niedziela, 4 października 2015

1. Bezsilność...








                                              ( Vicky )
Minął rok. Minęły te nie przespane noce, podczas których z moich oczu wypływały hektolitry łez. Minęły czarne dni, dziwne spojrzenia, ale nie minęło uczucie wstydu, winy. Dlaczego, aby zrozumieć jaki błąd popełniłam, musiało dojść do tragedii.
Zaczynam od nowa. Udaję silną, lecz każda drobnostka potrafi mnie złamać. Zamykam wszystkie drogi prowadzące do mnie, tak aby nikt nie mógł do mnie dotrzeć, a wtedy? A wtedy wyciągam z pobliskiej szafki małe żyletki i daje ukojenie mojej podświadomości. Po wszystkim idę pod prysznic z nadzieją, że zmyję z siebie poczucie bezradności i winy. Na koniec obiecuję sobie, że to się więcej nie powtórzy. Lecz na cóż mi to, jeżeli samą swoją postawą doprowadzasz mnie do łez, a zarazem chcę wbić się zachłannie w twoje usta i marzę, aby ta chwila trwała wiecznie?
Pozwól mi w końcu być szczęśliwa. Pozwól mi spojrzeć chociaż raz, na mojego syna.


                                      ( Stefan )
Mały kolejną noc nie mógł spać. To wszystko zaczyna mnie przerastać. Leon potrzebuje matki, każdy to powtarza, ale ja nie mogę nikogo na nowo pokochać. Jest Marisa, ale ona nie jest nią. To dziwne, chcę ją nienawidzić, ale jest między nami cienka nić, która ciągnie mnie do niej. Nie wiem jak mam dalej żyć. Każdy mi pomaga, na swój sposób. Dzięki najbliższym mogłem wrócić do skoków, to jest moja odskocznia od tego świata. Wciąż mogę robić to co kocham, lecz trudno mi zostawiać Leona pod opieką rodziców lub przyjaciół i obarczać ich opieką nad nim. To jest mój obowiązek, a nie ich. Próbuję wszystko ze sobą połączyć. Nawet zrezygnowałem z częstszych zgrupowań, aby być jak najbliżej przy synku. Bo co to jest za ojciec, który jest w domu tylko kilkadziesiąt dni w roku?
Aktualnie trwa sezon. Jesteśmy w drodze do Klingenthal. Pojutrze odbędzie się pierwszy konkurs otwierający Puchar Świata w skokach narciarskich. Czy się stresuję? Chciałbym wygrać, po prawie dwóch latach wracam. Wracam ze zdwojoną siłą. Z nową energią, zadziornością, chęcią bycia najlepszym.
Od ostatniego konkursu nic się tutaj nie zmieniło. Wszystko tam samo wygląda, ma to samo miejsce. Nawet w przydzielonym dla naszej kadry domku, nadal przyklejona jest guma Michaela. Michael. Na każde wspomnienie o nim, robi mi się słabo... Zniszczył wszystko, nad czym dużo pracowałem. Na razie znajduje się w więzieniu i nie zapowiada, żeby z niego szybko wyszedł, razem ze swoim kolegą Richardem. Się dobrali...
- Może królewna, by się w końcu obudziła?- zapytał z uśmiechem trener. On jako jedyny nie wiedział o zaistniałej sytuacji. Albo udawał głupiego, albo na prawdę nie wiedział.
- Może się biedak zakochał!- trzepnąłem Gregora po głowie.
- Po kolacji zebranie w sali konferencyjnej. Obecność obowiązkowa! Zrozumiano?
- Tak jest tatusiu!- zasalutował Poppi
Trener wyszedł zamykając za sobą szczelnie drzwi, a wszyscy zabrali się za przebieranie. Po wszystkim zabraliśmy narty i wyjechaliśmy wyciągiem na górę skoczni i zaczęliśmy oddawać pierwsze skoki.

Po treningu chodziłem cały czas poddenerwowany. Doszły do mnie słuchy, że trener postanowił po raz kolejny zmienić fizjoterapeutę. Podobno miała to być młoda dziewczyna, którą Heinz bardzo dobrze zna.
Usiadłem przy stoliku, między Gregorem, a Thomasem i zabrałem się za jedzenie kanapek, które popijałem skokiem. Po krótkiej wymianie zdań i skończeniu kolacji, trener poprosił nas do sali, gdzie stała niska, szczupła dziewczyna, o blond włosach. W duchu poprosiłem
,, Tylko nie ona''



                                               ( Vicky )
Mówią, że po każdej porażce trzeba się podnieść i uwierzyć w siebie. Bardzo bym chciała, aby tak było, ale chcieć nie znaczy móc.
Zdziwiła mnie propozycja Kuttina. Myśłałam, że po tym wszystkim mnie znienawidzi, a tu wyciągnął pomocną dłoń. Pomyślałam, że może by się udało spróbować. Zbliżyłabym się do Stefan. Jednak wiedziałam, że jak mnie zobaczy wyjdzie i trzaśnie drzwiami, lecz takiej reakcji się nie spodziewałam... A do tego Phillip. Po raz kolejny narobiłam mu nadziei i  go porzuciłam bez słowa.
Przekręciłam klucze w drzwiach i weszłam do pokoju, kładąc torbę przy drzwiach. Wzięłam głęboki oddech, za chwilę miałam się spotkać z chłopakami. Nie wiedziałam, jak zareagują. Próbowałam nie myśleć, co za chwilę się wydarzy. Popatrzyłam na widok z okna i momentalnie moje myśli się uspokoiły. Wzięłam butelkę wody, najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z pokoju zamykając go na dwa spusty. Zeszłam po schodach i zaraz znalazłam się w sali konferencyjnej. Czas mijał nie ubłagalnie szybko. Zegarek wskazywał chwilę wcześniej 19:30, teraz 20.00. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął Heinz.
- Gotowa?- zapytał, a ja nerwowo przytaknęłam głową. Po krótkiej chwili drzwi ponownie się otworzyli, a ja odwróciłam się do nich tyłem. Mimo, że ich nie widziałam, czułam ich wzrok na sobie. Powolnie się odwróciłam, a ich buzie otworzyły się ze zdziwienia, a oczy mało co nie wyskoczyły z oczodołów. Nadal miał te same brązowe włosy, przenikliwe spojrzenie. Jednak, jak mnie zobaczył stanął w osłupieniu. Jak pozostali. Jedyny przytomny z nich wszystkich Morgenstern, podszedł i z całej siły mnie przytulił:
- Witamy na pokładzie pani Kraus!
- Więc już wiecie kto będzie was masował i udzielał rad przez najbliższe miesiące. Chyba nikogo nie zdziwił fakt, że wybrałem akurat ją. Zna was chyba lepiej niż ja sam.- uśmiechnął się i popatrzył w moją stronę, na co ja jedynie przytaknęłam i popatrzyłam w stronę Stefana, który kręcił nerwowo głową, śmiