że ja mam chorobę lokomocyjną?- próbowałam go przekonać.<br />
- Oj nie marudź. Pakuj się.- zamknął laptopa, podszedł do mnie i z całej siły mnie przytulił.<br />
- A to za co?- zapytałam wpatrując się w jego oczy.<br />
- Dobrze, że wróciłaś.- jakby wiedział, jak teraz się czuję, to by nigdy nie pozwolił mi wyjść z domu.<br />
- Zawsze byłam.- odparłam skradając całusa, na jego ustach. - A na ile wyjeżdżamy?<br />
- Na dwa tygodnie.- odpowiedział ze spokojem.<br />
- Ty chyba zwariowałeś!- krzyknęłam. - Co my tam tyle będziemy robić?<br />
- Smażyć się na plaży.<br />
- O nie mój drogi. Ja mam plany na przyszłość i ty tam jesteś w roli skoczka.- od razu jego wyraz się zmienił. Powoli się ode mnie oderwał i usiadł na fotelu.- Stefan, co się dzieje?<br />
- Chyba nigdy nie będę mógł wrócić do skakania.- w jego kącikach oczu, wezbrały się łzy.<br />
- Nigdy nie mów, nigdy.- przytuliłam go.- A teraz ruszaj dupsko i szykuj walizki, bo nie wiem czy wiesz, ale zamierzam ładnie wyglądać na tych wczasach, a co z tym się wiąże muszę wziąć dużo walizek, aby pomieścić ciuchy.<br />
- Moja kochana, max możesz wziąć 2.- uśmiechnął się zadziornie.<br />
- Oj nie bądź tego taki pewny.- zaśmiałam się i udałam się do pokoju, gdzie zaczęłam segregowanie ubrań, butów, kosmetyków, biżuterii i pomału pakowałam je do torby. Dwa tygodnie w Barcelonie, zapowiadają się fantastycznie, ale czy uda mi się choć na chwilę zapomnieć? Zapomnieć o bólu, który wyrządziły bliskie mi osoby?<br />
<br />
<br />
<img height="265" src="http://2.bp.blogspot.com/-bDFwpBMsLnw/UpNbZY_ceUI/AAAAAAAAxL0/8vPeI5R1Za0/s400/3.jpg" width="400" /><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Witam z kolejnym rozdziałem :) Myślę, że przypadnie wam do gustu, bo dla mnie jest nijaki. Akcja za szybko się rozwinęła, ale cóż poradzę. Czekam na wasze sugestie/ opinie dotyczące rozdziału.<br />
Mam takie jedno pytanko :) Muszę znać wasze zdanie na ten temat, bo to się tyczy także was.<br />
W połowie czerwca, nawet może wcześniej, wyjeżdżam do siostry na cały lipiec, a na początku sierpnia mam obóz lekkoatletyczny, więc nie będę mogła dodawać rozdziałów zbyt często. Może nawet w ogóle ich nie będę pisała. I teraz to pytanie, które chcę wam zadać od początku.<br />
Zawiesić działalność bloga do końca wakacji, czy dodać w następnym rozdziale epilog?<br />
Czekam na wasze zdanie, bo sama mam mętlik w głowie.<br />
<br />
<i><span style="font-size: large;">Dziękuję za ponad 11 tyś. wyświetleń!</span></i><br />
<i><span style="font-size: large;">Jesteście kochani!</span></i><br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-18512431616795320782015-04-30T07:55:00.000-07:002015-04-30T07:55:21.344-07:0016.,, Potrzebuję Cię...''<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i>2 miesiące później</i><br />
<br />
<br />
( Vicktoria )<br />
Siedziałam, otulona kocem na skórzanym fotelu. W rękach trzymałam, wcześniej przygotowane kakao, które od czasu do czasu popijałam. Mój wzrok ciągle tkwił w parze unoszącej się nad kubkiem. Mój mózg był pełen rozmyślań. Nie wiedziałam, co czuję do niego, do otoczenia. Ta chwila rozłąki uświadomiła mi, że go kocham, ale może lepiej zapomnieć? Zapomnieć ile wyrządziłam krzywd. Ile musieli ścierpieć inni, abym ja była szczęśliwa.<br />
Z moich rozmyślań, wybawił mnie odgłos śmiechu, wywodzący się za drzwi.<br />
- Johann uważaj, jak chodzisz łajzo!- krzyknął, bodajże Fannis.<br />
- Moja wina, że nie umiesz dobrze swoich nóg stawiać?!- odkrzyknął mu.<br />
- Zachowujecie się, jak małpy w zoo! Uspokójcie się!- jego głos wszędzie bym poznała.<br />
Próbowałam opanować śmiech i wyglądać na zdziwioną, kiedy tu wejdą, ale gdy weszli wybuchłam jeszcze bardziej śmiechem.<br />
- Wiedziałem, z wami nigdy nie można robić niespodzianki!- krzyknął Phillip kręcąc przecząco głową.<br />
- A was co tu przyprowadziło?- uśmiechnęłam się, witając się z każdym.<br />
- Stęskniliśmy się za tobą!- podbiegł Tom i z całej siły mnie przytulił.<br />
- Ej, bo nas udusisz!<br />
- Mamy niespodziankę!- podbiegł cały w skowronkach Anders.<br />
- Jaką teraz? Już mi jedną sprawiliście, przyjeżdżając tutaj, do mnie.- popatrzyłam na Phillipa, który próbował ukryć swój smutek.<br />
- Chodź na dół, bo na górę tego nie wyciągniemy!- podążyłam za nimi. Szłam na równi z Phillipem, za całą grupą.<br />
- Dziękuję.- szepnęłam mu na ucho i chciałam go przytulić, jednak się oddalił, a ja stanęłam zdezorientowana. Popatrzyłam w jego oczy. Miał łzy w oczach. Ominął mnie i wyszedł na zewnątrz. Przez kilka minut stałam na środku korytarza, rozmyślając o tym co przed chwilą się stało.<br />
Wzruszyłam ramionami i wyszłam na zewnątrz. Moim oczom ukazał się mały samochód, do którego można wsadzić dziecko, a jednocześnie będzie przez nie kierowane. Podziękowałam im i zaprosiłam ich do środka na herbatę. Gdy siedzieliśmy przy stole, do salonu wszedł Gregor:<br />
- Kogo moje piękne oczy widzą?!- uśmiechnął się i przywitał się z każdym. - Anders pamiętasz, co mi w Planicy obiecałeś?- zaśmiał się szyderczo.<br />
- Myślałem, że zapomniałeś.- spuścił głowę.<br />
- Takich rzeczy się nie zapomina.- poklepał go po ramieniu, a pozostali patrzyli dziwnym wzrokiem, to na Gregora, to na Andersa.<br />
- O co się tym razem założyliście?- zapytał ze stoickim spokojem Johann biorąc na talerzyk, kolejny kawałek ciasta.<br />
- Musicie go nauczyć grać w bilard. Chłopaczyna przegrał ze mną zgrzewkę polskiej wódki.<br />
- Mówiłem ci, że masz się o nic z nim nie zakładać, bo i tak przegrasz!- klepnął go po głowie Forfang.<br />
- Myślałem, że wygram chociaż ten jeden raz.- powiedział łamanym głosem Anders.<br />
- Dobra koniec użalania Fannemel, dawaj nagrodę!- uśmiechnął się Greg zacierając dłonie.<br />
- Zaraz wracam.- na chwilę zniknął, ale po chwili wyłonił się z całym kartonem wódki.<br />
- Dziękuje. Polecam się na przyszłość!- wziął od niego karton i zaniósł do barku.<br />
- Na jak długo przyjechaliście?- zapytałam.<br />
- Jutro wracamy. Mamy zarezerwowane bilety na 15.00. Jeszcze mamy zamiar wybrać się do Stefana.- odpowiedział Tom.<br />
- To może się z wami wybiorę.- uśmiechnęłam się. - Nawet możemy iść teraz.- wszyscy wstali od stołu i zaczęli się zbierać.<br />
- Mam takie jedno pytanko.- wszyscy na mnie spojrzeli. - Macie gdzie spać?<br />
- No... ehm...- zaczęli drapać się po karku.<br />
- To znaczy nie?- przytaknęli. Zawołałam Gregora. - Ci panowie nie mają gdzie spać. Uraczysz ich swoją dobroczynnością?<br />
- Oczywiście. A co powiedzielibyście na partyjkę pokera?- odparł śmiejąc się.<br />
- Nie!- odpowiedzieli chórem, a ja jedynie zaczęłam kręcić głową śmiejąc się. Gdyby ktoś teraz powiedział mi, że skoczkowie to poważni ludzie, wyśmiałabym go. Oni zachowują się jak rozkapryszone dzieciaki. Nawet w miejscach publicznych nie umią zachować powagi.<br />
Byliśmy w połowie parku, kiedy Tom przeraźliwie krzyknął na całe gardło i skoczył na pobliską ławkę, która była świeżo malowana.<br />
- Tom, co się stało?- próbowałam go uspokoić.<br />
- Patrz, jakie bydle na nas biegnie!- szarpnął mnie za ramię i pociągnął w górę, abym weszła na ławkę.<br />
- Uważasz, że ławka, która jest mniejsza od psa, uchroni nas przed nim?- zapytałam dławiąc się ze śmiechu.<br />
- Lepsze to niż nic.- odparł.<br />
- Złaź, on ci nic nie zrobi. T pies sąsiadów, codziennie przybiega do mnie. Widać poznał mnie i chciał się pobawić.- wstałam z ławki i podałam mu rękę.<br />
- Nigdzie nie idę, jeżeli on stąd nie pójdzie!<br />
- Bo powiem, żeby na ciebie skoczył.<br />
- No dobrze, ale go trzymaj.- popatrzył na mnie. Wzięłam psa za obrożę, a wtedy Hilde ze spokojem zszedł z ławki.<br />
- Możemy już iść?!- zapytał śmiejąc się Anders.<br />
- Zapytaj kolegi.- uśmiechnęłam się.<br />
- To nie was kiedyś pogryzł pies.- obrażony Tom wyszedł przez nas i z miną obrażonego dziecka poszedł w ciszy.<br />
- Hilde, ale to idzie się tędy.- wskazałam palcem.<br />
- No przecież wiem!- krzyknął oburzony i zawrócił.<br />
Po kilku minutach byliśmy już pod kliniką. Oczywiście nie obyło się bez rozdania autografów. Mijaliśmy kolejne sale, gdy w końcu natknęliśmy się na jedną, gdzie leżał mały chłopczyk. Z tego co usłyszałam, od pielęgniarek, to nie miał rodziców. Czasami odwiedzała go babcia, ale to nie to samo.<br />
Spojrzałam na chłopaków, a oni tylko przytaknęli głowami. Po cichu weszliśmy do sali. Chłopczyk, który miał na imię Tobias, ze strachem w oczach popatrzył się w naszą stronę, po czym jeszcze bardziej schował głowę pod kołdrę.<br />
- Nie bój się nas.- podeszłam kilka kroków, jednak widząc jego strach stanęłam i zaczęłam mówić dalej.- Mam na imię Vicktoria Kraus. Tak, tak jestem siostrą skoczka narciarskiego Marinusa Krausa- ach, ta moja skromność- To jest Anders Fannemel, Andreas Stjernen, Rune Velta, Tom Hilde, Anders Jacobsen, Anders Bardal, Phillip Sjoeen, Daniel Andre Tande i Johann Forfang.<br />
Tobias popatrzył na nas chwilę, po czym z uśmiechem ściągnął z buzi kołdrę i przywitał się z nami.<br />
- Co wy tutaj robicie?- zapytał, pokazując rząd swoich białych igiełek.<br />
- Chcieliśmy odwiedzić kumpla.<br />
- Mogę dostać od was autograf?- zapytał nieśmiało.<br />
- Jasne! Gdzie?- pierwszy z szeregu wyszedł Phillip.<br />
- Może być na koszulce. Poczekajcie.- spod łóżka, wyciągnął koszulkę klubu FCB Barcelona.<br />
- Widzę nie tylko ja jestem fanem, tego klubu.- uśmiechnął się i złożył autograf. Po nim podeszli następni. Na końcu zrobili wspólne zdjęcie i porozmawiali. Okazało się, że Tobias trenował wcześniej skoki, lecz zaatakował go nowotwór. Rak kości. Jak na swój wiek był dzielny. Miał 12 lat, nie miał rodziców, a czuło się od niego tą pozytywną energię.<br />
Nie wiedziałam, że praca i zabawa z dziećmi niesie skoczkom tyle radości. Tutaj są inni. Zamieniają się w małe dzieci.<br />
Postanowili odwiedzić każdego w tym szpitalu i złożyć im wizytę. Ja cichutko oderwałam się z tej grupy i poszłam pod salę Stefana. Niestety nie mogłam do niego wejść. Zobaczyłam, że śpi, więc zadzwoniłam do niego. Po kilku sygnałach, zobaczyłam jak leniwie podnosi telefon.<br />
- Księżniczka nasza wstała.- zaśmiałam się.<br />
- Skąd ty?- popatrzył przed siebie.- Aaaa<br />
- Jak się czujesz?- zapytałam z troską.<br />
- Poczekaj. Sama przyszłaś? Vicky, nie możesz nigdzie samej wychodzić. Przecież już to przerabialiśmy!- zdenerwowany krzyknął.<br />
- Nie denerwuj się. Przyszłam z chłopakami. Norge Team przyjechał. Miał wpaść, ale postanowili odwiedzić każdego w tym szpitalu, a ja nie chciałam czuć się, jak piąte koło u wozu i przyszłam do ciebie.- usłyszałam jak zaczyna wolniej oddychać.<br />
- Szkoda, że nie możesz być teraz przy mnie. Strasznie chciałbym cię przytulić.<br />
- Nawet nie wiesz, jak ja.- przyłożyłam dłoń do szyby i poruszyłam ustami, mówiąc kocham cię.<br />
- Rozmawiałaś z ordynatorem ?- zapytał.<br />
- Mam zamiar się później do niego wybrać. - odpowiedziałam uśmiechając się.<br />
- Vicky, powinnaś znać prawdę. Leki przestają działać, wszystko co mi podają nie przynosi żadnych zmian.- moje oczy zaczęły napełniać się łzami.- Jeśli nie chcesz patrzeć na moje cierpienie, na mój ból. Ja to zrozumiem, masz prawo do szczęścia.- nie patrzył teraz w moje oczy, ale w okrycie swojego ciała.<br />
- Myślisz, że po tym wszystkim, zostawiłabym ciebie? Zrezygnowała z ciebie, z nas, tylko po to żebym ja była szczęśliwa? Jeszcze się uda, zobaczysz. Będziesz zdrowy, będziesz przy mnie, przy nas.- próbowałam go pocieszyć.<br />
- Ty nic nie rozumiesz. Dla mnie nie ma już ratunku. - w tej chwili dałam upust moim łzom. Chciałabym się teraz wtulić w jego ramiona i usłyszeć, że będzie dobrze. Ma być dobrze.<br />
- Stefan proszę. Nie mów takich rzeczy. Na pewno lekarze robią co w swojej mocy, abyś był w pełni sił.<br />
- Jutro mnie wypisują na własne żądanie. Mam dość bezczynnego siedzenia tutaj. Minęły dopiero 2 miesiące, a ja mam już dość leżenia cały czas w tym samym miejscu.<br />
- Jeśli się teraz poddasz, to nikt nie zwróci ci zdrowia. Jak sobie to wyobrażasz? Nie będę poświęcać ci tyle czasu, ile powinnam. Kto będzie o ciebie dbał? Za 3 tygodnie mam termin.<br />
- Boisz się odpowiedzialności.- prychnął.<br />
- Boję się o ciebie.- odparłam jeszcze w miarę ze spokojem.<br />
-Nie musisz!<br />
- Wiesz co?! Nie muszę. Nie muszę siedzieć tutaj i z tobą rozmawiać, płakać całymi nocami, modlić się o twoje zdrowie, żyć pełnią życia i udawać, że jest pięknie. Nic nie muszę!- zdenerwowałam się.<br />
- To po co tu nadal jesteś?- zapytał zirytowany.<br />
- Nie wierzę. Nie mogę uwierzyć, że ty to naprawdę robisz. Chcesz stracić ostatnią szansę na wygranie z rakiem, a ty się tak po prostu poddajesz. Gdzie ta siła walki? Gdzie ten zapał w dążeniu do doskonałości, do chęci życia? Gdzie się podział mój stary Stefan?- dodałam ciszej,<br />
Rozłączył się i odwrócił się w drugą stronę, nie patrząc na mnie.<br />
Jeśli sobie wyobraża, że się mnie pozbędzie w taki arogancki sposób, to się grubo pomylił.<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Następny dzień</i><br />
<br />
( Stefan )<br />
- Jest pan tego pewien?- po raz kolejny zadał to samo pytanie.<br />
- Tak. - odparłem,wyciągając mu z ręki kawałek papieru.<br />
- Niech pan jeszcze przemyśli ta sprawę. W domu czeka na pana dziewczyna z dzieckiem. Co ona mu powie za 10 lat? Syneczku twój tata się poddał, nie chciał walczyć dla nas? Proszę pana, niech pan nie robi tego dla siebie, tylko dla nich.- uderzył w czułe miejsce.<br />
- Żeby to było takie łatwe.- prychnąłem kręcąc głową.<br />
- Ja wiem, ze to dla pana trudne. Ale niech się pan postawi w ich sytuacji. Niech się pan zgodzi na jeszcze kilka chemioterapii. Jeśli nie pomogą, wyjdzie pan stąd i będzie brał lekarstwa w domu. To jak zgadza się pan?<br />
- Dobrze.- odetchnął z ulgą. Wypis podarłem na kilka kawałków i wyrzuciłem do kosza.<br />
- A czy mógłbym leżeć w innej sali? Nawet z jakimś dzieckiem, tylko nie sam.- zapytałem.<br />
- Jest taka możliwość. Mamy jedno wolne łóżko w sali 56. Przebywa tam mały chłopczyk o imieniu Tobias. Myślę, że się zaprzyjaźnicie.<br />
- Dziękuję.- uśmiechnąłem się i wyszedłem z gabinetu. Co ja sobie myślałem? Że wyjdę stąd, a moje dziecko będzie uważało mnie za tchórza?<br />
Zarzuciłem torbę na ramię, a z kieszeni wyciągnąłem telefon. Wystukałem znany mi numer i po kilku sygnałach usłyszałem cichy głos:<br />
- Jeśli masz zamiar, nadal zachowywać się w stosunku do mnie, w sposób taki jak wczoraj. To przepraszam, ale nie mam chęci na dyskusje z tobą.- wiedziałem, że będzie zdenerwowana, ale żeby aż tak.<br />
- Chciałem tylko przeprosić. Wszystko zrozumiałem.- odparłem ze skruchą.<br />
- Cieszę się, że przeanalizowałeś swoje wczorajsze zachowanie, ale nie myśl sobie, zwykłym słowem przepraszam, załagodzisz sytuację.<br />
- Jeśli chcesz, to możesz przyjść dzisiaj do mnie. Będę w sali 56 i od dzisiaj będziesz mogła normalnie ze mną rozmawiać.<br />
- Tyle?- zapytała.<br />
- Do zobaczenia!- usłyszałem tylko sygnał, że połączenie zostało zakończone.<br />
Wszedłem po cichu do nowej sali. Mój nowy kolega aktualnie spał i żal było mi go budzić. Pomału, aby nie wykonywać jakichś gwałtownych ruchów i nie obudzić małego, położyłem się na łóżku, a z torby wyciągnąłem książkę i zacząłem nią czytać.<br />
Dochodziła już dziewiętnasta, a jej nadal nie było. Domyślałem się, że nie chce mnie widzieć, po tym co zrobiłem wczoraj. Miała do tego prawo. Ale od tak dawna, mieliśmy możliwość przytulić się do siebie, zasmakować ust. Na zbycie czasu, dość długo rozmawiałem z Tobiasem. Choć to młody człowiek umie człowieka podnieść na duchu. Nie wierze, jak mogłem sobie pomyśleć, że przestanę walczyć. Był młodszy ode mnie i to dość sporo, a czułem się jakbym rozmawiał z chłopakiem w moim wieku. Los go skrzywdził, jeszcze bardziej niż mnie, ale nadal ma chęć walki.<br />
Naszą rozmowę temat skoków, przerwała Vicktoria, która otworzyła drzwi.<br />
- O, cześć Tobias!- uśmiechnęła się.<br />
- Hej, Vicky!<br />
- To wy się znacie?- zapytałem, patrząc to na nią, to na niego.<br />
- Wczoraj się poznaliśmy. Przypadkowo.- puściła mu oczko i usiadła.<br />
- Poznała mnie ze skoczkami z Norwegii. - odparł z dumą.<br />
- To nic wielkiego.- uśmiechnęła się siadając.<br />
- To ja pójdę do Markusa.- wybiegł z pokoju, a między nami zapadła niezręczna cisza.<br />
- Przepraszam.- powiedziałem patrząc w jej oczy.<br />
- Nie masz za co. Nie wiedziałam, że jest ci tak trudno.- odparła odwracając głowę. - Ale mi też jest trudno, ale jakoś daję radę.<br />
- Wiem, to wyglądało wczoraj idiotycznie. Zachowałem się, rozkapryszony dzieciak, ale nie mogłem wytrzymać z dala od ciebie. Z dala od was.<br />
- Dostałam propozycje pracy. Ale nie wiem, czy z niej skorzystać.<br />
- A jaka to propozycja?- zapytałem łapiąc ją za dłoń.<br />
- Heinz poprosił mnie, abym została ponownie fizjoterapeutą, bo inni nie dają sobie z nimi rady. Ale będziemy mieli dziecko, a nie chciałabym, abyśmy żyli na walizkach. To źle będzie na nie wpływało. - odpowiedziała, pierwszy raz spojrzawszy w moją stronę.<br />
- Czy ja wiem? Będzie poznawać świat, uczyć się języków, a przede wszystkim będzie otaczała rodzina.<br />
- Przemyślę to, ale nie wiem. Za tydzień zaczyna się sezon, na pewno wróciłabym do kadry w połowie.<br />
- Pamiętaj, że zawsze będę cię wspierał, nawet jak podejmiesz błędną decyzję.- powiedziałem, przytulając ją.<br />
- I jak ty to sobie wyobrażasz? Ja będę jeździć, a ty tu będziesz siedział? Nie, to zły pomysł.<br />
- Dlaczego myślisz, że zawsze będę leżał na tym przeklętym łóżku? Zostało mi kilka chemioterapii. Jeśli się uda to będę zdrowy, a jeśli nie...- próbowałem ja uspokoić, jednak sam teraz zaczynałem się bać przyszłości.<br />
- No właśnie i tu mamy problem.<br />
- A sama przyszłaś, czy z...- przerwała mi.<br />
- Sama, chciałam przemyśleć kilka spraw.<br />
- Mówiłem ci, że nie możesz sama chodzić. Nie teraz, kiedy za nie długo masz termin.- odparłem jeszcze w miarę spokojny.<br />
- Myślisz, że to fajne uczucie siedzieć cały czas pod kloszem?- w tej chwili wystukałem do Gregora wiadomość, aby przyjechał po Vicktorię, a ten odpisał mi, że siedzi cicho w swoim pokoju i ogląda film. Zrobiłem faceplama, a Vicktoria zaczęła się śmiać.<br />
- Napisałeś do Gregora?- zapytała, ale to chyba bardziej stwierdziła.<br />
- Dlaczego, ty jesteś taka uparta?- zaśmiałem się.<br />
- Mogę już wejść?- za drzwi wyłoniła się główka Tobiasa.<br />
- Przecież to twoja sala, możesz wchodzić kiedy chcesz.- uśmiechnąłem się w jego stronę.<br />
- To ja będę lecieć. Na razie Tobias!- pocałowała mnie i pomachała do nas i wyszła.<br />
A ja siedziałem, wpatrując się w szybę, gdzie przez chwilę stała, ale później zniknęła. Odwróciłem się w stronę chłopaka, który histerycznie się śmiał.<br />
- Z czego się tak chichrasz ?- zapytałem.<br />
- Z waszej dojrzałości!- wytknąłem mu język i obydwoje zaczęliśmy się śmiać.<br />
Po kilku minutach uspokoiliśmy się i postanowiliśmy w końcu pójść spać.<br />
<br />
<br />
( Vicky )<br />
Wyszłam ze szpitala i udałam się w stronę parku, aby szybciej dotrzeć do domu. W słuchawkach leciała właśnie moja ulubiona piosenka, kiedy nagle poczułam szarpnięcie. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazał się zamaskowany mężczyzna.<br />
- Może przepraszam?- zapytałam zirytowana.<br />
Poczułam, jak przykłada mi do ust jakąś chusteczkę, która była nasiąknięta ziołami. Po kilku szarpnięciach straciłam przytomność.<br />
Obudziłam się w na łóżku, przywiązana jedną ręką to ramy. Przed oczami miałam ciągle zamazany obraz, a w głowie szumiało mi, jakbym się naćpała. Dym papierosowy, który unosił się w powietrzu, drażnił mój nos. W oddali słyszałam ciche podśmiewanie. Próbowałam usiąść, lecz z każdym kolejnym razem moje ciało przeszywał ból.<br />
- O w końcu stałaś.- usłyszałam głos, który pochodził z końca pokoju. Skądś go znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć.<br />
- Co ja tu robię?- zapytałam odwracając głowę w tamtą stronę, skąd pochodził wcześniejszy głos.<br />
- Zbęde pytanie. Jesteś tu, bo jesteś. A teraz mam kilka propozycji.- zaśmiał się szyderczo.<br />
- Czego chcesz?- poczułam, jak siada koło mnie i całuje moje ramię.<br />
- Moja propozycja brzmi: Znikasz stąd i dziecko zostawiasz mnie albo zabijam Stefana. Oczywiście nie musisz podejmować decyzji teraz. Mamy dużo czasu, abyś przemyślała sprawę. Mam nadzieję, że podejmiesz właściwą decyzję.- wstał i odszedł. Usłyszałam, jak zamyka drzwi. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Chciałabym, aby był to głupi sen. Jednak z kolejną napływającą chwilą, uświadomiłam sobie, że to gra, którą muszę wygrać. Raniąca, marna, szara rzeczywistość.<br />
<br />
<br />
<br />
( Stefan)<br />
Spałem w najlepsze, kiedy usłyszałem dźwięk telefonu. Powolnie wziąłem go do ręki i zobaczyłem na wyświetlaczu zdjęcie Gregora. Przesunąłem palcem po ekranie i odebrałem połączenie:<br />
- Stary, wiesz która jest godzina?- zapytałem.<br />
- Mówiła ci Vicktoria, że gdzieś się wybiera?- słyszałem, jak się denerwuje.<br />
- Mówiła, że wraca. Gregor przyjechałeś po nią prawda?- cisza w słuchawce, potwierdziła moje obawy - Miałeś po nią przyjechać.<br />
- Nie ma jej. Przeszukałem całe miasto. Stefan ktoś ją chyba porwał.- momentalnie wstałem z łóżka.<br />
- Zadzwoń na policję- przerwał mi.<br />
- I tak nie podejmą śledztwa, bo minęło dopiero kilka godzin.- odparł z rezygnacją.<br />
- Przyjedź po mnie.- powiedziałem w miarę ze spokojem.<br />
- Nawet nie mógłbym cię wziąć do samochodu.<br />
- Ja wiem, coś o czym ty nie wiesz.<br />
- Stefan, jeśli do rana nie odnajdzie, to wtedy zadzwonię na policję- przerwałem mu.<br />
- Tak, a jutro rano przywiozą zwłoki. Gregor, czy ty siebie słyszysz?! Jedź na policję!- zdenerwowałem się.<br />
- Dobra już jadę. Na razie.<br />
Wcisnąłem czerwoną słuchawkę i połączenie zostało zakończone. Nie wiedziałem o czym mam teraz myśleć.<br />
- Coś się stało?- usłyszałem cichutki głos.<br />
- Nie, nie śpij.- uśmiechnąłem się.<br />
Sam położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać. Przygotowywałem się na najgorsze. Myślałem, że uda mi się ją chronić. Zaufałem Gregorowi, Amelii. Próbowałem nie myśleć o tym, co może się wydarzyć rankiem. Przed oczami miałem najgorsze wizje. Teraz wystarczy mi tylko czekać. Czekać na najgorsze.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAMPGbAmh3KRtEZW1tlwlWsSw8ACHSzdeci22nNkPe3xpHEfilYVEDe_2E0vSldUzFqKWC-m__wIKGSNLgd_gj9Ov4iaFhGR99I77_wJy6ztTbNSi259TiGRcNTAmELWyO87KzbO-4KQR5/s1600/0_0_0_940517412_middle.jpg" /></div>
<br />
Witam z kolejnym rozdziałem. Chyba udało mi się ująć w słowa to, co chciałam, ale i tak nie jestem z tego rozdziału w 100 % zadowolona. Czekam na wasze opinie, dotyczące rozdziału.<br />
Chciałabym podziękować z całego serca za wcześniejsze komentarze, nawet nie wiecie jakiego one dają kopa.<br />
Od dzisiaj rozdziały będą pojawiać się co dwa tygodnie. Przepraszam, że będziecie czekać tak długo, ale przez zawody, nie poszły mi najlepiej sprawdziany, więc muszę je szybciutko poprawić.<br />
To do następnego! :*<br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-20192811386366627022015-04-18T03:09:00.000-07:002015-04-18T03:09:03.637-07:0015.,, Kiedyś byłam Różą dla Twojego serca...''<br />
<br />
<br />
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; font-style: italic;">-Puchatku?</span><span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; font-style: italic;"> </span><br />
<span class="font-italic" style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; font-style: italic; margin: 0px; padding: 0px;"> -Tak Prosiaczku? <br style="margin: 0px; padding: 0px;" /> -Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę</span><br />
<div>
<span class="font-italic" style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; font-style: italic; margin: 0px; padding: 0px;"> - Chciałem się tylko upewnić, że jesteś.</span><span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px;"></span><br />
<div class="clr spacer-5-t" style="background-color: white; clear: both; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; height: 0px; margin: 5px 0px 0px; overflow: hidden; padding: 0px; visibility: hidden; width: 0px;">
</div>
<a class="font-szary-4a" href="http://lubimyczytac.pl/autor/18275/alan-alexander-milne" style="background-color: white; color: #4a4a4a; font-family: 'Open Sans', sans-serif; font-size: 14px; margin: 0px; padding: 0px; text-decoration: none;">Alan Alexander Milne</a><span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px;"> – </span><a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/48489/kubus-puchatek" style="background-color: white; color: #756a12; font-family: 'Open Sans', sans-serif; font-size: 14px; margin: 0px; padding: 0px; text-decoration: none;">Kubuś Puchatek</a><br />
<br />
<br />
<br />
( Vicky )<br />
Obudziły mnie ciepłe, jaskrawe promienie słońca, które wdzierały się miedzy żaluzjami w pokoju. Nie wychodziłam stąd od kilku dni, nie licząc potrzeb, które musiałam wykonać. Wmawiałam sobie, że dam radę. Szkoda, że ta pozytywna energia odchodziła ode mnie jak bumerang. Powolnie wstałam z łóżka, ociągnęłam się i podeszłam do okna. Wrzesień w Austrii zawsze był piękny, a szczególnie w górach, po których lubiłam chodzić. Usiadłam na parapecie wpatrując się za okno i na mój brzuch, który z dnia na dzień robił się coraz większy, a moje nogi puchły w niemiłosiernym tempie.<br />
Po kilku minutach zeszłam z niego i zaczęłam wyciągać rzeczy z szafy. Ubrałam pierwszy lepszy dres z nike i udałam się na dół, w celu zjedzenia śniadania. Już gdy otworzyłam drzwi, można było poczuć zapach świeżej mielonej kawy, bułeczek, twarogu ze szczypiorkiem i świeżych ogórków. Po chwili do moich uszu doszedł śpiew chłopaków. Podeszłam bliżej, aby ich nie wystraszyć, ale żebym mogła lepiej słyszeć. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zaczęłam ich nagrywać. Okazało się, że zaczęli śpiewać piosenkę Laser ,, Czekoladka ''<br />
- Chcę być twoją, słodką mleczną czekoladką.- krzyczał do łyżki drewnianej Gregor.<br />
- Żebyś mogła chrupać mnie całymi dniami- zabrał mu ,, mikrofon'' Didl i dokończył wers piosenki.<br />
- Chcę pomadką być do twojej buzi mała!- do zespołu wkroczył Michi.<br />
- By całować usta twoje przez rok cały!- dokończył Fetti.<br />
- Chcę być gąbką, która myje twoje ciało!- krzyknął Poppi.<br />
- Żeby skóry gładkiej, miękkiej dotykała!- dokończył Gregor zabierając Manuelowi mikrofon i zamieszał jajecznicę na patelni.<br />
- Rękawiczką, co dotyka twojej dłoni, co mam zrobić, żebyś bardziej mnie kochała?!- wydarł się na całe gardło Morgi.<br />
- I chcę cię bardzo i nie mogę mieć. I mieć chcę ciebie i nie mogę mieć- w tym momencie weszłam do kuchni z Amelią i zaczęłam im bić brawo. Gdybyście zobaczyli ich miny. Na pewno, gdyby zabijali wzrokiem już leżałybyśmy martwe. Usiadłam między Fettim i Morgim i zabrałam się za pałaszowanie kanapek.<br />
- Ej to moje!- krzyknął oburzony jak małe dziecko Didl.<br />
- Teraz moje.- uśmiechnęłam się w jego stronę.<br />
Po skończonym śniadaniu poszłam do siebie na górę. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i udałam się w kierunku szpitala. Codziennie się tam wybierałam, ale gdy byłam już prawie na miejscu, odwracałam się na pięcie i wybiegałam z niego z płaczem. Dzisiaj chciałam to zmienić, chociaż spróbować. Jak zawsze pewna siebie weszłam wgłąb budynku, lecz przy pierwszej sali moje serce zaczęło pękać na kilka, kilkanaście, kilkaset kawałeczków. W końcu doszłam do sali, gdzie leżał Stefan. Nie było go tam. Nie chciałam już od razu histeryzować. Spytałam się pielęgniarki, która wychodziła akurat z sali:<br />
- Przepraszam, gdzie jest ten pan, co tu leżał?<br />
- Musieliśmy go przenieść do innej sali.Wybudził się ze śpiączki. A pani to z rodziny?- spojrzała na mnie podejrzliwie.<br />
- Tak, tak.- skłamałam sztucznie się uśmiechając, chyba to kupiła, bo zaprowadziła mnie pod salę, gdzie leżał Stefan. Nie było przy nim już tyle aparatur.<br />
- Czy mogłabym?- uśmiechnęła się i zachęciła mnie.<br />
Po cichutku weszłam do sali. Spał. Po woli usiadłam na krześle koło niego. Uścisnęłam jego dłoń i wyszeptałam przez łzy:<br />
- Tak bardzo tęskniłam.<br />
Jego powieki zaczęły drżeć. Po chwili patrzył na mnie tymi swoimi smutnymi oczami. Wciąż były one przepełnione miłością, lecz nie tak jak wcześniej. Nie wyciągnął swojej dłoni z moich. Patrzył na mnie tylko tym swoim wzrokiem. Tym, którego tak bardzo nie znosiłam. Nie, to nie była złość. To był tylko żal. Żal, że go zostawiłam, nie zaufałam. Byłam wszystkiemu winna.<br />
Ciszę między nami, przerwał Stefan:<br />
- Dlaczego?- obawiałam się tego słowa.<br />
- Ja... Nie chciałam ci niszczyć kariery.- odparłam wpatrując się w czubki swoich butów.<br />
- Wolałaś uciec, niż powiedzieć prawdę? Wolałaś żyć przez całe życie w kłamstwie, niż być przy mnie?- po jego policzku spłynęła samotnie łza.<br />
- Nie wiedziałam, jak to przyjmiesz.<br />
- Na pewno coś byśmy wymyślili. Na pewno bym cię nie zostawił. - na jego ustach pojawił się uśmiech.- Jak mały?<br />
- Rośnie i daje o sobie znak o każdej porze.- poklepałam się po brzuchu<br />
- Może weźmiesz mnie za wariata, ale ja czułem to kiedy do mnie przychodziłaś. Czułem wszystko. Jak przykładałaś moją rękę do swojego brzucha. Byłem wtedy już jedną nogą tam, gdzie żyją anioły, ale wtedy powiedziałem sobie, że się nie poddam. Zawsze byłem przy tobie nawet, jak tego nie czułaś. Byłem z tobą, kiedy opłakiwałaś noce. Byłem przy tobie w każdej chwili. Może nie ciałem, ale duszą.- rozpłakałam się.<br />
- Stefan ja...- przerwał mi, wycierając moje mokre od płaczu policzki.<br />
- Też cię kocham.- mocniej ścisnął moją dłoń.<br />
- Co teraz z nami będzie?- zapytałam.<br />
- Nie wiem.- odparł spoglądając na okno, skąd rozpościerał się widok na góry.<br />
<br />
<br />
W tej samej chwili:<br />
Tutejszy bar.<br />
<br />
( Richard )<br />
- Dłużej się nie dało?- zapytałem siadając na krześle.<br />
- No widzisz, jakoś nie!- krzyknął zdenerwowany.<br />
- Trzeba wszystko układać od początku. Stefan się obudził.- odparłem upijając łyk whisky.<br />
- Zostaw go mnie. Omiotę go tak, że będzie jadł mi z ręki i wierzył w każde moje słowo.- zaśmiał się ironicznie Michael. - Po co to robisz?- zapytał po chwili.<br />
- Dla zabawy, dla szczęścia - zacząłem wyliczać - no i dla nauczki. Mówiłem jej, że mnie się tak łatwo nie pozbędzie. Nikt nie będzie lepszy ode mnie.- uderzyłem pięścią w stół.<br />
- To jutro zaczynamy?- zapytał.<br />
- Nie kuźwa za rok! Weź się zastanów co ty mówisz czasami!- odparłem i wstałem od stołu.- Jakby coś to dzwoń do mnie na drugi numer. Ja już spadam. Na razie!- uścisnąłem jego dłoń i wyszedłem.<br />
Przemierzałem kolejne ulice Innsbrucka. Nie lubiłem tutaj przybywać. Wszystko kojarzyło mi się z nią. Każdy skrawek terenu. Dopiero tu zauważyłem, jak jest piękna.<br />
<i>Jeszcze będzie tego żałować, że odeszła!</i> - powiedziałem sobie w myślach.<br />
<br />
<i><br /></i>
<i>Następny dzień.</i><br />
<i>Szpital w Innsbrucku.</i><br />
<i><br /></i>
( Stefan )<br />
Leżałem na łóżku, wpatrując tępo się w sufit. Odliczałem już kolejne godziny, minuty, sekundy do jej kolejnej wizyty. Za pomocy lekarki, udało mi się usiąść. Po kilku minutach do mojej sali weszła ona. Była piękna, bardziej promienna niż wczoraj. Ubrana w kwiaciastą sukienkę. Włosy miała spięte w kok. Nagle do mojej sali wbiegł, jakiś zamaskowany człowiek. Zaczął strzelać na oślep. Zobaczyłem tylko, jak Vicktoria osuwa się bezwładnie po ścianie. Zacząłem krzyczeć. Nikt jej nie chciał pomóc. Leżała i leżała na tej zimnej podłodze, a ja nawet nie mogłem jej pomóc. Byłem przypięty do tego cholernego łóżka. Płakałem. Straciłem dwie ważne dla mnie osoby.<br />
- Stefan?- poczułem lekkie szturchnięcie z rękę. Obudziłem się. To był tylko głupi sen. Sen, który był strasznie realistyczny. Byłem cały zlany potem.<br />
- Długo tu siedzisz?- zapytałem, próbując normalnie oddychać.<br />
- Dopiero przyszłam.- uśmiechnęła się. - Przyniosłam coś, może chciałbyś zobaczyć.- podała mi zdjęcia z USG małego. Z kolejnym obrazkiem w moich oczu wylewał się nadmiar łez. Gdybym ich stracił, nie mógłbym żyć. Nie mógłbym żyć z tą świadomością, że nie ma ich przy mnie.<br />
- On jest śliczny.- odparłem oddając jej zdjęcia.<br />
- Stefan obiecasz mi coś?- powiedziała, wpatrując się w moje oczy z czułością.<br />
- Spróbuję.- uśmiechnąłem się.<br />
- Nie poddasz się, będziesz walczyć dla siebie, dla mnie, dla niego. Będziesz walczyć dla nas.Proszę.- zobaczyłem, jak do jej oczu zaczęły napływać łzy.<br />
- Ej nie płacz.- ująłem jej dłoń. - To nie koniec świata, tylko nowotwór, który da się wyleczyć.<br />
- Tylko, że umieralność na ten nowotwór z dnia, na dzień wzrasta!- już zaczęła krzyczeć.<br />
- Usiądź, nie denerwuj się. Poradzimy sobie. Mamy siebie i to nam wystarczy.- uśmiechnęła się.<br />
- A co jeśli...<br />
- Nie zostawię was. Pamiętasz, jak opowiadałaś mi jak będzie wyglądać twoja rodzina? - przytaknęła - To wszystko się spełni.<br />
- Rozmawiałam z lekarzem. Powiedział, że za kilka dni powinni cię wypisać, ale później czeka cię chemioterapia.<br />
- Proszę cię, nie rozmawiajmy o tym. Na kiedy masz termin?<br />
- 24 grudzień.- uśmiechnąłem się.<br />
- To już nie długo. 3 miesiące i będzie z nami.- ująłem jej dłoń.<br />
- Muszę już iść. Mam kilka spraw do załatwienia.- pocałowała mnie w czoło i wyszła, machając w moją stronę.<br />
Dzisiaj uświadomiłem sobie, że warto walczyć i będę. Nie poddam się, bo mam dla kogo.<br />
Czytałem właśnie książkę, którą przyniosła Vicky, kiedy do sali weszli chłopaki w świetnych nastrojach. Po ubierani, jak klauni. Didl trzymał mały magnetofon, który szybko podłączył do kontaktu. Po chwili z głośników poleciała piosenka Czadomena ,, Ruda tańczy jak szalona ''. Nigdy więcej polskiego disco - polo po niemiecku. Skoczkowie darli się na cały szpital, a ja jedynie śmiałem się z ich głupoty, bo co innego mi zostało. Gregor na środku sali postawił małą kulę disco. Po kilku minutach do mojej sali wbiegł ordynator oddziału i zaczął krzyczeć na chłopaków. Zrezygnowani opuścili salę,<br />
- Proszę pana, tu jest szpital! Jeszcze raz ich tu zobaczę, a będą płacić karę!- wybiegł klnąc jeszcze coś pod nosem. Ja jedynie śmiałem się z zaistniałem sytuacji.<br />
Był wieczór, kiedy moje drzwi otworzyły się po raz kolejny. Moim oczom ukazał się Michael.<br />
- Cześć stary! Musimy pogadać.- wziął krzesło i usiadł na nim koło mojego łóżka.<br />
- No cześć. O czym chcesz gadać?- zapytałem.<br />
- O Vicktorii.<br />
- Ale po co? Wszystko sobie dzisiaj wyjaśniliśmy.<br />
- A powiedziała ci, że ojcem jej dziecka jestem ja?- te słowa spadły na mnie, jak grom z jasnego nieba. Jak to? Dlaczego mnie okłamała?!<br />
- A skąd mogę mieć pewność, że nie kłamiesz?!- zdenerwowałem się - Już nie raz próbowałeś nas rozdzielić!<br />
- Pamiętasz przedostatnie zawody?- przytaknąłem- Pewnie też pamiętasz, jak ci się w nocy wymknęła. Poszła wtedy ze mną na drinka, a później to się już samo potoczyło.- drwił sobie ze mnie.<br />
- Po co to robisz? Po co kłamiesz?!- próbowałem wszystko przeanalizować.<br />
- Czyżby pan wielmożny Kraft poczuł się urażony i osamotniony? Przykro mi, ale taka jest prawda.- zaśmiał mi się prosto w twarz.<br />
- Wynoś się! Wynoś się i nie wracaj!- zacząłem się drzeć, nawet nie zaszczycając go wzrokiem.<br />
- Co prawda boli ?- nie odpowiedziałem nic, tylko spojrzałem na niego wrogo. Wyszedł śmiejąc się. Śmiejąc się ze mnie, że dałem się tak omamić. Nie mogłem tego tak zostawić. Wyciągnąłem z pobliskiej szafki telefon, gdzie wystukałem wiadomość do Gregora, aby szybko przyjechał.<br />
Po kilku minutach przybiegł cały zziajany.<br />
- Stary jest już wieczór. Pielęgniarki nie chciały mnie wpuścić, ale jakoś ich ubłagałem. Co to za sprawa?- zapytał siadając na krześle, gdzie wcześniej siedział Michi.<br />
- Zdradziła mnie.<br />
- Ale kto? Bo nie rozumiem. Vicky?- popatrzył na mnie ze zdziwieniem.<br />
- Nie kuźwa, a kto ? Hayboeck dzisiaj u mnie był i wszystko mi powiedział.- patrzyłem jak jego usta i oczy otwierają się szerzej ze zdziwienia.<br />
- To nie może być prawda. Ona tego by nie zrobiła!- gwałtownie wstał. Czułem, że coś przede mną ukrywa.<br />
- Nie chcę w to wierzyć, ale po woli dopuszczam do siebie tą wiadomość.<br />
- Jakby cię zdradziła, na pewno zostawiła by cię wcześniej.<br />
- A dlaczego ty jej tak bronisz?- zapytałem wpatrując się w jego oczy, był zmieszany. Nie wiedział co powiedzieć. - A może ty masz coś z tą sprawą wspólnego? Gregor odpowiedz mi!- krzyknąłem.<br />
- Ciebie do reszty pojebało? Nie odbijam dziewczyn kolegom! Tylko, że byłem prawie przy niej cały czas, wtedy kiedy uciekła!<br />
- Gregor nie mów jej nic. Nie mów jej, że był u mnie Hayboeck.<br />
- Ale i tak się dowie. Szybciej ty wybuchniesz i się wydrzesz na nią. Ja już cię znam. Zostaw to mnie.- pogroził mi palcem.<br />
- Gregor, czy ty siebie słyszysz?!- podniosłem głos - To jest sprawa między mną, a nią. A nie twoja!<br />
- Jeśli jeszcze raz ją stracisz, ona tak szybko się już nie pozbiera!- wstał z krzesła. - Przemyśl to wszystko. Ja idę, jutro do ciebie z nią wpadnę.- pożegnał się i wyszedł, a ja zostałem z burzą myśli w głowie. Nie wiem już komu wierzyć.<br />
<br />
<br />
Trzy dni później.<br />
<br />
Żegnam się z tym miejscem, z tą salą, ale już jutro będę musiał zadomowić się w innym miejscu. W innym szpitalu. Cieszę się, że to się wszystko kończy, ale od jutra zacznie od początku. Ciągłe badania, zmiany kroplówek, połykanie tabletek wielkości cukierka. Ale nie robię tego dla siebie. Tylko dla nich. Nie rozmawiałem jeszcze z nią o tamtym incydencie. Dlaczego? Nie chciałem jej zdenerwować. Nie chciałem w to wierzyć, ale coraz bardziej utwierdzałem się w tym przekonaniu.<br />
Założyłem torbę na ramię i wyszedłem na zewnątrz szpitala, gdzie stała ona. Promienia jak zawsze.<br />
Dała mi całusa w usta, na co ja jedynie się uśmiechnąłem. Wziąłem ją za rękę i powolnym spacerkiem ruszyliśmy w stronę mojego domu.<br />
- Wszystko już masz przygotowane w domu. Twoja mama o wszystko zadbała.- uśmiechnęła się.<br />
- Mam nadzieję. Możemy porozmawiać?- zapytałem wskazując na ławkę w parku.<br />
Odpowiedziała mi skinieniem głowy. Usiadła na niej, po czym uczyniłem to samo. Nie wiedziałem, jak ująć w całość pytanie, które dręczyło mnie od kilku dni.<br />
- Ostatnio był u mnie Michi. - w tej chwili przerwał mi dźwięk wiadomości.<br />
<br />
Od Nieznany:<br />
<i>Tak słodko wyglądacie, aż porzygam się zaraz.</i><br />
<i>Ku twojej przestrodze: lepiej uważaj, bo możesz</i><br />
<i>ich nie długo stracić. A tego chyba byś nie chciał?</i><br />
<i>Prawda? Znam jej każdy ruch. Co na początek?</i><br />
<i>Kilka gróźb, czy zaczniemy już z wielkim przytupem?</i><br />
<br />
Wstałem gwałtownie z ławki i zacząłem się rozglądać. Nie dostrzegłem nikogo, który mógł zachowywać się dziwnie.<br />
- Vicky idziemy stąd!- wziąłem ją za rękę i szybkim krokiem poszliśmy w stronę domu. Zaczęła zadawać pytania. Zacząłem się denerwować. Nie dość, że muszę jutro dalej ją zostawić to ktoś jeszcze nam grozi. Wykonałem telefon do Gregora i oznajmiłem mu, że do niego wpadnę.<br />
Po kilku minutach byłem już pod jego domem. Bez pukania wszedłem do wnętrza, ciągnąc za sobą zdezorientowaną Vicky. W korytarzu zauważyłem zdziwioną całą sytuacją Amelię:<br />
-Pilnuj jej!- wskazałem na dziewczynę.<br />
- Ale Stefan, co...<br />
- Gdzie jest Gregor?- wtrąciłem się.<br />
- W ogrodzie. Co się...<br />
Wybiegłem przez balkon i podszedłem do Gregora:<br />
- Co się stało?- zapytał.<br />
- Musisz jej pilnować. Cały czas być przy niej. Nie możesz jej zostawić samej. Rozumiesz?<br />
- Stefan co się stało?<br />
- Obiecaj, że się nią zajmiesz. Włos jej z głowy nie może spaść.- spojrzałem na niego, a on jedynie przytaknął. Nie chciałem nikomu mówić, o dzisiejszej wiadomości. Nie chciałem, aby inni się zamartwiali. - Albo Amelia, albo ty wszędzie macie z nią chodzić. Grozi jej niebezpieczeństwo. Jej i małemu.<br />
- Ale o co chodzi- zapytał.<br />
- To nie istotne. Obiecujesz?- spojrzałem mu w oczy.<br />
- Obiecuję.- przybiłem z nim piątkę i wróciliśmy do dziewczyn. Podszedłem do Vicky i powiedziałem jej:<br />
- Dalej tu będziesz mieszkać i nie możesz nigdzie sama wychodzić. Nawet do mnie.- popatrzyłem w jej przestraszone oczy.<br />
- Ale Stefan...<br />
- Proszę.<br />
Zapadła cisza, którą przerwała Amelia:<br />
- To komu soku?<br />
- Ja bym się z chęcią napiła!- wyrwała się z mojego uścisku Vicky. Wiedziałem, ze jest zdenerwowana, bo nie chcę jej powiedzieć prawdy. Usiadłem z nią na sofie w salonie. Nie odzywała się, a gdy chciałem ją przytulić, to zrzucała mi ramię z pleców i wstawała. Ja jedynie coraz bardziej obawiałem się, czy nic się jej nie stanie, czy będzie bezpieczna? Nie odezwałem się już nic. Pożegnałem się i wyszedłem w stronę swojego domu. W progu przywitała mnie moja mama, która była szczęśliwa, że wybudziłem się ze śpiączki, jak wszyscy, ale nadal miała za złe Vicktorii, nie chciała jej widzieć u nas. Próbowałem jej wytłumacz, że dzięki niej mogę podjąć szybszą walkę w nowotworem, ale do niej nic nie docierało. Upuściłem torbę w salonie i pobiegłem do swojego pokoju. Wszystko nadal było na swoim miejscu, Zdjęcia wisiały w kolejności chronologicznej. Ale jedno, które było najważniejsze z nich wszystkich, wisiało nad łóżkiem. Ten pierwszy pocałunek, Gregor zrobił nam zdjęcie. I od tego się zaczęło.<br />
<br />
<i>Następny dzień</i><br />
Szpital. Dla innych ratunek dla życia, dla innych udręka. Jak było w moim przypadku? Nie znałem odpowiedzi. Coraz bardziej się bałem. Nie wiedziałem, co mnie tam spotka. Czy leki zaczną działać, czy nie umrę już za kilka tygodni.<br />
Jedną nogą byłem już na oddziale, na który mają tylko wstęp tylko pacjenci, gdy usłyszałem krzyk dobiegający z głównego wejścia. Przeprosiłem lekarza i podbiegłem do Vicky. Nasze usta połączyły się w jedność. Chciałem, aby ta chwila trwała wieczność, bo skąd mogłem wiedzieć, czy kiedykolwiek jeszcze będę tak blisko niej.<br />
- Proszę cię nie poddawaj się!- powiedziała przez łzy.<br />
- Dla was będę walczyć.- wyszeptałem jej do ucha. Z końca usłyszałem wołania lekarza. Ostatni raz ja pocałowałem, przytuliłem i ucałowałem brzuch - Czekaj na tatusia!- uśmiechnąłem się i odszedłem cofając się. Gdy już zamykałem drzwi pomachałem jej. Nadal tam stała, ale już nie sama. Obok niej znalazła się Amelia. Byłem jej i Gregorowi wdzięczny. Byli przy niej, kiedy ja nie mogłem. Przebrałem się w rzeczy, które miałem w torbie i udałem się na salę. Dostałem z jednym łóżkiem. Nawet się ucieszyłem nie chciałem, aby ktoś teraz oglądał mnie w takim stanie.<br />
- Niedługo przyjdzie tu ordynator i omówi plany leczenia. Mam nadzieję, że na razie jest wszystko dobrze?- zapytał, a ja jedynie przytaknąłem. Wyszedł, a ja usiadłem na łóżku, wpatrując się tępo w podłogę, a szczególnie w swoje buty. Do mojej sali wszedł starszy, dobrze zbudowany mężczyzna. W rękach trzymał plik danych.<br />
- Witam nazywam się Nicholas Parks. Będę podejmował wszystkie dotyczące pana leczenia. Na początku chcielibyśmy zacząć od...- mój mózg w tej chwili się wyłączył. Nie chciałem myśleć o raku. Przytakiwałem tylko lekko głową, kiedy pytał, czy go słucham.- Gdyby się pan nie podjął leczenia, zostałoby panu ledwo 3-4 miesiące życia. Teraz może nam się udać pana uratować. Czy zgadza się pan na wszystkie badania i dostawanie leków, oczywiście mogą one nieść skutki uboczne, ale spróbujemy temu zaradzić.<br />
- Tak, zgadzam się.- odparłem, podpisując dokumenty.<br />
- To witamy na pokładzie panie Kraft i się nie poddajemy.- uśmiechnął się, co odwzajemniłem.<br />
- Czy mógłbym zostać sam?- zapytałem.<br />
- W razie problemów, proszę wcisnąć ten guzik, koło szafki. Sygnał z niego będzie kierowany po całym szpitalu.<br />
- Dobrze.- odparłem, gdy był już w drzwiach .<br />
Teraz zostałem sam. Sam z tym wszystkim.<br />
<br />
<br />
<img src="http://asset-5.soup.io/asset/7877/7469_57c4_500.png" /><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Witam z kolejnym rozdziale!<br />
Na początku chciałabym z całego serca wam podziękować za wcześniejsze komentarze :*<br />
Zawaliłam, wiem. Miał być tydzień temu, ale nie miałam siły, weny, aby napisać coś nowego. Już ten rozdział był dla mnie męczący, ale czytam aktualnie moją ulubioną książkę, więc wena na pewno przybędzie.<br />
Od razu chce zastrzec, że Gregor nie bierze udziału w tym spisku Michael - Richard.<br />
Czekam na wasze opinie. Myślę, że się chociaż w maleńkim stopniu spodobał.<br />
To do następnego kochani.<br />
<br />
<br /></div>
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-86911959860116140292015-04-05T10:31:00.002-07:002015-04-05T10:31:31.973-07:0014. ,, Miłość jest udręką, brak jej śmiercią...''<br />
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"> </span><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><i> ,, <span style="background-color: white; color: #363636; font-size: 12px; line-height: 16px;">A zatem patrzymy na siebie z oddali</span></i></span><br />
<span style="background-color: white; color: #363636; font-size: 12px; line-height: 16px;"><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><i> i kochamy się wzajemnie. </i></span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #363636; font-size: 12px; line-height: 16px;"><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><i> Ja daję jej ciepło i życie, </i></span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #363636; font-size: 12px; line-height: 16px;"><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><i> a ona daje mi rację bytu".</i></span></span><br />
<div style="text-align: start;">
<span style="background-color: white; color: #363636; font-size: 12px; line-height: 16px; text-align: right;"><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><i> </i></span></span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="background-color: white; color: #363636; font-size: 12px; line-height: 16px; text-align: right;"><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><i> - Paulo Coelho</i></span></span></div>
<br />
<br />
( Vicktoria )<br />
Dlaczego życie musi być takie okrutne? Po co ludzie tworzą śmieszne komedie romantyczne? Żeby uświadomić ludziom, że nigdy nie będę mieli takiego życia? Że nigdy nie będą mieli szczęśliwej rodziny? Czy aby napawali się tą całą sztuczną sielanką? Aby mogli marzyć?<br />
Minął już kolejny miesiąc odkąd widziałam cię jeszcze żywego, a teraz? Wpatruję się w twoją twarz, która jest blada jak ściana, w twoje nieruchome ciało. Przez ten czas uświadomiłam sobie, że to wszystko było bez sensu. Było to trzeba zakończyć już na starcie. Teraz na pewno nie leżałbyś tutaj, a ja nie siedziała koło twojego ciała, bo skąd mam wiedzieć, że twoja dusza nadal tam jest, czy do mnie coś mówisz. Ja i tak niczego nie usłyszę, nawet jakbyś krzyczał, piszczał, dotykał mojego ciała. Nic nie możesz zrobić, tak jak ja.<br />
- Pamiętasz, jak mi kiedyś mówiłeś, że zawsze będziesz przy mnie? Wspierał mnie w trudnych chwilach. Do gdzie do cholery jesteś?!- zapytałam dławiąc się łzami, chociaż i tak wiedziałam, że nie dostanę żadnej odpowiedzi. Powolnie wstałam z krzesła i udałam się na zewnątrz. Nie chciałam już wszystkich tych pocieszeń, że się wybudzisz, że będzie tak jak wcześniej. Po tygodniu przestałam już w to marzyć. Nie chciałam okłamywać siebie, że jest dobrze. Dlaczego ja zawsze muszę wszystko zepsuć? Nie chciałam słuchać wyników już wszystkich twoich badań. A wiesz dlaczego? Bo nawet jeśli modliłam się o twoje zdrowie, to i tak z każdą diagnozą twój stan się pogarszał. Po co człowiek ma marzenia? Gdy byłam małą, kilku letnią dziewczynką, kiedy pierwszy raz zasmakowałam tej dziecinnej miłości, już wtedy wiedziałam, że marzenia nie są po to żeby je spełniać, ale po to żeby człowiek mógł sobie wyobrazić jakby to było.<br />
Usiadłam za kierownicą mojego czarnego bmw i udałam się w stronę skoczni, gdzie kilkanaście lat wcześniej mój braciszek zdobywał pierwszy konkurs pucharu świata. Nie lubiłam tam wracać, bo wtedy na zawsze straciłam brata. Interesowały go tylko treningi, konkursy, skoki, a ja? A ja zagubiłam się w tym całym świecie. Nie umiałam sobie poradzić nawet z ulokowaniem uczuć. Po co w ogóle się urodziłam?<br />
Zajechałam na parking i poznałam kilka znajomych aut. Powolnie wyszłam z samochodu i udałam się na teren skoczni. Odbywał się trening niemieckiej kadry. No tak, zapomniałam za 2 miesiące zaczyna się zimowy sezon i teraz są częstsze treningi. Usiadłam w ostatnim rzędzie na trybunach, opierając swoje ciało o lodowate oparcie. Gdy coś się złego stało, zawsze mogłam znaleźć tu odpowiedzieć na każde pytanie, ale teraz mam pustkę w głowie. Przestałam już walczyć. Bo jaki ma sens walka, jeśli wiemy, że jesteśmy na starcie już na pozycji przegranej?<br />
Z zamyśleń wyrwał mnie znajomy głos, który wszędzie bym poznała:<br />
- A co ty tutaj robisz? Nie powinnaś...- przerwałam mu.<br />
- Leżeć w łóżku? Proszę cię, ciąża to nie choroba.- odwróciłam głowę w przeciwna stronę. Usłyszałam jak siada koło mnie i obejmuje mnie ramieniem, a ja momentalnie się do niego przytuliłam i zaczęłam łkać:<br />
- Ja już nie daję rady Andi.<br />
- Byłaś u Stefana? To co mówią lekarze to bzdura. Zobaczysz jeszcze będziecie szczęśliwi. Za trzy miesiące będziesz szczęśliwą mamą.<br />
- Andi, ale on nie odzyskuje przytomności. Aparatura za niego oddycha.- jeszcze bardziej wybucham płaczem.<br />
- Ciii. - głaszcze mnie po włosach.- Stefan to twardy zawodnik, jeśli coś zaczął, to to dokończy. Nie martw się. Zobaczysz jeszcze dzisiaj dostaniesz wiadomość, że się wybudził, że żyje.<br />
- Głupie marzenia, które i tak się nie spełnią. Ja nawet nic nie mogę zrobić. Nie chcę, aby nasz synek wychowywał się bez taty. Wiem, jak to jest, bo sama to w połowie przechodziłam. Nie chciałabym, aby się z niego wyśmiewali.<br />
- Z tego, co wiem to mieliście tatę.<br />
- Tylko, że cały czas był pochłonięty pracą, a później się okazało, że ma kochankę. Proszę cię, jego nawet ojcem nie można było nazwać. A teraz? Teraz leży w grobie. Nie chcę, aby było tak samo ze Stefanem. Nie chcę, aby umierał.- łkam w jego dresową, reprezentacyjną bluzę.<br />
Z rozmyśleń wyrwał mnie odgłos telefonu. Wytarłam wilgotne od płaczu oczy i odebrałam telefon ze szpitala:<br />
- Vicktoria Kraus, słucham?<br />
- Proszę, aby przyjechała pani do szpitala. To nie zwłoczna sprawa. Do widzenia!<br />
Rozłączyłam się, pożegnałam się z Andreasem i pojechałam autem pod szpital. Chciałam sobie wmówić, że tym razem dam radę, że się nie rozpłaczę. Weszłam głównym wejściem, gdzie w oddali zobaczyłem już lekarza prowadzącego Stefana:<br />
- Proszę do gabinetu.- wskazał na drzwi przede mną. Weszłam i usiadłam na krześle, po czym poczynił to samo.<br />
- Mam dla pani dobrą i złą wiadomość. Dobra to jest to, że okazało się, że pan Stefan ma szanse na walkę z nowotworem.Dzisiejsze badania były robione kilka razy i wynik wyszedł negatywny na jakiekolwiek zmiany w organizmie na ten czas. Nowotwór jest w stadium podstawowym. Mamy też dla pani złą wiadomość. Próbowaliśmy wybudzić pana Krafta, lecz nie udało nam się spróbujemy jeszcze wieczorem i tu mam do pani także prośbę. Najlepiej by było, aby była przy nim bliska osoba, jeżeli uda nam się w ogóle go wybudzić.<br />
- Do... Dobrze.- jąkałam się.<br />
- Niech pani nie traci nadzieii. Kiedyś na pewno się uda.- uśmiechnął się, a ja jedynie przytaknęłam głową.<br />
- Gdyby coś się działo, proszę niezwłocznie do mnie dzwonić. O każdej porze dnia.<br />
- Dobrze.- podziękowałam za rozmowę i wyszłam z gabinetu. Udałam się w kierunku sali, gdzie leżał Stefan. Weszłam po cichu, bojąc się, że go obudzę. Ja chyba popadam w chorobę psychiczną. Nawet jakbym go szarpała i tak go nie wybudzę. Usiadłam na krześle, koło jego łóżka. Chciałam usłyszeć jego ciepły, radosny głos.Zobaczyć jego uroczy uśmiech i zatopić się w jego ciepłych ramionach, które ochroniły by cały świat przed złem. Ujęłam swoimi dłoniami, jego dłoń i przysunęłam go do mojego brzucha.<br />
- Czujesz, jak kopie? Coraz bardziej daje o sobie znać. Trudno mi jest bez ciebie, trudno jest nam bez ciebie.- poprawiłam - Proszę cię! Obudź się. Nie daję już rady.<br />
Jego ciało nadal nie wykonało żadnego ruchu, nawet drgnięcia ręką. Tak bardzo bym chciała, aby wykonał jakiś znak, że jest przy mnie, przy nas.<br />
Po raz kolejny wyszłam ze łzami ze szpitala. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do mojego mieszkania. Pod drzwiami spotkałam Gregora:<br />
- A co ty tu robisz? Przecież przygotowujecie się do sezonu.- odparłam przekręcając klucz w zamku i wpuszczając go do środka.<br />
- Trening poczeka. Jak się czujesz?- zapytał siadając na krześle w kuchni.<br />
- A jak mam się czuć?- nalałam wodę na herbaty.<br />
- Mam złą wiadomość, ale najpierw usiądź.<br />
- Na dzisiaj już mam dość złych wiadomości. Czy chociaż ktoś mógłby raz powiedzieć, że to tylko głupi sen, z którego zaraz się obudzę?<br />
- Rodzice Stefana chcą zabrać go do Austrii. Uważają, że tam będzie miał lepszą opiekę.<br />
- Ja... jak to?- powiedziałam przez łzy.<br />
- Jutro mają go zabrać.- odparł przytulając mnie.<br />
- Nie wierzę. A gdzie oni byli wcześniej? Zrobiło się zamieszanie w mediach i nagle zostali troskliwymi i kochającymi rodzicami?<br />
- Jeśli chciałabyś możesz zamieszkać u mnie, może nie jest to mieszkanie duże, ale jest. Do tego poznałabyś Amelię. Moją nową dziewczynę.<br />
- Nie, ja się powinnam odsunąć. Nie chcę robić zamieszania. Rodzina Stefana, na pewno by mnie nie polubiła.<br />
- Dalej chcesz uciec od problemu? Raz już to zrobiłaś. Zrobisz kolejny?- zapytał wpatrując się w moje oczy.<br />
- Nie, ale...<br />
- Nie ma żadnego ale. Pakuj się. Jutro po ciebie przyjadę o 14.00.<br />
- Nie chcę czuć się, jak piąte koło u wozu.- spuściłam głowę.<br />
- Tak na prawdę do nie masz nic do gadania. Wszystko już ustalone. Amelia wie, Marinus też.<br />
- Gregor dlaczego to robisz?- zapytałam.<br />
- Bo Stefan zrobiłby to samo na moim miejscu.- uśmiechnął się. Pierwszy raz się uśmiechnął odkąd tu przyjechał.<br />
- To nie jest dobry pomysł.- odpowiadam kręcąc głową.<br />
- Chcesz tu żyć w samotności? Całe życie?<br />
- No dobrze. Jutro będę gotowa.- spoglądam za okno, gdzie widzę uśmiechniętą twarz Stefana.<br />
<br />
Innsbruck 16.09.2015<br />
<br />
- Cześć stary. Wczoraj się dowiedziałem, że przyjeżdża z Gregorem do Austrii, bądź gotowy.- mówię do telefonu.<br />
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.<br />
- Nie pękaj. Sam wymyśliłeś ten pomysł. Jeśli powiedziałeś A, to zrobisz B.<br />
- To zaczynamy tą zabawę!- zaśmiałem się do słuchawki, po czym się rozłączyłem.<br />
<br />
Garmisch 17.09.2015.<br />
- Dzwonili do ciebie ze szpitala i powiadomili, że zabierają Krafta?- powiedział, pakując kolejną walizkę do samochodu.<br />
- Powiedzieli, że nic nie wiedzieli, ale jego rodzice mają do tego prawo.<br />
- Dobrze, wsiadaj już i jedziemy.- otworzył mi drzwi i pomału weszłam do środka samochodu. Akurat leciała nasza ulubiona piosenka. Przy niej pierwszy raz pocałował mnie w moje malinowe usta. Przy niej także wyznał mi miłość. Do oczu napłynęły mi łzy. Gregor to zobaczył i chciał zmienić piosenkę, jednak powiedziałam ciche - Nie<br />
Jechaliśmy w ciszy. Nikt nie chciał zaczynać rozmowy, bo o czym moglibyśmy rozmawiać?<br />
Po kilkugodzinnej podróżny, byliśmy już pod mieszkaniem Gregora, a w drzwiach przywitała nas już uśmiechnięta dziewczyna:<br />
- Vicktoria jak się nie mylę?- uśmiechnęła się, podając mi swoją dłoń.<br />
- A ty jesteś tą Amelią, którą Gregor wychwala ponad niebiosa?- zaśmiałyśmy się i spojrzałyśmy na Gregora, który nie mógł sobie poradzić z moimi walizkami.<br />
- Wchodź i rozgość się. Później pokażemy ci pokój, gdzie będziesz spać. W ogóle czuj się, jak u siebie.<br />
Dom wydawał się ciepły, było dużo zdjęć. Wszystko było urządzone perfekcyjnie. Każda rzecz, miała swoje miejsce w pomieszczeniu.<br />
Usiadłam przy malutkim stoliku, gdzie zaraz pojawiła się Amelia:<br />
- Gregor mi wszystko opowiedział. Nawet się cieszę, że przyjechałaś, bo zazwyczaj to sama siedzę tu czterech ścianach, a tak to zyskałam przyjaciółkę.- uśmiechnęła się.<br />
- Też miło mi cię poznać. Przepraszam, pójdę do pokoju się odświeżyć i zaraz wracam.- uśmiechnęłam się i poszłam w stronę niewielkiego pokoju. Na łożu leżały już moje walizki. Wydobyłam z nich najpotrzebniejsze rzeczy i udałam się do toalety. Po kilku minutach wyszłam z niej i położyłam się na łóżku. Z moich oczu momentalnie zaczęły spływać łzy. Jedna, później druga i trzecia. Leżałabym tam długo gdybym nie usłyszała, że ktoś wtargnął mi do pokoju i krzyknął:<br />
- Vicky! Stęskniłem się!- przytulił mnie Thomas.<br />
- Didl, bo zaraz nas udusisz!- uśmiechnęłam się wycierając wilgotne policzki od łez.<br />
- Tutaj coś dla małego mamy.- podał mi uśmiechnięty Fetti dużą torbę.<br />
- Proszę was, co tym razem wymyśliliście?<br />
Otworzyłam pomału torebkę, a moim oczom ukazał się kombinezon narciarski dla czteroletniego dziecka.<br />
- Wiecie, że nie musieliście?- uśmiechnęłam się.<br />
- No przecież, jakoś trzeba wyposażyć już małego skoczka.- poklepał mnie po brzuchu Manuel.<br />
- Jeszcze raz dziękuję.- ucałowałam każdego w policzek.<br />
- Ale to nie koniec- powiedział Poppi.<br />
- Ja chyba z wami nie wytrzymam.<br />
- Chodź na zewnątrz.<br />
Udałam się za nimi na dwór, gdzie po chwili zobaczyłam małe narty, które niezdarnie wylatywały Michaelowi z rąk.<br />
- Wy chyba powariowaliście. Po co małemu dziecku 10 par nart. Ale chyba wiecie, że on będze rósł cały czas? I co ja z tym później zrobię?<br />
- Nie martw się to jeszcze nie koniec.- zaśmiał się Gregor.<br />
- Co tym razem ?<br />
- Manuel idź do mojego samochodu i wyciągnij z bagażnika pudełko.- krzyknął w stronę chłopaka, stojącego na wieździe.<br />
Po kilku minutach moim oczom ukazało się wielkie pudło. Pomału otworzyłam, je a w środku zobaczyłam stroje repezentacyjne i autografy.<br />
- Nie, koniec! Moje dziecko nie będzie uprawiać tego sportu!- krzyknęłam z uśmiechem.<br />
- Nie masz wyboru. Tato skoczek, wujkowie skoczkowie. - zaśmiał się Fetti. W tej chwili przypomniałam sobie o Stefanie. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwała Amelia:<br />
- Może dalibyście odpocząć Vicktorii? Gregor zaprowadź gości do salonu.<br />
Chłopcy poszli za Gregorem, a Amelka objęła mnie ramieniem. Coraz bardziej zaczęłam ją lubić.<br />
- Gdybyś chciała, zawsze możemy pogadać.<br />
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się w jej stronę. Odwzajęmniła gest.<br />
- Może się pośpieszmy, bo zaraz nam wszystkie ciastka zjedzą.<br />
Odwróciliśmy się i poszłyśmy do salonu, gdzie siedzieli już skoczkowie. Nagle usłyszałyśmy głośny huk. Amelia zdołała tylko powiedzieć:<br />
- Który tym razem?- cała we złości pobiegała do salonu, mi się nie śpieszyło, byłam tylko kilka kroków za nią. Gdy weszłam do pokoju, oczy o mało mi z orbit nie wyszły. Ukazał mi się niecodzienny widok. Fetti leżał na podłodze i zwijał się ze śmiechu, nad nim krążył zdenerwowany Didl, a w około Poppi i Michi udawali orangutany. Myślałam, że wybuchnę niepohamowanym śmiechem. Zdołałam tylko kaszlnąc, aby przekazać im, że jestem z Amelią w salonie. Byście zobaczyły ich miny.<br />
- Kto zbił ten wazon!? To już 6 w tym tygodniu, a jest dopiero środa! Nie ma u nas więcej spotkań z waszą grupą. Znajdźcie sobie inny lokal! Do widzenia!- nie wiedziałam, że dziewczyna może mieć w sobie tyle siły i złości, aby się tak wydrzeć. Chłopaki rzucili tylko ciche przepraszam i wyszli. - W końcu mamy dom dla siebie. Chcesz coś do picia?<br />
- Herbatę malinową, jeśli macie.<br />
Amelia zniknęła, a ja w spokoju mogłam przeanalizować dzisiejszy dzień. Chłopcy byli mili, ale ja nie chcę, jak na razie świętować ani podejmować jakiś decyzji. Usiadłam na tarsie, gdzie po chwili zjawiła się dziewczyna dwoma kubkami.<br />
- Myślałaś już nad jakąś decyzję w sprawie Stefana? - zapytała siadając na fotelu.<br />
- Na pewno nie zostawię go po raz drugi. Za bardzo byśmy cierpieli.<br />
- Co byś powiedziała, abyśmy się wybrały na jakieś zakupy? Kupiłaś już małemu wszystkie potrzebne rzeczy?<br />
- Wózek, fotelik, kołyskę, mebelki, śpioszki mam, ale wybrałabym się na zakupy.<br />
- To jesteśmy umówione.- uśmiechnęła się do mnie.<br />
Siedziałyśmy do późnego wieczoru. Rozmawiałyśmy dość długo. Już dawno nie miałam tak dobrego kontaktu z inną osobą.<br />
Kolację przyrządziłyśmy razem, chociaż ona upewniała mnie, że da sobie radę.<br />
Po skończonym posiłku obejrzałyśmy razem film i położyłyśmy się spać.<br />
Nie mogłam zasnąc. A jeśli mi się udało, to po chwili się budziłam. Na takie momenty zawsze działało mnie gorące kakao. Po cichu, na palcach wyszłam z pokoju i zmierzyłam w stronę kuchni. W oddali zobaczyłam palące się światło. W pomieszczeniu siedział Gregor pijąc kakao.<br />
- Nie możesz spać?<br />
- Jak widzisz nie.<br />
- Załatwiłem ci żebyś mogła się jutro zobaczyć ze Stefanem.- uśmiechnął.<br />
- Dziękuję, nie wiem jak ci się odwdzięczę.- powiedziałam przytulając go.<br />
- Po prostu bądź przy nim i go kochaj.- powiedział zrezygnowany i odszedł zostawiając mnie zdezorientowaną. Od pewnego czasu, chociaż mi pomagał, nie mogłam dotrzeć do głebi jego serca. Kilkakrotnie próbowałam zacząc rozmowę, jednak on mnie cały czas zbywał. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Coradz bardziej wydaję mi się, że nie potrzebnie tu przyjechałam.<br />
Zgasiłam światło i poszłacm do pokoju, w którym aktualnie spałam. Gdy miałam już wchodzić do pomieszczenia, zobaczyłam Gregora siedzącego na łóżku ze spuszczoną głową. Płakał. Zraniłam kolejną osobę. Ale czy teraz to byłam ja?<br />
Zauważył, że na niego spoglądam, zamknął drzwi i tyle go widziałam. Poszłam położyć się spać. Powieki od razu opadły na moje oczy.<br />
Jaskrawe promienie słońca przedzierały się przez beżowe osłony. Do moich uszu docierały piękne ćwierkanie ptaków.<br />
Leniwie podniosłam się z łóżka i poszłam ubrać się w naszykowane ubrania.<br />
Odbyłam poranną toaletę i zeszłam na dół. Jeśli ktoś uważa, że kobiety w ciąży mają lekko, to niech sobie nałożą sztuczny brzuch. W miarę moich możliwości, szybko zeszłam na dół. W korytarzu można było już poczuć zapach świeżej, parzonej kawy, bułeczki prosto z pieca.<br />
Gdy weszłam do kuchni, moje czy prawie nie wyszły z orbit. Cały stół nakryty był po same brzegi.<br />
- Myślę, że cię nie otruję.- uśmiechnęła się do mnie Amelia i ruchem głowy przekazała mi abym już usiadła. Po kilku minutach rozmawiania, postawiła przede mną kilka kanapek i naleśników.<br />
- Ty chyba chcesz, abym ja się przed drzwi nie przemieściła.- udałam obrażoną, ale zaraz wybuchnęłyśmy śmiechem.<br />
- Nie gadaj, tylko jedz. Gregor przyjedzie po ciebie o 12.00.<br />
- Nie musi mnie wieźć. Pojadę tramwajem / autobusem. Nie zawracajcie sobie mną głowy.- uśmiechnęłam się.<br />
- Stefan chyba nam by nigdy nie wybaczył, jakby się tobie coś stało.- poklepała mnie po plecach i usiadła koło mnie.<br />
- Tsa...- dodałam po chwili i zaczęłam się za jedzenie.<br />
- Jeszcze się wybudzi, zobaczysz.<br />
- Tylko nie wiem, czy będzie chciał mnie widzieć, po tym wszystkim. Wiesz, że jest duże prawdopodobieństwo, że nie wróci do skoków?<br />
- Ale jeśli nie ten wypadek, dalej żyłby ze świadomością, że jest zdrowy. A tak chociaż okazało się, że ma nowotwór.- popatrzyła w moje smutne oczy. - Wiem, może to nie jest żadne pocieszenia, ale dzięki temu wypadkowi, szybciej wykryto raka. Wyobraź sobie, że jakby sobie zrobił badania kilka tygodni później. Wtedy nie wiem, czy byłaby możliwość wyleczenia już, podjęcie jakieś chemioterapii.<br />
- Wiem, ale gdyby mnie nie poznał to by...- przerwała.<br />
- To by nigdy nie dowiedział się, że ma raka. Ale jakby się dowiedział, to by było już za późno. Uwierz mi, skoczkowie nie robią często badań, tylko przed sezonami i to tak trudno ostatnio było mi wysłać Gregora.<br />
- To wszystko mnie przerasta.- z moich oczu momentalnie zaczęły płynąć słone krople wody. Poczułam, że ktoś mnie przytula. Była to Amelia.<br />
- Ej, nie płacz mi tu. Wszystko się wyjaśni zobaczysz. Stefan nigdy się nie poddaje.- uśmiechnęła się.- a teraz kończ to śniadanie i się zbieraj, bo zostało ci nie wiele czasu.<br />
Nie miałam ochoty zbytnio, aby chociaż połowę zjeść tego, co zrobiła Amelia. Wyglądało pysznie, ale nic nie chciało mi przejść przez gardło. Zjadłam tylko kilka kanapek i podziękowałam.<br />
Ubrałam się w sukienkę, a na nogi nałożyłam sandały. Na dworze było słonecznie jak na wrzesień, więc wzięłam jeszcze okulary, telefon i torebkę i wyszłam na zewnątrz, gdzie czekał już na mnie Gregor. Przywitałam się i wsiadłam do samochodu. Ukradkiem spoglądałam na chłopaka, który był strasznie czymś zmartwiony. Od wczorajszej rozmowy, dziwnie się zachowywał. Nie buchało od niego ten entuzjazm, radość, którą widziałam kilka dni temu.Teraz jego ciało wyglądało, jak zwiędły kwiat, który coraz bardziej usychał i zamieniał się w cieniutką gałązkę, którą w każdej chwili można złamać. Nie odezwał się do mnie ani razu. Gdy byliśmy pod szpitalem, wysadził mnie pod samymi drzwiami, a sam poszedł zaparkować samochód. Po kilku minutach zjawił się koło mnie i razem weszliśmy do wnętrza szpitala. Panował tam istny gwar, hałas. W około biegały pielęgniarki i lekarze. Gregor poprowadził nas pod salę Stefana. W oddali poznałam jego rodziców i siostrę. Gdy chciałam się z nimi przywitać, jego rodzicielka na mnie naskoczyła:<br />
- Widzisz, co narobiłaś!? Widzisz?!- wskazała na Stefana.- Przez ciebie mój syn leży w szpitalu i umiera!<br />
- Ale...- chciałam się bronić.<br />
- Pewnie to dziecko to też nie jest jego. Wrobiłaś go w dzieciaka i zadowolona, a mój syn tu umiera! Zwykła szmata i dziwka!- tego było już za wiele. Z moich oczu wypłynęły łzy.- I co ryczysz?! Wynoś się stąd i nie wracaj!- w tej chwili wkroczył jego tata.<br />
- Przepraszam cię za żonę, ona...<br />
- Tylko powiedziała prawdę?- wtrąciłam mu.<br />
- Nie gniewaj się na nią. Ona przeżywa to jak każda matka. Wróć wieczorem, jeśli chcesz to do ciebie zadzwonię, gdy już wyjdziemy.<br />
- Jest pan bardzo dla mnie miły, ale nie trzeba jakoś sobie poradzimy. Do widzenia!- tyle ich widziałam.<br />
Wyszłam ze szpitala. Za mną ciągnął się Gregor.<br />
- Vicky czekaj!- krzyknął.<br />
Nie zważałam na jego krzyki. Znałam dość Innsbruck, ale czasami mogłam się tam zgubić. Udałam się wprost do parku. Gdy odwróciłam się, chłopak już za mną nie szedł. Teraz byłam tylko ja. Sama. Sama ze swoimi problemami.<br />
<br />
<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiclybJRtyjXgZ3IQf9zHK_MHdjkHMMjwaxvOQrVQvb1c8u1pMpaaQEIv_FZad-iFKWKTrvWzWMVdrH795JM5F6ZPjXfmYFhsEj_ligFmCgVD97MuzdMAbjNyMXJTFXWn-ogNbpQ9BXnrtc/s1600/c8081a043b7caa7f226b114a8e1c6a62.png" /><br />
<br />
Witam z nowym rozdziałem. Na początku przeprasza, że tak długo czekaliście, ale przygotowania do świąt, a później wyjazdy.<br />
Przyjemnie mi się pisało ten rozdział, ( po raz pierwszy chyba XD ). Mam nadzieję, że Wam się też spodobał. Czekam na wasze opinie. Jak zauważyłyście coś dzieje się z Gregorem. Od razu chcę wam powiedzieć, że on nie jest chory ;)<br />
To do następnego !<br />
Wesoły świąt kochani! :* <3<br />
<br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-8086451131627764722015-03-30T11:36:00.003-07:002015-03-30T13:10:18.864-07:0013. ,, Chciałabym cofnąć czas...''<br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="background-color: white;"><span style="font-size: 12px; line-height: 16px;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> „Miłość nie polega na tym, </span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-size: 12px; line-height: 16px;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> aby wzajemnie sobie się przyglądać, </span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span style="font-size: 12px; line-height: 16px;"> lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku.”</span><br style="font-size: 12px; line-height: 16px;" /><span style="font-size: 12px; line-height: 16px;"> </span></span></span><br />
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span style="font-size: 12px; line-height: 16px;"> Antoine de Saint-Exupéry</span></span></span><br />
<br />
<br />
<br />
( Vicky )<br />
Obudziłam się w szpitalu. Przestraszyłam się, bo nie było nikogo znajomego. Nie mogłam sobie przypomnieć, co musiałam zrobić, aby wylądować na sali.<br />
- Przepraszam, co się stało?- zapytałam ochrypłym głosem.<br />
- Zaraz przyjdzie lekarz i wszystko pani wyjaśni.- powiedziała z uśmiechem pielęgniarka. Popatrzyłam za szybę, gdzie stał Welli i Gregor. Pomachali mi, a ja jedynie się uśmiechnęłam. Mój organizm był przemęczony. Po chwili do sali, w której przebywałam sama, przyszedł lekarz. Miał około 40 lat. Z pozoru wydawał się miły.<br />
- Dzień dobry! Nazywam się Martin Pascal, jestem ordynatorem tego oddziału. Wczoraj niespodziewanie pani zemdlała. Czy miała pani, przez ostatnie dni kontakt ze stresem?- zapytał.<br />
- Niestety, ale tak. Mój...- zacięłam się, nie wiedziałam, jak ująć w słowa- ojciec mojego dziecka, wylądował w szpitalu, prze zemnie.<br />
- W swoim stanie, powinna pani o siebie lepiej dbać.- jakbym nie wiedziała- Czy zażywa pani jakieś leki?<br />
- Tak, ale to na wzmocnienie organizmu. Mam, niedobór niektórych witamin.- odparłam.<br />
- Ostatnie badania wykazały, że pani ciąża jest zagrożona. Najlepiej by było, jakby pani przez kilka tygodni została u nas, a później leżała cały czas w domu.<br />
- A, czy to konieczne?- zapytałam.<br />
- Jeśli chce pani urodzić to dziecko, które trzyma pod swoim sercem, to koniecznie. Zaraz przyjdzie do pani pielęgniarka i zmieni kroplówkę. Potem zabierzemy jeszcze panią na badania.- odpowiedział i wyszedł, a za nim wszedł do sali Gregor z Marinusem.<br />
- Jak się czujesz?- zapytał Kraus.<br />
- Bywało gorzej.- odpowiedziałam cicho.<br />
- Pewnie chcesz się zapytać o Stefana?- zapytał Gregor.<br />
- Żyje?- chciałam usłyszeć to jedno słowo.<br />
- Vicktoria oni robili wszystko co w ich mocy. Ale...- przerwałam Marinusowi.<br />
- Ale nie żyje?- odpowiedziałam ze łzami.<br />
- Żyje, ale jego stan jest krytyczny.- wtedy pozwoliłam, aby moje oczy wypuściły łzy, które zagnieździły się w powiekach.<br />
- Kiedy będę mogła go zobaczyć?<br />
- Vicky ty nas nie rozumiesz. On jest w śpiączce, nie może sam oddychać!- krzyknął Gregor.<br />
- To wszystko moja wina.- odparłam i spojrzałam na okno. Wtedy poczułam, jak ktoś trzyma mnie za rękę:<br />
- Nawet tak nie możesz mówić, rozumiesz?!- był to mój brat.<br />
- Jak mam nie mówić, jak to prawda!- wyrywam rękę i krzyczę.- Wyjdźcie stąd!<br />
- Vicky!- próbuje mnie uspokoić Gregor.<br />
- Wyjdźcie stąd!- krzyczę po raz kolejny. Widzę, jak zrezygnowani opuszczają salę. Liczę do dziesięciu, aby chociaż się w minimalnym stopniu uspokoić. Teraz ode mnie będzie zależało, czy dam radę donosić ciążę.<br />
<br />
<br />
( Gregor )<br />
- Marinus musimy coś zrobić. Ja jej tego nie powiem.- mówię, siadając na krzesło.<br />
- Trzeba coś wymyślić. Ona się załamie, jak się dowie!- krzyczy ze złością Kraus.<br />
- Na razie nikomu nic nie mówmy, nawet trenerom i chłopkom. Oni wtedy będą patrzeć na niego z litością, a tego na pewno nikt by nie chciał.- zapada między nami cisza.<br />
- Musimy ją chronić.- mówi ze łzami Marinus.<br />
Siada koło mnie i zakrywa twarz dłoniami.<br />
<br />
( Phillip )<br />
- Jesteś tego pewny, że się uda?- słyszę ciche głosy dobiegające z sali bilardowej. Po cichu podchodzę do drzwi i zadziwia mnie ten widok. Nie wierzę, że widzę ich razem. Podchodzę jeszcze bliżej, aby usłyszeć o czym mówią.<br />
- Uwierz mi, ona jest taka głupia, że nawet nie zauważy nic.- odpowiada upijając łyk wody.<br />
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.- skądś znam ten głos, ale nie mogę sobie przypomnieć.<br />
- Teraz chcesz się wycofać? Jednego już kochasia załatwiliśmy, na długo nie wróci do skoków.- śmieje się- Teraz czas wykończyć drugiego, jeżeli chcesz ją odzyskać.<br />
- To zaczynamy!- mówi.<br />
Pomału wstają, a ja chowam się za stołem. Mam nadzieję, że mnie nie zauważą.<br />
Wyszli z sali i każdy poszedł w swoją stronę. Gdybym mógł zobaczyć kto to był. Muszę wyjechać do Niemiec. Muszę ostrzec Vicktorię. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wystukałem numer Fannemela:<br />
- Halo?- słyszę cichy pomruk.<br />
- Anders mam sprawę.- mówię.<br />
- Człowieku! Wiesz, która jest godzina?<br />
- Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje!- śmieje się.<br />
- Zadzwoniłeś tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć?- pyta ze złością.<br />
- Nie. To sprawa życia i śmierci.- mówię już poważniejszym tonem.<br />
- A to coś nie może poczekać do jutra?<br />
- Zostałeś mi tylko ty!<br />
- To gdzie mam przyjechać?- pyta.<br />
- No widzisz, jak my się rozumiemy?- śmieję się - Zaraz ci prześle adres.<br />
Rozłączyłem się i po chwili wysłałem adres miejsca, gdzie ma po mnie przyjechać. Wyszedłem na ulicę, gdzie się umówiłem z Andersem. Po kilku minutach przyjechał. Otworzyłem drzwi, a kule położyłem na tył samochodu.<br />
- Co to jest za sprawa nie cierpiąca zwłoki?- pyta ziewając.<br />
- Zawieź mnie na lotnisko.- odpowiadam całkiem normalnie.<br />
- Stary ty chyba na mózg opadłeś!- śmieje się, ale widząc moją minę przybiera grobową minę. - No pochwal się, która to skradła serca Sjoeena?<br />
- Otóż mój drogi, jeśli za chwile nie zawieziesz mnie pod lotnisko, trener się dowie, gdzie byłeś w nocy przed konkursem drużynowym w Falun. Nie będzie chyba zbytnio zadowolony!- uśmiecham się szyderczo.<br />
- Dobra, już dobra!- zapala samochód i wyjeżdżamy z parkingu.<br />
Teraz liczy się każda sekunda.<br />
<br />
( Vicky )<br />
Leżałam tępo wpatrując się w sufit. Nikt nie chciał mi powiedzieć, co się dzieje ze Stefanem. Dzisiaj lekarz postanowił, że wypisze mnie ze szpitala, ale czy chce wracać? Wracać do tego opustoszonego mieszkania? Po co, jeśli mogę umrzeć tu i teraz? Odwróciłam głowę w stronę drzwi, które od paru dni się nie otwierały. Tylko pielęgniarki i lekarze przychodzili i pytali o moje samopoczucie. Fizycznie czułam się świetnie, ale psychicznie nie dawałam rady. Mówiłam, że nie chcę nikogo widzieć, a tak na prawdę chciałabym, aby ktoś mnie teraz przytulił, powiedział, że będzie dobrze. Dlaczego to życie musiało się tak skomplikować? <i>Tak, tak Kraus zasłużyłaś sobie!</i> Ale ja też chcę zaznać odrobiny szczęścia.<br />
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi, w których stanął Phillip, cały swoim rodzaju.<br />
- Cześć.- mówi cicho i siada koło moje łóżka.<br />
- Czego chcesz?- mówię przez zaciśnięte zęby.<br />
- Nie przyjechałem rozmawiać o nas, tylko o tobie. Vicky grozi ci niebezpieczeństwo! Słyszałem wczoraj rozmowę, ktoś chce zabić Stefana, a później ciebie wykorzystać!<br />
- I co myślisz, że ci zaufam? Mylisz się kotku.- mówię wpatrując się w okno.<br />
- Możesz na chwilę mnie posłuchać?- krzyczy.<br />
- Wynoś się stąd! Nie chcę cię już więcej widzieć!<br />
- Chciałem cię tylko ostrzec, ale widzę, że traktujesz mnie jak śmiecia. I wiesz co? Niech ci się coś stanie! Tylko pamiętaj u mnie pocieszenia już nie znajdziesz!- wychodzi trzaskając drzwiami, zostawiając mnie z burzą myśli.<br />
Drzwi po raz kolejny otwierają się, a w nich staje Richard:<br />
- Mogę?- pyta stając w progu. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, boję się go. Chociaż było to tak dawno, ja nadal czuje wstręt do niego.<br />
- Jasne.- odpowiadam sztucznie się uśmiechając.<br />
- Chciałbym cię przeprosić.- zaczyna cicho.<br />
- To zamknięta sprawa. Nie chcę do tego wracać.<br />
- Ale...<br />
- Richard, ja ci tego nigdy nie wybaczę! Codziennie budziłam się z krzykiem. Proszę idź stąd, to nie ma sensu.<br />
- Powiedz mi, w czym on jest lepszy ode mnie?- pyta ze złością. - Czego ci brakowało odchodząc ode mnie?<br />
- Może miłości, poczucia bezpieczeństwa, bliskości?<br />
- Chciałem dać ci wszystko.<br />
- Bijąc mnie i poniżając przy wszystkich?! Wynoś się!- krzyczę.<br />
- Jeszcze pożałujesz!- mówi sam do siebie, jednak udaje mi się to usłyszeć. Wychodzi, gdzie w progu drzwi mija się z Gregorem.<br />
- A temu co?- pyta. No tak, on nic nie wiem i aby nigdy się nie dowiedział.<br />
- A tam dawna historia. - mówię opanowując głos.<br />
- Przepraszam, że cię nie odwiedzałem, ale treningi. Wiesz, jak to jest.<br />
- Nic się nie stało.- uśmiecham się. Zauważyłam, że się czymś martwi.<br />
- Gregor, coś się stało?- pytam<br />
- Nie nic.- uśmiecha się.<br />
- Gregor?!<br />
- Przyniosłem ci owoce, z tego ulubione co słyszałem od Marinusa.- położył mi owoce na szafce.<br />
- Co się stało? Coś ze Stefanem?- pytam, widząc jego zdenerwowanie.<br />
- Chodź, zaprowadzę cię gdzieś.- mówi przybliżając mi wózek, na który siadam , ale z nie chęcią. W końcu nie jestem taką kaleka, tylko kobietą w ciąży. A ciąża, to chyba nie jest choroba.<br />
Prowadzi mnie na oddział intensywnej terapii. Domyślam się po co.<br />
Stajemy pod dużą, szklaną szybą.:<br />
- Pozwolili wejść, ale na chwilę.- uśmiecha się.<br />
Otworzył mi drzwi, abym mogła wjechać wózkiem na salę. Można było tylko usłyszeć hałasy wydawane przez maszyny, które monitorowały życie Stefana. Wstałam z wózka i podeszłam do niego. Był taki spokojny, jego twarz nie wyrażała nic. Z moich oczu wypłynęły słone, gorzkie łzy, które opadły na jego ramiona:<br />
- Nie zostawiaj nas.- powiedziałam cichutko i pocałowałam go w czubek głowy. Usiadłam na skrawku łóżka, objęłam jego dłoń i przyłożyłam ją do moje brzucha:<br />
- To nasze dziecko. Pewnie będzie podobne do ciebie. Będzie kochać skoki narciarskie, lody czekoladowe. Będziesz czytał mu bajki na dobranoc, a po szkole zabierał na skocznie, choć wtedy będę żyła nadzieją, że poszliście na plac zabaw.- rozpłakałam się, ale mówiłam dalej, choć wiem, ze i tak mnie nie usłyszy.- Pokażesz mu, jak piękny jest świat, zapoznasz go z wieloma znanymi sportowcami. Staniesz się dla niego wzorem do naśladowania. Kochanym ojcem i mężem. Pomożesz mu rozwiązać każdy problem. Staniesz w jego obronie, gdy będzie działa mu się krzywda. Nawet, gdy popełni błąd, nie zostawisz go samego. Będziesz dla niego oparciem. - mówię, dławiąc się własnymi łzami. Nagle wszystkie maszyny zaczynają piszczeć. Do sali wpada lekarz, a ja powoli oddalam się, wiedząc, że nic nie zdziałam. Siadam na wózek i odpycham się, aby być już najbliżej Gregora. Przytula mnie i krzyczy mi radośnie do ucha:<br />
- Już wszystko dobrze!- z czego on się cieszy? Lekarze właśnie próbują reanimować Stefana. Plamię, jego czystą, uprasowaną koszulę moimi łzami. Siadam na wózek i proszę, aby zaprowadził mnie do sali. W progu wita mnie lekarz z wypisem, który biorę do rąk i na od chodne mówię do widzenia.<br />
Zabrałam wszystkie rzeczy i przy pomocy Gregora wyszłam ze szpitala. Wsiadłam do jego samochodu i po chwili znalazłam się w mieszkaniu, gdzie czekał już na mnie Andreas. Nic nie mówił, po prostu mnie przytulił. Zabrał walizkę z moimi rzeczami i zaniósł do mojej sypialni, a ja położyłam się w salonie, opatulając się szczelnie kocem. Nie chcę, aby ktoś mnie teraz widział i dotykał. Zasnęłam od razu, nie mówiąc nic już.<br />
Obudziłam się wieczorem, w kuchni paliło się światło. Powolnie wstałam z łóżka i udałam się w jej stronę. Na korytarzu można było wyczuć już zapach mojej ulubionej sałatki. Gdy weszłam do kuchni, po raz pierwszy od wielu miesięcy, szczerze się uśmiechnęłam. Powodem mojego szczęścia był Marinus i Andi. Pamiętam, jak jeszcze kilka miesięcy temu robili mi przepraszającą kolację.<br />
- Nasz śpioszek stał.- mówi z uśmiechem Welli.- Pyszna sałatka, dla pięknej królewny.- śmieje się, udając wykwintnego kelnera.<br />
- Bardzo dziękuję, wielmożny, ale czym sobie zasłużyłam na taki poczęstunek?<br />
- Od wielu dni, odżywiała się pani nie zdrowo. Postanowiliśmy o to zadbać.<br />
- Robiąc mi ulubioną, kaloryczną sałatkę, a do tego rosół?- robię dziwną minę, po czym wybuchamy śmiechem.<br />
Zabrałam się za jedzenie. Nie wiedziałam, ze będzie takie pyszne. Po kilku minutach moje talerze były pyszne. Gdy chciałam się nalać sobie wody, gwałtownie stając, uderzyłam się o róg stołu, poczułam ostry ból w podbrzuszu.<br />
- Nic mi nie jest!- próbowałam uspokoić chłopaków. Po chwili ból minął i mogłam się normalnie wyprostować.- Pójdę wziąć kąpiel.<br />
Wyszłam z kuchni i udałam się do łazienki. Wzięłam pomału prysznic, ubrałam się w piżamę i położyłam się spać, jeśli można było tak powiedzieć.<br />
<br />
Kilka dni później.<br />
( Gregor )<br />
- Doktorze, co z nim ?- zapytałem.<br />
- Jego stan z dnia na dzień jest coraz gorszy. Nie mamy ciekawych prognostyk na kolejne dni. Jest bardzo możliwe, że kolejnych dni nie przeżyje.<br />
- A nie da się nic zrobić?<br />
- Pan Stefan dostał bardzo dużych obrażeń wewnętrznych. Do tego dzisiejsze badania wykazały, że ma nowotwór. Gdyby nawet przeżył, nie jestem w stanie powiedzieć ile żyłby z rakiem.- na ostatnie zdanie prawie nie spadłem z krzesła.<br />
- Proszę zrobić wszystko, on nie może umrzeć.<br />
- Robimy co w naszej mocy.- odpowiada.<br />
- Gdyby się coś działo, proszę dzwonić.- powiedziałem i wyszedłem z gabinetu, kierując się w stronę wyjścia. W drodze wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Marinusa. Po kilku sygnałach odebrał:<br />
- Marinus Kraus, słucham?- usłyszałem głos w słuchawce.<br />
- To ja Gregor. Rozmawiałem z lekarzem, powiedział, że Stefan ma bardzo duże obrażenia wewnętrzne, a do tego okazało się, że ma raka.<br />
- Jak to raka?<br />
- Ostatnio skarżył się na bóle, często wymiotował. Zazwyczaj śmieliśmy się z tego, a on nie wahał się, aby pójść do lekarza.<br />
- Co my teraz z tym zrobimy?<br />
- Nie wiem, ale Vicktorii tego nie można powiedzieć.- powiedziałem wprost.<br />
- Ona się zdenerwuje, jak się dowie, a słyszałeś, że jej ciąża jest zagrożona.<br />
- To chcesz, aby się zamartwiała całymi dniami i nie wychodziła z domu?- mówię ze złością.<br />
- Dobra, ale później, czy wcześniej będzie trzeba jej powiedzieć.<br />
- Dzisiaj do niej wpadnę, zobaczę co u niej.<br />
- To na razie!<br />
- Cześć.- mówię i rozłączam się. Podszedłem do samochodu i oparłem się o niego.<br />
- Jaki ten świat jest nie sprawiedliwy.- powiedziałem do siebie i wsiadłem do samochodu, skąd odjechałem do swojego mieszkania.<br />
<br />
( Vicky )<br />
Obudziłam się, wykrzykując jego imię. Codziennie budzę się, z jego imieniem na ustach. Tak bardzo bym chciała, aby było jak kiedyś. Gdy byliśmy beztroscy, pełni życia, młodzi, piękni, a teraz? Teraz każdy chodzi struty. Nikt ze mną nie rozmawiał od dawna z kadry Austrii. Uważali, że to wszystko moja wina. Stracili tak znakomitego skoczka, Próbowałam z nimi rozmawiać, lecz zawsze kończyło się to ostrej wymianie zdań, a później nikt się nie odzywał.<br />
Z rozmyśleń oderwał mnie dzwonek do drzwi. Pomału wstałam, podtrzymując się krzesła i udałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się Thomas, Michael i Manuel :<br />
- Możemy wejść? Chcielibyśmy pogadać.- pyta ze skruchą Ten pierwszy.<br />
- Wchodźcie.- mówię z uśmiechem. Zapraszam ich do salonu, gdzie każdy siada na sofie.<br />
- Dużo się tutaj zmieniło, odkąd byliśmy tu ostatni raz.- powiedział Michi.<br />
- Zrobiłam mały remont, wiecie... - zacięłam się.<br />
- Co wiemy?- pyta Manuel.<br />
- Nic, nic. Napijecie się czegoś?<br />
- Ja bym się chętnie napił herbaty z imbirem, jeśli masz.<br />
- Ja bym nie miała? Thomas, jeszcze tyle o mnie nie wiesz.- uśmiecham się.<br />
Wyszłam z pokoju kierując się w stronę kuchni. Zrobiłam wszystkim po herbacie i wróciłam do chłopaków.<br />
- To co was tu sprowadza? Ostatnio byliście wrogo do mnie nastawieni.- mówię biorąc kawałek ciastka, jednak po chwili go odkładam. Nie mogę spożywać dużo cukrów.<br />
- Już wszystko wiemy. Chcielibyśmy cię przeprosić.- mówi Manuel.<br />
- Nie ma cie za co przepraszać, ja bym się tak samo zachowała. To wasz przyjaciel i wan rozumiem.<br />
- Nie jesteś na nas zła?- pyta Didl.<br />
- No może troszeczkę, ale po woli moja znika złość na was.<br />
- Przepraszam, gdzie masz toaletę ?- zapytał wstając Michael.<br />
- Wychodzisz, na prawo i od razu na lewo.- odpowiadam i zaraz znika za drzwiami.<br />
- Co tam u was słychać?- pytam wpatrując się w chłopaków.<br />
- Treningi i cały czas treningi. A ty jak tam się trzymasz?<br />
- Szczerze?- przytakują - Czuję się, jak podła suka. Czego nie dotknę wszystko zaczyna się psuć. Co jest ze mną nie tak?- pytam wpatrując się w parującą ciesz w moim kubku.<br />
- Nie wierzę!- słyszymy głos Michaela. Szybko wstajemy i udajemy się za głosem.<br />
- Kto ci tu pozwolił wejść?!- cedzę przez zaciśnięte zęby.<br />
- Nie wiedziałem, że powiększy się rodzinka Krausów.- zaczyna się śmiać.<br />
- To nie twój interes!<br />
- A Stefan wie, że go zdradzasz?<br />
- Michi uspokój się!- mówi Manuel.<br />
- Dość! Wynoście się!- krzyczę. Po woli ubierają się i wychodzą.<br />
- Gdybyś czegoś potrzebowała to dzwoń do mnie.- mówi Thomas i wychodzi.<br />
Usiadłam po woli na krześle i przeanalizowałam wszystko co do tej pory się stało. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, lecz on wtedy zadzwonił, a moim oczom ukazał się na wyświetlaczu numer Gregora:<br />
- Właśnie miałam do ciebie dzwonić.- mówię.<br />
- Zaraz po ciebie przyjadę, ubierz się ciepło!- rozłącza się, a w myślach układa mi się wiele nie zbyt pozytywnych scenariuszy.<br />
Po dziesięciu minutach drzwi do mojego mieszkania otwierają się z hukiem, a do wnętrze wpada Gregor:<br />
- Jedziemy do szpitala.- zwinnie bierze mi na ręce i biegnie ze mną po klatce schodowej.<br />
- Ale wiesz, że ja umiem chodzić?<br />
- Niczym ty byś zeszła, to minęła by wieczność. A po za tym musisz na siebie uważać.- powoli wstawia mnie na chodniku przy samochodzie i otwiera drzwi. Szybko znajduję się na miejscu pasażera, a on za kierownicą.<br />
Jechaliśmy w ciszy przez całą drogę. Dopiero, gdy byliśmy już na miejscu, powiedział do mnie:<br />
- Wskakuj!- pokazał mi na swoje plecy.<br />
- Ty chyba sobie żartujesz?!- śmieje się, jednak jego wyraz twarzy się nie zmienia. - Serio?<br />
- Czy wolisz wózek?- wiedział, że nie lubię nimi jeździć.<br />
- No dobra chodź tu!- weszłam na jego plecy i poszliśmy do szpitala. Droga była długa, bo zachciało się królewnie parkowania na końcu parkingu. Po kilku minutach sapaniach Gregora, doszliśmy do drzwi wejściowych. W progu czekał na nas już ordynator oddziału:<br />
- Pani Vicktoria Kraus?- przytakuję - Proszę za mną.<br />
Szłam w ciszy za lekarzem. Dopiero odezwałam się do niego w gabinecie:<br />
- Pan Stefan Kraft niestety, ale musieliśmy...<br />
<br />
<br />
<img src="http://img.zszywka.pl/1/0236/w_0335/cytaty.jpg" /><br />
<br />
<br />
No i mamy już 13 rozdział! Chciałam dodać go w sobotę, ale mój organizm po całej nocy chodzenia nie wyraził na to zgody, w ogóle nie mogłam się ruszać, nawet schylić, ale na szczęście mięśnie powoli się rozluźniają :) Ponad 60 km w nogach, czyż to nie cudowne <3<br />
No dobra wracamy na ziemię. Rozdział może być, stać mnie na więcej, ale coraz bardziej w mojej głowie roją się pomysły. Nawet nie pytajcie, jaki był pomysł na koniec tego wszystkiego. Moja koleżanka stwierdziła, że będę samolubna, egoistyczna i zła, jeśli tak skończę los tych bohaterów. A wszystko do tego zmierza. No nic, musi się z tym pogodzić ;)<br />
Czekam na Wasze opinie i dziękuję za wcześniejsze komentarze, nawet nie wiecie jaką one dają motywację!<br />
Dziękuję wszystkim z całego serca! :*<br />
Dzisiaj sobie wracam do domku, a w skrzynce czekały na mnie autografy Eve-nement Team <3 Warto było czekać :)<br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-30004494253831479692015-03-21T10:10:00.001-07:002015-03-21T10:10:54.982-07:0012. „Skoro masz złamane serce, to znaczy, że się starałeś...” <i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span></i>
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> <span style="background-color: white;"> <span style="font-size: 14px; line-height: 22.75px;">Nie ma miłości nieszczęśliwej.</span></span></span></i><br />
<span style="background-color: white;"><i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 22.75px;"> Może być tyko gorzka i trudna,</span><br style="font-size: 14px; line-height: 22.75px;" /><span style="font-size: 14px; line-height: 22.75px;"> nieodwzajemniona i niemądra.</span><br style="font-size: 14px; line-height: 22.75px;" /><span style="font-size: 14px; line-height: 22.75px;"> Ale nieszczęśliwej miłości nie ma!</span></span></i></span><br />
<div>
<br />
<br />
<br />
<br />
( Vicky )<br />
Siedziałam otulona kocem w fotelu i słucham muzyki. Z okna można było oglądać piękny widok gór. Zawsze, gdy miałam problem, wybierałam się tam i znajdowałam odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Już minęły dwa miesiące odkąd zniknęłam. Coraz bardziej, łapią mnie wyrzuty sumienia. Mogło być tak pięknie, ale zawsze muszę wszystko popsuć. Może gdybym została, powiedziała mu prawdę to by coś zmieniło? Chyba nie, choć w sumie...<br />
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu ukazał się numer Gregora:<br />
- Myślałem, że już nie odbierzesz. Jak tam się czujesz?- zadawał ciągle to pytanie, kiedy odbierałam od niego telefon lub sama do niego dzwoniłam.<br />
- Nic się nie zmienia. Gregor, chciałabym wrócić, ale nie mogę.<br />
- Stefan nadal ciebie szuka. Ostatnio się z nim pokłóciłem, bo uważa, że wiem gdzie jesteś. Wymyślił, że mamy romans.<br />
- To był zły pomysł, dlaczego mnie od niego nie odciągnąłeś?<br />
- Myślisz, że nie próbowałem. On nie wytrzymuje już psychicznie. Wcześniej ci tego nie mówiłem, ale nie chciałem cię martwić. Vicky, on opuszcza treningi. A jak już przyjdzie to skacowany. Próbowałem z nim rozmawiać, ale nie pozwalał mi się do siebie zbliżyć. - po moim policzku spłynęła łza.<br />
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie mówiłeś?- zapytałam.<br />
- Nie chciałem, abyś się w takim stanie denerwowała. - odpowiedział po chwili namysłu.<br />
- Zmieńmy temat.- powiedziałam, gdy poczułam napływające łzy do moich oczu.<br />
- Jak tam mały?<br />
- A skąd wiesz, ze to będzie chłopczyk? Może to będzie dziewczynka.<br />
- Wiesz słyszałem, że jak się w ciąży i dziecko będzie płci żeńskiej, to matka zbrzydnie. A ty nadal jesteś ładna, więc to będzie chłopczyk.- zaczęłam się śmiać, gdy wygłosił mi swój monolog.<br />
- Ty i te twoje mądrości.<br />
- Czytałem o tym w czasopismach dla kobiet.<br />
- Dla kobiet?- zapytałam ze zdziwieniem.<br />
- Oj bo Sandra kupuje jakieś gazety codziennie i walają się po domu, więc raz wpadła mi jedna w ręce i zacząłem czytać.<br />
- No dobrze, już się tak nie tłumacz!- zaśmiałam się do telefonu.<br />
- Wiesz co będę kończył, ktoś przyszedł.<br />
- Pozdrów ode mnie Sandrę!<br />
- Jaką Sandrę?- zapytał.<br />
- Aj Gregor i tu cię mam.<br />
- A o tej! Przepraszam. Dobra kończę, bo ktoś się dobija do drzwi.<br />
- Pa!<br />
Rozłączyłam się i położyłam telefon na półce. Ubrałam się i wyszłam na spacer.<br />
<br />
<br />
( Stefan )<br />
Przechodziłem właśnie miedzy drzewami, kiedy na mojej drodze ujrzałem drobną blondynkę, strasznie była podobna do Vicky. Podbiegłem do niej i chwyciłem za ramię :<br />
- Vicky?- zapytałem.<br />
- Koleś weź się odczep! Ja cię nie znam!- odpowiedziała przerażona dziewczyna.<br />
- Przepraszam, pomyliłem cię z kimś.- odpowiedziałem speszony i odszedłem w stronę ulicy. Postanowiłem pogadać z Gregorem. Postanowiłem go przeprosić.<br />
Wchodziłem na klatkę schodową, gdy usłyszałem płacz małego dziecka w krzakach. Odwróciłem się i wybiegłem szybko z klatki. Rozejrzałem się, ale nikogo nie było. Zaczynam popadać w paranoję. Ponownie wszedłem do bloku i szybko znalazłem się pod drzwiami do mieszkania Gregora. Zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazał się mój przyjaciel:<br />
- Mogę wejść?- zapytałem.<br />
- Jasne, wchodź!- odpowiedział. Przybiłem z nim piątkę, tak jak to miałem zawsze z nim zwyczaju. Usiadłem w salonie na sofie, po czym uczynił to samo.<br />
- Chciałem cię przeprosić. Chciałeś mi pomóc, a ja wymyślałem nie stworzone rzeczy. Przepraszam, nie powinienem był tak cię traktować. - powiedziałem.<br />
- Nic się nie stało. Wiem, jak się czujesz, bo przechodziłem to samo.<br />
- Nie jesteś zły?<br />
- Jesteś dla mnie, jak brat. Nie mógłbym się na ciebie gniewać!- poklepał mnie po plecach.- Chcesz coś do picia?<br />
- Napiłbym się kawy.<br />
- To pójdę zrobić i pogadamy.<br />
Wyszedł, a ja zostałem sam. Popatrzyłem w okno i zacząłem rozmyślać. Ciekawe, gdzie się podziewa, co robi. Boli mnie to i to cholernie, że mi nie zaufała i uciekła. Zostawiła mnie samego. Nagle usłyszałem dźwięk smartfona Gregora. Ktoś się do niego próbował dodzwonić:<br />
- Gregor, telefon do ciebie!- krzyknąłem, ale chyba mnie nie usłyszał. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i usłyszałem głos, którego najmniej się spodziewałem:<br />
- Gregor, ja...<br />
- Vicky?<br />
Rozłączyła się. Po chwili przyszedł Gregor z dwoma kubkami kawy.<br />
- Od jak dawna mnie okłamujecie?- zapytałem ze wściekłością, choć próbowałem normalnie mówić.<br />
- O co ci chodzi?- zapytał zdezorientowany.<br />
- Kiedy chciałeś mi powiedzieć, że masz kontakt z Vicktorią? No kiedy?! - krzyknąłem.<br />
- Stefan ty nic nie rozumiesz. Ona nie chciała się z tobą kontaktować.<br />
- Dlaczego?! - spojrzałem mu w oczy ze złością.<br />
- Musicie to sobie sami wyjaśnić. Nie mogę, ci teraz nic powiedzieć.<br />
- Gdzie ona jest ?!<br />
- W Niemczech. Ale Stefan czekaj!- złapał mnie za ramię.<br />
- Nie wierzę, że mogłeś mi patrzeć prosto w oczy i mnie okłamywać!- wyszedłem trzaskając drzwiami. Biegiem wróciłem do domu, skąd zabrałem kluczyki do swojego audi. Wziąłem jeszcze coś na drogę i wsiadłem do samochodu. Próbowałem poukładać sobie w myślach wszystko co stało się do tej pory. Nie mogę w to uwierzyć, że odeszła ode mnie, a miała kontakt z Gregorem. Zaufała mu, zamiast mi. Poczułem ból na sercu i z każdą chwilą wszystko odbierało mi siły do walki i jazdy. Po namyślę jednak zapaliłem samochód i z piskiem opon ruszyłem przed siebie. W radiu leciała akurat nasza wspólna piosenka. Ciekawe, czy teraz też jej słucha. Przede mną jeszcze długa droga, więc mam czas na rozmyślanie.<br />
<br />
( Vicky )<br />
Usłyszałam jego głos. Był inny niż zawsze. Nie było słychać już tej radości, wolności. Teraz było czuć smutek i żal. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Przepraszam, by wszystko zmieniło? Usiadłam na bujanym fotelu w pokoju, gdzie były pudełka z meblami. Dzisiaj mięli wpaść chłopaki i wszystko poskręcać, ale wątpię, żeby dali radę. Zadzwoniłam do Gregora, spytać się, czy kilkadziesiąt minut temu naprawdę rozmawiałam ze Stefanem:<br />
- Halo? Vicky?- usłyszałam głos w słuchawce.<br />
- Gregor, dlaczego nie pilnowałeś telefonu?<br />
- Mówiłem ci, żebyś nie dzwoniła, gdy skończymy wcześniejszą rozmowę. Stefan u mnie był.<br />
- Chciałam ci powiedzieć, że wracam.<br />
- Nie ma takiej potrzeby!- odpowiedział.<br />
- Dlaczego?!- zapytałam.<br />
- On do ciebie jedzie!- odruchowo wstałam z fotela.<br />
- Ja... ja... jak to?- nie mogłam uwierzyć w przed chwilą wypowiedziane słowa.<br />
- Powiedziałem mu, że jesteś w Niemczech. Zaczął krzyczeć. Musiałem mu powiedzieć.<br />
- Prosiłam cię.<br />
- Przygotuj się jakoś, ja też zaraz przyjadę!- odpowiedział i się rozłączył.<br />
Przejęta usiadłam na krześle i zaczęłam pić wodę. Co ja teraz zrobię?! Nie długo będę musiała wyznać mu prawdę. Nie wiem, jak on ją przyjmie. Nie będę już uciekać. Poczekam na jego przyjazd. Spróbuję nie myśleć teraz o tym, co ma się wydarzyć nie długo. Włączyłam telewizor, akurat leciała powtórka z Planicy. W pewnym momencie kamera zrobiła na mnie zbliżenie. Byłam taka szczęśliwa. Niczym się nie przejmowałam. Wszystko musiało się zepsuć na zgrupowaniu. Swój skok oddawał aktualnie Kamil Stoch. Bardzo go polubiłam. Dużo z nim rozmawiałam, ale najbardziej wygłupiałam się z tym, jak mu tam? Wiewiórem. Dostał ode mnie i to porządnie, za to, że zepsuł windę na Mistrzostwach Świata w Falun. Powiedział, że gdy jechał z chłopakami, oni powiedzieli, że ma nie robić żadnych odpałów. Bardzo się zasmucił i zaczął wciskać wszystkie przyciski. Utknęli w windzie i czekali na pomoc, aż cztery godziny. Oni mają takiego Żyłę, Austria Thomasa, a Niemcy Wanka i Freund'a. Uśmiechnęłam się na wszystkie wspomnienia, które wróciły, ale zaraz zawróciły, jak bumerang, bo swój skok oddawał Stefan. Skoczył daleko, choć do pobicia rekordu świata dużo mu zabrakło. Pamiętam, jak schodził ze skoczni zdenerwowany, jednak jak mnie zobaczył, złość wyparowała z niego. Kamerzysta zwrócił właśnie kamerę na nas. Na telebimach wszyscy zobaczyli, jak mnie całuje. Był szczęśliwy, chociaż miał nadzieję na pierwsze miejsce. Wyłączyłam telewizor i poszłam sobie zrobić coś do jedzenia. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Przestraszyłam się, ale pomyślałam, że to nie może być Stefan. Nie pokonałby tak szybko drogi z Innsbrucka do Garmisch. Powolnie otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się cała kadra skoczków niemieckich:<br />
- To gdzie, ten mój mały skoczek? Musi poznać wujka!- krzyknął Wank, wpadając do mojego mieszkania.<br />
- Przykro mi, ale chyba ci się czasy pomyliły. To dopiero 3 miesiąc Andreas!- uśmiechnęłam się i wpuściłam ich do środka.- Zrobić wam coś do picia?- zapytałam.<br />
- Nie, my mamy swój własny asortyment.- powiedział dumnie Severin.<br />
- Wy chyba sobie ze mnie żarty robicie? Nie pozwolę wam po pijaku tego składać. Jeszcze coś zniszczycie.<br />
- Oj nie dramatyzuj siostra!- powiedział Marinus. Wybaczyłam mu ostatnie przewinienie, choć nadal nie mogę odbudować do niego zaufania.<br />
- Nie wiem, jak ja z wami wytrzymam.- zaśmiałam się i usiadłam na krześle.<br />
Chłopcy od razu zabrali się do roboty. Oczywiście zaczęli od wypicia po jednej butelki piwa.<br />
Popatrzyłam na nich z politowaniem.<br />
- No co? Trzeba opić przyszłego mistrza świata w skokach.- powiedział z goryczą w głosie, Richard.<br />
Nadal nie mogłam spojrzeć mu w oczy po tym co mi zrobił. Choć to było już tak dawno, ja nadal nie czułam się bezpiecznie w jego towarzystwie.<br />
Po kilku godzinach złożyli mebelki. Zabrali się za łóżeczko, ale swoje rozmyślenia, jak to złożyć zakończyli na pierwszym zdaniu instrukcji. Richard zasnął za dużym kwiatem paprotki, Wank trzymając w jednej dłoni piwo, a w drugiej moją drogocenna doniczkę na kwiaty. Severina znalazłam za łóżkiem, a Wellingera z Krausem pod stołem. Po prostu nie wierzę. Jak można tak się napić. Mają słabe głowy.<br />
Nagle usłyszałam swój telefon. Na wyświetlaczu ukazało mi się zdjęcie Gregora:<br />
- Vicky, stało się coś strasznego!- nie mówił, ale wręcz krzyczał ze łzami.<br />
- Mów powoli. Co się stało?- zaczęłam stawiać sobie dziwne scenariusze przed oczami.<br />
- Stefan, on...<br />
<br />
Kilkadziesiąt minut wcześniej:<br />
( Stefan )<br />
Minąłem już granicę. Przy dobrej prędkości, powinienem być za godzinę już u Vicky. Tak bardzo chcę ją zobaczyć, ale boje się, że jak ją zobaczę, to wykrzyczę jej jak mnie zraniła.<br />
Omijałem kolejny zakręt z dużą prędkością. Na szczęście nie było nigdzie na poboczu policji, ale kilka fotoradarów mogło mi zrobić zdjęcie. Nie to jest teraz istotne. Teraz jest ważniejsze moje życie. Nagle poczułem silne uderzenie. Przed oczami zrobiła mi się momentalnie ciemność. Czułem ból na całym ciele. Co chwilę otwierałem oczy, ale widziałem tylko zamazany obraz. Usłyszałem krzyki, po czym straciłem przytomność.<br />
Obudziłem się w szpitalu. Byłem podłączony do różnych sprzętów. Za szybą zobaczyłem Gregora, który był strasznie zdenerwowany i z kimś rozmawiał przez telefon. Przechyliłem głową w lewo i zobaczyłem nogę całą w gipsie, jakieś bandaże na ręcach. Nagle słyszę krzyki lekarzy. Ktoś zaczyna mi świecić lampką po oczach. Drzwi do sali się otwierają, a w nich staje Gregor. Zaraz pielęgniarki go wypraszają. Czuję się słaby, przez co momentalnie zasypiam.<br />
Obudziłem się, a koło mnie siedział Gregor z Thomasem:<br />
- Co się stało?- pytam ochrypłym głosem.<br />
- Jesteś w szpitalu. W Niemczech.- odpowiada Thomas.<br />
- Jak to się stało?<br />
- To na razie nie ważne. - mówi Gregor.<br />
- Jest tu?- pytam z nadzieją.<br />
- Powiedziała, że nie pójdzie stąd dopóki się nie obudzisz.- powiedział Thomas.<br />
- Zawołajcie ją.- popatrzyłem na nich. Zaraz wstali i wyszli. Po chwili drzwi do mojej sali otworzyły się, a w nich stanęła ona. Przestraszona, ze łzami w oczach. Powoli przybliżała się do mnie. Usiadła na krześle, gdzie kilka minut temu siedział Gregor. Pochyliła głowę. Siedzieliśmy w ciszy, znaczy ja leżałem. Wyciągnąłem w jej stronę rękę, choć poczułem silny ból i moja ręka opadła na kołdrę.<br />
- Przepraszam.- słyszę cicho wypowiadanie przez nią słowo.<br />
- Dlaczego mnie zostawiłaś?- pytam ze łzami, wpatrując się w jej oczy.<br />
- Nie mogłam zostać przy tobie.- odpowiada ze smutkiem.<br />
- Dlaczego?<br />
- Stefan, ja, to znaczy my zostaniemy...- nagle do sali wpada Kofler z Manuelem.<br />
- Chłopie ty żyjesz! Wiesz, jak się martwiliśmy się o ciebie?- pyta Andreas.<br />
- Chłopaki moglibyście na chwilę wyjść?- pytam.<br />
- A ona co tu robi? Nie dość, że namieszała i cię zostawiła, to ma jeszcze czelność...- przerwałem mu.<br />
- Wyjdźcie!- mówię ze złością. Patrzą na mnie, jak na jakiegoś wariata i wychodzą.- Kontynuuj.<br />
- Ja jestem w ciąży!- patrzę na nią. Nic nie mówię. Jestem w szoku.- Wiedziałam.- dodaje po chwili.- Dlatego nie chciałam nic ci mówić.- wstaje z płaczem i wybiega z sali. Nawet nie mogę do niej podbiec, powiedzieć jej coś. Próbuję krzyczeć, jednak ból mi na to nie pozwala. Wpatruję się tępo w sufit. Dlatego uciekła. Próbuję wstać, jednak całe moje ciało przeszywa ból. Upadam bezwładnie na zimną posadzkę i mdleję.<br />
<br />
( Vicky )<br />
Tak bardzo chciałam go zobaczyć. Wierzyłam, że będzie żył. Nie podda się.<br />
Byłam głupia, że przyszłam. Co sobie wyobrażałam, że będzie skakał z radości na mój widok? Że mnie przytuli i będzie, tak jak wcześniej. Kolejny raz musiałam wszystko spieprzyć. Nie mam siły, na dalsze udręczanie się nad sobą. Chciałabym to wszystko zakończyć!<br />
Wybiegłam z płaczem ze szpitala. Za mną ruszył zdenerwowany Gregor:<br />
- Zatrzymaj się!- krzyczy. Momentalnie staję i patrzę w jego stronę.- Nie możesz go teraz zostawić!<br />
- Po co ja mu teraz będę potrzebna? Widziałeś, jak zareagował? Gówno widziałeś!- odwracam się na pięcie i idę w swoją stronę. Nagle czuję szarpnięcie i tonę w jego objęciach.<br />
- On cię kocha, jak wariat! Myślisz, że po co jechał do ciebie? Żeby się na ciebie wydrzeć, a później zostawić? On nie może bez ciebie żyć! Nie chcę go bronić, ale też bym tak zareagował. Myślisz, że nie chciał podbiec do ciebie i powiedzieć, że będzie wszystko dobrze, że sobie poradzicie? Chciał, ale gdy wykonał jeden ruch, aby wstać z łóżka, zgiął się w pół z bólu. Nawet krzyknąć nie mógł. Zaraz wbiegli na salę lekarze, nawet nie wiem co z nim teraz.- powiedział, a raczej krzyczał mi do ucha.<br />
- Myślisz, że mi wybaczy?- pytam ze smutkiem.<br />
- Nie dowiesz się dopóki nie spróbujesz.- uśmiechnął się- A teraz idź do niego i walcz, bo masz dla kogo. Nie tylko dla siebie, ale także dla dziecka.<br />
- Co ja bym bez ciebie zrobiła?- śmieję się i wchodzę ponownie do szpitala. Kieruję się na salę, z której przed chwilą wybiegłam. Przez szybę widzę tylko tłum lekarzy. Pielęgniarki wchodzą i wychodzą, krzycząc w swoją stronę. Wchodzę i widzę, jak jeden z lekarzy prosi o respirator. Momentalnie podbiegam do Stefana i łapię go za rękę:<br />
- Musisz żyć! Rozumiesz? Musisz!- krzyczę ze łzami. Jedna z pielęgniarek odsuwa mnie od niego. Mówi coś do mnie, jednak niczego nie mogę zrozumieć. Nagle jeden z lekarzy krzyczy:<br />
- Na salę operacyjną natychmiast!<br />
Osuwam się bezwładnie po ścianie. W pewnej chwili podbiegł do mnie Gregor. Próbuje pomóc mi wstać. Ostatkami sił udaje mi się i siadam na krześle. Świat wydaje mi się taki mały i odległy.<br />
- Poradzi sobie, zobaczysz. - próbuje pocieszyć mnie Thomas. Ja jedynie obdarzam go wzrokiem, bo co mi innego zostało.<br />
- Udało się go przewrócić do świata żywych. Jednak muszą natychmiast przeprowadzić jakąś operację. - podbiegł do nas Gregor.<br />
Upiłam łyk wody, jednak nadal nie mogłam się uspokoić. To wszystko to moja wina.<br />
Wstaję z krzesła i kieruję się w stronę wyjścia. Nie mogłam znieść tego widoku. Szybkim krokiem udałam się w stronę skoczni. Mam bardzo dużo z nią wspomnień. Usiadłam na ławce. Zakładam ręce na głowę i po raz kolejny z moich oczu wypływa potok łez. Nagle czuję, że ktoś koło mnie siada. Słyszę ciszę. Odwracam wzrok i nie mogę uwierzyć, że go widzę:<br />
- Nie spodziewałaś się mnie prawda ?- pyta.<br />
- Co ty tu robisz? - pytam oburzona.<br />
- Widzę, że dowiedziałaś się prawdy.- mówi odwracając wzrok na skocznie.<br />
- Jak mogłeś mi to zrobić?! Myślałem, że jesteś moim przyjacielem!<br />
- No właśnie przyjacielem. I w tutaj mamy problem. Uwierz mi, na początku nie miałem zamiaru się w tobie zakochać! Ale te kilka tygodni uświadomiły mi, że cię kocham!<br />
- Phillip nie mów tak! Ty mnie w cale nie kochasz!- krzyczę.<br />
- Chciałem to zakończyć! Dlatego pojechałem do twojego brata. Ale wtedy się pokłóciłem z nim i wyszło, jak wyszło.- próbował się bronić.<br />
- Po co tu przyjechałeś?! No odpowiedz mi! Żeby dobić mnie jeszcze bardziej w tym popapranym życiu?!- mówię ze łzami w oczach.<br />
- Nie. Gregor do mnie zadzwonił kilka dni temu, że potrzebujesz oparcia. Więc przyjechałem, gdy tylko mogłem.<br />
- A gdzie byłeś przez te kilka tygodni?<br />
- Jak widzisz nie mogłem się poruszać. Byłem przez dwa tygodnie przykuty do wózka! No powiedz mi, gdzie ty wtedy byłaś?- teraz on krzyczy do mnie ze łzami w oczach.<br />
- Ja ci nic nie obiecywałam!<br />
- Tak, jak ja!<br />
- Nie kłóćmy się, proszę!- mówię po chwile ciszy.<br />
- Porozmawiajmy, bo tylko to się teraz liczy.- odpowiada.<br />
- Phillip, ja nie będę mogła cię pokochać. To jest dla mnie zbyt trudne. Ojciec mojego dziecka walczy o życie, a ja tu siedzę i do w dodatku z tobą. Musimy się oddalić od siebie. To nam dobrze zrobi.<br />
- Nie wiem, czy będę mógł tak żyć!- dodaje po chwili i przy pomocy kul wstaje z ławki i udaje się w stronę parkingu, a ja dalej zaczynam płakać. Nie dość, że mogę stracić najważniejszą osobę w moim życiu, to jestem na dobrej drodze, aby stracić przyjaciela. Wszystko się psuje. Nie daję już rady.<br />
Jest mi ciężko, ale nie mogę się poddać.<br />
Wstałam z ławki i udałam się w stronę szpitala. Na korytarzu spotykam Gregora:<br />
- Co z nim?- pytam.<br />
- Nic nie chcą nam powiedzieć. Nadal jest na sali.- odpowiada.<br />
- Wystarczy nam teraz czekać i się modlić.- siadam na krześle, a obok mnie Gregor. Opieram swoją głowę o ramię i nie wiem kiedy, ale zasypiam.<br />
Po kilku godzinach obudziłam się. Mierzę wzrokiem wszystkich dookoła. Przybyła nawet kadra Niemiec. Podniosłam głowę z kolan Gregora i witam się z bratem. Nagle z sali operacyjnej wybiega lekarz. Zmierza w naszą stronę, a ja momentalnie zaczynam się oddalać, kręcąc głowa ze łzami:<br />
- Mam dla państwa złą wiadomość. Pan Stefan Kraft on...<br />
<br />
<img src="http://cytatowaczarodziejkaa.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/930270/files/blog_ok_5180644_8057166_tr_0_0_0_642446360_middle.jpg" /><br />
<br />
Witam z nowym rozdziałem! Chyba nie spodziewaliście, że tak skomplikuję jeszcze bardziej akcję. Od razu chcę wam przekazać, że to nie koniec smutku, bólu i cierpienia. W następnym rozdziale, jak mi się uda, spróbuję wam wszystko przekazać.<br />
No właśnie, co do następnego rozdziału to nie wiem, kiedy dodam. Jeśli mi się uda, zobaczycie go już w następną sobotę, ale mogę w to wątpić. Ponieważ wybieram się na EDK ( Ekstremalna Droga Krzyżowa) i nie wiem, czy będę na siłach, aby napisać dla was nowy rozdział, bo zazwyczaj zaczynam pisać go w piątek, a kończę w sobotę. A droga jest z piątku na sobotę w nocy. Może mi się uda zacząć go pisać na tygodniu, ale szkoła, treningi i dodatkowe zajęcia dają w kość.<br />
Czekam na wasze opinie. Moim zdaniem jest on nijaki, nie udało mi się dobrze ująć wszystko w słowa i wyszło, co wyszło, czyli jak zawsze.<br />
To do następnego i życzcie mi powodzenia!<br />
P.S. Dziękuję za wszystkie komentarze pod wcześniejszym rozdziałem. Nawet nie wiecie, jak one dużo dają! <3</div>
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-15207985320872127482015-03-14T13:22:00.000-07:002015-03-14T14:39:54.300-07:0011. ,, Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu... ''<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span></i>
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> <span style="background-color: white; font-size: 13px;">Żaden dzień się nie powtórzy,</span></span></i><br />
<i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 13px;"> nie ma dwóch podobnych nocy,</span><br style="background-color: white; font-size: 13px; margin: 0px; padding: 0px;" /><span style="background-color: white; font-size: 13px;"> dwóch tych samych pocałunków,</span><br style="background-color: white; font-size: 13px; margin: 0px; padding: 0px;" /><span style="background-color: white; font-size: 13px;"> dwóch jednakich spojrzeń w oczy.</span></span></i><i><span style="font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> - Wisława Szymborska</span></i><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
( Vicky )<br />
Pierwsza noc w nowym miejscu można było zaliczyć do udanych, choć poranek nie był już taki kolorowy. Pierwsza czynność jaką zrobiłam po wybudzeniu była wizyta w toalecie i zwrócenie resztek wczorajszej kolacji. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Wytarłam twarz i szybkim krokiem podeszłam do drzwi, aby je otworzyć. Moim oczom ukazał się Thomas.<br />
- Hej, mogę wejść? Mam sprawę.<br />
- No jasne wchodź. Rozgość się!- odeszłam od drzwi, aby mógł wejść. Był przygnębiony. Usiadł na skrawku łóżka.- No co tam się dzieje?- uśmiechnęłam się w jego stronę zachęcająco.<br />
- Mam problem. Bo mam dziewczynę, jednak ona cały czas chce, abym porzucił skakanie.A do tego każdy naśmiewa się ze mnie, że w tamtym roku na zgrupowaniu zrobiłem małą demolkę w hotelu. Ale to była tego dzieciaka.<br />
- Może zacznijmy od dziewczyny.- usiadłam na przeciwko niego i zaczęłam rozmawiać.- Moim zdaniem, jeśli cię kocha powinna zrozumieć, że skoki są całym twoim życiem. A jeśli tak jest, to one powinny też coś znaczyć dla niej. Jeśli ją kochasz, to zrozumiesz też jej poglądy. Po prostu się o ciebie boi. A teraz wracamy do chłopaków. Nimi się nie przejmuj. To banda nieudaczników i księżniczek. Jeśli będziesz brał do siebie ich docinki, oni ciebie będą tylko wykorzystywać. Pokaż im, że nie jesteś słaby i mają się ciebie bać. A teraz pokaż, że jesteś twardy i chodź ze mną na śniadanie!- wzięłam go za rękę i opuściliśmy pokój. Udaliśmy się szybkim krokiem w stronę stołówki. Wszyscy siedzieli już przy ogromnym stole i zawzięcie o czymś dyskutowali. Usiadłam koło Stefana, a Thomas usiadł na przeciwko mnie.<br />
- Dzień dobry wszystkim i smacznego!- uśmiechnęłam się i wzięłam się za pałaszowanie kanapek, które przygotował dla mnie Stefan.<br />
- Thomas, to kiedy imprezka?- zaśmiał się Gregor. Thomas odwrócił wzrok w moją stronę i nic nie odpowiedział. Gregor popatrzył na mnie - No co?- a ja go tylko zmroziłam wzrokiem.<br />
- Dzisiaj trening na hali, a później na plaży coś porobimy.- odpowiedziałam i wstałam od stołu. Udałam się szybkim krokiem w stronę pokoju. Usiadłam na skrawku łóżka i popatrzyłam w stronę okna skąd był widok na plażę. Jeszcze kilka dni temu, byłam najnieszczęśliwszą kobietą na ziemi, a teraz spełniam swoje marzenia, nie tylko zawodowo, ale także moje sprawy sercowe mają się dobrze. Wyszłam na balkon, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, nagle do mojego pokoju wpadł Gregor ze Stefanem. Ten drugi wziął mnie zwinnie na ręce, a pierwszy otwierał drzwi. Nagle poczułam zimną ciecz na moim ciele. Wylądowałam w basenie, wraz z innymi starszymi paniami, które patrzyły na mnie dziwnym, ale za razem litościwym wzrokiem.<br />
<i> - O nie nie wybaczę im tego!</i>- pomyślałam i wyszłam z basenu, tak szybko, jak do niego wpadłam. Śmiejących się chłopaków spiorunowałam tylko wzrokiem i poszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i szybko poszłam do łazienki, aby ściągnąć z siebie mokre ubrania. Po kilku minutach byłam już sucha i miałam na sobie zmienione ubrania. Usłyszałam pukanie do drzwi.<br />
<i>- Niech teraz przepraszają, lamusy jedne!</i>- pomyślałam. Otworzyłam drzwi i nie zważałam na nikogo wzrokiem.Usiadłam na fotelu wzięłam laptopa i zawzięcie zaczęłam czego szukać. Zaraz koło mnie zjawił się Stefan:<br />
- Jesteś na nas zła?- zapytał, a we mnie aż buzowało się ze złości. Nie odpowiedziałam nic. Wiedziałam, że jedyny Thomas nie brał w tym udziału, bo chciał mi pomóc.<br />
- Thomas mógłbyś im powiedzieć, że przed treningiem mają zrobić jeszcze 25 okrążeń wokoło hotelu. A jeszcze mógłbyś im jeszcze przekazać, aby się wynosili!- uśmiechnęłam się do Thomasa. Chłopaki popatrzyli na siebie głupkowato i wyszli. Został tylko Didl.<br />
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego.<br />
- Ty grasz, co nie?<br />
- Ja? Jakbym śmiała.- zaczęłam się śmiać.- Niech mają jakąś karę.<br />
- Dobra, ja lecę zaraz trening. A zapomniałem ci podziękować. Dzięki za tą rozmowę rano.<br />
- Cała przyjemność po mojej stronie.- powiedziałam, a on tylko się uśmiechnął i wyszedł.<br />
W końcu spokój, ale może nie, bo po raz kolejny w tym dniu wylądowałam w łazience przy sedesie.<br />
Musiałam, czymś się zarazić, chyba że. Nie to nie może być. Nie, nie teraz. Ale... Nie to na pewno nie to. Próbowałam odgonić od siebie dziwne myśli. Stanęłam przed lustrem. Zaczęłam oglądać ciało w odbiciu. Nie przytyłam, wręcz powiem, że schudłam. Więc to na pewno nie ciąża.<br />
Usiadłam na krześle. Popatrzyłam na zegarek. Wskazywał już 10.30, a o 11.00 trening. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, kartki, długopis, aparat i wyszłam. Zamknęłam za sobą drzwi i udałam się w stronę hali, na której każdy pomału już się rozciągał.<br />
- Przepraszam, ale chyba zrobiliście 25 okrążeń, prawda?<br />
- Ty na serio to mówiłaś?- zapytał się Gregor mierząc mnie wzrokiem.<br />
- Thomas powiedz im, że teraz mają 30. Ty nie musisz robić.<br />
- Ale...- próbował się wtrącić Stefan, na co ja jedynie na niego popatrzyłam.<br />
- Na drugi raz mnie nie zaczepiajcie, a teraz proszę iść biegać. Macie to zrobić w 25 minut.<br />
- Ale obejście jeden raz hotelu zajmie nam pięć minut.<br />
- Przykro mi takie są zasady. Czas start!- włączyłam stoper. Wybiegli, jak poparzeni. Zaczęłam się śmiać. Obok mnie znaleźli się Manuel i Kofi:<br />
- Ale my i reszta nie musimy biegać?<br />
- Wy nie wiedzieliście o niczym, więc nie. Tu macie rozpiskę, a ja idę do trenera obgadać różne sprawy.- uśmiechnęłam się i podeszłam do trenera.<br />
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam jedno pytanie i prośbę zarazem.<br />
- Tak słucham.<br />
- Czy mogłabym wyjść dzisiaj po treningu. Mam ważną sprawę do załatwienia.<br />
- A długo ci to zajmie?<br />
- Co najwyżej do drugiego treningu, powinnam się wyrobić.<br />
- To masz moje pozwolenie. A kogoś ci przydzielić do obrony?- zaśmiał się.<br />
- Trenerze, oni się nawet psa boją!- uśmiechnęłam się i odeszłam.<br />
Moje księżniczki wpadły do hali, zdyszane jak pies po przebiegnięciu kilku kilometrów.<br />
- Zmęczyły się?<br />
Odpowiedzieli mi przeczeniem głowy.<br />
- To do okrążeń jeszcze 50 pompek!- uśmiechnęłam się triumfująco- No szybko, szybko. Nie będą na was inni czekać!<br />
Zobaczyłam jak kipią złością. Pomału, ale zrobili. W końcu mogłam zrobić trening.<br />
<br />
<br />
<br />
( Stefan )<br />
Po treningu wróciłem cały obolały do pokoju, który dzieliłem z Gregorem.<br />
- Dała nam dzisiaj popalić. Co nam szczeliło do głowy, aby ją zaczepiać?<br />
- Wiesz co, sam nie wiem!- uśmiechnąłem się w jego stronę. Wziąłem czyste ubrania i poszedłem wziąć prysznic. Po kilkunastu minutach słuchania mamrotania Gregora, abym już kończył, wyszedłem z łazienki i usiadłem na łóżku. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Wyglądała tak pięknie, jak wchodziła na stołówkę, a później jak się złościła. Wyszedłem szybko z pokoju. Podszedłem pod drzwi jej pokoju zacząłem pukać. Cisza, tylko tyle dało się usłyszeć. Zacząłem walić i krzyczeć nic.<br />
- Nie pójdę stąd dopóki mi nie otworzysz!- powiedziałem i usiadłem na podłodze, oparty o drzwi.<br />
Dochodziła już pora obiadu, a ona nie wychodziła. Ostatni raz uderzyłem pięścią o drzwi, jednak dalej nic nie usłyszałem. Zrezygnowałem z dalszych krzyków i poszedłem w stronę stołówki. Usiadłem między Gregorem, a trenerem:<br />
- Widziałeś Vicky?- zapytałem Gregora.<br />
- Nie.- odpowiedział.<br />
Zaciekawiło mnie, gdzie mogła pójść. Zacząłem pałaszować obiad. Gdy skończyłem, jej nadal nie było. Zasmucił mnie ten fakt. Nagle zobaczyłem ją przez frontowe drzwi do hotelu, całą zapłakaną. Wybiegłem, chciałem ją przytulić, jednak ona mnie odepchnęła. I pobiegła, a ja stanąłem zdezorientowany całą sytuacją. Wziąłem kilka głębszych oddechów i poszedłem w stronę jej pokoju. Po cichu zapukałem, jednak nic mi nie odpowiadało. Zacząłem się martwić. Myślałem nad wyważeniem tych drzwi, ale może jeśli nie chciała otwierać, to nie będę jej do niczego zmuszać. Odszedłem ze zrezygnowaną miną i udałem się do Gregora, aby pogadać.<br />
<br />
Kilkadziesiąt minut wcześniej:<br />
<br />
( Vicky )<br />
- Zrobiliśmy już szczegółowe badania. Mamy dla pani szczęśliwą wiadomość. Nie długo zostanie pani mamą! Tu ma pani wskazania, jakie teraz ma brać leki i witaminy, ponieważ ma pani za mało żelaza w organizmie.- słuchałam potok słów, który na mnie spadał jak na grom z jasnego nieba. Jak to mogło się wydarzyć?! Wzięłam roztrzęsioną ręką od niej receptę i wyszłam ze szpitala. Po moich policzkach nie wyobrażalnie szybko zaczęły płynąć łzy. Mam dopiero 20 lat? Całe życie, przede mną, a teraz dziecko? Muszę wziąć się w garść. Mam dla kogo żyć, teraz będzie nas o jedną osobę więcej. Poszłam szybkim krokiem w stronę hotelu. Nagle podbiegł do mnie Stefan, a ja momentalnie się rozpłakałam. Nie mogę mu powiedzieć. Nie teraz. On nie może się dowiedzieć, to by zniszczyło mu karierę. Ominęłam go i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na kluch i upadłam na łóżko. Kolejny potok łez wypływał z moich oczu. Co ja im teraz powiem?! Co powiem Marinusowi? Jeszcze ta sprawa z nim. Świat spada mi na głowę. Jestem młoda, za młoda. Usłyszałam pukanie do drzwi, co zaraz zamieniło się w walenie. Nie miałam siły, aby otworzyć. Chciałam być w tej chwili sama. Wzięłam słuchawki, telefon i włączyłam piosenkę Cali Y El Dandee - Yo Te Esperare. Idealna na dzisiejszą chwilę. Usiadłam na tarasie i zaczęłam rozmyślać. Nikt nie może się dowiedzieć. Wytrzymam te kilkanaście dni i wyjadę, zniknę z ich życia na zawsze. Nie wrócę już nigdy.<br />
Kolejny raz w tym dniu usłyszałam pukanie do drzwi. Pomału podeszłam do nich i je otworzyłam. Stanął w nich Gregor:<br />
- Ja wiem, że ty jesteś na nas zła. To był mój pomysł, nie wiń za to Stefana. Ten chłopak się teraz użala, a ja nie wiem jak mu pomóc!<br />
- Gregor muszę z tobą o czymś porozmawiać.<br />
- Ale nie jesteś zła ?- zaprzeczyłam kręcąc głową- No dobra jaką masz sprawę?- dokończył.<br />
- Pamiętasz, jak wpadłeś wczoraj do mnie pokoju? Jak spytałeś mnie o coś?- a on jedynie potwierdził głową.- Twoje przypuszczenia się potwierdziły.- odpowiedziałam ze smutkiem, a on cieszył się jak małe dziecko, które dostało lizaka.- I tu mam sprawę. Pod moją nieobecność zaopiekujesz się Stefanem i pod żadnym pozorem nie możesz mu o niczym mówić!- popatrzyłam na niego, jak otwiera oczy i buzię ze zdumienia.<br />
- Ale jak to? Przecież on musi wiedzieć!<br />
- Nic nie musi. Zniknę do czasu narodzin dziecka, a potem wrócę, ale nie obiecuję. Będzie jak dalej.<br />
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. On się załamie!<br />
- Nie chcę niszczyć mu kariery rozumiesz? On psychicznie nie wytrzyma!<br />
- Będę robił co w moje mocy, choć wiem, że źle postępujesz.<br />
- Nic innego nie mogę zrobić Gregor!- popatrzyłam się na plażę i się rozpłakałam. Tak teraz ma wyglądać moje życie? Ciągła ucieczka przed rzeczywistością? Kto by pomyślał, jeszcze kilka miesięcy temu, że tam teraz będę żyć. Gdyby ktoś wtedy powiedział, że moje życie wywróci się o 360 stopni, wyśmiałabym go w twarz. Może źle postępuje, ale tak będzie dla wszystkich najlepiej. Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu.<br />
- Ale wiesz, że ja też nie będę mógł znieść widoku przygnębionego Stefana, czy teraz, czy później to i tak mu powiem.<br />
- Chociaż nie mów teraz, proszę!- popatrzyłam w jego oczy, na co on jedynie przytaknął i wyszedł.<br />
Teraz trzeba robić wszystko, aby chociaż spróbować normalnie funkcjonować. Poszłam wziąć prysznic z nadzieją, abym mogła zapomnieć, choć na chwilę. Nic z tego. Po kilkunastu minutach wyszłam spod prysznica, wytarłam ręcznikiem swoje ciało, ubrałam się. Wzięłam słuchawki, okulary i wyszłam na dwór. Chłopcy robili już drugi trening, na plaży. Podeszłam w ich stronę. Byli tacy młodzi, szczęśliwi. Jeszcze nie raz będę łamać dziewczynom ich serca. Usiadłam na kocu i włączyłam najnowszą play listę i zagłębiłam się w słowa piosenki. Nagle poczułam szturchnięcie w ramię. Zobaczyłam Stefana:<br />
- Chciałbym cię przeprosić za dzisiejszy ranek.- zrobił smutne oczy, wiedziałam, że się przejął.<br />
- Nie masz co się winić, był u mnie Gregor i wszystko mi wyjaśnił!- próbowałam się uśmiechnąć, choć chyba mi to nie wyszło.<br />
- O co chodziło z tą sytuacją spod hotelu?- wiedziałam, że zapyta.<br />
- Nic, miałam gorszy dzień!- uśmiechnęłam się, choć w duszy krzyczałam. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć o wszystkim, ale nie, będę silna. Po kilku godzinach wszyscy udaliśmy się w stronę hotelu, a ja od razu poszłam z trenerem porozmawiać o zaistniałej sytuacji.<br />
- Mam do trenera sprawę.<br />
- Słucham cię!- usiadł z uśmiechem na ustach na krześle.<br />
- Po zgrupowaniu kończę z tym wszystkim. Musi mnie trener zrozumieć.<br />
- Ale co się Vicky stało?- zapytał z troską podchodząc do mnie.<br />
- To wszystko wymknęło się spod kontroli. Ja jestem Heinz w ciąży ze Stefanem. Nie mogę niszczyć mu kariery! On jest jeszcze taki młody, utalentowany. Wygrał kryształową kulę! Drzwi do świata skoków stoją przed nim otworem. Nie mogę mu tego wszystkiego zabrać!<br />
- Ale on musi znać prawdę, gdy wyjedziesz z nim będzie coraz gorzej. Uwierz mi, wiem to na swoim przykładzie.<br />
- On ma wspaniałych przyjaciół. Zapomni i to szybko.<br />
- Jeśli coś będziesz chciała, aby ci pomóc. Zawsze ci pomogę, pamiętaj!<br />
- Bardzo dziękuję. Myślę, że na tym zakończymy naszą współpracę. Załatwię kogoś na zastępstwo po zgrupowaniu. Na pewno nie zostawię was samych.- uśmiechnęłam się, a w tym momencie podszedł do mnie i mnie przytulił.<br />
- Zawsze będziesz dla mnie mała córeczką. Zawsze traktowałem cię inaczej niż twoich braciszków. Może dlatego, że byłaś inna.- uśmiechnął się.<br />
- Dziękuję za wszystko!- uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Wszystko załatwione. Zadzwonię do Fabiana, aby mnie zastąpił i do Marinusa, muszę mu zadać kilka pytań.<br />
Gdy byłam już w pokoju zadzwoniłam do Fabiana. Obgadałam z nim wszystkie sprawy i obiecał się pomóc. Teraz Marinus. Kilka sygnałów i usłyszałam jego głos:<br />
- Halo, słucham?<br />
- Hej, nie zbudziłam cię?<br />
- Nie, właśnie wstałem. Co tam u ciebie?- zapytał.<br />
- Nie dzwonię, aby rozmawiać o jakiś bzdetach. Moje mieszkanie w Niemczech, nadal stoi nie zamieszkane?<br />
- Tak, a co wracasz? Tak i mam prośbę, mógłbyś dać mi Andiego?<br />
- Tak, ale po co ci on jeżeli masz mnie?<br />
- Nie oszukujmy się! Nadal ci nie wybaczyłam za ostatni wybryk. Straciłam do ciebie zaufanie Kraus!<br />
- Dobrze, już go daje!- powiedział zrezygnowany.<br />
- Vicky?! Gdzie ty się młoda podziewasz?- zapytał uradowany Andreas.<br />
- Aktualnie jestem w Turcji, masz może teraz czas?<br />
- Tak, a co?<br />
- Wejdź na skype, a tam dokończymy rozmowę.<br />
- Już wchodzę!<br />
Rozłączyłam się i włączyłam laptopa. Zalogowałam się i zaraz zadzwoniłam do Andreasa:<br />
- Przytyłaś!- zaśmiał się.<br />
- Wiesz co?! Dzięki! Zapamiętam to sobie!<br />
- Tęskniłem.- powiedział.<br />
- Ja też. Muszę ci coś powiedzieć.<br />
- No dawaj. Od razu mówię, nic mnie nie zdziwi już dzisiaj. Słuchaj muszę ci coś powiedzieć. Dzisiaj po treningi Markus pił piwo nosem, a Wank jadł smażone karaluchy, fuj. No dobra teraz ty! - myślałam, że wybuchnę śmiechem. Tęskniłam za tymi nieudacznikami. Zaraz się otrzęsłam i zaczęłam mówić.<br />
- Ja... Ja... Ja jestem w ciąży Andreas! I musisz mi pomóc!- zobaczyłam jak jego wyraz twarzy zmienia się. Złość? O tak, widziałam, że jest zły, jednak pomału się rozluźniał.<br />
- W czym mam ci pomóc?- zapytał.<br />
- Nikt nie może się dowiedzieć, rozumiesz? Nikt. Po zgrupowaniu wracam do Niemiec. I tu mam prośbę. Mógłbyś wynająć ekipę malarzy, aby wyremontowali mi dom? Jeszcze zamówię parę mebli, gdybyś mógł je odebrać.<br />
- Jasne, pomogę ci. Stefan wie?<br />
- Coś ty, nie chcę niszczyć mu kariery. On jest za młody.- odpowiedziałam z płaczem.- Marinus też się nie może dowiedzieć. Tylko ty, Gregor i Heinz wiecie o ciąży i niech tak zostanie.<br />
- Nie wiem, czy postępujesz dobrze, ale pomogę ci. Zawsze będziesz dla mnie małą siostrzyczką.- uśmiechnął się.<br />
- Dziękuję, że jesteś!<br />
- No to kiedy wracasz?<br />
- Za 14 dni kończy się zgrupowanie, więc za 3 tygodnie powinnam być już w Niemczech i proszę cię. Nie mów nikomu.<br />
- Dobrze, możesz na mnie polegać!- uśmiechnął się.<br />
- Dobra będę lecieć! Do zobaczenia!- posłałam mu całusa i się rozłączyłam. Posprawdzałam wszystkie strony i poszłam na stołówkę na kolację. Wzięłam swoją porcję i i usiadłam przy stoliku, przy którym jeszcze nikogo nie było. Jadłam powoli. Nie chciało mi się za bardzo, ale w tym stanie musiałam coś jeść. Do posiłku dołączyłam sałatkę owocową z jogurtem naturalnym, a wszystko popiłam sokiem pomarańczowym. Na dzisiaj chyba wystarczy. Pomyślałam. Odstawiłam sztućce i wstałam od stołu. Na korytarzu minęłam chłopaków. Rzuciłam ciche smacznego i wyminęłam ich. Będzie mi ciężko się z nimi rozstać, ale trzeba.<br />
<br />
Nowy dzień:<br />
Wstałam jak zawsze o siódmej. Te wszystkie czynności zamieniały się już w niekończącą się monotonność. Ale nie długo to się zmieni. Nie będzie tak, jak kiedyś. Nie spałam całą noc. Rozmyślałam o wszystkim. Z jednej strony chcę zniknąć, ale po co mam później wracać, jak wiem, że nie będę miała dla kogo. Muszę się cieszyć z tego co mam. Nie będę się przejmować, jak będzie później. Wyszłam z łazienki, nałożyłam na gołe ramiona reprezentacyjną bluzę i wyszłam na śniadanie. Usiadłam koło Gregora, który się tylko uśmiechnął. Wzięłam, jak zwykle przygotowane przez Stefana kanapki i je zjadłam. Zjadłam 4, a nadal byłam głodna. Nałożyłam sobie jeszcze dwa rodzaje sałatek, które popiłam sokiem. Nadal czułam mały głód, ale nie jadłam już więcej. Podziękowałam i wyszłam. W korytarzu złapał mnie Stefan:<br />
- Coś się stało?<br />
- Nie, a co się miało stać?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.<br />
- Od przyjazdu mnie unikasz.<br />
- Nie Stefan, to nie tak.<br />
- A jak?- widziałam, że się złości. Nie mogę mu powiedzieć.<br />
- Nie teraz.- chciałam go zbyć.<br />
- A kiedy? Proszę powiedz mi!- złapał mnie za nadgarstki.<br />
- Kocham cię.<br />
- Vicktoria, ja też cię kocham, ale powiedz, co się dzieje ?- zauważyłam, że się martwi.<br />
- Kiedyś będziemy się z tego śmiać, kiedyś...- popatrzyłam zaszklonymi oczami na jego klatkę piersiową.- Kiedyś na pewno.<br />
Ominęłam go i poszłam do pokoju, a on nadal tam stał. Rozpłakałam się. Płacz od dzisiaj jest moim najlepszym przyjacielem. Poprawka, zaprzyjaźniłam się jeszcze z kłamstwem i smutkiem.<br />
Usiadłam na skrawku łóżku. Nie minęła jeszcze połowa, a ja chcę już wracać. Trzeba się w końcu ogarnąć. Wzięłam laptopa, którego włączyłam. Wpisałam stronę z dziecięcymi rzeczami. Na pierwszy rzut padł wózek. Od razu w oko wpadł mi zaprojektowany na taki, jaki był w starych czasach. Do tego komponowała się zielona kołyska. W zestawie były jeszcze kremowe meble. Wyprzedaż trwa do jutra. Kliknęłam dodaj do koszyka. Kilka chwil i zatwierdzono zakup. Napisałam do Andreasa, że ma niedługo odebrać przesyłkę. Wyłączyłam laptopa i usiadłam na fotelu. Złapałam się za brzuch i w myślach sobie powiedziałam<br />
- <i>Będę walczyć. Będziemy walczyć!</i><br />
Wzięłam telefon i wyszłam z pokoju. Udałam się do Gregora i Stefana. Zapukałam w drzwi, które zaraz otworzył mi Manuel.<br />
- Przepraszam jest Stefan?<br />
- O dobrze, że jesteś wchodź!- złapał mnie za rękę i wciągnął do pokoju. Nie zdążyłam zapytać po co, kiedy zobaczyłam Gregora z niebieskimi włosami.<br />
- Co tu się dzieje?<br />
- Gregor chciał przejść metamorfozę. Założył się ze mną o kratę piwa, że nie pomaluje włosów na niebieski. Jednak się pomyliłem.- zaśmiał się Andreas.<br />
- Ale nie powiem z niebieskim ci do twarzy!- zaśmiałam się.<br />
- Tylko jest jeden problem. Jesteś nam potrzebna.- dokończył Manuel.<br />
- No słucham!<br />
- Tego cholerstwa nie da się zmyć!- odezwał się Gregor.<br />
- Ale jak to nie da?- zapytałam.- Pokażcie mi opakowanie.<br />
Wzięłam do rąk, jakąś chińską podróbkę szamponetki.<br />
- Wy czytać nie umiecie?! To się zmyje po 8 myciach!- zaśmiałam się z ich głupoty.<br />
- Ale jak ja teraz pójdę do klubu? Mieliśmy dzisiaj iść wyrywać lasie!- powiedział ze łzami w oczach Gregor.<br />
- Z tobą Smerfie, nigdzie nie idę. Chyba, że będziesz szedł 50 m za mną i nie będziesz się do mnie przyznawał.- zaśmiał się Kofler.<br />
- Na drugi raz załóżcie się o coś normalnego!- powiedziałam ze łzami w oczach od śmiechu.- Wyobrażam sobie reakcję trenera. A mówią, że to Didl największy przypałowiec!- dodałam.<br />
- Weźcie coś zróbcie!- zapłakał Gregor.<br />
- Myj włosy może coś to da. Tylko strasznie je zniszczysz.- powiedział Stefan.<br />
Po kilku umyciach, włosy Gregora wracały do normalności. Nadal nie wierzyłam, że wpadli na tak głupi pomysł. Stefan zaprosił mnie na spacer. Chętnie skorzystałam.<br />
Szliśmy w ciszy, nagle odezwał się.<br />
- Masz jakieś plany na przyszłość?- zapytał.<br />
- Nie planuję przyszłości, bo wiem, że życie ułoży je tak, jak ono zechce. - odpowiedziałam.<br />
- A jestem w nich ja?- zapytał z uśmiechem.<br />
- Na pewno jesteś!- po moim policzku uroniła się jedna słona łza.- Chciałbyś mieć w przyszłości dzieci?- dodałam.<br />
- Kiedyś na pewno, ale to za kilka lat. Gdy skończę karierę, bo nie chcę, aby wychowywało się bez ojca.- a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Kiedyś, kiedyś,kiedyś. Cały czas dudniało mi w uszach słowo kiedyś. Szkoda, że kiedyś to teraz. - A ty?<br />
- Marzę o spokojnej rodzinie, która będzie mieszkała w domku w górach. Córeczka będzie przychodzić do mnie ze złamanym sercem, a synek z nową panną albo ze złamaną kończyną ze skoku. W kominku będzie paliło się, a nad nim będą zdjęcia całej rodziny. W rogu będzie spał smacznie pies o imieniu Lucky. Tak sobie to wszystko wyobrażam.- uśmiechnęłam się patrząc w morze.<br />
- Kobieto, gdzie ty wcześniej byłaś?- zapytał za śmiechem. - Jesteś moim ideałem.<br />
- Tylko twoim!- pocałowałam go w usta. Nie długo już nie poczuję jego ciepłych ust, słów pocieszenia, które wypowiadał, jego szczelnego uścisku, w którym uchroni cie przed każdym złem. Będę sama. Ale z własnego wyboru?<br />
<br />
( Stefan )<br />
Siedziałem w pokoju i czytałem wszystkie komentarze i wiadomości od fanów. Nie które naprawdę były śmieszne. Nie mogłem uwierzyć, że wygrałem kryształową kulę, o którą każdy się bije. Wiedziałem, że dam radę. Nie poddałem się.<br />
Usłyszałem pukanie do drzwi. Gregor nie za bardzo się kwapił, aby zobaczyć kto się dobija. Powolnie podniosłem się z łóżka. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się Koffi:<br />
- Zbierać się panny! Idziemy podbijać świat!- powiedział.- No i oczywiście kobietki.- dodał z uśmiechem.<br />
- Przecież ty masz już patnerkę.- powiedziałem dziwnie na niego patrząc.<br />
- Oj raz na jakiś czas można zrobić skok w bok.<br />
- I mówią, że to ja jestem dziwny.<br />
- No to ubierać się już. Czekam o 22.00 pod hotelem. Tylko cicho wychodźcie!- zmroził nas wzrokiem i poszedł. Nie dziwię mu się. Rok temu, gdy wybieraliśmy się do klubu, wielkie fanki Gregora zaczęły piszczeć i trener nas nakrył. Największe lanie dostał wtedy właśnie Andreas, jako główny organizator wyjścia. No, ale czasami tak bywa.<br />
Ubrałem ciemne szorty, do tego błękitną koszulkę i białe trampki. Wyszedłem z pokoju i poszedłem po Vicky. Zapukałem w drzwi,które zaraz mi otworzyła. Wyglądała tak pięknie, choć normalnie.<br />
- Pięknie wyglądasz!- tylko to zdołałem powiedzieć. Dostałem całusa w policzek wyszliśmy cicho z hotelu. Na zewnątrz byli już wszyscy, nawet Gregor. Biedaczek nałożył kapelusz, bo farba nie do końca się jeszcze zmyła. Odezwaliśmy się do siebie, dopiero, jak odeszliśmy nie cały kilometr od hotelu:<br />
- To gdzie idziemy najpierw?- zapytał podekscytowany Gregor.<br />
- Może klimat latino?- zapytałem.<br />
- Ja tam wolę disco-polo i te sprawy-. Odpowiedział Kofler.<br />
- To uderzamy do Yellow.- powiedzieliśmy wszyscy zgodnie.<br />
Gdy wchodziliśmy do klubu, okazało się, że był to ten sam, w którym byliśmy dwa lata temu. Przyznam się bez bicia. Nie mam z nim najmilszych wspomnień, ale jak się bawić, to na całego. Ulokowaliśmy się w rogu sali. Zamówiliśmy same specjały klubu. Po kilku minutach nasze zamówienie było już gotowe.<br />
- Ty nie pijesz?- zapytałem Vicky, która brała szklankę z sokiem. Zobaczyłem jej zmieszaną minę.<br />
- Ktoś musi nad nami czuwać.- powiedział Gregor patrząc na Vicky.<br />
- Tak to najlepszy pomysł. - powiedziała dziewczyna.<br />
Bawiliśmy się świetnie. Choć procenty uderzyły już nasze głowy, nadal nieustannie piliśmy alkohol.<br />
- Może byście już skończyli? Zaczynacie wyglądać jak żule.- powiedziała.<br />
- Oj nie przesadzaj. Już idziemy!- powiedział Gregor. Gdy chciał wstać, potknął się o swoje nogi i upadł pod nogami młodego chłopaka.<br />
- Koleś uważaj jak chodzisz!<br />
Pomału pomogliśmy mu wstać. Całą grupką wyszliśmy z klubu i udaliśmy się w stronę hotelu. Gdy byliśmy już w drzwiach Manuel krzyknął:<br />
- Idziemy się kąpać!- i wskoczył do hotelowej fontanny. Próbowaliśmy go wyciągnąć, lecz nie udało nam się. Po chwili przybiegli ochroniarze, a po pięciu minutach zawitał trener.<br />
- W końcu was znalazłem!- krzyknął cały we złości.<br />
- Oj trenerze, niech trener tak nie dramatyzuje wypiliśmy tylko po jednym drinku!- wymamrotał Andreas.<br />
- Jutro z rana porozmawiamy, a teraz marsz do swoich pokoi i nie pokazywać mi się na oczy!- wszyscy poszliśmy posłusznie do pokoi. W połowie zgubiłem Vicky. Dostałem wiadomość, że jest już u siebie. Poczyniłem to samo i po chwili byłem z Gregorem w naszym dotychczasowym lokum.<br />
Runąłem na łóżko i zasnąłem tam szybko, jak się w nim znalazłem.<br />
<br />
Dzień wyjazdu z Turcji:<br />
( Vicky )<br />
Dzisiaj wyjeżdżamy z tego raju. Mam zmienne uczucia. Cieszę się, że wyjeżdżamy, ale to koniec. Już więcej ich nie zobaczę. Może lepiej cofnąć decyzję, ale... Nie będzie lepiej, jak zniknę. Dla mnie już nie ma tu miejsca. Powolnie wstałam z łóżka i poszłam na stołówkę, gdzie zaraz trener miał wygłosić komunikat.<br />
Gdy weszłam, każdy już siedział przy stole z tęgimi minami. Może dlatego, że w ostatnią noc, zachciało im się balować. Nie mogli wyjść z hotelu po ostatniej libacji, to klub przyszedł do nich.<br />
Usiadłam między Gregorem, a Thomasem. Po chwili Heizn zaczął wygłaszać swój monolog:<br />
- Chciałbym podziękować wam wszystkim za te wspaniałe kilkanaście dni, które mogłem z wami przepracować. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Straty, jakie tutaj nabyliście są niewyobrażalnie duże, ale postanowiłem przymknąć oko na wasze skoki w bok. Oczywiście musicie sami zapłacić za zniszczenie drogocennego obrazu - tu popatrzył na Koflera.- Zniszczenie ogrodu, przez jazdę po pijaku,- zmierzył wzrokiem Thomasa.- I oczywiście zapłacić za czyszczenie basenu, po tym jak wrzuciliście tam ryby ze stawu i wylaliście niebieski atrament! Nie wiem, co wam wpadnie do głowy za rok, ale już zaczynam się bać!- zaśmiał się.<br />
- Oj trenerze, my się tylko umiemy fajnie bawić!- powiedział Gregor.<br />
- Ty się już Smerfie nie odzywaj. Radziłbym ci ściąć włosy! No dobrze, zabierajcie walizki i spotykamy się za 15 minut pod hotelem.- powiedział Trener i odszedł.<br />
Poszłam do swojego pokoju. To już koniec. Jutro zaczynam nowe życie. Poprawka zaczynamy. Mimowolnie się uśmiechnęłam łapiąc się za brzuch. Przez te kilkanaście dni uświadomiłam sobie, że<br />
dobrze robię, znikając z ich życia. Za dużo mogłoby się wydarzyć.<br />
Wzięłam dwie walizki, gdy miałam brać już ostatnią w progu drzwi ukazał się Gregor:<br />
- Pomogę ci, nie powinnaś w tym stanie tyle dźwigać.- zabrał ode mnie torby.<br />
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się.<br />
- Pamiętaj, że masz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Zrozumiano?!<br />
- Tak jest tatusiu!<br />
- A teraz choć, już wszyscy czekają na nas.<br />
Ostatni raz popatrzyłam na plażę i wyszłam z pokoju. Zjechaliśmy windą na dół i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekał już na nas kadrowy bus. Usiadłam na samym tyle, razem ze Stefanem. Oparłam się o jego ramiona i tak leżeliśmy. Po kilku minutach byliśmy już na lotnisku i wsiadaliśmy do samolotu. Usiadłam między Gregorem, a Stefanem. Byłam strasznie zmęczona, więc nie minęła chwila, a już spałam.<br />
Obudziło mnie szturchanie w ramię. Otworzyłam leniwie oczy. Każdy stał nade mną:<br />
- Myśleliśmy, że się już nie obudzisz!- powiedział przejęty Thomas.<br />
- Jesteśmy już?- zapytałam ocierając zaspane oczy.<br />
- Właśnie lądujemy.- odpowiedział z uśmiechem Stefan.<br />
Gdy stewardesa poprosiła o zapięcie pasów i samolot przygotowywał się do lądowania, mój obiad chciał opuścić mój żołądek, jednak po chwili mdłości minęły. Po 15 minutach byłam już przy samochodzie. Pożegnałam się z chłopakami. Ostatni raz ich widzę. Na końcu przytuliłam Gregora:<br />
- Pamiętaj masz dzwonić, wyszeptał mi do ucha.<br />
- A ty masz go chronić!- odpowiedziałam ze łzami w oczach.<br />
- Czuję się zazdrosny!- podszedł do nas Stefan.<br />
- Oj nie przesadzaj kochanie!- pocałowałam go w usta. Ostatni raz smakuję jego ust. Ostatni raz widzę jego uśmiech. Wsiadam do samochodu i zaczynam płakać. Macham im na odchodne i wyjeżdżam z parkingu. Po chwili znajduję się w mieszkaniu. Zabieram wszystkie swoje rzeczy. Szybko pakuję je do samochodu. Na końcu wyciągam kartę z telefonu i wsadzam nową. Ostatni raz zerkam na swoje dotychczasowe lokum i wychodzę. Wsiadam do samochodu i opuszczam znane mi dotąd miejsce.<br />
<br />
<img src="http://img.zszywka.pl/0/0079/w_6850/cytaty/trzy-metry-nad-niebem-lt3.jpg" /><br />
<br />
<br />
<br />
Witam! Spodziewaliście się takiej akcji? Zadziwiłam nawet samą siebie.<br />
Myślę, że przypadnie wam ten rozdział do gustu, choć dla mnie ujdzie w tłumie.<br />
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. One na prawdę pomagają :*<br />
Dziękuję za wszystko :*<br />
To do następnego, czyli może za tydzień ;)<br />
<br />
<h1 class="yt watch-title-container" style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; color: #222222; display: table-cell; font-family: arial, sans-serif; font-size: 24px; font-weight: normal; margin: 0px 0px 13px; overflow: hidden; padding: 0px; vertical-align: top;">
</h1>
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-80383843457499721282015-03-09T12:12:00.002-07:002015-03-09T12:12:55.701-07:0010. ,, Wszystko wraca na swoje tory...''<div>
<i><br /></i>
<i> ,, Kochać to zgadzać się na to,</i><br />
<i> By starzeć się z drugim człowiekiem...''</i><br />
<i> - Albert Camus</i></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
( Vicky )</div>
<div>
Kolejny ranek budzę się z nadzieją, że to był tylko głupi sen, z którego zaraz się obudzę. Rzeczywistość jednak nie jest dla mnie łaskawa. Czuję jakbyś był blisko mnie, ale zarazem jesteś tak daleko. Ostatnio widziałam cię szczęśliwego... Znalazłeś dziewczynę. A ja? Siedzę całymi dniami na fotelu, otulona kocem i piję gorącą czekoladę. Dzisiaj postanowiłam, że to się zmieni. Nie mogę się wiecznie nad sobą użalać. Jeszcze kiedyś będziemy razem. Kiedyś...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dzisiejszy dzień zapowiadał się ciekawie. Umówiłam się z Gregorem w klubie. Ostatnio stał się moim powiernikiem. Opowiadał mi wszystko z życia Krafta. A Phillip? Wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy. Oddaliliśmy się od siebie, ale czasami wpada z kolegami z kadry.</div>
<div>
Ubrałam się w czarną, koronkową sukienkę, a do tego czerwone szpilki. Zrobiłam lekki makijaż, nie lubiłam mocnych. A usta pomalowałam pod kolor butów. Wzięłam płaszcz, torebkę i wyszłam na dwór, gdzie czekał już na mnie Gregor. Wsiadłam do jego samochodu i po kilku minutach byliśmy w klubie. Już w oddali czuć było zapach papierosów, alkoholu i potu. Było jeszcze wcześnie, ale klub był już cały zapełniony. W każdym kącie stała jakaś para, która się całowała. W oddali zobaczyłam Stefana. Chciałam podbiec i go przeprosić, jednak doszłam do wniosku, że to nie miałoby najmniejszego sensu. Usiedliśmy przy stoliku, na przeciwko Niego. Nie widział nas, bo siedział do nas odwrócony plecami. Zamówiliśmy po drinku i poszliśmy tańczyć. Próbowałam zwrócić jego uwagę, jednak on cały parzył się w jej oczy i trzymał jej rękę. Wyglądali na takich szczęśliwych. Stanęłam w osłupieniu, gdy zaczęli tańczyć przytuleni. Poszłam w stronę baru. Usiadłam koło niewysokiego blondyna. Zamówiłam swojego ulubionego drinka. Nie chciałam się upić, jak ostatnio, bo to nie ma najmniejszego sensu.<br />
- Chłopak cię zdradził?- usłyszałam głos w moją stronę.<br />
- Thomas? A co ty tu robisz?- zapytałam z uśmiechem.<br />
- Tak samo, jak ty siedzę i użalam się nad sobą.<br />
- Ty chociaż masz dla kogo żyć.- odpowiedziałam wpatrując się w kieliszek.<br />
- Ej weź przestań! Jesteś piękną,miłą, kochającą, utalentowaną dziewczyną. Nie jednemu będziesz łamać jeszcze serca. Jak nie ten to inny. A teraz chodź!- wziął mnie za rękę.<br />
- Gdzie?- zapytałam.<br />
- Zobaczy, co stracił!<br />
Akurat leciała energiczna muzyka. Stanęliśmy koło ich stolika, tak aby mógł nas zobaczyć. Nie wiedziałam, że tak szybko zwróci na nas uwagę. Widziałam te jego czekoladowe oczy, mięśnie, które napinały się na całym ciele. Wstał i podszedł w naszą stronę.<br />
- Przepraszam, odbijamy! - powiedział z uśmiechem.<br />
Morgi podał mu moją rękę z triumfującym uśmieszkiem. Przybliżył się na niebezpieczną odległość. Mogłam poczuć jego ulubione perfumy, które działały na mnie, jak nikt inny. Złapał mnie jedną ręką za plecy, a drugą twarz. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Wiedziałam, że cierpi. Zmizerniał na twarzy. Nie był szczęśliwy.<br />
- Tęskniłem...- szepnął.<br />
- Ciii...- oparłam kciukiem jego usta.<br />
Nie wiedziałam, jak szybko to się stało, ale po chwili byliśmy już w samochodzie. Po kilku minutach byliśmy pod jego mieszkaniem. Szybkim krokiem wpadliśmy do środka. Nawet nie zauważyłam, kiedy byliśmy już pozbawieni ubrań. Później wszystko działo się zbyt szybko. Będę tego żałować.<br />
<br />
<br />
( Stefan )<br />
Obudziłem się w swoim mieszkaniu z nią. Spała tak słodko, niewinnie. Jej skóra, nadal była przesiąknięta perfumami. Mógłbym budzić się tak codziennie. Jej włosy owijały jej ramiona. Jeszcze kilka dni temu jej nienawidziłem, a teraz? Teraz ją kocham, nie pozwolę, aby była z kimś innym szczęśliwa. Wstałem i podszedłem do okna. Można było z niego podziwiać góry i okolice. Zauważyłem, że się obudziła. Podszedłem i ją przytuliłem. Brakowało mi tego i to mocno. Nic nie mówiła.<br />
- Powiesz coś?- zapytałem.<br />
- To za szybko Stefan się stało.<br />
- Ale się stało.<br />
- Najlepiej będzie, jak pójdę. Ty masz dziewczynę.- przypomniała mi o Katherine.<br />
- Której nie kocham.<br />
- Stefan, nie mów tak.- odpowiedziała ze łzami w oczach.<br />
- Czego mam nie mówić? Że jej nie kocham, bo kocham tylko ciebie?<br />
Podszedłem i ją z całej swojej siły przytuliłem. - Nie przeżyję, jeśli kolejny raz mnie zostawisz.- wyszeptałem jej do ucha.<br />
- Ale my się cały czas kłócimy, jak pogodzimy.<br />
- Teraz będzie lepiej.- uśmiechnąłem się.<br />
- Obiecaj mi coś, dobrze?<br />
- Dobrze.<br />
- Tylko mnie kochaj.- pocałowałem jej usta.<br />
Dzień minął jak co dzień. Dom, trening, dom. Dzisiaj postanowiliśmy wybrać się na kręgle całą kadrą wraz z trenerem. Oczywiście nie obyło się bez żadnych wpadek. Gregor założył się z Didlem, kto pierwszy zbajeruje kelnerkę, która siedziała przy barze. Okazało się, że pani lubi starszych mężczyzn i dała im obydwojgu kosza.<br />
- Wiecie, że za kilka dni wyjeżdżamy do Turcji. Tym razem nie chcę żadnych skandali. Zrozumiano!?- popatrzył głównym wzrokiem na Thomasa.<br />
- Ale dlaczego tylko trener na mnie patrzy?- zapytał obrażony Diethart.<br />
- Bo to nie ja rozwaliłem prawie pół hotelu!- wszyscy zaczęliśmy się śmiać.<br />
- Ale to była wina tego dzieciaka!- próbował się bronić.<br />
- No dobrze, wszyscy ci wierzymy!- poklepałem go po plecach<br />
- No dosyć tego dobrego. Dzisiaj wyjeżdżamy do Kuopio, a później Turcja - Nadchodzimy!- krzyknął trener i podniósł szklankę z skokiem. Jeszcze się nie zorientował, że Gregor z Manuelem, zamiast soku mają drinki.Nasz dziadziuś musi się jeszcze wiele nauczyć.<br />
<br />
Dzień wyjazdu do Turcji :<br />
<br />
( Vicky )<br />
Pakowałam już ostatnią walizkę do czarnego bmw, kiedy poczułam wibracje telefonu w kieszeni.<br />
Wyciągnęłam go, odblokowałam wyświetlacz, a moim oczom ukazało się zdjęcie Marinusa.<br />
- Halo?!- odpowiedziałam obojętnie.<br />
- Hej Vicky, jak tam u ciebie?- zapytał.<br />
- Dopiero teraz się pytasz, jak u mnie? Myślałam, że jesteśmy rodzeństwem! Mówiłeś, że będziesz mnie wspierać. Ja już nie mam brata. Dopiero po kilku miesiącach dzwonisz i pytasz mnie, co tam u mnie? Nawet obcemu chłopakowi się wygadałam, bo ty nie miałeś dla mnie czasu!<br />
- Vicky posłuchaj mnie!- przerwał mi.<br />
- No co?!- krzyknęłam do telefonu.<br />
- Phillip miał wypadek!- dopiero po chwili dotarł do mnie cały sens tej wypowiedzi.<br />
- Ja... Jak... to? - wydukałam<br />
- Nie wyrobił się na zakręcie.<br />
- Jadę do niego!<br />
- Czekaj, wiem, że wylatujecie dzisiaj do Turcji, ale on właśnie nie chciał żebyś przyjeżdżała do niego.<br />
- A skąd ty to wszystko możesz wiedzieć.<br />
- Muszę ci coś wyznać. Ja...- przerwałam mu<br />
- No wyduś to wreszcie z siebie!<br />
- Ja go wynająłem, aby był przy tobie. Nie chciałem abyś była z tym Kraftem. Wszystko się skomplikowało, gdy on się w tobie zakochał i chciał ten układ unieważnić. Gdy wracał ode mnie, miał wypadek.- gdy to powiedział, moje życie legło w gruzach.<br />
- Jak mogłeś?! Nie możesz się już nazywać moim bratem. Od dziś, ja nie mam brata!<br />
Rzuciłam telefonem o siedzenie. Usiadłam za kierownicę i udałam się w stronę lotniska. Próbowałam się uspokoić, jednak nic mi nie pomagało. Wyciągnęłam z bagażnika torby i udałam się w stronę chłopaków. Powiedziałam tylko ciche cześć i udałam się w stronę odprawy. Po chwili ruszyli za mną. Po odprawie wsiedliśmy do samolotu i czekaliśmy na start. Setafan z Gregorem chcieli zacząć rozmowę, jednak ja tylko zaszczycałam ich spojrzeniem. Usiadłam między nimi. Oparłam głowę o Krafta tors i próbowałam zasnąć. Po chwili mi się to udało.<br />
Poczułam lekkie szturchnięcie.<br />
- Już jesteśmy śpiąca królewno.- powiedział Stefan, po czym pocałował mnie w czoło.<br />
Gdy wyszliśmy z lotniska, każdy zaczął ściągać swoje ubrania. Thomas z Michaelem podciągnęli sobie spodnie robiąc rybaczki, jednak bojąc się, że spalą sobie nóżki nie będąc jeszcze na plaży, podciągnęli sobie do kolan skarpetki. Do tego podwinęli sobie bluzki i nałożyli olbrzymie kapelusze. Myśleliśmy, że padniemy ze śmiechu.Po kilku minutach marudzenia, bo oczywiście z lotniska musieliśmy iść piechotą do hotelu, dotarliśmy w końcu do swojego tymczasowego lokum. Hotel mieścił się jakieś pięćset metrów od hali treningowej i dwieście metrów od plaży. Takie warunki pracy to ja uwielbiam!<br />
Po rozdaniu kluczyków do pokoju, każdy poszedł w swoją stronę. Na szczęście pokój miałam sama. Moja choroba lokomocyjna dała o sobie znak. Szybko znalazłam się w łazience i moja zawartość śniadania była już na zewnątrz. Umyłam twarz i uczesałam włosy. Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko się ogarnęłam i poszłam otworzyć. Moim oczom ukazał się Gregor:<br />
- Słyszałaś?!- krzyknął wpadając mi do pokoju.<br />
- Co się stało?- zapytałam.<br />
- Sjoeen miał wypadek.<br />
- A to słyszałam.<br />
- A...<br />
- Też słyszałam, że go mój kochany pożal się Boże, braciszek go wynajął.<br />
- Co z tym teraz zrobisz?- zapytał siadając na łóżku.<br />
- Na razie?- zapytałam, a on przytaknął.- Na razie to ja się zamierzam dobrze bawić i się nimi nie przejmować. Teraz chyba obiad prawda?<br />
- No właśnie, w tej sprawie też jestem. Jadłaś coś dzisiaj?<br />
- Śniadanie.<br />
- Jest 16.00, o której śniadanie dzisiaj jadłaś?<br />
- Przed wylotem.- odpowiedziałam, wiedziałam, że zaraz dostanę kazanie.<br />
- Wylot mieliśmy o siódmej rano. Ty się dobrze czujesz?- zapytał podbiegając do mnie i złapał moją głowę.- No gorączki nie masz.<br />
- Nie martw się to tylko jakieś zatrucie.<br />
- Zatrucie, czy...??- poruszył zabawnie brwiami.<br />
- Nie, jeszcze nie zostaniesz wujkiem.<br />
- Ale jak coś, to ja chcę pierwszy wiedzieć.<br />
- Dobrze!- uśmiechnęłam się.- A teraz chodź na dół coś zjeść, bo nic nie zostawią te sępy dla nas.- wzięłam go za rękę i wyprowadziłam z pokoju.<br />
<br />
<br />
Wieczór:<br />
- Stefan mógłbyś podać mi te kartki?- zapytałam wskazując palcem na stos plików położonych na stoliku.<br />
- Kiedy skończysz? - zapytał.<br />
- Za chwilę!- uśmiechnęłam się.<br />
- Mówisz już tak od dwudziestu minut.<br />
- To poczekaj kolejne dwadzieścia i wyjdziemy.<br />
- O nie!- stanął. Podszedł do mnie i wziął na ręce.- Jeśli nie chcesz iść, to muszę cię siłą zaprowadzić.<br />
Kopniakiem otworzył drzwi i tak samo je zamknął. Przerzucił mnie przez ramię, a ja zaczęłam go bić. Wiedział, że tak nie lubię z nim chodzić.<br />
- Jeśli się uspokoisz to cię puszczę!<br />
- Zapomnij zmarnować taką okazję?- zaśmiałam się, a on mnie w tej chwili puścił. Przede mną ukazała się plaża. Rozłożył koc, z koszyka wyciągnął koc.<br />
- Zapraszam!- powiedział.<br />
Usiadł, po czym zrobiłam to samo. Uwielbiam szum morza, odgłosy uderzających fal o plażę. Ale jednak bardziej kocham góry. Tam czuję się, że jestem wolna. Niebo było pełne gwiazd. Gdzie, nie gdzie przechadzały się jeszcze zakochane pary. Po prostu żyć, nie umierać.<br />
Po kilku godzinach rozmowy i leżenia udaliśmy się w stronę hotelu. Odprowadził mnie pod same drzwi, gdzie złożył mi delikatny pocałunek i przytulił. Później nasze drogi się rozeszły, a ja gdy wpadłam do pokoju od razu zwymiotowałam. Nie wiem, czy to były nowe perfumy Stefana. Były strasznie drażniące, czy sałatka. Nie za bardzo lubiłam oliwki. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Jutro czeka mnie pracowity dzień z tymi księżniczkami.<br />
<br />
<img src="https://fbexternal-a.akamaihd.net/safe_image.php?d=AQCV_FZmrByy3ihA&w=470&h=246&url=http%3A%2F%2Fcytaty.pl%2Fmedia%2Fcache%2F3d%2F89%2F3d893032591227162efb77f59e91d56b.jpg&cfs=1&upscale=1" /><br />
<br />
Witam z nowym rozdziałem. Myślę, że przypadnie wam do gustu :* Chyba nie spodziewaliście się, że tak namieszam. Ale to początek radości, choć nie będzie trwała długo.<br />
Przepraszam, że tak późno, ale zachorowałam. Leżałam i nie dawałam oznak życia przez 3 dni. Prawie cały czas spałam, ale pomału wszystko wraca do normy.<br />
Czekam na wasze sugestie, co do tego rozdziału.<br />
Jak zauważyliście dodałam nową zakładkę. Myślę, że się wam przyda.<br />
To do następnego kochani :*<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-52969612844685814722015-02-28T12:44:00.001-08:002015-02-28T12:44:59.125-08:009. ,,Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości... ''<div>
<br /></div>
<div>
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; font-style: italic;">- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy?</span><br />
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; font-style: italic;"> - Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam.</span></div>
<div>
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 13px; font-style: italic;"> Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Kiedyś wystarczyło zaledwie spojrzenie, abyś mnie przytulił, pocałował, a dzisiaj? Dzisiaj mija kolejny dzień, kiedy nie możemy być razem. Kiedy żadne z nas nie chce przyznać się do błędu. Ciężko jest powiedzieć przepraszam, ale nigdy nie jest za późno. Ale pamiętaj, czas przeminie tak szybko, jak piasek między palcami... Zanim się obejrzysz, nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też.<br />
<br />
<br />
Siedzę, otulona kocem na łóżku i spoglądam na gwiaździste niebo. Zabrałam kołdrę, poduszkę i wyszłam na balkon, po cichu nie budząc chłopaków. Zamknęłam cicho drzwi, usiadłam otulona rzeczami, na uszy nałożyłam słuchawki włączyłam piosenkę i momentalnie się rozkleiłam. Nie daje rady już okłamywać innych, a przede wszystkim siebie, że jest dobrze. Bo nie jest! Czy normalny człowiek siedzi o drugiej nad ranem na dworze, słucha piosenek, które jeszcze bardziej go pogrążają i płacze? Po co człowiek się zakochuje, aby potem cierpieć. Po co mi to wszystko było? Po co te wszystkie złudne nadzieje?<br />
Poczułam lekkie szturchnięcie. Przede mną stał Stefan z zmieszaną miną.<br />
- Mogę?<br />
- Jasne, chodź.- uśmiechnęłam się, wycierając mokre od łez policzki. Podsunęłam się i wtedy on usiadł koło mnie.<br />
- Vicky... - zaczął nie pewnie - Nie mogę już tak dalej. Nie mogę już znieść, że możesz być szczęśliwa z innym.<br />
- Stefan, ja... Przepraszam.- odpowiedziałam ledwo nie dowierzając, co przed chwilą usłyszałam.<br />
- Vicky, tylko mi powiedz, czy ty spałaś z Michaelem?<br />
- Nie.- krótka odpowiedź, a tyle znacząca na dalszą rozmowę.<br />
- Co z nami teraz będzie? - zapytał po chwili.<br />
- Nie wiem.- odpowiedziałam, patrząc przed siebie. Wtedy objął mnie ramieniem, a ja oparłam moją głowę o jego ramienie. Mały gest, a ile znaczy.<br />
Siedzieliśmy tak jeszcze z kilka minut. Później wstaliśmy i udaliśmy się do łóżek. Nie odzywaliśmy się, ale to nie była już cisza, taka jak zawsze, która niosła ze sobą nienawiść, smutek, tylko teraz była która niosła spokój, tęsknotę, miłość i troskę.<br />
<br />
Następny dzień.<br />
Powolnie zsunęłam się z łóżka, wzięłam ciuchy i udałam się do łazienki w celu odświeżenia. Włosy spięłam w kucyka, na twarz nałożyłam lekki makijaż. Ubrałam czarne rurki, koszulę w kratę, a do tego czerwone botki na koturnie. Gdy wyszłam chłopcy już nie spali. Uważnie mi się przyglądali. Jakby chcieli zapamiętać każdy skrawek mojego ciała. Opuściłam pokój i udałam się na stołówkę, gdzie siedziała już cała kadra. Usiadłam między Gregorem, a Thomasem. W oddali zobaczyłam machającego w moją stronę Phillipa. Podeszłam do niego i uścisnęłam go na powitanie. Usłyszeliśmy ciche gwizdy Jacobsena i Fannemela, na co tylko uśmiechnęliśmy się i usiedliśmy do swoich stolików.<br />
- Czyżby nowa miłość?- zapytał Greg.<br />
- Nie to tylko przyjaciel.- puściłam mu oczko.<br />
- Uważaj, żebyś nikogo nie zraniła.- powiedział, a ja w tej chwili odwróciłam wzrok na Phillipa, który wpatrywał się w moją stronę. Posłał mi uśmiech, który także odwzajemniłam. - Właśnie od tego się zaczyna.<br />
Spuściłam głowę. Dobrze wiedział co robię, sama wiedziałam, że krzywdzę kolejną osobę. Ale tylko on był przy mnie kiedy go potrzebowałam. Nie było wtedy nikogo. To tylko zwykła przyjaźń. Prawda?<br />
<br />
</div>
<div>
( Stefan )<br />
Siedziałem na belce. Oddawałem już kolejny skok. Dużo myślałem o tym co się wydarzyło. Odbiłem się w progu i doleciałem do 135 metra. W oddali zobaczyłem ją , stojącą przy Norwegach. Nie będę im przeszkadzał. Udałem się zwinnym krokiem w stronę domku. Usiadłem na ławce. Gdy chciałem się przebrać, zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój lekarz, który opiekował się mną podczas upadku.<br />
- Dzień dobry! Pan Stefan Kraft?<br />
- Tak, przy telefonie.<br />
- Ostatnio przeprowadziliśmy Panu badania. Niestety nie mamy dobrych wiadomości.<br />
- Do czego pan zmierza?<br />
- To nie jest rozmowa na telefon. Prosiłbym, aby po mistrzostwach udał się pan do mnie na wizytę. I niech pan na siebie teraz uważa.<br />
- Dobrze dziękuję na informację. Do widzenia!<br />
- Do widzenia!<br />
,, Nie mam dla pana dobrych wiadomości''? Co to oznacza? Dopiero pogodziłem się z Vicky, a teraz choroba? Muszę przestać o tym myśleć, przecież w czwartek zawody. Przebrałem się i wyszedłem, gdzie zobaczyłem Vicky, która zmierza w moją stronę z Phillipem.<br />
- To do zobaczenia Phillip!- przytuliła go na odchodne, a ja w sercu poczułem uścisk.<br />
Podeszła do mnie, a ja wystrzeliłem pytanie, jak z procy:<br />
- Idziemy na spacer?<br />
- Ale nie chcesz mnie porwać?- zrobiła pytającą minę, po czym wybuchnęliśmy razem śmiechem.- No chodź!- powiedziała ruszając w stronę wyjść z terenu skoczni. Szliśmy razem na równi. Cisza cały czas oplatała nasze usta. Gdy zaproponowałem byśmy usiedli na ławce, gdzie najlepiej było podziwiać skocznie, zgodziła się. Zacząłem rozmowę:<br />
- Wiesz, jak długo walczyłem ze sobą, aby do ciebie coś przemówić? Jak wiele razy chciałem cię przytulić, powiedzieć, jak bardzo cię potrzebuję?<br />
- To wszystko, co się wydarzyło to moja wina. Nie musiałam od razu pobiec do Michiego, a później go pocałować.<br />
- To nie tylko twoja wina, jakbym ci powiedział wszystko, do niczego by nie doszło.<br />
- Ale wiem, jak trudne było dla ciebie, powiedzenie o przykrej przeszłości.<br />
- Mogę zadać ci pytanie?- nie wiedziałem, czy dobrze robię zadając jej pytanie, które zaraz upuściło moje usta.<br />
- No proszę- uśmiechnęła się.<br />
- Czy jest jakaś szansa, może nie teraz, ale w przyszłości, abyśmy dalej byli razem?<br />
- Stefan, nie to, że ja cię nie kocham, bo kocham. Ale ja na razie nie mogę.<br />
- Chciałem się tylko upewnić.- popatrzyłem na skocznię.<br />
Siedzieliśmy jeszcze parę minut i poszliśmy do hotelu.<br />
<br />
Ostatni dzień w Falun.<br />
Dzisiaj organizowany jest bankiet z okazji zakończenia Mistrzostw Świata. Wszystko oceniam na plus, chociaż mogłem jeszcze z siebie trochę wyciągnąć. No, ale cóż skoki to nieprzewidywalny sport. Ubrałem się w swój ciemny, granatowy garnitur, do tego czarne pantofle z czerwonymi sznurówkami. Zamiast czarnego krawatu, nałożyłem na szyję czerwoną muchę. Wszystko było idealnie. Pomału zszedłem na dół. Sala bankietowa wypełniona była po brzegi. W oddal usłyszałem, jak ktoś wykrzykuje moje imię. Gdy szedłem w stronę chłopaków, zobaczyłem jak Vicky tańczy z Phillipem. Była piękna w każdym rodzaju. Jej sukienka była idealnie dobrana do jej figury. A szpilki komponowały się ze wszystkim bardzo dobrze. Ocknąłem się dopiero wtedy, gdy poczułem szturchnięcie Kamila:<br />
- Dziewczyna?- zapytał.<br />
- Chyba była.- odpowiedziałem.<br />
- Jeśli chcesz, to możemy pogadać.- zaproponował.<br />
- Chętnie skorzystam. Choć do baru.<br />
Wszystko mu opowiedziałem. Za Polakami za bardzo nie przepadam, na przykład za takim Piotrkiem Żyłą. On tylko cały czas by chciał pić i gada jak nakręcony albo Dawid, on tylko o swoje włosy dba. Ostatnio przyznał, że wydał u fryzjera prawie tysiąc złoty, na jakieś zabiegi.<br />
Ale Kamil był inny. Utrzymywaliśmy kontakt nawet między konkursami. Czasami się spotykaliśmy, wyjeżdżaliśmy wspólnie. Po za kadrą, traktowałem go jak brat.<br />
- Wiesz, kiedyś miałem podobną sytuację. To było jeszcze przed tym jak poznałem Ewę. Więc, wiem co czujesz.- odpowiedział po chwili namysłu.<br />
- Ona się bawi moimi uczuciami.<br />
- Ale to nie jest powód, aby upijać się na całego.- gdy to powiedział, wyrwał mi kieliszek z dłoni.<br />
- W sumie masz rację! Dzięki, że poświęciłeś mi chwilę.- uścisnąłem jego dłoń na po żegnanie i poszedłem w stronę sali. Zacząłem szukać znajomych twarzy. Zobaczyłem jak Norwedzy i Polacy urządzili konkurs taneczny. Nigdy w życiu, nie chcę już zobaczyć jak Jacobsen kręci bioderkami. Podszedłem do stolika, gdzie siedziała cała kadra Austrii. Czas na zabawę!<br />
<br />
Austria, Innsbruck 10.03.2015<br />
<br />
( Vicky )<br />
Leżałam otulona kocem, wgapiona w ekran telewizora. Leciała powtórka z Mistrzostw. Gdy zakończyła się druga seria, poszłam do kuchni, aby coś przekąsić. Wzdrygnęłam się, gdy dzwonek do drzwi zadzwonił. Podeszłam i zobaczyłam przez wizjer. Nie to nie może być prawda. Pomału otworzyłam drzwi i z impetem wskoczyłam na Phillipa:<br />
- Co ty tu robisz?- zapytałam wciąż go przytulając.<br />
- Stęskniłem się za moją przyjaciółką.- odpowiedział uśmiechając się. Czułam, że coś przede mną ukrywa.<br />
- Wchodź do środka!- w końcu się od niego oderwałam i zaprosiłam w swoje skromne progi.- Chodź do salonu.<br />
Usiedliśmy na kanapie. Zaczęłam rozmowę:<br />
- Co cię sprowadza do mnie?<br />
- No mówiłem już, stęskniłem się za tobą.- odpowiedział, cały czas się dziwnie uśmiechając.<br />
- Bo się obrażę.- uśmiechnęłam się zachęcająco, aby powiedział co knuje.<br />
- Chodź do kuchni, coś ci pokażę.<br />
Pośpiesznie wstałam i poszłam za nim.<br />
- Wyjrzyj przez okno!- zachęcił mnie.<br />
- Ale nie chcesz mnie zabić?!- zapytałam.<br />
- Zobacz, a zobaczysz.<br />
Gdy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam całą kadrę Norwegów, których zdążyłam poznać przez całe mistrzostwa. Trzymali w rękach balony, które zaraz puścili. Nie mieli co wymyślić. Otworzyłam okno i zaprosiłam ich, aby weszli do domu. Było ich słychać już na podjeździe. Zaraz drzwi do mieszkania się otworzyły i zobaczyłam uśmiechniętych skoczków. Każdy do mnie podszedł i dostałam buziaka w policzek.<br />
- Wariaty, ale wy macie pomysły!<br />
- To nie koniec.- powiedział Fannemel.<br />
- Ubieraj się i wychodzimy!- krzyknął z końca Jacobsen.<br />
- Ja się was zaczynam bać.<br />
- Nie gadaj, tylko się ubieraj!- uśmiechnął się Tom.<br />
Pośpiesznie ubrałam kurtkę i buty, z szafki zabrałam telefon i udałam się za nimi. Szliśmy przez całe miasto. Oni zachowywali się jak zwierzęta. Przechodzące obok nas panie lub panowie, patrzyli na nas, jak na jakiś psycholi. Do tego Andreas Stjernen zaczął śpiewać.<br />
Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że wynajęli całą salę kinową, abyśmy tylko my, obejrzeli jeden film. Oczywiście, wybrali Kac Vegas 3.<br />
Usiedliśmy na w środkowych rzędach. Oczywiście wybuchła kłótnia, bo każdy chciał siedzieć koło mnie. W końcu wszyscy doszli do porozumienia. Usiadłam między Phillipem i Fannemelem.<br />
Gdy film się skończył do Velty zadzwoniła pani z hotelu. Okazało się, że doszło do awarii systemu, wtedy kiedy zamawiali pokoje i nie mają na razie miejsca.<br />
- Brawo Velta! Nawet pokoi w hotelu nie umiesz zarezerwować !- krzyknął Bardal.<br />
- Ej to nie jego wina, tylko hotelu. Jak chcecie to możecie zatrzymać się u mnie. Może nie jest tak dużo miejsca, ale damy radę!- uśmiechnęłam się.<br />
- A nie będziemy ci przeszkadzać?- zapytał Daniel.<br />
- Wy nigdy!- odpowiedziałam.<br />
- Stop! Gdzie mój różowy kocyk z kucykami pony?- krzyknął, przerażony Tom.<br />
- Niestety bracie, ale zostawiliśmy go chyba w samolocie.- odpowiedział ze smutkiem Jacobsen.<br />
- Jak mogliście?!- rozpłakał się. Po kilku minutach udało nam się go uspokoić.<br />
W drodze do mieszkania, wstąpiliśmy do Mcdonalda. Bo wszyscy byli głodni. Zamówiliśmy wszyscy to samo, a do tego jeszcze po zestawie Happy meal, bo Hilde chciał zabawki. Wydaje się taki dorosły, a z charakteru dalej zachowuje się jak dzieciak. Myślałam, że chociaż tu będą się kulturalnie zachowywać. Ludzie patrzyli na nas, jak na jakiś psycholi, którzy uciekli z psychiatryka. Zabrałam swoje zamówienie i usiadłam na końcu sali, z dala od nich. Nie chciałam, aby później mnie z nimi kojarzyli. Zaczęły się krzyki:<br />
- Vicky, skarbie! Chodź do nas!- krzyknął Tom.<br />
Nie zwracałam uwagi na nich, udawałam, że ich nie słyszę.<br />
- Mamusiu siku!- krzyczał Fanni<br />
- Mamusiu jeść!- odezwał się Daniel.<br />
Ja ich chyba zaraz pozabijam! Wstałam od stołu i podeszłam do nich z morderczym spojrzeniem:<br />
- Chyba nie chcecie, dzisiaj spać pod mostem, prawda?<br />
- Ale mamusiu, jesteś na nas zła?- zapytał Daniel z maślanymi oczami.<br />
- Jeśli się nie uspokoicie, nigdy was już nie odwiedzę!<br />
- Ale mamusiu nie gniewaj się na nas!- zaśmiał się Phillip.<br />
- I ty przeciwko mnie Sjoeen?- popatrzyłam na niego.<br />
- Oj nie gniewaj się już!- wstał i przytulił mnie.<br />
- Mamusia nas już nie kocha! Ona kocha tylko Phillipa!- zaczął płakać Stjernen.<br />
- Kocham was wszystkich, a teraz idziemy!<br />
Wszyscy ruszyli za mną. Nie zapomnę tego do końca życia. Każdy mierzył nas wzrokiem, a ja się tylko śmiałam.<br />
Po chwili byliśmy już w domu. Oni są jacyś nie poważni. Weszli do mojego salonu i zaczęli skakać po łóżku. Johann wszedł zamknął się w moim królestwie ( czyt. sypialni ) i zaczął szperać mi w telefonie. Dość tego dobrego!<br />
- Jeżeli się nie uspokoicie, zaraz zadzwonię na policję!- krzyknęłam, ale jeszcze nie wybuchłam<br />
- Już dobrze mamusiu nie będziemy!- powiedział Fannemel.<br />
- I nie mówcie do mnie mamusiu, to mnie postarza!- zaśmiałam się.<br />
- Tak jest mamusiu!- zawtórowali wszyscy, na co ja jedynie poszłam do kuchni w celu zrobienia budyniu malinowego wszystkim. Bo oczywiście zachciewajki królewny mają. Po chwili podszedł do mnie Andre oddając mój telefon. Przeprosił mnie. Jeden kulturalny, chociaż przeprosił.<br />
Po 15 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko wyszłam z kuchni podążając w stronę drzwi. Oczywiście nikt nie mógł się pofatygować i otworzyć. Wszyscy wgapieni byli w ekrany swoich telefonów. Otworzyłam drzwi, a tam stał Gregor, Didl, Morgi, Michael, Manuel i na przodzie Stefan:<br />
- Wzywałaś nas. Napisałaś, że urządzasz domówkę.- uśmiechnął się Gregor. Gdy usłyszałam to co wypowiedział, myślałam, że wybuchnę. Zaraz odezwał się Morgi<br />
- Wstąpiliśmy do marketu i kupiliśmy trochę rzeczy.- nie znałam go tak dobrze jak resztę kadry, ale wydawał się fajnym gościem. Krzyknęłam tylko jedno słowo:<br />
- Johann!<br />
- O już jesteście! Wchodźcie!- uśmiechnął się Velta.<br />
- Przepraszam, ale to mój dom. Jeśli się nie wyniesiecie w ciągu kilku minut, marny będzie wasz los!<br />
Wszyscy szybko się ubrali i wszyli. Został tylko Phillip:<br />
- O nie mój kochaniutki, ty też wychodzisz!- wzięłam jego kurtkę oraz buty i wyrzuciłam przez drzwi. Zamknęłam je na wszystkie zamki, jakie tylko były. Usiadłam w kuchni. Moja cisza, nie trwała długo. Usłyszałam, jak zaczęli rzucać w moje okna małymi kamyczkami i po chwili zaczęli krzyczeć. Oj nie będę taka dobra, niech trochę zmarzną.<br />
Po kilku godzinach głosy ucichły. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam ich do środka. Cisza. Kompletna cisza.<br />
- To będzie ta domówka?- zapytał Daniel z Gregorem.<br />
Popatrzyłam na nich ze złością, ale grałam.<br />
Gdy weszli do salonu, zaczęli drzeć się jak małe dzieci. Zobaczyli cały stolik pełen jedzenia.<br />
- Nie chcę nic mówić, ale gdybyście obeszli mój dom dookoła, zobaczylibyście, że mam dodatkowe wejście. W sumie to wszystkich jest trzy, bo jeszcze przez garaż można wejść.<br />
Usiadłam na bujanym fotelu, otuliłam się kocem i zaczęłam się z nich śmiać. Jedli, jakby jedzenia na oczy nie widzieli.<br />
Po posiłku wszyscy oznajmili, że nie wyjdą. Zabunkrowali się w salonie. Ja jedynie się uśmiechnęłam i poszłam się przebrać w piżamę. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam olbrzymie zdjęcie, przyklejone na ścianie. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Po chwili do mojego pokoju wszedł Phillip:<br />
- Mogę?- zapytał.<br />
- Tak, jasne. Wchodź.<br />
- Vicky możemy pogadać?<br />
- Czekaj chwileczkę, tylko pozbieram rzeczy.- uśmiechnęłam się i wzięłam się do roboty.<br />
Nagle poczułam szarpnięcie i ciepłe wargi Phillipa na swoich ustach.Stałam bez ruchu. Oparłam swoją rękę na jego szyi. Nie wiem dlaczego się jeszcze nie oderwałam. Nagle do pokoju wpadł Stefan:<br />
- Vicky musimy porozmawiać...- nie dokończył. Zobaczył mnie , jak całowałam Sjoeena.<br />
- Setafan, to nie tak jak myślisz!- chciałam mu powiedzieć, jednak usłyszałam tylko dwa słowa:<br />
- Nienawidzę cię!- krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami.<br />
- Widzisz co narobiłeś?- krzyknęłam na zdezorientowanego Norwega i wybiegłam z płaczem poszukując Stefana. Zobaczyłam go stojącego przy drodze. Podeszłam do niego, chciałam go przytulić, jednak poczułam tylko jak odpycha mnie ze wzmożoną siłą.<br />
- Stefan, przepraszam! Ja tego nie chciałam!<br />
- Myślałem, że między nami się ułoży. A ty wolisz całować się z innym.<br />
- Stefan, proszę pozwól mi wyjaśnić!- podeszłam do niego, jednak on zaczął się cofać.<br />
- Nienawidzę cię!- odwrócił się i poszedł przed siebie.<br />
Brawo Vicktoria! Po raz kolejny wszystko zepsułaś!<br />
<br />
<br />
<br />
<img src="http://m.ocdn.eu/_m/1e2dce93982ea71c088fabce82fd9e51,62,37.jpg" /><br />
<br />
<br />
Witam was kochani z kolejnym rozdziałem :)<br />
Musiała, jeszcze trochę namieszać, bo polubiłam Phillipa w tym opowiadaniu.<br />
Myślę, że przypadnie wam do gustu :) Dziękuję za miłe słowa, pod wcześniejszym rozdziałem :*<br />
Są na pewno elementy, które muszę wyeliminować, chociaż próbuję :)<br />
Byłabym wdzięczna za komentarze, bo one bardzo motywują :)<br />
Dzisiaj Polska zajęła 3 miejsca na MŚ w Falun, w konkursie drużynowym. Myślałam, że się popłaczę. Gdy oglądałam drugą serię, serce biło mi sto razy szybciej.<br />
Mamy drużynę na medal!!! Historia lubi się powtarzać :)<br />
Do następnego kochani! :* <br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-53072908570804425782015-02-21T10:27:00.001-08:002015-02-21T10:27:14.658-08:008. ,, Mam być szczera? Żałuję, że cie poznałam...''<br />
<i> ,, Bez wesołych oczu,</i><br />
<i> Uśmiech nic nie jest wart...''</i><br />
<i><br /></i>
<br />
<br />
<br />
Pamiętasz ten dzień, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy? Pierwsze spojrzenie, uśmiech, pocałunek, a na końcu ,, Kocham Cię '' ? Pamiętasz, jak mówiłeś, że nigdy mnie nie zostawisz? Będziesz mnie wspierał. Pamiętasz, prawda? Musisz pamiętać. Dlaczego teraz się z tego nie wywiązujesz? Dlaczego o mnie nie walczysz? Pozwolisz mi odejść? Widzisz jak cierpię. Dlaczego na to pozwalasz? Zawiniłam, wiem. Ale niejednokrotnie będziemy popełniać błędy, jak każda inna para. Każdy chce zaznać odrobiny szczęścia, nieprawdaż ?<br />
<br />
Siedziałam przed laptopem i wypełniałam ostatnie papiery związane z wylotem do Falun. Tylko to teraz odcina mnie od reszty świata, pozwala zapomnieć o tym co się wydarzyło kilka dni temu. Nie odwiedzałam Stefana. Usłyszałam tylko od Gregora, że wyszedł już ze szpitala i jednak wystąpi na Mistrzostwach Świata. Ucieszył mnie ten fakt, ale wiedziałam, że muszę się w końcu zdecydować co chcę w życiu osiągnąć. Nie mogę krzywdzić innych ludzi, bo sama będę cierpiała z nimi.<br />
Po wypełnieniu ostatniej kartki wzięłam się za pakowanie. Dość szybko, jak na mnie to zeszło. Po domknięciu ostatniej walizki wyjrzałam przez okno. Biegł Stefan z Gregorem. Uśmiechnięci, szczęśliwi jak bracia. Nawet nie popatrzył, nie odwrócił głowy. Pojedyncza, słona łza uroniła się z mojego oka i spadła na podłogę. Poszłam wziąć szybki prysznic przed wieczornym odlotem.<br />
<br />
( Stefan )<br />
Kilka dni temu wyszedłem ze szpitala. Miałem zakończyć karierę, ale doszedłem do wniosku, że nikt nie będzie się cieszył z mojej porażki. Nie poddam się bez walki. Już raz się poddałem, nie zrobię tego ponownie. Dzisiaj wylot do Falun. Cieszę się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Ostatni raz sprawdzam, czy wszystko spakowałem i wychodzę na zewnątrz z torbami, które zaraz spakowałem do bagażnika mojego audi. Ostatni raz spojrzałem na zachodzące słońce i wsiadłem do samochodu. Mijałem po drodze zakochane pary. Poczułem uścisk w sercu, ale zaraz minął. Wjechałem na parking przed lotniskiem. Każdy już stał z wyśmienitym humorze. Podszedłem i stanąłem między Thomasem, a Gregorem:<br />
- Cześć wszystkim!<br />
- O cześć Stefan! Właśnie rozmyślaliśmy, jak będzie wyglądać czołówka podczas zawodów. Mamy cichą nadzieję, że to będzie, któryś z naszych!- powiedział Gregor.<br />
- Bo jak nie my to kto?!- zaśmiałem się.<br />
Po 15 minutach, siedzieliśmy już wszyscy w samolocie. Siedziałem między Gregorem i Thomasem. Myślałem, żeby zmienić miejsce, ale jedynie wolne to było koło niej.<br />
<i>Lepiej ona, niż oni</i>.- pomyślałem.<br />
- Hej mogę?- zapytałem, a wtedy jej oczy skierowały się w moją stronę. Były pełne smutku, żalu, tęsknoty, ale powiedziałem sobie, że dam radę.<br />
- Jasne, nie ma problemu, chodź!- odpowiedziała pełna nadziei. Usiadłem koło niej i od razu nałożyłem słuchawki. Nie miałem zbytnio ochoty z nią rozmawiać. Zapowiada się ciekawy lot!<br />
Kolejna playlista minęła dość szybko. Nagle poczułem na ramieniu ciężar. Otworzyłem oczy, a na moim ramieniu cichutko podchrapywała Vicky. Żal było mi ją budzić, jeden raz nie zaszkodzi być miłym.<br />
<br />
( Vicky)<br />
Gdy kładłam plecak, usłyszałam cichy głos, który dochodził za mną. Odwróciłam się, a wtedy zobaczyłam Stefana. Moje tętno wzrosło o kilkadziesiąt uderzeń. Spytał się, czy może koło mnie siedzieć. Zatkało mnie, ale zaraz się ocknęłam i odpowiedziałam, że nie ma problemu. Usiadł i od razu założył słuchawki. Poczyniłam to samo. Nie minęło kilka piosenek, a zasnęłam.<br />
Obudziłam się, gdy poczułam lekkie kaszlnięcie i szturchnięcie w rękę. Zerwałam się, jak poparzona, gdy zorientowałam się, że śpię na Stefana nogach.<br />
- Przepraszam. Nie chciałam.- wstałam i udałam się w stronę wyjścia. Na parkingu stał już autokar zarezerwowany dla Nas. Szybkim krokiem udałam się w jego stronę. Usiadłam na samym tyle. Zaraz przyszli chłopaki i usiedli koło mnie. Po chwili ruszyliśmy i niespełna 15 minut zajęła nam droga do hotelu. W recepcji okazało się, że nie mają wolnych pokoi jednoosobowych. Akurat teraz. Zaczęłam odmawiać litanię przekleństw w myślach. Okazało się, że będę dzielić pokój ze Stafem i Michaelem:<br />
- Trenerze, a nie można innego podziału?- zapytałam z nadzieją.<br />
- To tylko kilkanaście dni.- odpowiedział Gregor z uśmiechem. Może on się cieszył z takiego układu, ale nie ja. Już nic nie mówiłam. Gdy chciałam wziąć klucze do pokoju, ktoś mnie już uprzedził. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę windy. Okazało się, że jest nieczynna. Z tego co słyszałam, to Piotrek Żyła maczał w tym palce. Uduszę go gołymi rękami jak go spotkam.<br />
Otworzyłam drzwi do pokoju. Siedzieli już na łóżkach. Po prostu pięknie, mam łóżko między tymi bombami, które w każdej chwili mogą wybuchnąć. Rzuciłam torby na łóżko i zaczęłam wyciągać papiery, aby zanieść je trenerowi. Na koniec wyciągnęłam aparat, który położyłam na stole. Gdy skończyłam, postanowiłam iść coś przekąsić. Nie mogłam znieść tej ciszy. Gdy zamykałam drzwi, zobaczyłam w oddali Gregora:<br />
- Idziesz do restauracji?- zapytałam, gdy stał już koło mnie.<br />
- Mój brzuszek musi zaraz coś pochłonąć. Jeszcze chwila, a zje każdą napotkaną osobę!- mówiąc to uśmiech wkradł mi się na buzie.<br />
Usiedliśmy na środku restauracji. Zamówiliśmy po porcji naleśników z dżemem i zaczęliśmy rozmowę:<br />
- Rozmawiałaś z nim?- zapytał. Był dla mnie jak starszy brat, gdy nie ma Marinusa. Mogę mu powiedzieć o wszystkim.<br />
- Nie.- odpowiedziałam ze smutkiem, wtedy objął moja dłoń i powiedział:<br />
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz!- uśmiechnął się i zabraliśmy się za jedzenie naleśników.<br />
<br />
Dwa dni później!<br />
<br />
Tyle spraw do załatwienia, a tak mało czasu. Chodziłam z pokoju do pokoju. Otworzyłam już przedostatnie drzwi. Poprosiłam o podpis i wróciłam do swojego pokoju. Nikt się nie odezwał. Cisza. Usiadłam na łóżku, wzięłam aparat i zaczęłam oglądać zdjęcia. Akurat natrafiłam na to z nart. Od razu uśmiech wkradł mi się na buzię. Popatrzyłam ukradkiem na Stefana, który patrzy w mój aparat. Szybko zmieniłam zdjęcie. Położyłam aparat na półce i wyszłam odwiedzić Marinusa. Nikogo nie było. Wróciłam do pokoju, a to co ujrzałam strasznie mnie przestraszyło.<br />
<br />
( Stefan )<br />
Siedziałem na łóżku i czytałem książkę, w pewnej chwili usłyszałem głos Michaela:<br />
- Radzę ci uważać, bo może ktoś ci ją zwinąć sprzed nosa.- zaśmiał się ironicznie.<br />
- Coś sugerujesz?- wstałem gdy zobaczyłem, że zbliża się do mnie.<br />
- Wiesz, radziłbym ci na nią uważać, niby taka szara myszka, ale w łóżku zachowuje się jak kocica!<br />
- Radziłbym ci uważać na słowa!- warknąłem i stanąłem z nim twarzą w twarz.<br />
- Bo co? Myślisz, że się ciebie boję?- we mnie się już buzowało. Nagle drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Vikcy z zakłopotaną miną.<br />
- Chyba Michaelu, rozmowę dokończymy później nie sądzisz?<br />
- Na pewno!- wyminąłem go i wyszedłem z pokoju. Musiałem ochłonąć. Poszedłem do pokoju chłopaków. Usiadłem koło Gregora.<br />
- Rozmawiałaś z nią?- zapytał.<br />
- To skomplikowane. Właśnie się pokłóciłem z Michim.<br />
- O nią?<br />
- Kurde, żeby to wszystko było takie łatwe. Powiedzieć, przeprosić. Ale ja tak nie mogę! Dobra wybaczyłbym jej, jakby może nie pocałowała go na moich oczach. Wiem, że nic do niego nie czuje, ale to i tak cholernie boli.- powiedziałem prawie płacząc<br />
- Stefan musisz z nią pogadać, bo wy na tym cierpicie. Wyglądacie jak zwiędnięte rośliny! Nie mogę patrzeć, jak cierpicie. Jeśli z nią nie porozmawiasz, może już nigdy sobie nie zaufacie.<br />
- Porozmawiam z nią, ale nie teraz. Po mistrzostwach.<br />
- Jak tam uważasz.- powiedział i poszedł do łazienki.<br />
Jest kurwa pięknie! Każdy mówi mi, że mam się z nią pogodzić, a to wcale nie jest moja wina. No dobra, może poszczęści. Jakby znała prawdę, pewnie bym tak nie postąpiła. Chyba...<br />
<br />
( Vicky)<br />
- Co to miało być?- zapytałam ze wściekłością.<br />
- A co, boisz się o swojego księcia?- zapytał<br />
- Co mu powiedziałeś?<br />
Podszedł do mnie. Zaczął się bawić moimi włosami.<br />
- Jaka to jesteś dobra w łóżku i w ogóle. Nie pamiętasz, jak nam było razem dobrze?<br />
Nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz.- Ała, Nie wiedziałem, że tak wygląda twoja gra wstępna!- zaśmiał się mi prosto w twarz i zaczął się do mnie dobierać. Odepchnęłam go.<br />
- Człowieku, ty się powinieneś leczyć!- krzyknęłam.<br />
- I to mówi osoba, która kilka razy chciała popełnić samobójstwo! Nawet jakbym ci teraz coś zrobił i tak by ci nikt nie uwierzył. Nawet Stefan.<br />
- Wiesz co?! Pieprz się!- wyszłam z pokoju i pobiegłam do Marinusa. Znajdował się w hotelu na przeciwko. Weszłam do jego pokoju bez pukania. Na szczęście dzielił go tylko z Andim.<br />
- Vicky, co się stało?- podbiegli do mnie i przytulili.<br />
- Marinus musimy pogadać.<br />
- To ja was zostawię.- powiedział Andi i zaraz opuścił pokój.<br />
- Dzisiaj są zawody, przepraszam, że ci zawracam głowę, ale muszę z tobą porozmawiać.- wtedy zadzwonił jego telefon.<br />
- Przepraszam, tylko odbiorę. Trener dzwoni.- poszedł w głąb pokoju. Zacięcie o czymś rozmawiali. W pewnej chwili skończył i powiedział, że musi iść.<br />
- Super, nawet mój rodzony brat nie ma dla mnie czasu!<br />
- Vicky czekaj!- krzyknął, ale mnie już nie było w pokoju.<br />
Do konkursu zostało 2 godziny.Co ja będę robić?<br />
Usiadłam na pobliskiej ławce, na wprost skoczni. Nagle koło mnie znalazł się młody norweski skoczek.<br />
- Przepraszam, mogę?<br />
- Tak, proszę- odsunęłam się, ustępując mu skrawek ławki.<br />
- Przy okazji Phillip Sjoeen jestem, a pani?<br />
- Vicktoria Kraus, miło mi!- podałam mu rękę.<br />
- Siostra Marinusa Krausa?- zapytał.<br />
- Niestety!- zaśmiałam się.<br />
- A czym się aktualnie zajmujesz? Ja chyba nie muszę mówić, jaki sport uprawiam.- uśmiechnął się. Dopiero teraz dostrzegłam jego piękny uśmiech, czekoladowe oczka. Stop Vicky! Opanuj się!<br />
- Jestem fizjoterapeutką kadry Austrii i asystentką trenera Kuttina.<br />
- To może podpowiesz mi, jaki jest ich słaby punkt?<br />
- Oj takich rzeczy nie będę mówić. Jak byś się dowiedział, to byś się tarzał ze śmiechu!- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie Thomasa na moich urodzinach, gdzie tańczył z kwiatkiem. Był upity w cztery dupy i myślał, że tańczy z Wankiem. Ten chłopak ma słabą głowę.- A ty dzisiaj nie skaczesz?- zapytałam.<br />
- Dzisiaj nie, ale jutro może tak. Pożyjemy zobaczymy. W sumie, to cieszę się, że dzisiaj nie skaczę, bo poznałem ciebie.<br />
- Oj nie chciałbyś poznać całą moją historię, jaką przebyłam, żeby teraz wstać w tym miejscu.- posmutniałam, bo przypomniały m się wydarzenia z minionych kilku dni.<br />
- Wiesz, każdy ma prawo popełniać błędy. Jak ktoś popełni jakieś głupstwo. Drugi raz już tego nie popełni.- uśmiechnął się i popatrzył na skocznie- Na przykład pomyśl. Skoczek, który wywrócił się, bo źle ustawił nartę przy lądowaniu, drugi raz tak nie zrobi.<br />
- Tylko ja kilka razy popełniłam ten sam błąd.<br />
- Ale to nie powinno cię wykluczać z walki o wygraną. Życie to taki jakby maraton. Jest początek i koniec. W połowie masz już go dość, ale i tak idziesz przed siebie z nadzieją na lepsze jutro. Myślisz, że ja nigdy nie popełniałem błędów? Właśnie po to człowiek, robi jakieś głupstwa, żeby ich ponownie nie powtarzać.<br />
- Dzięki. Podniosłeś mnie na duchu.- uśmiechnęłam się w jego stronę.<br />
- Cała przyjemność po mojej stronie!<br />
Miałam już wstawać, ale coś mnie drgnęło.<br />
- Nie masz ochoty na ciepłą czekoladę, podczas konkursu. Bo i tak sama będę siedzieć, a tak to bym miała z kim pogadać.<br />
- Jasne! Będę czekał pod domkiem waszej kadry.<br />
- To do zobaczenia!- powiedziałam i poszłam w stronę hotelu. Godzina do zawodów, a ja dalej nie przygotowana. Na szczęście, gdy byłam w pokoju, siedział na łóżku także Stefan. Nie obdarzyłam Michaela, nawet spojrzeniem, ale tak wiedziałam, że szyderczo się do mnie uśmiecha. Wzięłam strój reprezentacyjny i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, wyprostowałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z łazienki. Nikogo już nie było. Spojrzałam na zegarek, do zawodów zostało 15 minut. Jakaś ta magia mistrzostw do mnie nie dociera. Wzięłam aparat i telefon i poszłam pod domek naszej reprezentacji.<br />
W oddali zobaczyłam już uśmiechniętego Norwega, który trzymał już w rękach gorące czekolady. Podeszłam do niego i obdarzyłam go uśmiechem.<br />
- Witam panią!<br />
- Witam pana!<br />
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Zaczęliśmy oglądać konkurs spod zeskoku. Zapowiada się ciekawie. W miedzy czasie robiłam zdjęcia. Nawet znalazło się kilka selfie, moich i Phillipa.<br />
<br />
Po pierwszej serii prowadził Rune Velta, na drugim znalazł się Stefan Kraft, strasznie mnie ten fakt ucieszył. Podium zamknął Severin Freund, kolejna radość.<br />
Druga seria zleciała mi na rozmowie z Norwegiem. Dowiedziałam się dużo ciekawych informacji na temat tamtej kadry. Myślałam, że kadra norweska to takie spokojne owieczki, a tu takich faktów się dowiedziałam, np. Podczas noworocznych konkursów wybrali się na świętowanie. Może by było normalnie, kulturalnie, ale na drugi dzień Anders Fannemell obudził się w stajni, spał na sianie. Albo jak zgubili córeczkę Bardala w sklepie dziecięcym. Biedne dziecko musiało zostać z tymi szaleńcami, gdy jej tata brał udział w konkursie. Czułam się świetnie w jego towarzystwie. Ale tylko on miał dla mnie czas. Nawet brat nie miał czasu porozmawiać, chociaż pięć minut.<br />
Konkurs wygrał Rune Velta, drugi Severin Freund, a podium uzupełnił Stefan Kraft.<br />
Atmosfera nie do opisania. Phillip skoczył przez barierki, gdy wyczytali wyniki. Złoto mistrzostw świata zostaje w Norwegii.<br />
Po wręczeniu kwiatów pogratulowałam wszystkim chłopakom i poszłam w stronę hotelu.<br />
Weszłam do pokoju, a tam siedział już Michael:<br />
- Księżniczka przyszła.<br />
Nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi. Wzięłam z torby ubrania i poszłam wziąć prysznic.<br />
Gdy wyszłam w pokoju siedziała już cała kadra.<br />
- O Vicky, mamy plan.- powiedział Gregor- Tylko jesteś nam w czymś potrzebna.<br />
- Dzisiaj dzień dobroci. W czym wam pomóc dzieciaczki?<br />
- Musisz czymś zająć trenera, abyśmy mogli wyjść do klubu. I później też się wymkniesz.<br />
- No dobra, a kiedy mam iść do niego?<br />
- Najlepiej teraz bo dochodzi już 20.00.- powiedział Thomas.<br />
- No okej zaniosę mu zdjęcia, niech przeglądnie i wybierze na stronę. To wychodźcie już, a ja do niego idę!<br />
- Jesteś wielka Kraus!- podbiegł do mnie Gregor.<br />
- Po nazwisku, to po pysku panie Schlierenzauerze !- zaśmiałam się.<br />
Wzięłam aparat i poszłam do trenera z aparatem. Zostawiłam go u niego i poszłam w stronę pokoju. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i po cichu wyszłam. Na zewnątrz już wszyscy na mnie czekali.<br />
- Ile mu zejdzie oglądanie tych zdjęć?- zapytał Stefan.<br />
- Jakieś 3-4 godziny.- odpowiedziałam i poszliśmy w stronę klubu.<br />
<br />
Obudziłam się z potężnym kacem w swoim pokoju. Film urwał mi się, gdy wygłupiałam się na scenie z Gregorem. Pamiętam jeszcze, jak podszedł do mnie Stefan i powiedział, że zachowuje się jak dziwka. Dobra byłam pijana i on też, ale jakiś się chyba szacunek powinno mieć. Po tym wszystkim usiadłam przy barze i zaczęłam pić, później film się urwał.<br />
Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 13.00. Kilkanaście nieodebranych połączeń, sms-ów. A wszystkie od kogo? Od Stefana i Marinusa. Powolnie zsunęłam się z łóżka i poszłam otworzyć drzwi. Ktoś bardzo chciał się dostać do pokoju. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Stefan, cały czerwony ze złości:<br />
- Księżniczka raczyła się obudzić i otworzyć łaskawie pokój. Przez ciebie musiałem spać z Gregorem na jednym łóżku. A ta królewna się niemiłosiernie rozpycha.<br />
- Nie wyspałeś się? Tak mi przykro. Przepraszam pomyliłam zdania. Cieszę się, że się nie wyspałeś!- przypomniały mi się rozmowa z nim, z wczorajszej imprezy.<br />
- O co ci teraz chodzi?! - a po chwili dodał - Michael miał rację, co do ciebie!<br />
- Że co? Że jestem dziwką, szmatą i nie wiadomo, czym jeszcze? Oj przepraszam, to twoje słowa z wczorajszej imprezy!<br />
- Nie odwracaj kota, ogonem. To nie ja przytulałem się z kim popadnie, a później nie schlałem się tak jak ty!<br />
Nasza rozmowa przemieniła się w krzyki na cały hotel.<br />
- Wiesz, co? Zgadzam się z tobą. Z każdym z twoim słowem. A wiesz, co jest najgorsze? Że zakochałam się w tobie, nie dawałam już rady wytrzymać bez twej bliskości! Myślałam, że jakoś to odbudujemy, ale ty wolisz się na mnie wydrzeć. To przez twoje słowa się upiłam. Wiesz jak mnie zraniły? - zaczęłam płakać, ale dodałam- A na marginesie, nie całowałam ani nie przytulałam się z kim popadnie! Zatańczyłam tylko jeden, głupi taniec z Gregorem. Widzę w kim mam przyjaciela, a w kim nie!- wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Osunęłam się plecami po ścianie i zaczęłam płakać. Nie dawałam już rady. Powolnie wstałam, gdy usłyszałam dobiegające głosy Norwegów. Mięli pokoje na tym samym piętrze. Do pokoju nie mogłam wejść, nie na razie, więc udałam się na stołówkę. Ominęłam grupkę Norwegów, którzy cieszyli się z wczorajszej wygranej Velty. Nagle toś z tyłu do mnie podbiegł:<br />
- Hej Vicky!- gdy zobaczył moją twarz, dodał- Ej co się stało?<br />
- Hej Phillip! Moje życie właśnie legło w gruzach. Nie mam, gdzie pójść.- powiedziałam przez łzy śmiejąc się, zawsze tak reagowałam, gdy chciałam jeszcze bardziej się rozpłakać.<br />
- Jak chcesz to choć do pokoju. Będzie tam tylko Anders, ale to fajny gość. Chodź poznacie się!- złapał mnie za rękę i mimo moich protestów, zaprowadził mnie do ich pokoju. Kazał mi się rozgość. Usiadłam na krześle i wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Było pięknie. Szkoda, że nie jest tak w moim życiu.<br />
Zapoznałam się z Andersem. Fajny chłopak, dużo rozmawialiśmy, na moment mogłam zapomnieć o wydarzeniach z mojego życia.<br />
Po kilku godzinach rozmów i śmiechów, postanowiłam powrócić do pokoju. Gdy weszłam zastałam totalną ciszę. Stefan siedział na łóżku, oparty o ścianę i odpisywał na wiadomości od fanów z gratulacjami. A Michi uważnie czytał książkę słuchając przy tym muzyki. Zabrałam tylko ciuchy z torby i poszłam się przebrać. Weszłam szybko pod kołdrę i próbowałam zasnąć. Nie mogłam znieść obecności tych dwóch pieprzonych egoistów. Ciekawe, jakich rzeczy nagadał Michael Stefanowi. Po kilku godzinach udało mi się zasnąć.<br />
<br />
<br />
<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcavtEgW1j4ZHcmm72g-t40oi8-x9P6jNo2qzv1fr-A8VRzh66rDH8qSmjNFnbYTYqKLUidxLgC1dq8-52BFBVaC4IvMd2Rs7-VyXzddndbesOmDY2tKbt9Co8HNkNfPstDQTAER1zmtxh/s1600/0_0_0_1129330616_middle%255B1%255D.jpg" /><br />
<br />
Witam z nowym rozdziałem! Dzisiaj coś mnie tchnęło, aby dokończyć to coś. Dlaczego, jak boli mnie głowa, to rodzi mi się tyle pomysłów?! Jestem jakaś dziwna XD No nic, jetem chyba jakimś odmieńcem hahaha :)<br />
No dobra do rzeczy. Czekam na wasze sugestie, co do tego rozdziału. Trochę namieszałam, ale na tym się nie skończy. Chcę to jakoś spowolnić, myślę, że się uda.<br />
Dzisiaj odbył się pierwszy konkurs, który wygrał Rune Velta, o 0.4 p.! Więc złoto zostaje w Norwegii :) Cieszy mnie 8 pozycja Janka Ziobry. A tak go hejtowali, że formy nie ma, a tu takie bum. Gratulacje ode mnie i to duże. On jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.<br />
17 miejsce Kamila i Klimka też zadowala, choć myślałam, że po pierwszej serii lepiej wypadną. No cóż skoki to nie przewidywalny sport :)<br />
To do następnego ! :*<br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-37765262704222807232015-02-16T00:10:00.000-08:002015-02-16T00:10:44.392-08:007. ,, Prawda, bo bez niej nie ma miłości... ''<br />
<i> Pojawiłeś się przypadkiem,</i><br />
<i> Tylko przypadkiem nie odchodź...</i><br />
<i><br /></i>
<br />
Zazwyczaj ludzie cieszą się razem wspólnym szczęściem. Nie kiedy znajdzie się osoba, która może to wszystko zniszczyć. Ale jaki to ma sens, jeśli te dwie osoby kochają ponad życie ? To staje się pomału. Zagnieżdża się w nas, a później kiełkuje i wyrasta. Czy warto, aby przez kogoś cierpiał cały świat? Bo zrobił to tylko dla swojego dobra, nie dla kogoś. Natura człowieka zawsze będzie zaskakiwać, ale nigdy nie zrobi tego ponownie.<br />
<br />
Siedziałam otulona ciepłym, miękkim kocem na bujanym fotelu w pokoju Stefana. Przeglądałam zdjęcia z ostatniego wypadu na narty, gdzie skręciłam kostkę. Obejrzałam tysiące zdjęć, z których aż buchało radością młodych ludzi. Na koniec otworzyłam folder ze zdjęciami z datą 14.02.2013. Co tam zobaczyłam, strasznie mnie zdziwiło. Był tam Stefan, ale nie sam. Stała młoda dziewczyna i dziecko. Na dole było podpisane :<br />
<br />
,, Miłość przetrwa wszystko''<br />
Myślałam, że wybuchnę płaczem. Po co on to robił? Po co udawał kogoś bliskiego? Prowadził podwójne życie i myślał,że się nikt o tym nie dowie! Gwałtownie wstałam, ale zaraz tego pożałowałam. Moja boląca kostka dała o sobie znak. Stefan brał kąpiel. Wykorzystałam okazję i wyszłam trzaskając drzwiami. Moje oczy zaczęły puchnąć niewyobrażalnie szybko od płaczu. Miałam wybrany jeden kierunek. Ten dom. Stałam już pod drzwiami. Wahałam się. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili stał już w progu:<br />
- Vicki co się stało?!<br />
Po prostu go przytuliłam. Oderwałam się,czekając na odpowiedź, a on jedynie pocałował moje czoło i wpuścił mnie do środka. <br />
<span style="text-align: center;"><br /></span>
<span style="text-align: center;"> </span><br />
<div style="text-align: left;">
( Stefan)</div>
<div style="text-align: left;">
Wyszedłem szybko spod prysznica. Ubrałem się w ciuchy i wyszedłem z łazienki. Vicki nie było. Jednie laptop nie został zamknięty. Podszedłem do niego, a na nim zobaczyłem otworzony folder ze zdjęciami i to jedno,które miałem usunąć już dawno. Wstałem szybko z fotela i wybiegłem na dwór. Biegłem przed siebie w jednym kierunku. Wiedziałem, że tam ją znajdę. Gdy byłem już pod domem, zobaczyłem przez okno w salonie chłopaków i Vicki. Otworzyłem drzwi bez proszenia. Siedziała wtulona w niego, a koło nich stał Gregor, Thomas i Manuel. Podszedłem do nich, a oni tylko obdarzyli mnie złowrogim spojrzeniem. Spała w jego ramionach. Nagle otworzyła oczy, popatrzyła na mnie i pocałowała go w usta i dodała:</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja też będę prowadzić podwójne życie!</div>
<div style="text-align: left;">
Nie chciała słyszeć jakichkolwiek wytłumaczeń. Po prostu wstała i wyszła, a ja stałem jak słup soli patrzyłem na niego. Uśmiechał się, czuł satysfakcję po tym jak przegrał ze mną w TCS. Pobiegłem za nią. Stała przy ulicy. Płakała. Dalej ją skrzywdziłem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Vicki!- zacząłem, choć nie mogłem dokończyć.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiesz co, jest najgorsze?! Że ci zaufałam, pokochałam, a ty to wykorzystałeś. </div>
<div style="text-align: left;">
- Daj mi coś wytłumaczyć, proszę!- próbowałem ją uspokoić.</div>
<div style="text-align: left;">
-Nie chcę cię znać! Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? Jak już będę twoją żoną i założymy rodzinkę?! Co ?!</div>
<div style="text-align: left;">
Objąłem rękami jej głowę i pocałowałem. Jej usta przylegały do moich, do momentu kiedy czułem, że się uspokoiła. Pomału wypuszczałem z ją objęć. Wtedy poczułem ciepły dotyk na moim policzku. Uderzyła mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chcesz znać prawdę?!- wycedziłem przez zęby, bo już nie potrafiłem nad sobą panować.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czekam na nią cały czas!- krzyknęła.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ta dziewczyna ze zdjęcia, to moja była narzeczona i nasze dziecko, a wiesz dlaczego była? Bo zginęli w wypadku 2 lata temu! Jak myślisz dlaczego ostatni sezon nie szedł po mojej myśli?! Nie mogłem się pozbierać, walczyłem, ale nie mogłem!- po raz pierwszy zacząłem dzisiaj płakać- Dopiero później poznałem ciebie. Ty nadałaś mi sens życia. Ale widzę, że nie warto było. Szczęśliwa jesteś?! Znasz już prawdę!- widziałem, jak stała z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Stefan, ja...</div>
<div style="text-align: left;">
- Myślałem, że jesteś inna. A ty od razu Pobiegłaś do niego. Sprawiło ci to przyjemność, prawda?</div>
<div style="text-align: left;">
- Stefan przepraszam!</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiesz co daruj sobie!- wyminąłem ja i poszedłem w stronę mieszkania. Cholernie się czułem. Zostawiłem ją samą, ale wiedziałem, że w ramionach Michaela znajdzie ukojenie. Od dawna czułem, że między nimi coś jest. Dopiero teraz zauważyłem jakim byłem głupkiem i to mnie oskarżała o podwójne życie. Wszedłem do sklepu. Kupiłem sobie whisky i wróciłem do domu. Nikogo nie było. Usiadłem na swoim łóżku. Wykasowałem wszystkie zdjęcia. Nie minęło kilka chwil, a po zawartości butelki nie było już ani śladu. Otworzyłem rodzinny barek i brałem po kolei co mi wpadło w ręce, Patrzyłem na zdjęcie, które powiesiła mi na suficie, nad łóżkiem. Moje ciało podpowiadało mi, że mam skończyć już picie. Odstawiłem butelkę na stole. Położyłem się na łóżku i zasnąłem.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
(Vicki)</div>
<div style="text-align: left;">
Co ja sobie myślałam ? Zraniłam go, zraniłam siebie. Chciałam za nim biec, ale po co jeśli wiem, że i tak to jest już na pozycji przegranej. Poszłam do mieszkania, gdzie stali chłopaki:</div>
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego mi tego nie powiedzieliście?! - wybiegłam i podążyłam do domu. Po 10 minutach byłam już w mieszkaniu. Poszłam pod prysznic, mają nadzieję, że zmyję siebie winę. Wyszłam z łazienki i od razu położyłam się na łóżku. Próbowałam zasnąć. Po kilku godzinach udało mi się.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Następny dzień.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Wstałam jak zwykle o tej samej godzinie, ale nie z uśmiechem na twarzy. Nie obudziłam się przy ukochanej osobie. Nie poczułam jego ciepłych ust, dotyku. </div>
<div style="text-align: left;">
Ubrałam się w ciuchy wyciągnięte z szafki. Zjadłam jabłko, nic więcej nie przechodziło mi przez gardło. Wzięłam wszystkie papiery i udałam się na trening. Podjechałam moim czarnym bmw pod budynek, gdzie miał odbyć się trening. Wysiadłam z samochodu. Zaczęłam się rozglądać za jego samochodem. Nie było go. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka budynku. W oddali słyszałam już głosy chłopaków i wtedy zobaczyłam jego, szedł na wprost mnie. Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem. Wyminął mnie i podążył do wyjścia. Poszłam do szatni, gdzie wszyscy siedzieli. Zapadła cisza, kiedy znalazłam się koło nich. Jedynie Gregor zdołał coś powiedzieć:</div>
<div style="text-align: left;">
- Widzisz co zrobiłaś? </div>
<div style="text-align: left;">
- Odczep się od niej Greg. - powiedział Michael.</div>
<div style="text-align: left;">
- Anioł stróż się znalazł. Może ty jesteś szczęśliwy z tego wszystkiego, ale nie ja! Straciliśmy go!</div>
<div style="text-align: left;">
- Czekaj jak to straciliśmy?!- w końcu włączyłam się do rozmowy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak to!- rzucił we mnie kartką ze złością.</div>
<div style="text-align: left;">
Było to przeproszenie, ale kończy z karierą, wyjeżdża. Nie wie kiedy wróci. Może już jutro, za tydzień, za rok, za kilka lat, a może w ogóle. </div>
<div style="text-align: left;">
Poczułam napływające łzy do moich oczu. Zaczęły po mały wypływać z nich, mocząc przy tym policzki, a później bluzę, jego bluzę. Wybiegłam z budynku. W oddali zobaczyłam go, że zmierza pod skocznię. Zaraz miały odbyć się tutejsze zawody dla młodych talentów. Zabrał wszystkie potrzebne rzeczy i udał się na skocznie. Zamknął się w jednym domku, gdzie po chwili wyszedł przebrany, podążając na górę. Chciałam go zatrzymać, ale nie mogłam. Miałam do niego podbiec i co?! Zobaczyłam jak siada na wyciąg. Po chwili zaczął się konkurs. Grał rolę przedskoczka, ale on chciał tylko polatać. Poprawił tylko kask, usiadł na belce, gdzie zaraz się od niej odepchnął. Obił się z progu i leciał, lecz jego lot nie trwał długo. Dostał potężny podmuch wiatru. Obrócił się o upadł na bule. Jego ciał zaczęło osuwać się na ziemie, a ja zaczęłam płakać. Nikt do niego nie biegł, nie oferował pomocy. Szybko podbiegłam do niego, leżał nie przytomny, zawołałam o pomoc. Zaraz przyjechały służby zdrowia i go zabrały. Nie chciałam, żeby to się tak skończyło. Nie tak...</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
20 minut wcześniej:</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
( Stefan)</div>
<div style="text-align: left;">
Poproszono mnie, abym spełnił rolę przedskoczka. Ucieszyłem się, bo po raz pierwszy od tak dawna nie brałem udziału w konkursie. Po wszystkich dotychczasowych wydarzeniach chciałem odpocząć. Zaplanowałem wyjazd. Wcześniej miał być wspólny z nią, ale teraz wyjeżdżam sam. Nie wiem na jak długo. Ubrałem się, wyszedłem z domku i udałem się w stronę wyciągu. Wiedziałem, że zna już prawdę, że jest tutaj, patrzy teraz na mnie. Po chwili zaczął się konkurs. Poprawiłem tylko kask, usiadłem na belce, gdzie zaraz się od niej odepchnąłem. Odbiłem się z progu i leciałem, czułem się wolny. W pewnej chwili dostałem mocny podmuch wiatru. Obróciłem się i upadłem na ziemię, gdzie zaraz straciłem przytomność.<br />
Obudziłem się w szpitalu. Cała rodzina i ona, cała w swoim rodzaju stała przy moim łóżku. Patrzyła na mnie tymi zapłakanymi oczami. Wiedziała, że cierpię, wiedziałem, że ona cierpi. Po co to wszystko ?! Po co człowiek zakochuje się, jeżeli ma później cierpieć?! Zaraz wbiegł do sali lekarz, zaczął mnie badać. Pytał czy się dobrze czuje. Fizycznie może tak, ale nie psychicznie. Po chwili każdy opuścił salę. Zostałem tylko ja i ona. Wpatrywałem się tempo w sufit. Po chwili odezwała się:<br />
- Nie rób mi tego więcej!- i chciała mnie przytulić, ale ja nie odwzajemniłem jej tego uścisku.<br />
- Fajnie się bawiłaś z nim?<br />
- O co ci chodzi?!<br />
- No z Michim,- odparłem cały we złości.<br />
- Nic mnie z nim nie łączy!<br />
- Nie byłbym taki pewien. Zamiast posłuchać moich wyjaśnień, pobiegłaś wprost do niego!<br />
- Gdybyś mi wcześniej o tym powiedział, to by nic nie było.- odparła<br />
- Miałem ci się zwierzać jak omal kiedyś nie popadłem w depresję?! Jak nie mogłem wstać z łóżka z myślą, że już jej przy mnie nie ma?!<br />
- Stefan to nie tak.<br />
- A jak?!<br />
- Kocham cię i nie przestanę!<br />
- Tylko ja nie jestem już pewien uczuć do ciebie.- popatrzyłem na nią tym wzrokiem, w którym nie było już miłości, czułości tęsknoty jak zwykle. Cholernie chciałem poczuć jej dotyk, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Walczyłem już nie wiem z kim. Czy z samym sobą, czy z nią.<br />
- Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytała ze łzami w oczach.<br />
- Chciałbym ci powiedzieć jak cię kocham, a za razem nienawidzę. Jak pragnę twojego dotyku, a zarazem jak mnie obrzydzasz. Gdybyś poświęciła mi przynajmniej kilka chwil, to by było inaczej.<br />
- Powinniśmy od siebie odpocząć.<br />
- Masz rację, za szybko to się wszystko wydarzyło.<br />
- Masz rację, tylko że ja nie będę mogła bez ciebie funkcjonować!- wybiegła z sali zostawiając mnie z myślami, które walczyły ze sobą. Jedno podpowiadało, że to moja wina, a nie jej. Przecież nie znała prawdy. A druga, że jakby chciała wyjaśnień to by zaczekała, nie pobiegła z płaczem od razu to Michaela. Dlaczego mnie to spotyka. Najpierw one, teraz ona.<br />
<br />
<img src="http://www.temysli.pl/demot/0_0_0_1279477115_middle.jpg" /><br />
<br />
Witam z nowym rozdziałem ! Jestem z niego troszkę zadowolona. Myślę, że się Wam spodoba.<br />
Wczoraj minęła rocznica zdobycia przez Kamila Stocha i Zbigniewa Bródkę medalu olimpijskiego. W moje urodziny <3 Wczoraj także Anders Fannemel pobił rekord świata w lotach - 251,5 m. Brawo! Piękniejszych urodzin nie mogłam mieć :)<br />
Czekam na wasze sugestie i komentarze pod tym rozdziałem. Myślę, że dużo mam jeszcze do poprawienia w swoim pisaniu, ale wszystko chyba idzie w dobrym kierunku.<br />
Wystarczy mi powiedzieć do następnego :*</div>
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-82396559380489592232015-02-09T09:03:00.001-08:002015-02-09T09:03:48.333-08:006. ,, Miłość czai się za rogiem. Nawet nie spostżegniesz kiedy wpadniesz w jej ramiona...'' <br />
,, Jeśli będziesz przychodził przykładowo o czwartej,<br />
zacznę być szczęśliwy już od trzeciej''<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<br />
Nowa praca, nowi znajomi, choć wolałabym być w ekipie niemieckiej. Te księżniczki są strasznie rozkapryszone, ale ja ich zmienię.<br />
Dzisiaj drugi dzień zawodów w Titisee - Neustadt. Wczoraj wygrał Severin Freund, byłam bardzo szczęśliwa z takiego zakończenia. Ale najszczęśliwsza byłam z drugiego miejsca Stefana, dostałam nawet od niego bukiet, który dostał. Podium zamknął Peter Prevc.<br />
Właśnie szłam w stronę hotelu, gdzie stała grupa Austriaków. Gdy mnie zobaczyli, od razu się uśmiechnęli:<br />
- Jak nastroje przed konkursem??- zapytałam<br />
- Wyśmienite!- krzyknął Michael.<br />
- Tutaj macie rozpiskę, co macie zrobić na rozgrzewkę- podałam im kartkę- Nie wiecie, gdzie jest może trener?- wtrąciłam zapytanie.<br />
- Chyba w recepcji. Omawiał coś z właścicielem hotelu.<br />
- Dzięki Gregor! To do roboty chłopcy, o 12.00 zbiórka!- krzyknęłam i poszłam w stronę hotelu.<br />
W oddali zobaczyłam stojących przy schodach grupkę moich rodaków. Od razu do nich podbiegłam i uściskałam każdego z osobna, nawet Andiego. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, ale wiedziałam, że on nie przestanie walczyć. Zamieniłam kilka słów, ponieważ musiałam szybko biec po aparat. W pokoju zobaczyłam małą karteczkę na stoliku. Było na niej napisane:<br />
<br />
,, Przyjdź dzisiaj o 19.00 do pobliskiego parku!<br />
Xxx :*''<br />
Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Schowałam karteczkę do kurtki, wzięłam aparat i wyszłam z pokoju. Wyszłam z hotelu i udałam się w stronę hali, gdzie rozgrzewali się Niemcy i Austriacy. Usiadłam na trybunach i zaczęłam im robić zdjęcia. Po skończonym meczu siatkówki, wszyscy udaliśmy się do hotelu, gdzie zaraz zjedliśmy na stołówce obiad i zrobiliśmy sobie czas wolny.<br />
Siedziałam w pokoju i uzupełniałam papiery, a przy okazji zgrywałam zdjęcia na laptopa. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam i poszłam je otworzyć. Przede mną stanął Stefan z ciastkami firmy jego sponsora:<br />
- Hej mogę wejść?<br />
- Jasne, wchodź! Rozgość się, a ja dokończę tylko zgrywać zdjęcia.<br />
- Okej!<br />
Usiadł na łóżku. Dokończyłam papiery i usiadłam koło niego.<br />
- Co cię do mnie sprowadza?- zapytałam z uśmiechem. Męczył się biedaczek, bo nie mógł otworzyć ciastek- Daj pomogę Ci!- otworzyłam i zaczęliśmy chrupać ciastka.<br />
- Nie miałabyś ochoty na maraton filmowy u mnie w pokoju? Będzie kadra Norwegi, Polski i nasza.<br />
- Z miłą chęcią- uśmiechnęłam się- A o której?<br />
- O 19.00- powiedział, a mój uśmiech zamienił się w zakłopotanie. Przypomniałam sobie tą karteczkę, którą znalazłam w pokoju.<br />
- A nie mogłabym się spóźnić, tak z dwadzieścia minut?<br />
- Oczywiście, tylko przyjdź!- posłał mi uśmiech.<br />
- Z miłą chęcią.<br />
- To ja już idę się przygotowywać do konkursu.<br />
- Leć. Tylko masz dzisiaj wygrać!<br />
- Postaram się!- posłał mi całusa w powietrzu i wyszedł.<br />
Zaczęłam ubierać się w strój reprezentacyjny. Schowałam aparat do pokrowca, na głowę nałożyłam czapkę i wyszłam z hotelu, kierując się w stronę skoczni. Konkurs miał się rozpocząć o godzinie 15.45, a kibiców już nie brakowało. Wjechałam wyciągiem do loży trenerskiej, gdzie przywitałam się z Heinzem i innymi trenerami. Po dwudziestu minutach zaczął się konkurs. Po 1 serii prowadził Anders Fannemel, drugi był Stefan Kraft, a trzeci Michael Haybock. Gdyby nie dyskwalifikacja Severina, on by prowadził po 1 serii. Każdy skok musiałam nagrywać. Nie lubiłam tego, bo strasznie wtedy marzłam, ale praca to praca. Na szczęście podczas drugiej serii, zastąpił mnie kolega i mogłam zjechać na dół. Atmosfera była niesamowita. Tylu kibiców jeszcze nigdy nie widziałam. Z tego co się orientowałam Na czele cały czas stał Polak Kamil Stoch, skoczył dość daleko.<br />
W końcu pora przyszła na Michaela. Jednak nie poszczęściło mu się i spadł w ostateczności na dziewiąte miejsce. Szczęścia także nie miał Stefan. Po swoim finałowym skoku spadł na piąte miejsce. Chciałam go pocieszyć, więc podbiegłam go niego, gdy szedł w stronę domku.<br />
- Ej Stefan nie załamuj się, to tylko 5 miejsce. Przecież wiesz, że stać cię na więcej, każdy o tym wie.<br />
- Odwal się w tej chwili ode mnie!- warknął ze złością w moją stronę i ominął mnie wchodząc do domku, przy czym trzaskając drzwiami. No dobra, rozumiem spadnięcie o trzy oczka w dół, ale piąte miejsce to też coś, prawda? Odwróciłam się i poszłam robić zdjęcia pozostałym uczestnikom. Udało mi się porozmawiać z Gregorem i Michaelem. Na szczęście nie byli tak wkurzeni i dało się normalnie z nimi dogadać.<br />
Po zawodach trener ogłosił zebranie na stołówce. Omówiliśmy każdy skok, co trzeba poprawić, a później umówiłam się z każdym kiedy mam zrobić im masaż. To był jedyny minus tej pracy, musiałam ich masować. Gdy wychodziłam z pokoju ktoś złapał mnie za rękę:<br />
- Ej Vicki możemy pogadać? Chciałem Cię przeprosić.-powiedział ze smutną miną Stefan. A we mnie się już buzowało, aby się na niego wydrzeć.<br />
- Teraz chcesz gadać? Wiesz co?! Może nie wiem, jak to jest spaść w dół w klasyfikacji, ale piąte miejsce też nie jest złe! I pamiętaj każdy człowiek ma uczucia!- wykrzyczałam mu prosto w twarz, ominęłam go i poszłam z Michaelem w stronę windy. Gdy się odwróciłam, cały czas stał w tym samym miejscu, jak słup soli.<br />
Wysiedliśmy na 3 piętrze i szybkim krokiem udałam się w stronę pokoju. Była już godzina 18.45, a o 19.00 miałam się z kimś spotkać w parku. Ubrałam się w normalny strój, z wyjątkiem kurtki. Była bardzo ciepła. Wychodząc wzięłam torebkę, telefon i wyszłam. Po około dziesięciu minutach byłam już na miejscu. Było pięknie. Księżyc już dawno oświecał tutejszą okolicę. Gdzie nie gdzie, rodziny lepiły jeszcze bałwana. Usiadłam na ławce i czekałam. Dochodziła już godzina 19.00, a tego ktosia jeszcze nie było, postanowiłam poczekać, jeszcze z piętnaście minut. Nagle zobaczyłam w oddali chłopaka, który niósł bukiet czerwonych róż. Szedł w moją stronę. Gdy stanął koło mnie, wiedziałam, że tym ktosiem jest już Stefan.<br />
- To dla ciebie w ramach przeprosin.- powiedział wręczając mi bukiet. Byłam w szoku, ale złość na niego jeszcze ze mnie nie wyparowała.<br />
- Dziękuję, ale nie musiałeś!<br />
- Wiem nie powinienem był tak naskakiwać na ciebie, ale mogłem wygrać ten konkurs, a zakończyłem na piątym miejscu.<br />
- Ale to nie jest powód wydzierania się na kogoś!- powiedziałam z irytacją.<br />
- Wiem, przepraszam.<br />
- Wiesz, że nie umiem się na ciebie gniewać? Ale masz mi dać kilka paczek ciastek z Manner!- powiedziałam do niego z uśmiechem i przytuliłam go na zgodę.<br />
- No dobra.- powiedział z uśmiechem.<br />
Wróciliśmy do hotelu w wyśmienitych nastrojach. Na szczęście nie zaczęli oglądać filmów bez nas. Na początek wybraliśmy horror ,, Naznaczony'', choć nie za bardzo lubię horrory, ten akurat kocham. Usiadłam pomiędzy Thomasem i Stefanem, bo jedynie tam było wolne miejsce. Wtuliłam się w ramiona Stefana i zaczęliśmy oglądać film. Nie za bardzo się go bałam, bo już oglądałam go kilka razy, więc wiedziałam już w jakich momentach zamknąć oczy. Najbardziej to bał się Dawid z Kotem, w niektórych momentach to wyskakiwali z miejsca. Po skończonym filmie nadeszła pora na film pt. ,, Trzy metry nad niebem''. Mówili,że nie będę płakać, a łzy leciały im strumieniami. Na koniec włączyliśmy film, pt. ,, Sierociniec''. Także go lubię, ale z wyczerpania zasnęłam już w połowie. Obudziły mnie dopiero szmery chłopaków.<br />
- Chłopaki, ale on się wścieknie!- powiedział Andreas.<br />
- Oj nie bój żaby Andi!- zaśmiał się Stoch.<br />
- Chłopaki , co wy robicie?- powiedziałam, przecierając oczy.<br />
- Ciszej! Chodź zobaczyć!<br />
Moim oczom ukazał się Andreas Wank, cały wybrudzony w paście do zębów, w drzemie i bitej śmietanie. A najlepsze było to, że leżał w wannie.<br />
- Ale wy macie głupie pomysły! Idę do siebie, dobranoc!- wyszłam z pokoju i kierowałam się w stronę mojego. Otworzyłam drzwi i runęłam jak cegła na kogoś.<br />
- Kto tu jest?<br />
- To ja!<br />
- Stefan? A co ty tu robisz?<br />
- Nie mogłem spać tam z nimi, a nikt nie chciał dać mi kluczyka do swojego pokoju.<br />
- Więc wybrałeś mój? Wiesz, że to jest karane?- zaśmiałam się i pomogłam mu wstać.<br />
- Nie miałem wyboru.- powiedział.<br />
- No dobra, ja się nie gniewam. Jeśli chcesz spać, to śpij, ale rączki przy sobie!<br />
- No wiesz, co ?! Jak śmiałbym!- zaśmiał się i położyliśmy się na łóżku.<br />
<br />
Rano obudziłam się w ramionach Stefana. Co ja robiłam? Chciałam się jakoś wydostać, ale nie mogłam. Leżał tak słodko. Jego czupryna, chociaż była w nieładzie, była świetna. Nagle zobaczyłam, że on nie śpi:<br />
- Chyba coś mówiłam!<br />
- Ja to inaczej zrozumiałem. Miałem cię nie dotykać w sposób taki... no wiesz.. Ale o przytulaniu nie było mowy!- posłał mi swój uśmiech.<br />
- Masz szczęście, bo wygodnie mi się leży.<br />
- Vicki, mam pytanie...<br />
- Słucham cię!<br />
- Moglibyśmy spróbować??- przeczuwałam, że o to zapyta.<br />
- Stefan...<br />
- Cofam pytanie!<br />
- Ale daj mi dojść do słowa- powiedziałam.<br />
- No proszę mów.<br />
- Możemy spróbować, ale jeśli nam nie wyjdzie, mamy się normalnie do siebie odzywać dobra?<br />
Pocałował mnie w usta i powiedział:<br />
- Z tobą na koniec świata mogę iść!<br />
- No nie byłabym taka pewna.<br />
Leżeliśmy tak jeszcze chwile, a potem ubraliśmy się i wyszliśmy na śniadanie. Usiadłam koło niego, gdzie zaraz przyłączyła się cała kadra, z dziwnymi uśmieszkami.<br />
- Co tam moje gołąbeczki wczoraj wyprawiały?- zaśmiał się Greg, poruszając zabawnie brwiami.<br />
- Bez takich Schlieri! - powiedziałam mu.<br />
- No nie denerwuj się, złość piękności, szkodzi!<br />
- Ale w twoim przypadku, to już nic nie zaszkodzi!- odgryzłam się mu.<br />
- Dzieciaki spokój!- uciszył nas trener.<br />
Śniadanie minęło w bardzo fajnej atmosferze. Nikt już nam nie docinał. Lot powrotny mieliśmy o 10.00, więc spakowaliśmy swoje walizki i wyruszyliśmy w stronę lotniska. W samolocie usiadłam między Stefanem, a Gregorem. Dowiedziałam się przeróżnych wieści. Z niego jest straszna plotkara. Na szczęście lot nie trwał długo. Wylądowaliśmy bezpiecznie. Zabrałam swoje walizki i ruszyłam w stronę wyjścia. Za mną szła cała kadra. Załadowaliśmy się do autokaru i ruszyliśmy do swoich domów. Kupiłam sobie przed wyjazdem mieszkanie, więc miałam gdzie spać. Może byłam mała, ale mi tak wystarczała. Pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam w stronę bloku. Słońce świeciło niemiłosiernie. Otworzyłam drzwi i rzuciłam wszystkie walizki w kąt, zaś sama poszłam wziąć szybki prysznic i położyłam się spać. Mój wolny czas nie trwał długo. W mieszkaniu rozległ się dzwonek. Poszłam otworzyć, a w nich stanął listonosz:<br />
- Pani Vicktoria Kraus?<br />
- Tak.<br />
- Mam dla pani kwiaty. Proszę!<br />
- Dziękuję. Do widzenia!<br />
- Do widzenia!<br />
Był to bukiet różowych tulipanów. Napisałam do Stefana, aby mu podziękować. Jednak mnie uprzedził i po paru minutach, był już pod moimi drzwiami. Wpuściłam go i pocałowałam. Zrobiliśmy razem obiad, który zaraz zjedliśmy. Obejrzeliśmy film i poszliśmy spać. Z nim to mogę iść na koniec świata!<br />
<br />
Obudziłam się w łóżku sama. Wyczuwałam zapach dochodzący z kuchni. Szłam za nim. Zobaczyłam stojącego przy kuchence Stefana, który smażył naleśniki. Podeszłam do niego po ciuchu i przytuliłam się w jego umięśnione ciało.<br />
- Witam cię moje słonce!- pocałował mnie w policzek i posadził na blacie.<br />
- Widzę, że śniadanko już gotowe.<br />
- Zaraz podaję, tylko podaj mi drzem z lodówki.- wstałam i otworzyłam lodówkę, a ona była cała zapełniona.<br />
- Nie musiałeś. Sama bym zrobiła później zakupy.<br />
- Później to my idziemy na spacer, a teraz zjadaj mi szybko śniadanie!- uśmiechnął się i położył mi na stole kilkanaście naleśników.<br />
- Jeśli dalej będziesz mnie tak karmił, to nie będę mogła się zmieścić w drzwiach.<br />
- Oj nie przesadzaj!- uśmiechnął się i usiadł koło mnie.<br />
Zjedliśmy spokojnie, rozmawiając o wszystkim. Czasami robił dziwne miny, aby mnie rozśmieszyć.<br />
Później przebrałam się i pojechaliśmy do jego domu, aby się mógł także odświeżyć.<br />
Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Mieszkał z małym domku, przy lesie. Zawsze tak chciałam mieszkać, ale życie spłatało mi kiedyś figla. Weszliśmy do domu, gdzie przywitała nas mama Stefana. Była bardzo miła, rozmawialiśmy na różne tematy. Opowiadała mi jak kiedyś Stefan robił m wygłupy. Po piętnastu minutach był już gotowy. Ubraliśmy się i wyszliśmy na spacer. Okolica była przepiękna. Wszędzie było słychać śmiechy dzieciaków, które albo lepiły bałwana, albo zjeżdżały na sankach. Wszystko tętniło życiem. Sama dalej nie dowierzałam, ze zgodziłam się zostać dziewczyną Stefana, ale przy nim czuję się bezpieczna.<br />
Wróciliśmy do domu, po kilku godzinach, gdy słońce zachodziło już poza horyzont, miasto powoli już zasypiało. Gdzie nie gdzie, jeszcze przechadzały się pary. Odwiózł mnie do domu, gdzie sam pobył jeszcze chwilę i musiał wracać. Umówiliśmy się na jutrzejszy dzień z innymi z kadry na narty, a później kino. Zapowiada się wspaniały dzień!<br />
<br />
<br />
Witam wszystkich czytelników! :*<br />
Przedstawiam wam kolejny rozdział, myślę, że się wam spodoba. Przyznam szczerze, że fajnie mi się go pisało, lepiej niż poprzedni, a to już plus dla mnie samej :) Za słodko nie uważacie? Przesłodziłam, ale to się zmieni.<br />
Dodaję go dzisiaj, za sprawą mojej przyjaciółki.<br />
Wystarczy mi napisać tylko, do następnego :*<br />
(Komentarze mile widziane, nawet z radami, bo one dużo dają. Naprawdę :) )<br />
<br />
<img height="400" src="http://img1.stylowi.pl//images/items/o/201210/stylowi_pl_ksiazka_czlowiek-szuka-milosci-bo-w-glebi-serca-wie-ze-tyl_1501537.jpg" width="391" /><br />
<br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-41133121746386492812015-02-04T07:41:00.002-08:002015-02-04T07:41:43.039-08:005.,, Będzie dobrze...'' <i> <span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 11.5px; line-height: 15px;">To Ciebie wciąż chcę przytulać co noc</span></i><br />
<span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 11.5px; line-height: 15px;"><i> Czuć zapach Twój każdego dnia.</i></span><br />
(Vicktoria)<br />
<br />
Cały pobyt w szpitalu minął bardzo szybko, a to za sprawą najukochańszych przyjaciół. Nawet kadra Austrii przyjechała mnie odwiedzić. Co mnie bardzo zdziwiło. Dostałam nawet propozycje, abym została główną asystentką trenera Heinza i fizjoterapeutką kadry. Na razie odmówiłam, ale kto wie.<br />
Wciąż zastanawiałam się od kogo może być ta karteczka. Bardzo ciekawiło mnie, komu tak na mnie zależy.<br />
Szłam właśnie ulicami miasta, wgapiona w ekran telefonu, a w słuchawkach leciała moja ulubiona piosenka. Zdawało mi się, że ktoś mnie woła. Odruchowo ściągnęłam słuchawki, nikogo nie widziałam, ale gdy chciałam założyć je ponownie, coś a może ktoś szturchnęło mnie w ramie.<br />
- Hej Vicki!<br />
To był Stefan. Od powrotu ze szpitala, bardzo zbliżyliśmy się do siebie, ale traktowałam go jak brata.<br />
Wpadał do mnie, kiedy miał wolne między treningami. Wiedziałam, że czasami uciekał z nich, aby mnie odwiedzić, ale ja do niczego go nie zmuszam.<br />
- Hej Stefan! Co Cię sprowadza w moje skromne progi?<br />
- Mam maleńki problem. Mogłabyś mi pomóc?- zapytał.<br />
- Może chodź do kawiarni, zamówimy coś i porozmawiamy o twojej prośbie!- uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi do kawiarni. Na szczęście tłumów nie było. Wybraliśmy stolik koło okna i zamówiliśmy gorące czekolady.<br />
- Więc o czym chcesz rozmawiać?<br />
- Mam problem, bo poznałem dziewczynę. Jest niesamowita! Możemy rozmawiać godzinami. Zawsze mówi mi, że nie wolno się poddawać i brnąć do przodu. No ale przejdźmy do setna sprawy.<br />
Niedługo są jej urodziny i nie wiem, co miałbym jej kupić. Znamy się raptem kilka tygodni. To jak pomożesz mi?<br />
Czułam się dziwnie, byłam smutna. Przyznam się, podobał mi się ale nie chciałam tego po sobie dać znać. Gdy wypowiadał słowa, że znalazł nową miłość, moje małe serduszko poczuło uścisk. Nie tak dawno mi mówił, że mnie kocha. Jak widać mówiłam prawdę, te słowa nie miały dla niego żadnego sensu.<br />
- Jasne, nie ma problemu. To kiedy idziemy na zakupy?- zapytałam wymuszając uśmiech na buzi.<br />
- A może być teraz, bo później muszę wracać do domu i na trening się zbierać?<br />
- Okej, to dopijajmy tą czekoladę i się zbieramy!<br />
Rozmowa nie kleiła się tak jak zawsze. Szybko wypiliśmy czekoladę i wyszliśmy z kawiarni udając się do samochodu Stefana. Jechaliśmy około 10 minut. Gdy byliśmy na miejscu, kiedy chciałam wysiąść rozum podpowiadał mi, abym uciekała. Ale po co? To tylko mój przyjaciel... A może coś więcej?<br />
- Wiesz znam kilka fajnych sklepów z biżuterią. Choć najpierw do tego.- mówiąc to weszliśmy do sklepu, który moim zdaniem był troszkę za drogi. No, ale Kraft nalegał, aby coś stąd wybrać. Znalazłam piękne złote kolczyki z białym brylantem i naszyjnik w kształcie serduszka. Idealnie się komponowały. Zapłaciliśmy za zakupy i udaliśmy się w drogę powrotną. Wysadził mnie pod mieszkaniem mojego kochanego braciszka i najlepszego kumpla. Powiedziałam dziękuję i wyszłam. Nawet mi nie pomachał na odchodne. Zazwyczaj czekał, aż wejdę do domu. Dopiero później odjeżdżał. A dzisiaj? Ruszył z piskiem opon. Zabolało mnie to. Ale cóż sama tak chciałam. Weszłam do mieszkania, gdzie czekał już na mnie Andi:<br />
- Hej jesteś może wolna? Mam sprawę nie cierpiącą zwłoki.<br />
- Dzisiaj dzień dobroci! No dawaj, w czym mam ci pomóc!<br />
- Ostatnio poznałem fajną dziewczynę i ona nie długo ma urodziny. Tylko jest jeden problem, nie wiem co jej kupić. Pomożesz mi?<br />
- Nie ma sprawy, ubieraj się szybko i jedziemy!- uśmiechnęłam się i zaczęłam się ponownie ubierać.<br />
- Dziękuję ci jesteś kochana!<br />
- Wiem, wiem!- zaczęłam się śmiać.<br />
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę centrum handlowego, gdzie niespełna 20 minut temu byłam ze Stefanem wybierając prezent dla jego dziewczyny. Weszliśmy do tego samego sklepu. Wybrałam te same kolczyki i naszyjnik. Zapłaciliśmy i ruszyliśmy w stronę domu.<br />
Droga minęło szybko. Gdy byliśmy już w mieszkaniu, zobaczyłam na stole karteczkę:<br />
<br />
,, Nie długo wrócę!<br />
Marinus :*''<br />
<br />
-A jego jak zwykle gdzieś wcięło. - uśmiechnęłam się w stronę Andreaasa.<br />
- Może miałabyś ochotę dzisiaj na jakiś film?- zapytał<br />
- Jasne, ale uprzedzam, że nie żaden horror!<br />
- Jeśli sobie tak życzysz!<br />
- To ty poszukaj czegoś ciekawego,a ja zrobię coś do jedzenia.<br />
- Dobrze!<br />
Poszłam w stronę kuchni. Zaczęłam rozmyślać. Andi znalazł dziewczynę, Stefan też, a Marinus znika gdzieś wieczorami. A ja sama jak palec. Najlepsze jest to, że wszyscy zapomnieli o moich urodzinach, które mam jutro. No nic, zamówię sobie pizze oraz ciastka i uczczę swoje 20 urodziny.<br />
Przygotowałam jakieś przekąski i udałam się w stronę salonu. Welli włączał już film. Położyliśmy się na sofie i zaczęliśmy oglądać ,, Gwiazd naszych wina''. Czytałam książkę i wiedziałam, że bez chusteczek się nie obejdzie. Napisałam jeszcze jednego sms'a do trenera kadry austriackiej i zaczęłam oglądać film.<br />
<br />
<br />
( Kadra Austrii )<br />
- Stary nie miałeś lepszego pomysłu?- zapytał Gregor, który patrzył na prezent.<br />
- No przykro mi bardzo, a ty co byś wymyślił? Nie wiedziałem co jej kupić, więc podszedłem do tego podstępem<br />
- A może pomyślał byś o niej? Wiesz jak ona się teraz może czuć? Powiedziałeś jej, że masz dziewczynę!- gniewnym spojrzeniem obdarował go Michael.<br />
- Święty się znalazł! To przez Ciebie, a nie mnie, była w szpitalu!<br />
- Chłopaki przestańcie!- krzyknął Thomas, który miał już dość poddenerwowanej sytuacji w kadrze.<br />
- Jeszcze powiesz mi, że to niby moja wina?- odpowiedział do Michael'a nie zważając na słowa Morgiego.<br />
- Wiesz na Twoim miejscu, bym jej nie robił żadnych iluzji na samym początku!<br />
I wtedy do pokoju wszedł Kuttin:<br />
- Co się tu dzieje?! Słyszy Was cały hotel! Jeśli usłyszę jeszcze jakieś krzyki, to nie wystąpicie w Titisee- Neustadt!<br />
- Przepraszamy!- powiedzieli jednym chórkiem.<br />
- A i jeszcze jedna sprawa. Vicktoria Kraus zgodziła się zostać moją asystentką i waszą fizjoterapeutką. Więc proszę nie zmarnujcie tego, nie chcę żeby uciekała tak jak poprzedni Was masażysta.- powiedział z politowaniem.<br />
- Tak jest trenerze!- powiedział uśmiechnięty Didl<br />
- A teraz do łóżek marsz!<br />
Zamknął drzwi i wyszedł.<br />
<br />
( Vicktoria)<br />
- Andi śpisz?- zapytałam w połowie filmu.<br />
- Nie, dlaczego pytasz?<br />
- Bo wiesz jutro mam urodziny i nie zechciałbyś ich ze mną spędzić?- zapytałam.<br />
- Wiesz... Przykro mi, ale umówiłem się już z Mili. Jeśli chcesz mogę z nią wpaść.- odpowiedział, choć wiedziałam, że coś knuje.<br />
- Nie, spędźcie razem czas.<br />
Oglądaliśmy dalej. Pod koniec rozryczałam się na dobre. Zawsze próbuję walczyć i nie płakać, ale nie mogę.<br />
Posprzątaliśmy po sobie i każdy udał się do swojego pokoju. Zobaczyłam telefon, który zostawiłam w pokoju. Matko, dwadzieścia nieodebranych połączeń, trzydzieści wiadomości. Tylko zgadnijcie od kogo - Stefan, Gregor i Thomas. Oj zapomniałam im powiedzieć, ale to miała być niespodzianka. Odpowiedziałam każdemu po krótkiej wiadomości i poszłam się umyć. A później szybko weszłam pod kołderkę i odpłynęłam do krainy Morfeusza.<br />
<br />
Następny dzień:<br />
Otworzyłam oczy. Pierwszy widok, duży bukiet róż na oknie. Ktoś jednak pamiętał i mimowolnie się uśmiechnęłam. Stara się robię, no cóż starość nie radość. Usłyszałam dobiegające odgłosy z kuchni. Pomału zaczęłam się skradać i poszłam w stronę głosu. Andi rozmawiał przez telefon:<br />
- Marinus, kiedy będziesz?<br />
- Czekaj jeszcze kilka minut. Bo panny z samolotu nie chcą wyjść.<br />
- To je do cholery pośpiesz!<br />
- Myślisz, że to takie łatwe. Na drugi raz, sam po nie jedziesz! Taki Gregor jak zobaczył ląd, to nie chciał wychodzić z samolotu, bo mu się tam podoba.<br />
- Czekaj słyszałem coś. Pośpiesz się Kraus!<br />
Wtedy weszłam do kuchni:<br />
- Hej Andi!- powiedziałam z uśmiechem, gdy mnie zobaczył odwrócił się jak przestraszony.- Co ty taki spięty?<br />
- Źle spałem- próbował nie patrzeć mi w oczy.<br />
Podeszłam na paluszkach i pocałowałam go w policzek.<br />
- A to za co?<br />
- Za bukiet!- odpowiedziałam i zaczęłam robić sobie śniadanie.- A tego gdzie znowu wcięło?<br />
- Zachciało mu się biegać. Jaki racjonalny człowiek biega na dworze, kiedy temperatura wynosi -15 stopni!<br />
Usłyszałam cichy upadek w kotłowni.<br />
- Słyszałeś to?<br />
- Nie, nie!- zaczął się nerwowo śmiać.<br />
- Dobra Andi mów co się dzieje?- miałam dość tej zabawy.<br />
- Nie nic, tylko źle spałem.<br />
- No dobra, jak tam chcesz. Idę się ubierać i idę na spacer.<br />
- To ja pozmywam.<br />
- Jestem za!- i poszłam na górę.<br />
Chłopaczyna był taki zestresowany, że nie zobaczył nawet tego, ze zabrałam mu jego telefon. Zaczęłam czytać wiadomości. Menda wszystkie usunął! No nic, poszłam mu go odnieść i powiedziałam:<br />
- Andi rozchmurz się trochę!<br />
- Żeby było to takie łatwe!-powiedział cicho.<br />
-Przepraszam co mówiłeś?<br />
- Nie nic, miłego spacerku życzę!<br />
- A dziękuję, dziękuję. Za 20 minut powinnam być!<br />
- To na razie!- powiedział mi, jak już byłam w drzwiach.<br />
Oj nie dam za wygraną. Muszę dowiedzieć się co knują. Schowałam się za krzakami koło domu. Za chwilę podjechał samochód Marinusa, a z niego wysiadł Thomas, Kraft i Schlierenzauer. Drugi przyjechał Wank z Karlem, Manuelem i Markusem, za nimi przyjechała Mii z Michaelem, Morgim i Richardem. A na koniec zajechała nie wielka ciężarówka. Jakaś firma z ciastkami. Robiło mi się już strasznie zimno, ale nie wychodziłam. Poczekałam aż wszyscy wejdą do domu. Nagle wypadł Andi!<br />
- Większego pociągu się nie dało zrobić?<br />
- Oj nie denerwuj się Andi!- powiedział śmiejąc się Stefan.<br />
- Wszystko zrobione?<br />
- Tak!- odpowiedział Marinus i wszyscy za nim ruszyli w stronę domu. Posiedziałam jeszcze z jakieś 10 minut i postanowiłam wejść do domu. Cisza, kompletna. Poszłam do salonu, a tam wszyscy wyskoczyli zza łóżka i zaczęli śpiewać sto lat. Pierwszy podszedł do mnie Richard z Marinusem. Na końcu został mi tylko Andi i Stefan. Wyobrażałam sobie ich minę. Podeszli do mnie, składając życzenia i kazali natychmiast otworzyć prezenty. Czekałam na tą chwilę, od kiedy zobaczyłam ich prezenty, które były w takich samych opakowaniach. Nawet się nie domyślili. Ich miny były bezcenne. Ale jest jeden plus, jak się coś zgubi będę miała drugą parę.<br />
- Na drugi raz nie zostawiajcie mnie razem z Wellingerem, po prawie z przerażenia jajek nie zniósł!<br />
Wszyscy zaczęli się śmiać. W końcu nadeszła pora na tort. Był pyszny, choć wolałabym jakby było więcej wisienek. Atmosfera była mega. Pod koniec zaczęłam rozpakowywać prezenty pozostałych. Dostałam dużo płyt mojego ulubionego zespołu, autografy skoczków z Polski, Norwegii i Szwajcarii. Na końcu stało duże pudło. Ciekawi mnie co ten mój kochany braciszek wymyślił. Pomału zaczęłam odwiązywać wstążkę. W środku znajdował się mały piesek. Zawsze marzyłam o takim przyjacielu, choć inni mówili, że nie nadaję się na żadną opiekunkę. Był taki bezbronny. Wzięłam go na ręce i przytuliłam go do siebie. Nazwałam go Czaki. Miał niebieską obrożę, mój ulubiony kolor.<br />
Później impreza rozkręciła się na dobre. Po ostatnich wydarzeniach odmówiłam sobie alkoholu. Chłopcy jednak sobie go nie odmawiali. Koło 24.00 wszyscy rozeszli się do domu, a ja postanowiłam trochę ogarnąć to, co po sobie zostawili. Zajęło mi to sporo czasu, bo od nikogo nie otrzymałam pomocy. Andi zasnął w wannie, natomiast Kraus na blacie w kuchni. Nie ruszałam ich, niech mają nauczkę.<br />
Po skończonej pracy położyłam się w końcu spać. Z przemęczenia zasnęłam dość szybko, jak na mnie.<br />
<br />
Następny dzień.<br />
<br />
( Stefan)<br />
- Chłopaki jest 10.00. Nie chcę Was martwić, ale...- przerwał mu Thomas.<br />
- Ale?<br />
- Mamy lot powrotny za godzinę!<br />
- Co?!- wszyscy wyskoczyli z łóżka jak poparzeni. Zaczęło się pakowanie, na szybko. Gregor nie mógł zamknąć walizki, na co przybiegłem mu z odsieczą i zacząłem skakać po torbie. Niechcący chyba coś stłukłem, ale na szczęście tego nie usłyszał. Coś mi nie pasowało. Nie było jednej osoby.<br />
- Chłopaki, a gdzie jest Michael?- zapytałem z nadzieją, że ktoś z nich będzie wiedział.<br />
- Ja mam czarną dziurę, nic nie pamiętam. A wy?- zapytał Gregor.<br />
- Ja tak samo.- zawtórował mu Thomas.<br />
- Mówiłem Wam, żeby tak dużo nie pić, ale wy wiecie swoje!- krzyknął Manuel.<br />
- Dobra pomyślmy, wczoraj byliśmy na urodzinach u Vicki, a później wróciliśmy do hotelu, prawda?- zapytałem.<br />
- Chodźcie coś zobaczyć!- krzyknął Thomas.<br />
- Co to ma być?- pokazał mi telefon, w którym było mnóstwo zdjęć.<br />
- Zdjęcia z wczorajszej imprezy z klubu. Jak widać, nie skończyliśmy na samych urodzinach.- powiedział ze śmiechem Didl.<br />
- Kurwa, a jak za kilka tygodni przyjdzie do nas jakaś panienka i powie, że zostaniemy tatusiami?- załamany Gregor usiadł na krześle.<br />
- Nie martw się stary, to był klub gejowski!- pocieszał go Thomas.<br />
- Jeszcze lepiej! Sprawdź, czy nie ma tam Haybock'a.-powiedziałem.<br />
- Nie ma go...- odpowiedział.<br />
- Mamy przerąbane!<br />
- A nie, nie czekaj! Mam go tu, jak wychodzi z klubu. Na szczęście sam.<br />
- Musimy iść go szukać!- odpowiedziałem i gdy ubrałem na siebie kurtkę, z łazienki krzyknął Manuel:<br />
- Nigdzie nie idź, znalazłem go!- wszyscy przybiegli do łazienki. Gdzie leżał pod prysznicem, cały w bitej śmietanie Michael. Pierwsze zdziwienie - dlaczego w bitej śmietanie?<br />
- Dobra, znaleźliśmy go, teraz trzeba go obudzić.- powiedziałem i odkręciłem korek, gdzie po chwili zimna woda zaczęła oblewać jego ciało. Wstał szybko i spiorunował nas wzrokiem, powiedział:<br />
- Co wyście ze mną zrobili?<br />
- Sam wróciłeś do hotelu, to nie nasza sprawka!- powiedział Gregor.<br />
- Dobra, rzeczy masz już spakowane. Umyj się i musimy jechać, bo zaraz nam samolot ucieknie!- krzyknąłem i każdy wyszedł z łazienki.<br />
Po 15 minutach byliśmy na lotnisku i biegiem ruszyliśmy na odprawę. Na szczęście samolot jeszcze nie odleciał. Pozajmowaliśmy wyznaczone miejsca i ruszyliśmy w drogę powrotną do Austrii.<br />
<br />
( Vicki )<br />
Otworzyłam oczy. Zegarek wskazywał dziewiątą rano. Samolot do Austrii miałam za 6 godzin, więc miałam jeszcze sporo czasu, aby poleżeć sobie w łóżku. Nie wiem, czy robię dobrze przystając na propozycję Kuttina. Będę cały czas ze Stefanem, choć w głębi serca przeczuwałam, że ten wyjazd nie będzie taki idealny.<br />
Wstałam, ubrałam się i zeszłam na dół. W salonie spotkałam Karla i Andreasa, którzy pili już chyba 10 butelkę wody. Zaśmiałam się i poszłam w stronę kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie i ruszyłam w stronę salonu.<br />
- A mówiłam, żeby tyle nie pić?!<br />
- Proszę cię, ja zaraz umrę. Głowa mi pęka!- jęczał Kraus.<br />
- Co wy ze mną zrobicie, jak mnie nie będzie.- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę kuchni. Wyciągnęłam z apteczki, tabletki na ból głowy i witaminy.<br />
- Macie, to powinno wam pomóc!- podałam im i usiadłam na sofie.<br />
- Dziękujemy.- powiedział Andi, który zaraz je wchłonął .<br />
- O której masz samolot?- zapytał Marinus.<br />
- O 16.00, a czemu pytasz?<br />
- Na pewno chcesz jechać?<br />
- Nie martw się, będziemy się widzieć na konkursach!- pocałowałam go w czółko i poszłam się pakować.<br />
Myślałam, że szybko mi to zejdzie, jednak myliłam się. Musiałam zrezygnować z mojego ulubionego swetra, na rzecz aparatu. W końcu, walizka się zamknęła. Odetchnęłam z ulgą, choć myślałam, że zaraz wybuchnie. Położyłam ją delikatnie przy ścianie na korytarzu i zbiegłam na dół, aby pożegnać się z moimi kochanymi chłopcami. Zbiegła się cała kadra.<br />
- Pamiętaj! Twój Rycerz na białym koniu i miś Koala, zawsze będę przy tobie. Jak coś to wiesz, gdzie nas szukać.- powiedział Wank, który wraz z Karlem uścisnęli mnie i odeszli na bok.<br />
- Wiesz, że będę tęsknił?<br />
- Andi, proszę Cię nie teraz.- uśmiechnęłam się, chociaż do moich oczu napływały już łzy.<br />
Na końcu, po całej grupie podszedł do mnie Marinus, który mnie przytulił i powiedział.<br />
- Proszę Cię nie rób głupstw, pamiętaj, że jeśli coś złego się wydarzy, masz zawsze do mnie dzwonić. Nie zależnie od godziny!- pocałowałam go w policzek.<br />
- Będę za wami tęsknić, ale do zobaczenia w sobotę na konkursie!- pomachałam im na odchodne, wzięłam walizki i wyszłam z domu. Wsiadłam do taksówki i pojechałam w stronę lotniska. Gdy stałam przy odprawie, ktoś złapał mnie za rękę, obrócił to siebie i pocałował. Pocałunek był napełniony troską, miłością i tęsknotą. Gdy oderwał się od mnie, powiedział:<br />
- Kocham Cię!<br />
<br />
<br />
<i> <span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 11.5px; line-height: 15px;">Jeden dzień wystarczy i zmieniłem się,</span></i><br />
<i><span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 11.5px; line-height: 15px;"> Jeden dzień i nie wiem czego chcę.</span><br style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 11.5px; line-height: 15px;" /><span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 11.5px; line-height: 15px;"> Brak mi powietrza brakuje słów,</span></i><br />
<i><span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 11.5px; line-height: 15px;"> Jak mam Jej powiedzieć że kocham znów!?</span></i><i> </i> <br />
<i> </i><br />
( Andreas)<br />
- Chłopaki ja spadam. Mam sprawę do załatwienia na mieście.<br />
- Przecież miałeś iść z nami do kina?- powiedział oburzony Markus.<br />
- Kiedy indziej!- uśmiechnąłem się i wybiegłem z domu.<br />
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon w stronę lotniska.Muszę jej to powiedzieć. Jeśli nie teraz, to już nigdy nie będę miał okazji. Zaparkowałem przed samym wyjście. To nic. Zapłacę mandat, mogę jej więcej już nie zobaczyć wolnej. Tylko to się teraz liczyło.<br />
Na szczęście stała w kolejce do odprawy. Podbiegłem do niej, obróciłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem. Gdy się oderwałem od jej ciała, powiedziałem:<br />
- Kocham cię!<br />
Widziałem jej zdziwienie w oczach. Chyba źle postąpiłem, ale ja ją kocham.<br />
- Andreas, co to miało być?- zapytała z niedowierzaniem.<br />
- Nie mogę tak już żyć, rozumiesz? Kocham cię. Chciałbym wykrzyczeć to całemu światu! Żałuję, że wtedy w klubie tak potoczyły się sprawy, ale nie znałem cię tak dobrze jak teraz. Wiem, że jesteś wspaniała kobietą, która pragnie szczęścia u boku prawdziwego mężczyzny. I wiem, że to nie jestem ja. Ale proszę cię, spróbujmy.<br />
- Andi- objęła moje dłonie z taką czułością- Bardzo bym chciała ci uwierzyć w te wszystkie słowa. Ale nie chciałbyś takiej dziewczyny. Moje serce pokochało już innego chłopaka. Wiem, że nie traktujesz mnie jak inne dziewczyny, ale uwierz i pamiętaj, że ja zawsze będę traktować cię jak brata. Nic więcej.- przytuliła mnie, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Straciłem właśnie osobę, na której mi zależało. Ona jedyna mnie rozumiała.<br />
- Przepraszam cię, ale muszę iść, samolot mi zaraz ucieknie!- posłała mi uroczy uśmiech i odeszła ode mnie. Dopiero wtedy zrozumiałem, że straciłem ją na zawsze.<br />
<i>Dłużej było czekać Wellinger!- </i>pomyślałem.<br />
Odwróciłem się i ruszyłem w stronę mieszkania. Na szczęście nie dostałem mandatu, tylko upomnienie. Wbiegłem do domu trzaskając drzwiami. Położyłem się na łóżku u siebie w pokoju. Włączyłem muzykę i próbowałem zapomnieć o wydarzeniach z dzisiejszego dnia.<br />
<a href="http://b4.pinger.pl/672c43eea30467646b7036d73a12472f/stylowi_pl_inne_--cytaty-zlote-my.jpg" imageanchor="1"><img border="0" height="388" src="http://b4.pinger.pl/672c43eea30467646b7036d73a12472f/stylowi_pl_inne_--cytaty-zlote-my.jpg" width="400" /></a><br />
<br />
No i mamy piąteczkę. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale nie było mnie dość długo w domu.<br />
Myślę, że rozdział przypadnie wam do gustu. Rozdział, przyznam sama, nie wyszedł mi tak jak chciałam, ale to co wyszło, to wyszło.<br />
Pozdrawiam i życzę udanych ferii, tym którzy mają wolne, a tym co są w szkole życzę przetrwania :*<br />
Do następnego :*<br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-19295122952837292332015-01-22T12:29:00.003-08:002015-01-22T12:29:50.121-08:004. ,,Miłość to pułapka, nikt nie wychodzi z niej bez szwanku...''<div style="text-align: left;">
<i> ,,Na zawsze ona,</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> jedyna jedna,</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> nie zatrzyma tego nawet kevlar...''</i></div>
<br />
<br />
Wróciliśmy do hotelu grubo po 01.00 w nocy, a jutro przecież zawody.<br />
Po cichu rozstaliśmy się i każdy odszedł w swoją stronę, ale ja zrobiłam coś czego nie powinnam. Odwróciłam się, podbiegłam do niego i pocałowałam go w policzek, a on się jedynie uśmiechnął i przytulił mnie. Nie chciałam się z nim rozstawać, ale nie chciałam, abyśmy jutro mieli kłopoty, zamieniliśmy parę słów i rozeszliśmy się. Gdy weszłam do pokoju myślałam, że wybuchnę śmiechem. Cała kadra leżała na złączonych łóżkach. Andi leżał prawie na podłodze, w jego nogach spał Marinus, na nim Richard, a biedny Markus wziął sobie kołdrę i poduszkę i położył się na stole. Chwyciłam szybko telefon i zaczęłam robić zdjęcia. Na szczęście było jedno łóżko wolne, więc poszłam się przebrać i położyłam się do łóżka. Zgasiłam światło i gdy chciałam pójść w stronę łóżka, natrafiłam na czyjąś rękę. Severin spał w szafie. Matko, co oni robili jak mnie nie było? Ominęłam go zwinnym krokiem i położyłam się w końcu na łóżku. Nie mogłam zasnąć. Nie tylko przez rozmyślenia, ale także przez tych pijaków, którzy grali koncert chrapiąc. Zostało mi tylko jedno. Wzięłam leżące klucze na szafce nocnej i poszłam w stronę pokoju z tym numerem. Weszłam po cichu do pokoju numer 140. Spał tam jedynie Wank, który chyba jako jedyny zmienił pokój. Szybko wpęłzłam pod koc i poszłam spać.<br />
<br />
Następny dzionek :-)<br />
<br />
Wstałam i szybko pobiegłam do pokoju. Królewny jeszcze spały. Nadarzyła się okazja, aby się zemścić. Włączyłam płytę w radiu i pogłośniłam najmocniej jak się da. Wszyscy wyskoczyli jak poparzeni, a ja tylko się śmiałam. Posłali mi groźne spojrzenia, na co odpowiedziałam:<br />
- Ze mną się nie zadziera Panowie. Zmykać na trening! Zaraz przyjdę i podam Wam rozpiskę- uśmiechnęłam się i poszłam się ogarnąć.<br />
Gdy wyszłam nikogo już nie było, zeszłam na stołówkę. Siedział. Wpatrywał się we mnie, powodując u mnie rumieńce. Nie wiem dlaczego tak na mnie działał. Chyba zbyt szybko mu zaufałam. Zamówiłam sobie naleśniki z nutella i kawałki brzoskwini. Lubiłam takie połączenia. Przysiadłam się do moich kochanych dzieciaczków i powiedziałam:<br />
- Rozmawiałam już z trenerem. Dzisiaj macie 15 kółek truchciku i siłownia. Chciałam więcej, ale dzisiaj zawody, więc Wam odpuszczę. Nie mówiłam nic trenerowi o Waszej libacji alkocholowej, możecie spąć spokojnie. Kablem to ja nie jestem!- posłałam im uśmiech, na co oni odetchnęli z ulgą.<br />
- Strasznie jesteś na Nas zła?- zapytał Markus.<br />
- Może strasznie to nie, ale kiedyś się na Was odegram. A po za tym mam piękne zdjęcia, jak słodko razem śpicie. Nie chcielibyście, aby ujrzały one światło dzienne. Prawda?<br />
- Tak- odpowiedzieli chórkiem.<br />
- No nie bądzcie takimi sztywniakami. Zjadajcie to szybko i na trening, bo o 14;45 zawody!<br />
<br />
Śniadanie minęło w miarę spokojnie . Nie wliczając tego, jak Welli oblał Markusa. No nic poszłam do Mia, wzięłam papiery przez nią naszykowane i zaczęłam je wypełniać w ciszy, w swoim pokoju. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam leciutko. Zobaczyłam Micheal'a Haybock'a. Zdziwiłam się, widząc go. Powiedział tylko :<br />
- Mogę wejść?<br />
- Tak, co Cię tu sprowadza?- zapytałam.<br />
- Mam sprawę.<br />
- Jaką?<br />
- Mogłabyś się odpierdolić od Stefana?<br />
- Przepraszam, ale o co Ci chodzi?<br />
- On ma dziewczynę, nie psuj mu tego!<br />
- Ale on jest tylko moim przyjacielem!- próbowałam się bronić, na rózne sposoby.<br />
- Jakoś wczoraj tego nie widziałem!<br />
- Jeśli tyle, to proszę o opuszczenie pokoju i nie przychodź więcej!<br />
- Ja tylko nie chcę, abyś później poszkodowana była!- zamknął za sobą drzwi i wyszedł.<br />
Super! Zawsze musi się znaleźć osóbka, która zniszczy humor z samego ranka. Nie miałam głowy do wypełnienia dalszych papierów. Wzięłam telefon, słuchawki, kurtkę i wybiegłam na zewnątrz. Zimny powiew wiatru, dał mi orzeźwienie. Poszłam w stronę skoczni, aby porobić zdjęcia małym chłopcom, którzy lepili bałwana. Zdjęcia wyszły super! Nie spodziewałam się, że mam taki talent. Ze skoczkami mi tak nie wychodzi. Może dlatego, że się cały czas wiercą, popychają i biją. Powinnam zmienić pracę. Postałam jeszcze z 10 minut, gdy spojrzałam na zegarek. Była 13.00. Żwawym krokiem ruszyłam w stronę hotelu, gdzie stała grupka Austriaków. Zobaczyłam Micheal'a, który patrzył na mnie złowrogim spojrzeniem. Co ja im takiego zrobiłam. Ominęłam ich ogromnym łukiem i gdy chciałam wejść do środka, wpadłam na niego. Patrzył tymi swoimi oczami i powiedział:<br />
- Przepraszam, nic Ci się nie stało?<br />
- Nie, nie!- nie chciałam z nim rozmawiać. Czułam się zazdrosna, a on w cale nie był dla mnie kimś ważnym.<br />
- Coś się stało?- zapytał łapiąc mnie za nadgarstek.<br />
- A co miało się stać? Na drugi raz informuj dziewczynę, że masz kogoś na boku i nie rób jej złudnych nadzieji!- powiedziałam z ironią w głosie i weszłam po schodach mijając Marinusa, który dziwnie na mnie popatrzył.<br />
- Ej Vicki zaczekaj!- krzyczał, ale stanął na jego drodze Kraus.<br />
- Co wielmożny Pan, chce od mojej siostry?<br />
- Nie Twój interes Kraus!<br />
- No chyba mój, moja siostra nie płacze z byle powodu! Co żeś jej zrobił?!<br />
- Nic, ja tylko chciałem jej coś wyjaśnić.<br />
- Wiesz, co myślałem, że Austriacy to porządni ludzie. Myliłem się!- minął go i poszedł w stronę wyjścia.<br />
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;"> (Stefan) </span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">-Który z Was mieszał w tym palce?- wybiegłem ze wściekłością w stronę chłopaków.</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Królewna Panicza nie zechciała?- mówił Gregor.</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- A chcesz mieć zrytą twarz, jak po kosiarce Schlieri?</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Ej nie do mnie pretensje! To Haybock wymyślił!</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Ja Cię kiedyś zamorduję! Masz to odkręcić zrozumiano?!- krzyczałem w stronę Michiego.</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- A co mi zrobisz?</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Mam nadzieję, że dzisiaj zaliczysz upadek! Cześć!- i pobiegłem w stronę hotelu.</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;"> Przeszukałem cały hotel. Został mi tylko jeden pokój. Modliłem się, aby akurat w nim była. Zapukałem leciutko w drzwi. Po chwili otworzyłam mi z uśmiechem, ale gdy mnie zobaczyła mina jej zrzedła i ponownie zamknęła drzwi. Tego mogłem się spodziewać. </span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Vicki otwórz, chcę Ci coś wyjaśnić!</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">Nic, kompletna cisza. Próbuję jeszcze raz:</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Michi wszystko wymyślił. Porozmawiajmy, proszę! Nie chcę stracić kolejną osobę, na której mi zależy!- próbowałem, ale nic. Napierała już mnie od środka złość. Wstałem i kiedy chciałem wyważyć drzwi, one się otworzyły, a ja w konsekwencji wylądowałem na łóżku. Choć był plus, poprawiłem jej humor. Zamknęła drzwi, położyła się na łóżku koło mnie i powiedziała:</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Możemy o wszystkim zapomnieć? Tak jakbyśmy się w ogóle nie znali?</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">Co ona wygaduje. Myślałem, że jej na mnie zależy.</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Przepraszam, ale co chcesz przez to powiedzieć?</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Udawajmy, że się nie znamy. Nie chcę, abyś miał problemy, nie tylko z trenerem, ale także z kolegami.</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Co ty wygadujesz. Ej Vicki spójrz na mnie!- wziąłem jej głowę w ręce i zacząłem mówić- Jesteś najlepszą osobą, jaką spotkałem dotychczas. Przy Tobie, czuję się wolny, mogę mówić wszystko. Kocham Cię!</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">Wyrwała się z moich rąk i powiedziała:</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">-Proszę nie wypowiadaj czegoś, czego później będziesz żałował!</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Proszę Cię, uwierz mi, nie ma nikogo!- chciałem ją tylko przekonać.</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Twoje słowa i tak nie mają już najmniejszego sensu. To już koniec Stefan!</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Koniec czego?- zobaczyłem jak jej ciało opada bezwładnie na podłogę. Próbowałem ją złapać, krzyczałem, ona tylko odpowiedziała:</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">- Jeden problem masz już z głowy...-zobaczyłem tylko jak jej oczy gasły. Wybiegłem szybko z pokoju i zacząłem szybko krzyczeć. Przybiegł Markus, który zadzwonił po pogotowie, które po 3 minutach było już pod hotelem. Zabierali ją. Wyglądała tak niewinnie. Brawo Stefan, to wszystko przez Ciebie!</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;"><br /></span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;"> 30 minut wcześniej:</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;"><br /></span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;"> ( Vicki )</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">Kolejny raz zawód. Kolejny raz życie przestało mieć jakikolwiek sens. Wyciągnęłam nagle kilkanaście tabletek. Zaczęłam je połykać. Nie wiem co mną kierowało. Chciałam przestać, ale z każdą kolejną czułam się wolna, jakby moja dusza opuszczała ciało. Gdy brałam już ostatnią, ktoś zapukał do drzwi. Schowałam puste opakowanie do bluzy i poszłam otworzyć. Wysiliłam się na uśmiech. Otworzyłam drzwi, a tam stanął on, uśmiech szybko zszedł mi z buzi. Zatrzasnęłam za nim drzwi. Mówił coś krzyczał, lecz nie rozumiałam jego słów. W końcu otworzyłam mu drzwi, a on z impetem skoczył na moje łóżko. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w jego stronę. Tabletki zaczynały działać, dlatego położyłam się koło niego i zaczęłam rozmowę:</span></div>
<div style="text-align: start;">
<span style="text-align: center;">-</span><span style="text-align: center;"> Możemy o wszystkim zapomnieć? Tak jakbyśmy się w ogóle nie znali?</span></div>
<span style="text-align: center;">Zobaczyłam jak na jego buzie wkrada się złość, a zarazem smutek.</span><br />
<span style="text-align: center;">- Przepraszam, ale co chcesz przez to powiedzieć?</span><br />
<span style="text-align: center;">- Udawajmy, że się nie znamy. Nie chcę, abyś miał problemy, nie tylko z trenerem, ale także z kolegami.- chciałam już skończyć, ale on nie dawał za wygraną.</span><br />
<span style="text-align: center;">- Co ty wygadujesz. Ej Vicki spójrz na mnie!- objął moją głowę i zaczął mówić- Jesteś najlepszą osobą, jaką spotkałem dotychczas. Przy Tobie, czuję się wolny, mogę mówić wszystko. Kocham Cię!</span><br />
<span style="text-align: center;">Wyrwałam się z jego rąk i powiedziałam</span><br />
<span style="text-align: center;">-Proszę nie wypowiadaj czegoś, czego później będziesz żałował!</span><br />
<span style="text-align: center;">- Proszę Cię, uwierz mi, nie ma nikogo!- próbował mnie przekonać, ale ja tylko powiedziałam ciche:</span><br />
<span style="text-align: center;">- Twoje słowa i tak nie mają już najmniejszego sensu. To już koniec Stefan!</span><br />
<span style="text-align: center;">- Koniec czego?- i w tej chwili moje ciało osuwało się na ziemie. Po chwili była już tylko ciemność, ale zdołałam powiedzieć jedno zdanie:</span><br />
<span style="text-align: center;">- Jeden problem masz już z głowy...</span><br />
<span style="text-align: center;"><br /></span>
<span style="text-align: center;">Obudziłam się w szpitalu, koło mnie stał Marinus. Czuje już jego zawód. Kolejny raz się poddałam, nie walczyłam. Mam już taki charakter. Po drugiej stronie stał Karl i Wank, a za szybą widziałam całą kadrę, nawet trenera, który kłócił się z kimś. Rozpoznałem jego brązowe włosy, jego rysy twarzy. Nie chciałam nikogo widzieć. Kraus wpatrywał się we mnie i powiedział:</span><br />
<span style="text-align: center;">- Nieźle Nas przestraszyłaś mała!</span><br />
<span style="text-align: center;">- Gdzie ja jestem?</span><br />
<span style="text-align: center;">- W szpitalu, ale w Niemczech. Mam jedno pytanie, dlaczego to zrobiłaś?</span><br />
<span style="text-align: center;">- Opowiadaj, jak tam konkurs?- chciałam zmienić temat, udało mi się tylko zbić z tropu Wanka/</span><br />
<span style="text-align: center;">- No wiesz, mistrz powraca. Kamil wygrał zawody, na drugim miejscu uplasował się Kraft, a na 3 Severin...- przerwał mu Marinus.</span><br />
<span style="text-align: center;">- Chłopaki wyjdźcie.</span><br />
<span style="text-align: center;">- No ruszaj się Wank, później poplotkujecie!- zaśmiał się Karl i wyciągnął z sali Andreasa.</span><br />
<span style="text-align: center;">- Teraz możesz mi powiedzieć. Co się stało?</span><br />
<span style="text-align: center;">- Nie gadajmy o tym proszę, to się więcej nie powtórzy. Nie zniosłabym Twojej rozpaczy!- chciałam jakoś go pocieszyć.</span><br />
<span style="text-align: center;">- Jeśli chcesz on nadal tam jest i powiedział, że nie wyjdzie stąd dopóki z Tobą nie porozmawia.</span><br />
<span style="text-align: center;">- Wpuść go!</span><br />
<span style="text-align: center;">- Na pewno?</span><br />
<span style="text-align: center;">- Bo zmienię zdanie Marinus!- rzuciłam w jego stronę uśmiech.</span><br />
<span style="text-align: center;">Po chwili drzwi otworzyły się ponownie. Szedł niepewnie w moją stronę. Usiadł na krześle, gdzie wcześniej siedział Kraus. Wyszeptał ciche:</span><br />
<span style="text-align: center;">- Przepraszam...</span><br />
<span style="text-align: center;">Spodziewałam się tego, będzie obarczał się winą, choć to Micheal namieszał w tym wszystkim. Powiedziałam:</span><br />
<span style="text-align: center;">- Wiem, że nie chciałeś tego. Ale to się stało. Pamiętasz, co mi mówiłeś jak ostatni raz popatrzyłam wtedy w Twoje oczy?</span><br />
<span style="text-align: center;">- Kocham Cię!</span><br />
<span style="text-align: center;">- Widzisz, a powiedziałbyś to teraz?- chciałam zobaczyć jego reakcję. Cisza, nawet spodziewałam się tego:</span><br />
<span style="text-align: center;">- Widzisz, gdybym umierała pewnie też byś to powiedział. Rzucałeś słowa na wiatr. Nie znałeś ich znaczenia. Wypowiedziane komuś mogą albo zaszkodzić, albo polepszyć. Chciałabym, abyśmy zostali przyjaciółmi. Na razie.</span><br />
<span style="text-align: center;">- Ale ja tak nie będę potrafił żyć, nie rozumiesz tego?!- zobaczyłam w jego przepuchniętych oczach po płaczu, nowe nabierające się łezki. </span><br />
<span style="text-align: center;">- Ale czy ja powiedziałam, że na zawsze? Ej Stefan, jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciel.</span><br />
<span style="text-align: center;">- A nie moglibyśmy spróbować? </span><br />
<span style="text-align: center;">- Stefan, proszę...</span><br />
<span style="text-align: center;">- Dorze, zaczekam. A kiedy wypisują Cię ze szpitala?- zmienił temat. Wiedział, że nic nie wskóra.</span><br />
<span style="text-align: center;">- Chyba za kilka dni- posłałam mu uśmiech.</span><br />
<span style="text-align: center;">- Mógłbym Cię odebrać ze szpitala?</span><br />
<span style="text-align: center;">- Jasne, czemu nie ? - pocałował mnie w czoło i już miał wychodzić, kiedy powiedziałam:</span><br />
<span style="text-align: center;">- Pamiętaj, że zajmujesz ważne miejsce w moim serduszku!</span><br />
<span style="text-align: center;">Uśmiechnął się i wyszedł. W końcu chwila spokoju i relaksu. Zobaczyłam moje ulubione ciastko stojące na szafce. Szarlotka, a na niej karteczka:</span><br />
<span style="text-align: center;"> </span><br />
<span style="text-align: center;"> <i> ,, Nie zrezygnuję z Ciebie, nawet jakbym miał walczyć do śmierci''</i></span><br />
<span style="text-align: center;"><i><br /></i></span>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.temysli.pl/demot/0_0_0_253524601_middle.jpg" imageanchor="1"><img border="0" height="265" src="http://www.temysli.pl/demot/0_0_0_253524601_middle.jpg" width="400" /></a></div>
<span style="text-align: center;">Ojej i mamy 4 rozdział, dużo się porobiło, trochę namieszałam w życiu. Możecie się zdziwić, ale ta karteczka nie będzie od tego Pana, którego się domyślacie. No ale koniec, nic nie mówię :)</span><br />
<span style="text-align: center;">Jakoś nie mogłam go zacząć pisać, ale jak zaczęłam, to nie chciałam kończyć. Weny brak, a zaraz przychodzi i niszczy mój plan, który zaplanowałam. Więc do następnego :*</span><br />
<span style="text-align: center;">Trzymajmy kciuki za naszych skoczków, którzy powalczą w sobotę i niedzielę :) Przeczuwam nie przespaną noc w niedzielę :D</span><br />
<br />
<span style="text-align: center;"> </span><br />
<span style="text-align: center;"><br /></span>
<span style="text-align: center;"><br /></span>Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-12659994150308330612015-01-17T12:25:00.004-08:002015-01-17T12:27:13.968-08:003., Najgorsza jest walka pomiędzy tym co wiesz, a tym co czujesz...''<span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;"><span style="color: #666666;"> </span><i> No stranger would it be</i></span><i><br style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;" /><span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;"> If we met at midnight</span></i><br />
<div style="text-align: left;">
<i><span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;"> In the hanging tree...</span> </i></div>
<br />
<br />
Cały przeszył tydzień byłam na walizkach. Konkurs w Bad Mittendorf uważam za udany, poznałam dużo ciekawych osób.<br />
Aktualnie jesteśmy w Zakopanem. Nie myślcie sobie, że tak bez czynnie sobie jeżdżę i to za kadrowe! Otóż mój kochany braciszek, opowiedział całe moje życie trenerowi, (oprócz znajomości z Richardem), że nie dawno ukończyłam studia, kierunek fizjoterapia, jestem wspaniałym fotografem, bez żadnego pominięcia. Kiedyś go uduszę, ale zbyt go kocham. Więc trener postanowił, że będę jego asystentką, czyli będę pomagać rozpisywać mu treningi, zajmować się tymi dziećmi w czasie wolnego i gdy będą chorzy oraz robić zdjęcia. No nic, chociaż nie siedzę bezczynnie i się nie nudzę!<br />
A zapomniałam Wam wspomnieć. W drodze do Zakopanego, Andi poprosił kierowcę o postój. Nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie przyszedł później do autokary cały wymazany sprejem serowym i masłem orzechowym. Przyznam się bez bicia, ale ten sprej o była moja działka, ale masło to wymyślił Freund, który chciał się na nim odegrać. Gdybyście zobaczyli minę trenera, a później pierwsza myśl: ,, Jedziemy na myjnię Panie kierowco!'' Zatrzymaliśmy się w pobliskim hotelu, aby wielmożny mógł się umyć.<br />
No, a teraz na poważnie. Jesteśmy już na miejscu. Co czuję? Radość, pustka. Przeczuwam, że szczęście się do mnie odwróci jutro na konkursie drużynowym. Oby!<br />
Z rozmyślań wybudził mnie Wank ( plotkara jakich mało!) :<br />
- Wstajemy królewno! Jesteśmy już na miejscu!<br />
- Już spokojnie mój rycerzu!- odpowiedziałam pokazując mu język.<br />
Wyszliśmy pomału z autokaru i zmierzaliśmy w stronę hotelu. Zobaczyłam w oddali dwa duże autokary. Na jednym pisała Austria, a na drugim Norway. Przeczuwam niezły melanż!<br />
W recepcji dostaliśmy klucze. Hura! Dzielę pokój z moim kochanym rycerzem na białym koniu ( czyt. Wankiem) i Misiem Koalą ( czyt. Karl Geiger). Pewnie się domyślacie skąd te ksywki, oj długa historia. Kiedyś Wam opowiem.<br />
Powoli weszłam do pokoju, gdzie czekali już na mnie, moi koledzy. Cieszyłam się, że całe piętro będzie należeć do Nas.<br />
<br />
Nadszedł dzień zawodów, nasza reprezentacja na razie spisuje się znakomicie. Ale rywalizacja nadal trwa. Poznałam nową panią psycholog naszej kadry - Mia. Cieszę się, że nie będę sama z tymi dzikusami.<br />
Stałam koło domków, gdy podszedł do mnie jakiś skoczek i zapytał:<br />
- Przepraszam, nie wiesz o której zaczyna się 2 seria??<br />
- Za 5 minut powinna się rozpocząć- posłałam mu na koniec wypowiedzi mały uśmieszek.<br />
- A to dziękuję! Jestem Stefan Kraft, a Pani...<br />
- Victoria Kraus!<br />
- Siostra Marinusa Krausa?- zapytał.<br />
- Dlaczego Bóg mnie tak ukarał!- zaśmiałam się- Tak<br />
- Miło mi poznać- uśmiechnął się.<br />
- Mi również!<br />
- Przepraszam, że pytam, może jesteś już z kimś umówiona, ale czy nie miałabyś ochoty wypić, oczywiście po zawodach, kiedy będę wolny, gorącą czekoladę?- zapytał z oczami shreka.<br />
- Takiemu miłemu mężczyźnie nie da się odmówić!<br />
- To o 19:45 w recepcji?<br />
- Będę czekać. A ty uciekaj już na górę!- uśmiechnęłam się i poszłam w stronę zeskoku, aby zrobić lepsze zdjęcia.<br />
<br />
Udało się! Wygraliśmy konkurs drużynowy! Byliśmy nie do pokonania! Za nami uplasowali się Austriacy, a podium uzupełnili Słoweńcy. Byłam dumna także z innego powodu. Moi koledzy postanowili wygraną oddać amerykańskiemu skoczkowi Nicholasowi Fairallowi na rehabilitacje! Miły gest z ich strony. Złożyłam im gratulacje, porobiłam parę zdjęć i ruszyłam do hotelu. Zegarek wskazywał 19.20, więc szybkim krokiem zmierzałam w stronę naszego tymczasowego lokum. Wzięłam z recepcji klucze i poszłam do pokoju. Przebrałam się z kadrowego stroju, na bardziej luzacki ( jak to mówi Karl), uczesałam włosy w koka, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, w tym aparat i powolnym krokiem ruszyłam w stronę recepcji.<br />
Dochodziła już 20.00, a go nie było. Na co ja liczyłam? Pewnie siedzi wraz z kolegami i opijają 2 miejsce. Myślałam, że na prawdę chciał się spotkać. Potrzebowałam kogoś normalnego, z kim mogłabym porozmawiać, bo ta nasza psycholog Mia, miała czasami chore pomysły.<br />
Postanowiłam poczekać jeszcze z 10 minut. Czas leciał nieubłaganie wolno. Jest w końcu idzie, ale nie sam. Wydaje mi się, że zapomniał o naszej czekoladzie. Szedł w stronę stołówki z Gregorem. Wstałam i szłam w stronę ich, powiedziałam tylko:<br />
- Fajnie, że przyszedłeś!- minęłam ich i poszłam przed siebie. Usłyszałam jak ktoś do mnie podbiega i łapie mnie za nadgarstek:<br />
- Vicki przepraszam! Wyleciało mi z głowy!- powiedział troszkę za głośno, bo usłyszałam to jego kolega, który zaraz wybuchł śmiechem.<br />
- Było przynajmniej komuś przekazać z łaski swojej! A teraz mnie puść!- wyswobodziłam się z jego ramion i poszłam do pokoju. Czułam, że nadal wstał w tym miejscu, ale gdy weszłam za zakręt, przestałam już cokolwiek czuć.<br />
Weszłam do pokoju, gdzie siedzieli już prawie wszyscy. Cieszyli się, w końcu są najlepszą drużyną. Usłyszałam głoś Marinusa, dość podpitego, który zmierzał w moją stronę:<br />
- Przegapiła Cię kolejka!<br />
- Nic się nie stało, kiedyś to nad robię- posłałam mu wymuszony uśmiech.<br />
- Coś się stało?- próbował zachować powagę.<br />
- Nie nic, a czemu pytasz?<br />
- Bo wcześniej byłaś taka radosna, a teraz smutna.<br />
- Powtarzam swoje ostatnie zdanie wypowiedziane do Ciebie : Nic się nie stało!- i pocałowałam go w policzek i poszłam w stronę chłopaków:<br />
- Jeśli będziecie dalej tutaj popijać, to gwarantuję Wam, ze jutro żaden z Was nie wystartuje w zawodach. A tego chyba byście nie chcieli, prawda?<br />
- No nie.- powiedzieli chórem.<br />
- Więc teraz jak najciszej, proszę żebyście ruszyli te swoje tłuste tyłki i poszli do swoich pokoi jasne?<br />
- Tak jest mamusiu!- powiedział Severin, który był kompletnie pijany i uściskał mnie.<br />
- Do widzenia!- powiedziałam na odchodne i ruszyłam w stronę łazienki, aby wziąć prysznic.<br />
<br />
<br />
Tymczasem na stołówce:<br />
- Stefan na prawdę?<br />
- O co Ci chodzi?- zapytałem z gniewem.<br />
- Zakochałeś się!<br />
- Nie, to tylko przyjaźń!- odpowiedziałem.<br />
- Proszę Cię, to aż czuć tą chemię między Wami- czasami mnie irytował, ale umiał chłopak podnieść na duchu.<br />
- Mógłbyś z łaski swojej przymknąć tą jadaczkę i zjeść spokojnie kolację?<br />
- Oj nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi. Jeszcze Twoja Vicki Cię nie zechce!- zaśmiał się i szybko ruszył w stronę pokoju.<br />
Powolnie zasunąłem krzesło i ruszyłem za nim. Szedłem powolnym rokiem, rozmyślając o niej. Brawo Kraft! Zmarnowałeś okazję, aby znaleźć dziewczynę! To wina Gregora, bo wielki książę musiał rozdawać autografy pod hotelem. No nic może uda mi się jeszcze ją spotkać.<br />
Szedłem po schodach, gdy usłyszałem krzyki na 2 piętrze. Znałem ten głos, to była Vicktoria.<br />
Poszedłem w stronę wydobywającego się hałasu. Myślałem, że wybuchnę zaraz niepohamowanym śmiechem.<br />
<br />
Tymczasem u Vicki:<br />
Wyszłam z łazienki. Kompletna cisza. Patrzę w stronę półki nocnej. Zabiję ich kiedyś! Zabrali mój telefon, wyszłam w na korytarz, gdzie cała grupka przeglądała zawartość mojego telefonu i robiła sobie selfie. Poszłam po cichu w ich stronę i najgłośniej, jak się da krzyknęłam:<br />
- Mówił Wam ktoś, że nie powinno się zabierać rzeczy, które nie należą do Was?- zaczęłam ich okładać poduszką.<br />
- To był pomysł Wellingera!- krzyknął Severin, który ledwo trzymał się na nogach.<br />
- Nie to był pomysł Wanka!- krzyczał Welli.<br />
-Czyja by nie była, drużyna ponosi konsekwencje. Jutro biegacie 20 kółek w pobliskim lesie + trening, strasznie mocny! Już ja o to zadbam! A teraz oddawać mi mój telefon, bo idę po trenera!- myślałam, że wybuchnę, byłam dziś zła.<br />
- Nie złość się tak. Złość piękności szkodzi!<br />
- Oj żeby w Twoim przypadku nie zaszkodziła Richard! Przepraszam Tobie już nic nie zaszkodzi!- powiedziałam w jego stronę.<br />
- Uuuuu, ale Ci pojechała Richi!- zaśmiał się Markus.<br />
Miałam już dość kłótni z nimi. Nagle z tyłu usłyszałam znajomy głos:<br />
- Panowie, nie ładnie tak denerwować Panie! To nie kulturalne z Waszej strony. Myślę, że zrozumiecie swój błąd i oddacie tej Pani telefon, prawda!?- to był Stefan, jeszcze on to tej pięknej grupki dołączył. Nagle wszyscy spuścili głowy w dół i zaczęli przepraszać i oddali w końcu mi mój telefon, gdzie szybko weszłam na galerie. Nie było mnie raptem 20 minut, a tu 1000 ich selfie. Matko Boska, zemszczę się! Nie odpowiedziałam nic, tylko wyminęłam z tyłu Krafta i ruszyłam w stronę pokoju. Stanęłam. Nikogo nie było już na korytarzu oprócz mnie i Stefana. Poczułam na sobie czyjeś ręce, które obróciły mnie i przytuliły się do mnie, a później na ustach złożył mi pocałunek.<br />
-Dalej się gniewasz?- zapytał puszczając mnie ze swych objęć.<br />
- Wiesz, może!- wtedy chciał mnie dalej pocałować, ale ja go odepchnęłam.<br />
- O nie proszę Pana, tak się nie bawimy!- uśmiechnęłam się do niego.<br />
- Masz może ochotę na spacer, znam tu fajne miejsce, gdzie można odpocząć!<br />
- Z miłą chęcią!- i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych.<br />
Szliśmy w całkowitym milczeniu, co nam odpowiadało. Na chwilę stanął i powiedział:<br />
- No i jesteśmy!- byliśmy na małej polance, skąd można było podziwiać góry i piękne krajobrazy.<br />
Długo jeszcze rozmawialiśmy, gdy na chwilę ucichł i zadał pytanie:<br />
- Masz chłopaka?<br />
- Miałam, ale okazał się totalnym egoistą. Powiem Ci, że go znasz. Tyle powinno Ci wystarczyć- uśmiechnęłam się w jego stronę. Widziałam zakłopotanie na jego buzi. Zaraz sama się spytałam:<br />
-A ty masz dziewczynę?<br />
- Nie mam, zerwała ze mną jakiś miesiąc temu, mówiąc, że była ze mną tylko dla kasy.<br />
- Przykro mi!<br />
- A najśmieszniejsze jest w tej sprawie, że rzuciła mnie dla jakiego starego typa.- powiedział patrząc przed siebie.<br />
- U mnie było inaczej. Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.<br />
- Okej !<br />
- Całą prawdę wie tylko on, ja, Marinus i Andi. Możesz mi nie uwierzyć, ale miałam chłopaka psychopatę. Znęcał się nade mną, a na drugi dzień przynosił mi bukiet róż i szedł na trening z innymi skoczkami.- zaczęły nabierać mi się krople do oczu.<br />
- To on jest skoczkiem narciarskim?<br />
- Na to wygląda! To Richard- zaczęłam płakać.<br />
- Ej nie płacz, zaczęłaś nowe życie, bez niego. Popatrz na to z innej strony. Możesz robić co chcesz, spełniać marzenia i mieć chłopaka, który zrobi dla Ciebie wszystko. No chodź tu do mnie!- usiadłam koło niego i przytuliłam się do niego. Oglądaliśmy niebo, które było pełne gwiazd. Przypomniał mi się spacer, na którym oficjalnie zostałam dziewczyną Richarda. To był rozdział już dla mnie zamknięty. Otworzyłam dzisiaj nowy. Który myślę, że będzie wspaniały.<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="http://www.temysli.pl/demot/0_0_0_375527938_middle.jpg" height="225" width="400" /></div>
<br />
<br />
<br />
Witam! Dzisiaj odbyły się zawody drużynowe. Chłopcy starali się ile sił, ale nie wygrali. No cóż wygrywa lepszy. Ale oni jeszcze pokażą, jak się skacze.<br />
Chciałabym podziękować za miłe słowa, nie tylko w komentarzach, ale także te, które dostałam słownie. Cieszę się, że się Wam podoba i oby tak dalej.<br />
Czytam aktualnie książkę, która strasznie pobudziła moją wyobraźnię. Dlatego rozdział dodaje dzisiaj wieczorkiem, Myślę, że się podoba.<br />
Mile widziane komentarze, nawet z uwagami do pisania. Na pewno będę starać się je poprawić! :)<br />
Więc do następnego kochani!<br />
zapraszam na stronę którą piszę wraz z innymi adminkami :<br />
https://www.facebook.com/LubiszSkokiCzlowiekuJaJeKocham?fref=ts<br />
<br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-13282327864233717252015-01-11T00:51:00.001-08:002015-01-11T00:51:26.013-08:002. ,, Nad przepaścią...''<br />
<i><br /></i>
<i> To nie był Nasz czas,</i><br />
<i> Dużo się zmieniło,</i><br />
<i> Wszystko się skończyło...</i><br />
<i> </i><br />
Wstałam, pomału podniosłam głowę. Na fotelu siedział Marinus.<br />
Co ja wyprawiam? Nie dość, że marnuje tlen każdemu, kto chce żyć, to niszczę mu przyjaźń. Muszę zniknąć, ale nie mogę. Może zbyt gwałtownie uniosłam się na Andreasa, ale to był impuls.<br />
Próbowałam odgonić od siebie złe myśli, ubrałam się na sportowo, tak jak lubię i zeszłam na dół.<br />
Myślałam, że będzie jeszcze spał, jednak myliłam się. Wiedziałam, że konfrontacja musi kiedyś zajść, ale tak szybko?. Weszłam do kuchni nie zwracając uwagi na niego. Ale coś przykuło moja uwagę, może nie coś, tylko ktoś. Była cisza, kompletna. Nie mogłam wytrzymać. Odwróciłam się na pięcie i krzyknęłam:<br />
- Po co wróciłeś, Nas już nie ma!- łzy napierały mnie od środka. Cholernie mi go brakowało, ale nie mogłam się poddać. Nie mogłam jak zwykle wrócić z podkulonym ogonem i patrzeć na to wszystko.<br />
- Powtarzam moje pytanie! Po co wróciłeś?<br />
Cisza, kompletna. A dobijał mnie fakt, że stoi z bukietem czerwonych róż, takie jakie lubię. Pamiętam jak pierwszy raz wręczył mi taki bukiet... Nie przestań, muszę nad sobą panować. Nie ma go, nie ma przeszłości. Nagle usłyszałam :<br />
- Chciałem Cię przeprosić... Nie będę już stawał na Twojej drodze. A Andiego nie win za wczorajszy wybryk, to moja wina.- mówił ze smutkiem.<br />
- O widzę, że wielkiego Pana Richarda Freitaga, sumienie ruszyło. Otóż nie mój kochaniutki, ta mała kruszynka, która zawsze bała się własnego cienia, znikła. Jej już nie ma. A Twoje przeprosiny nie są nic warte! Myślisz, że wręczysz mi ten głupi bukiet i wszystko będzie po staremu ? Nie! Nie chcę pamiętać tamtego dnia, kiedy Cię spotkałam, kiedy po raz pierwszy zakochałam się w Twoich brązowych oczach! Każdej nocy, budziłam się ze łzami, których sam byłeś winien. Myślisz, że zapomnę, jak kilka dni leżałam na obserwacji w szpitalu? Jak walczyłam o Nas , o Naszą miłość? Jesteś pieprzonym egoistą, bez uczuć. Zakochanym w samym sobie chłopakiem! - uderzyłam go w twarz. Pierwszy raz mu się postawiłam, a on to przyjął ze skruchą. Chyba w końcu zrozumiał, że nie dam mu już, którejś setnej szansy. Dopowiedziałam- Jeśli byłbyś łaskawy, to zejdź proszę mi z drogi i więcej się już nie pokazuj! A te kwiaty to możesz dać Krausowi, bo on najbardziej na tym ucierpiał.<br />
Po wygłoszeniu monologu, zrobiłam sobie kawę, nie zwracając na nich uwagi. Jakby ich nie było.<br />
Cały czas patrzył na mnie, tymi oczami jak zawsze rano, kiedy przepraszał mnie za kłótnie. Wiedział co stracił, ale to tylko i wyłącznie jego wina.<br />
Po zjedzeniu śniadania poszłam do pokoju. Po drodze spotkałam Marinusa, z którym przybiłam piątkę. Byłam szczęśliwa, w końcu wykrzyczałam mu, co o nim myślę. Szybko przebrałam się w strój do biegania, włożyłam słuchawki w uszy, włączyłam moją kochany zespół Green Day i pobiegłam przed siebie.<br />
<br />
Tymczasem w mieszkaniu:<br />
- Nie wiedziałem, że zrobiła się taka silna, żeby mi przywalić!- zaśmiał się ironicznie.<br />
- Z łaski swojej wyjdź i nie wracaj, jeśli nie chcesz, żeby Cię własna matka nie poznała!- krzyknął Andreas.<br />
- A ty młody się nie wtrącaj! Co Będziesz teraz udawał wielkiego przyjaciela? Straciłeś ją, a myślałem, że jakoś się Wam ułoży, od dawna mi mówiłeś, że jesteś w niej zakochany! A ty wypierdalaj stąd Richard!- wziął go za kurtkę i wyrzucił z mieszkania.<br />
- Myślę, że sobie wszystko wczoraj uzgodniliśmy? Mam rację?<br />
- Tak, nie popełnię tego błędu już drugi raz!<br />
- Mam taką nadzieję Andi!- klepnął go po plecach.<br />
- Dużo straciłem na tym wybryku prawda?<br />
- Oj nagrabiłeś sobie, ale może Ci wybaczy. Walcz chłopaku, jeśli masz o co walczyć!<br />
- Chciałem też Ciebie przeprosić.<br />
- Nie mnie przepraszaj, tylko ją!- wskazał z uśmiechem na Vicki, która rozciągała się po biegu pod mieszkaniem. Popatrzył tymi oczami na nią. Wiedział, że musi wszystko zrobić, aby ją odzyskać, tylko nie przypuszczał, że nie długo spotka rywala na swojej drodze.<br />
<br />
Wpadłam do kuchni słysząc śmiechy i kłótnie:<br />
- To nie tak ma być. Zaraz wróci Vicktoria i zobaczymy kto ma rację!- krzyknął Andi.<br />
- Co się stało?! Dlaczego tu tak brudno!- nie mogłam powstrzymywać się od śmiechu. Andreas cały zapaćkany z mące, a Kraus miał wybite kilka jajek na głowie.<br />
- No bo robiliśmy ciastko, takie specjalne for You. I sprzeczamy się, co trzeba zrobić najpierw.- powiedział na jednym tchu Marinus.<br />
- Wiecie co? Ja mam lepszy pomysł! Idźcie pod prysznic, a ja sama zrobię to ciastko.- powiedziałam ze śmiechem, ale gdy zobaczyłam, że wychodzą, krzyknęłam- O nie, ale w takich warunkach nie da się pracować, najpierw musicie posprzątać!- zaśmiałam się i poszłam do pokoju przebrać się w coś luźniejszego. Gdy wróciłam, kuchnia lśniła, więc zabrałam się za kuchcenie, ale najpierw pozbyłam się tych dwóch, tylko że jeden po kilku minutach powrócił. Tak jak myślałam. Wygłosi swój monolog i będzie wszystko dobrze? Nie! Wiem, że coś czuje, ja do niego też. Ale niech ponosi swoje konsekwencje. Nie chcę być po raz kolejny przedmiotem potrzebnym, tylko wtedy, kiedy jest potrzeba. Zaczął niepewnie:<br />
- Vicki, chciałem przeprosić. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Chciałbym Ci wykrzyczeć jak Cię kocham, ale pewnie mi nie uwierzysz... Za dużo wypiłem, wiem.- przerwałam mu.<br />
- Andreas, proszę Cię, nie mów mi takich rzeczy, których będziesz później żałował, a ja będę cierpieć. Wiem, że mnie kochasz, ale ja czegoś nauczyłam. Życie skopało mi tyłek kilka set razy, zawsze ktoś musi ponosić swoje konsekwencje. Musisz wynieść, z tego lekcję. Wybaczę Ci, ale nie myśl, że od razu wpadnę w Twoje ramiona i wypowiem Ci słowa, które tak pragniesz, ale ja nie umiem Ci na nowo zaufać. Może z czasem, przejdzie mi.<br />
- Dziękuję, chociaż za tyle!- i już miał mnie przytulić, kiedy odsunęłam się.<br />
- Nie rozumiesz moich wypowiedzianych słów?- zapytałam z irytacją.<br />
- Pamiętam, ale ja tak nie potrafię!<br />
- Musisz ponosić konsekwencje, rozumiesz?<br />
- Już teraz tak...- zrobił smutną minę.<br />
- A teraz szoruj na górę, pod prysznic i mi nie przeszkadzaj!- zaśmiałam się, aby ożywić tą całą sytuację.<br />
- Tak jest szeregowy Vicktorio!- i pomknął na górę.<br />
Co czułam nie wiem. Wiem, że to coś więcej, ale traktuję go tylko jak przyjaciela. Może w końcu to zrozumie. Odłączyłam się od świata i zaczęłam piec. Ciastko było idealne. Zawołałam tych dwóch, moich kochanych świrusów. Czy ja powiedziałam dwóch? Oj no niech będzie, wybaczę mu, ale powiem mu nic. Niech się chłopak stara.<br />
<br />
Po zjedzeniu ciastka, poszliśmy oglądać filmy. Oczywiście horrory, których nie cierpiałam. Może dlatego, że później wyobrażałam sobie nie wiadomo co. No nic. Wzięłam koc, poduszkę i położyłam się na sofie. Zajmując całą, na co chłopcy pomrukiwali, że na fotelu będzie mi wygodniej, ale wysłałam im całusa w powietrzu i wygodnie się położyłam.<br />
Nie ma co horror, był straszny. Cały czas zakrywałam kocem twarz. Nagle zgasło światło. Krzyknęłam:<br />
-Tak fajnie, kto sobie ze mnie robi jaja?! Przyznać się, bez bicia! Kto wyłączył korki?<br />
- Andreas zostań tu, a ja pójdę na dół i zobaczę co się dzieje.- powiedział Marinus.<br />
- Kraus, nie masz po co iść, wyjrzyj za okno. Wszystkie inne domy, nie mają prądu.<br />
- No to mamy przechlapane. Nasz dom jest na elektrycznym ogrzewaniu.Więc, gdy nie ma prądu ogrzewamy dom kominkiem, jednak ciepła starcza tylko na jeden pokój. Musimy dzisiaj spać w salonie. Ja przyniosę drewno na opał, a wy przyszykujcie wszystkie możliwe koce, poduszki i kołdry. Spotykamy się za 20 minut w tym pokoju. Zrozumiano?!<br />
- Tak jest !- odpowiedziałam równocześnie z Andim.<br />
Zabraliśmy się za przyznaną nam robotę i w mgnieniu oka, znaleźliśmy wszystko co nam potrzeba.<br />
Wyobrażałam już sobie, jak będę musiała się do niego przytulać. O nie tego nie zrobię, nie pokarzę mu, że jestem słaba.<br />
Znieśliśmy wszystko na dół. Zaraz wrócił Marinus i rozpalił w kominku. W miedzy czasie ja z Wellim rozłożyliśmy koce i materace jak najbliżej kominka. Zapowiada się noc bez przespania!<br />
<br />
Noc minęła spokojnie, ale gdy otworzyłam oczy byłam w lekkim szoku. Leżałam przytulona do Andreasa. Po cichu i bardzo powoli, aby go nie obudzić, wyrwałam się z jego objęć.<br />
Był taki słodki jak spał. Do twarzy mu w takich roztrzepanych włosach. Nie zmarnuję tej okazji. Ostatnio sobie dość nagrabił. Wyjęłam z torebki czerwoną szminkę i zaczęłam go malować. Najpierw miały to być usta, ale strasznie się trącił. Andi był gotowy. No, ale żeby było sprawiedliwie, wymalowałam także Marinusa. Czekałam z przygotowaną kamerką, aż się wybudzą. Nadeszła wyczekiwana chwila. Pierwszy stał Andi, gdy na mnie spojrzał, na jego buzi pojawił się uśmiech, który odwzajemniła, ale gdy popatrzył na Marinusa, myślałam że udusi się ze śmiechu. Zaraz wstał też mój kochany braciszek. Popatrzył na Wellingera i spytał:<br />
- Stary, co ty dzisiaj robiłeś?<br />
- Ja ? Spójrz lepiej na siebie! Hahahaha!<br />
- Ja nie mam wymalowanych ust i całej buzi w porównaniu do Ciebie!- krzyknął Kraus.<br />
Gdybyście zobaczyli ich miny, gdy popatrzyli się w ekrany telefonów, wybuchlibyście niepohamowanym śmiechem. Wiedziałam, że pora wiać i uciekłam do łazienki, gdzie zamknęłam się na cztery spusty. Słyszałam, tylko groźby, które wysyłali mi pod moim adresem:<br />
- Niedługo będziesz musiała wyjść! Czekaj na słodką zemstę!- powiedział Andreas.<br />
- Oj już się Wam boję! Hahaha!<br />
Przebrałam się w przyszykowane wcześniej ich ciuchy. Przeczuwam, że zemsta będzie gorsza, od mojego pomysłu. Więc nie chciałam marnować swoich ciuchów, ubrałam ich. Na głowę nałożyłam czepek na basen. Wyglądałam jak jakiś klaun z cyrku. Spodnie za duże, bluzka także, do tego jeszcze ten różowy czepek. Ale skąd u nich się wziął różowy czepek?! No nic otworzyłam lekko drzwi, a oni stali z napełnioną miską jakiejś brei i całą na mnie wylali. Dopiero później zauważyli, że to były ich czyściutkie wyprane ubrania. Zaczęli przeklinać, a ja na to:<br />
- Oj chłopcy, trzeba było zabierać ciuchy, jak Was prosiłam!- i pobiegłam na górę pod prysznic.<br />
Nie wiem co to była za breja, ale śmierdziało jak nie wiem co. Ubrałam się w leginsy i luźną bluzkę. Włosy spięłam w nieartystycznego koka i postanowiłam w końcu coś przekąsić. Gdy schodziłam na dół, była cisza. Coś czułam, że to nie koniec. Zobaczyłam ich w kuchni siedzących na przeciw siebie. Jedli śniadanie. Nie odzywali się, a tylko Marinus powiedział, że jak chce to mogę poczęstować się kanapkami, które przygotowali. Usiadłam koło nich. Cisza. Chyba się obrazili, ale Andi zaczął rozmowę:<br />
- Smakują Ci kanapki i herbata?<br />
- Tak są pyszne, choć mniej słodzę.- posłałam mu uśmiech.<br />
- Nie czujesz nic?- zapytał Marinus.<br />
W tej chwili poczułam na języku dziwny posmak. Przypominał on mieszankę zgniłego jajka i pomidora. Zaczęłam wypluwać wszystko do kosza. Na co oni się tylko śmieli. Tak niech się śmieją.<br />
- Chcecie wojny?! To ją będziecie mieli!- pobiegłam do łazienki zwymiotować to, ponieważ samo wypychało się z żołądka. Słyszałam tylko ciche odgłosy, po których zemdlałam. Ciemność zakryła mi oczy.<br />
<br />
Obudziłam się w szpitalu. Koło mnie stał Andreas i Marinus z tęgimi minami.<br />
- Jak się czujesz?- zapytali równocześnie.<br />
- Bardzo dobrze! Przyzwyczaiłam się do tych białych ścian. Uwielbiam ten kolor, te podłączone maszyny do mojego ciała. Kocham je!- krzyknęłam ironicznie.<br />
- No bo,... bo... My chcemy Cię przeprosić! Nie wiedzieliśmy, że tak zareagujesz.<br />
- Nie no nie gniewam się, to ja zaczęłam się z Wami droczyć, więc też przepraszam. Koniec wojny i głupich pomysłów! Okej?<br />
- Dobrze!- powiedzieli równocześnie.<br />
Nie umiem się na nich gniewać. Cały czas próbowali mnie jakoś rozśmieszyć. Koło 18.00 przyszedł lekarz i powiedział, że nic mi nie jest, tylko lekkie odwodnienie, więc mogę wyjść ze szpitala.<br />
O 19.00 dał mi wypis żwawym krokiem ruszyłam do samochodu. Usiadłam na tylnym siedzeniu, gdzie koło mnie pojawił się zaraz Andi. Za chwilę ruszyliśmy i po kilku minutach byliśmy w domu.<br />
<br />
Z samego rana dochodziły mnie krzyki. Wstałam ze złością z łóżka, ale gdy wyszłam z pokoju myślałam, że uduszę się ze śmiechu. Andreas biegał w samych bokserkach i w goglach, a Marinus w kasku i stroju reprezentacyjnym. Zapytałam brata, który szedł w moją stronę:<br />
- Gdzie się wybieracie?<br />
- Zapomniałem, że dzisiaj mamy wyjazd na zawody do Bad <span style="color: #151515; font-family: open sans;"><span style="background-color: white; line-height: 16px;">Mitterndorf. Jeśli chcesz możesz jechać z Nami, trener się zgodził. Dzwoniłem już do niego. Spakowałem trochę Ci ciuchów do torby, więc ubieraj się szybko, bo zaraz będzie Nasz autokar. </span></span><br />
<span style="color: #151515; font-family: open sans;"><span style="background-color: white; line-height: 16px;">- Nie wiem co powiedzieć. No dobra jadę z Wami!- szybko wbiegłam do pokoju, zapominając o tym, że na pewno w autokarze będzie także Richard. Uświadomiłam to sobie dopiero, gdy wsiadałam do pojazdu. Od razu każdy zaczął mi się przedstawiać. Usiadłam koło Wanka, który tak błagalnie mnie prosił. Fajnie mi się z nim rozmawiało. Czułam, że te zawody będą super!</span></span><br />
<span style="color: #151515; font-family: open sans;"><span style="background-color: white; line-height: 16px;"><br /></span></span>
<span style="color: #151515; font-family: open sans;"><span style="background-color: white; line-height: 16px;">No to mamy kolejny rozdział. Myślę, że przypadnie Wam do gustu. Trochę długi, wiem. Myślałam, by go podzielić i do drugiej części coś dopisać, ale znając moje szczęście wszystko bym zepsuła.</span></span><br />
<span style="color: #151515; font-family: open sans;"><span style="background-color: white; line-height: 16px;">Oddaje Wam do ocenienia. Trzymajmy kciuki za Polaków, którzy dzisiaj będą walczyć w konkursie w Bad Mitterndorf!</span></span><br />
<span style="color: #151515; font-family: open sans;"><span style="background-color: white; line-height: 16px;">Kamil wygrał plebiscyt, widać, że ma wiernych kibiców! :)</span></span><br />
<span style="color: #151515; font-family: open sans;"><span style="background-color: white; line-height: 16px;">Do następnego ! :*</span></span><br />
<br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-1143282896657318422015-01-05T05:46:00.001-08:002015-01-05T09:12:15.071-08:001. Bo takie chwile jak te, nie zdarzają się zbyt często... ''Wstałam około 8.00, co na sobotę było wielkim cudem. Marinusa już przy mnie nie było, więc ubrałam się i zeszłam na dół. Już na schodach można było poczuć świeże bułeczki ze sklepu, zapach prawdziwej kawy. Pomalutku schodziłam na dół. Weszłam do kuchni. Zdziwiłam się, ponieważ przy blacie stał Andreas z nożem i kroił pomidory i ogórki na sałatę. Zawsze jak przyjeżdżałam to Marinus przyrządzał potrawy, po tym jak o mało Andi nie spalił mieszkania :D. Nie wiem dlaczego, ale długo się w niego wpatrywałam. Nagle usłyszałam:<br />
<div>
- O nasza księżniczka wstała. Marinus zaraz przyjdzie, poszedł załatwić jakieś sprawy i kazał mi Ciebie nakarmić, więc siadaj do stołu i już podaje!- posłał mi swój uśmiech.</div>
<div>
- Dobrze, nie musisz się śpieszyć :)- uśmiechnęłam się i poszłam do salonu.</div>
<div>
Po chwili dołączył do mnie i razem zajadaliśmy śniadanie. Sama przyznam, że jak na niego to wyszło rewelacyjnie, chociaż sałatka była lekko przysolona, ale to jak zawsze. Gdy siedzieliśmy na przeciwko siebie, zaczął wpatrywać się w moje oczy, później ręce, ponieważ miałam jeszcze blizny po ostatniej kłótni. On wiedział jak było, ale nie potrafił mi uwierzyć. Jak to, przecież jego kolega z kadry, zawsze grzeczny jak aniołek, mógłby znęcać się nad osobą, którą kocha? No przecież nie mógł, prawda? W miarę szybko się zorientowałam i zasunęłam skrawki bluzy na dłonie, a głowę lekko przychyliłam, Zaczął rozmowę:</div>
<div>
- A więc to prawda?- popatrzył się w moje oczy, przez co wywołał u mnie dziwny dreszcz, którego nie mogłam opanować.</div>
<div>
- Nie chcę o tym rozmawiać... Dziękuję śniadanie było pyszne, ale teraz idę odpocząć.- wstałam od stołu i poszłam do pokoju. Od razu wszystkie wspomnienia powróciły. Te wszystkie kłótnie, które zawsze kończyły się złamaniem u mnie zazwyczaj ręki, wszystkie kochanki, które przyprowadzał do domu. Nie mogłam już się powstrzymać i zaczęłam płakać. Tak poddałam się, a obiecałam sobie, że się nie poddam, że będę silna, nie będę płakać. Ale to wszystko mnie przerastało. Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi, Powiedziałam :</div>
<div>
- Proszę!</div>
<div>
Był to Adreas. Złapały go wyrzuty sumienia? Nie obchodzi mnie to, chciałam zostać sama!</div>
<div>
- Wiesz nie chciałem, abyś płakała. Po prostu nie mogłem uwierzyć w Twoje i Marinusa opowieści o Richardzie. Ale jak Cię dzisiaj zobaczyłem to wszystko zrozumiałem. Ja chcę Ci tylko pomóc Vicki!- popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi tęczówkami. Nie wiem dlaczego, ale wybuchłam jeszcze większym płaczem, na co on się przestraszył i już miał wychodzić, kiedy go zatrzymałam:</div>
<div>
- Poczekaj! Przepraszam Cię za to, nie wiem co się ze mną dzieje. Wiesz może gdzie jest jakiś fajny klub. Trzeba się dzisiaj rozerwać!- zapytałam z wymuszonym uśmiechem.</div>
<div>
- To mam pomysł! Zabiorę Cię dzisiaj do mojego ulubionego klubu, tylko jest jeden problem.</div>
<div>
- Jaki?</div>
<div>
- Twój brat Cie tam nie puści.</div>
<div>
- O to się nie martw, coś wykombinujemy !- uśmiechnęłam się i poszłam razem z Andim oglądać TV. Ten chłopak jest na prawdę zwariowany. Biegał po całym mieszkaniu i udawał super bohatera, ale gdy wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. Miarka się przebrała. Zaczęłam go łaskotać, a później okładać poduszką. Nagle w salonie pojawił się mój brat. Gdybyście zobaczyli jego minę. Skwitował Nas jednym słowem:</div>
<div>
- Dzieciaki!- i wyszedł do kuchni coś zjeść. Po paru minutach byłam już zmęczona. Zeszłam z niego i poszłam przywitać się z braciszkiem. Zaczęłam rozmowę:</div>
<div>
- Mam do Ciebie taką maleńką prośbę! Ale powiedz, że się zgadzasz!- uśmiechnęłam się, po czym Andi stanął za mną i nie wiem czemu, ale objął mnie w pasie. </div>
<div>
- No, nie za bardzo mogę się zgodzić na Twoja prośbę, jeśli nie znam.</div>
<div>
- No bo dzisiaj chciałam pójść razem z Wami do pobliskiego klubu. To jak, zgadzasz się?</div>
<div>
- Dzisiaj nie mogę, więc ty też nigdzie nie idziesz!- skwitował mnie i zaczął czytać gazetę.</div>
<div>
- Oj Marianie zgódź się!- zaśmiał się Andi.- Będzie pod dobrą opieką!- po czym zrobił minę aniołka.</div>
<div>
- No dobrze, ale jeśli wróci do domu zbyt pijana lub się jej coś stanie, oberwiesz za to. A i macie być już w domu o 12.00 Minuta spóźnienia 20 pompek!</div>
<div>
- Dobrze, dobrze!- odpowiedziałam i przytuliłam brata za zgodę.</div>
<div>
Gdy spojrzałam na zegarek, zobaczyłam , że jest już 14.00. Ach ten czas szybko leci, więc poszłam do pokoju przyszykować sobie ciuchy. Gdy rozpakowywałam torbę zorientowałam się, że nie mam żadnej sukienki. No nic. Trzeba zrobić porządne zakupy. Mój brat nie za bardzo chciał ze mną pójść, więc z poprosiłam o pomoc Andreasa, na co on zgodził się z wielkim entuzjazmem. Szybko podjechaliśmy pod galerie handlową i zaczęła się zabawa. Nie wiem, ale chyba przy 10 sklepie, Andi już miał dość. Ale gdy weszliśmy to tego przed ostatniego, jak ja to powiedziałam. No, ale prawdy w tym nie było. W końcu znalazłam moją wymarzoną sukienkę. Na co chłopak cieszył się jak dziecko. Pewnie miał dość łażenia już za mną, no ale nie wiedział co go jeszcze czeka. Kupiłam czarną sukienkę, Gdybyście zobaczyli minę Andiego jak wychodziłam z przebieralni. Jakby się chłopak zakochał. Nagle stanął i gdzieś pobiegł. Przestraszyłam się, bo zabrał moją torebkę. Po chwili wrócił i wręczył mi czerwone szpilki. Może nie wyglądały na zbyt wygodne, ale kupiłam je, ze względu na niego. Chłopak się umęczył. Po zakupach wyszliśmy z galerii i udaliśmy się do samochodu. Po paru minutkach byliśmy już w domu. Nie wiem jak to szybko zleciało, ale była już 18.00, a o 19:25 mieliśmy już wychodzić. Szybko poszłam pod prysznic, na co Andreas się oburzył:</div>
<div>
- Chyba należy mi się jakaś nagroda!</div>
<div>
- Przepraszam nie tym razem skarbie!</div>
<div>
No, ale miał szczęście! Umyłam się w niecałe 15 minut. Rekord. Szybko wysuszyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się w kupione rzeczy. Gdy zobaczyłam się przed lustrem zobaczyłam inną siebie. Ładną, uśmiechniętą dziewczynę. Po prostu jak nie ja. Miałam jeszcze 20 minut, więc zeszłam po schodach i udałam się do kuchni, aby coś przegryźć. Zobaczyłam siedzącego tam Marinusa, na co on powiedział:</div>
<div>
- Obiecaj mi, że będziesz tam uważać i nie popełnisz jakiś głupstw. Dobrze?</div>
<div>
- Dobrze, obiecuję!- i pocałowałam go policzek. Zjadłam przygotowane wcześniej przez brata spaghetti. Było pyszne. Po chwili zeszedł Andreas. Przystojniak z niego w garniturze.<br />
Nagle Marinus wybuchł śmiechem:<br />
-Coś mi się wydaje, że w nie idziecie do żadnego klubu tylko na kolację. No, ale macie moje błogosławieństwo i się dobrze bawcie! Andreas, ale z Tobą jeszcze muszę porozmawiać :)- zrobił swój uśmieszek. Złapał go za rękę i powiedział:<br />
- Pamiętaj, jeżeli ją skrzywdzisz lub jak zobaczysz, ze zadaje się z jakimiś durnymi, zboczonymi typkami, od razu masz ją stamtąd zabrać. Zrozumiano?!<br />
- Tak jest tatusiu!- zaśmiał się, ale jego radość nie trwała długo, zaraz po wypowiedzeniu tych słów, dostał od Mariunusa kuksańca w żebra.<br />
W końcu mogliśmy już wyjść. Klub znajdował się jakieś 5-10 minut drogi od domu, więc postanowiliśmy się przejść piechotką. Niestety moja radość z wyrwania się z mieszkania, nie trwała zbyt długo. Jak już wspomniałam szpilki, na które namówił mnie Andi, nie były zbyt dobrym rozwiązaniem na taką pogodę. Już na pierwszym zakręcie wywróciłam się na chłopaka. Ten to miał ubaw. Na szczęście nic się poważnego nie stało i mogliśmy maszerować dalej. Dobrze, że w końcu dotarliśmy na miejsce kolejnego upadku na śniegu bym już nie zniosła. Jak to Andreas wyliczył, wywróciłam się 10 razy. Ale to jest jego wina! Udawałam cały czas, że jestem na jego obrażona, ale się nie dał nabrać. Wchodząc do klubu, przeczuwałam, że wydarzy się nie przyjemna sytuacja, ale gdy wypiliśmy razem po kilka drinków, wszystko odeszło. Długo tańczyliśmy, już przy 2 piosence ściągnęłam te głupie, niewygodne szpilki i położyłam koło naszego stolika. Atmosfera była fajna. Dużo ludzi, nikt Cię nie zna. Ale w oddali zobaczyłam chłopaka. W duchu sobie pomyślałam:<br />
- Nie, nie to nie może być on. Proszę nie!<br />
Nagle koło mnie stanął Anderas:<br />
- Coś się stało?- zapytał. Czułam, że coś knuje.<br />
- Muszę wracać do domu.<br />
- Ale to dopiero początek imprezy. Zostań!<br />
- Nie proszę, ja chcę do domu!- powiedziałam i już miałam odwrócić się w stronę drzwi i wyjść, ale on zwinnie chwycił mnie za nadgarstki i mocno trzymał:<br />
- Andi puść to boli!<br />
- Nigdzie nie pójdziesz zrozumiano!- krzyknął stanowczym głosem.<br />
- Pójdę, czy Ci się to podoba, czy nie!- w tej chwili uderzyłam go kolanem, w czułe miejsce i wybiegłam. Tylko wszystko zaczęło mi się dwoić, a czasami nawet troić. Co ja wypiłam. Próbowałam zadzwonić do Marinusa. Nic nie odbierał. Postanowiłam pomału iść i chwiejnym krokiem poszłam w stronę domu.<br />
Po kilkunastu minutach byłam już na podjeździe. W oddali usłyszałam głos Andiego:<br />
- Skarbie poczekaj! Nie chowaj się! - i szybko biegł w moja stronę.<br />
W miarę zwinnie weszłam na schody i żwawo ( na miarę moich możliwości) weszłam do mieszkania. Pierwsze co zrobiłam? To zaczęłam krzyczeć ratunku. Po kilku krzykach, z pokoju wybiegł zaspany Kraus, krzycząc:<br />
- Vicki co się stało!?<br />
- Zobaczyłam w clubie Richarda, a później Andreas kazał mi zostać i złapał moje ręce i dość mocno mnie trzymał. Wyrwałam się mu i biegłam w stronę mieszkania. Ja się strasznie go boję Marinus!- zaczęłam płakać. Dlaczego ja mam takie zjebane życie. Zawsze muszę popaść na jakiegoś świrusa.<br />
- Dobrze, idź do pokoju, ja z nim porozmawiam! Zamknij drzwi i nie wychodź!- powiedział, po czym ucałował mnie w czoło.<br />
- Dobrze!<br />
<img src="http://img.zszywka.pl/0/0132/3648/ludzie/039-gif---smutna-dziewczyna-siedzia.gif" height="224" width="400" /><br />
Wbiegłam po schodach na górę i zamknęłam się w pokoju. Usłyszałam otwierające się drzwi i głos Marinusa:<br />
- Ty głupku, jak mogłeś!- uderzył go.<br />
- Chory jesteś! Dlaczego miałbym jej coś zrobić?!<br />
- A to widzisz, właśnie sam teraz się przyznałeś do wszystkiego! Nic nie mówiłem, o co mi chodzi, a ty sam wszystko powiedziałeś!- uderzył go po raz drugi.<br />
- Uspokój się! To on mi kazał!- próbował się bronić, ale nie specjalnie mu to wychodziło.<br />
- Wiedziałeś, jak jest. Zgrywałeś jej przyjaciela. Wiesz jak ona się teraz czuje?! Już drugi raz zawiodła się na jakimś chłopaku!<br />
- A ja jej kazałem wierzyć w wszystko co jej mówię! - krzyknął i poszedł do swojego pokoju.<br />
Co czułam?! Ból! Ten cholerny ból, który zawsze mi towarzyszył. Dlaczego zawsze muszę mieć takie życie?! Usłyszałam pukanie do drzwi. Pomału je otworzyłam i zobaczyłam Marinusa. On także oberwał. Miał rozciętą wargę, ale gdy wyobraziłam sobie Wellingera, to mimowolnie się ucieszyłam.<br />
Wpuściłam go do środka. Opatrzyłam ranę. Nie było tak kolorowo, na szczęście nie było tak głęboko, żeby trzeba było ją zszywać. Było już późno, więc położyłam się do łóżka, a Marinus postanowił spać na fotelu. Nie mogłam zasnąć. W myślach cały czas błądziło mi jedno pytanie:<br />
<br />
<i> ,, Po co on wrócił?''</i><br />
<i><br /></i>
No i mamy 1 rozdział :) Nie zbyt taki emocjonujący, ale postaram się na lepsze! Dziękuję wszystkim, co czytają te moje marne wypociny. Myślę, że rozdział przypadł Wam do gustu. Więc do następnego!! :*<br />
A nawiązując do skoków. Został ostatni konkurs TCS :( Może w tym ostatnim konkursie poszczęści się Polakom i któryś wygra. Oby ! :)</div>
Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6236824140486342363.post-59849005515670537412015-01-02T09:46:00.000-08:002015-01-02T09:51:28.421-08:00Prolog <i> <span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Każdy z nas tego przecież chce,</span></i><br />
<i><span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;"> zatrzymać się byle być szczęśliwym,</span><br style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;" /><span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;"> mija czas, przemija dzień,</span><br style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;" /><span style="background-color: white; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;"> ja tego chcę - żyć nie na niby.</span></i><br />
Mam już dość tych ciągłych ucieczek, życia w strachu. Popełniłam wiele błędów, nie chcę być człowiekiem, z którego wszyscy drwią, wyśmiewają się. Każdy ma przecież chęć, być chociaż przez chwilę szczęśliwy. Nieprawdaż?<br />
<br />
Wracałam wieczorem ze studiów. Ten ciągły strach, który towarzyszył mojej duszy był nie do zniesienia. W myślach błądziły pytania : Zmienił się?, Będzie tak jak dawniej?. Chciałam powrócić do czasów, kiedy byłam z nim szczęśliwa, kiedy czule się do mnie zwracał. A teraz obawa, czy znów mnie uderzy, czy znowu się napił? Dlaczego to życie musi być tak cholernie skomplikowane. Jeszcze rodzice, którzy dają mi pieniądze, tylko dlatego, że jestem z nim. Wszyscy udają szczęśliwą rodzinkę, ale ja tak nie umiem, nie potrafię! Jedynie wsparcie mam w nim. Choć po ostatniej wizycie, nie wiem, czy nadal chcę mnie oglądać. Próbował mnie chronić, być ojcem, którego nie miałam, bo zawsze wyjeżdżał za granicę. Nie mogłam już tak dalej żyć, postanowiłam to zmienić.<br />
Gdy wchodziłam już na podjazd, zobaczyłam w kuchni przez okno palącą się lampkę. W duchu pomyślałam sobie, żeby nie był pijany. Kogo ja oszukuję? On codziennie wracał do domu schlany, a później się na mnie wyżywał. A na drugi dzień, z samego rana mnie przepraszał i wychodził na trening.<br />
Otwierałam pomału drzwi. Cisza, kompletna cisza. Lecz, po chwili usłyszałam dziwne dźwięki.Postanowiłam wejść dalej. Poszłam do kuchni, skąd dochodziły krzyki i świeciło się światło. To co tam zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Ten pieprzony damski bokser, zabawiał się już nie wiem, z którą setną dziwką z burdelu. Miałam już tego dość, pobiegłam na górę, wzięłam wszystkie swoje rzeczy, spakowałam je do walizki i wyszłam. Na odchodne rzuciłam mu kilka gorzkich słów, na które odpowiedział:<br />
- Jeszcze do mnie wrócisz kotku! Nikt Ci nie uwierzy!- zaśmiał się i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności.<br />
Chciałam sobie wmówić, że dobrze postąpiłam, choć w głębi serca czułam, że nadal go kocham. Nie to tylko durne uczucie, które nie kocha go takim jaki teraz jest, ale jaki był wcześniej. Wsiadłam w najbliższy pociąg do Oberstdorfu, gdzie przebywał mój brat. Aktualnie po za skokami, studiował na tamtejszej uczelni. Zawsze mogłam do niego przyjeżdżać, kiedy tylko chciałam. Więc, co innego pozostało mi do wybrania. Rodzice, na pewno nie wpuściliby mnie do domu. Zdążyłam na ostatnią chwilę, bo pociąg zaczął już odjeżdżać. Usiadłam w pustym przedziale. Cieszyłam się, że siedzę sama, nie byłam w stanie z nikim rozmawiać. Po kilku godzinach byłam już na miejscu. Było dość późno, nie chciałam budzić brata, aby po mnie przyjeżdżał, więc wynajęłam taksówkę i pojechałam pod jego dom. Zdziwiłam się, bo gdy dotarłam pod jego dom, światło było zapalone w kuchni.Powolnym krokiem wyszłam z taksówki i poszłam w stronę drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem. Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili drzwi otworzył mój brat. Wyszeptał tylko ciche:<br />
- Wejdź.<br />
I zaraz znalazłam się w niedźwiedzim uścisku. Tak właśnie tego mi brakowało, miłości, poczucia bezpieczeństwa, troska.<br />
Nie zadawał wielu pytań, gdy zobaczył walizkę od razu wiedział o co chodzi.<br />
Zaprowadził mnie do swojego pokoju, gdyż nie mieszkał sam, tylko jeszcze z Andreasem Wellingerem, którego nie bardzo znałam. A sam postanowił, że prześpi się na kanapie. Zaparzył ciepłą herbatę, nie czekał na jakąś reakcję z mojej strony, po prostu przytulił i położył się koło mnie. W końcu czułam się szczęśliwa i bezpieczna. Nie chciałam, żeby odchodził, więc ze mną zasnął W końcu czuję, że żyję :)<br />
<br />
Witam, witam! Na początek chcę się Wam przedstawić. Jestem Agata, i jak już zobaczyliście po bohaterach opowiadania, jestem fanką skoków narciarskich. Chyba każdy z Was ma jakieś marzenia. Zawsze dążę do celu. Mam wielką nadzieję, ze ten blog przypadnie Wam do gustu. No to do Następnego! ( Czyli za 2 tygodnie :* )<br />
<br />Agatha121http://www.blogger.com/profile/17670558850215702662noreply@blogger.com3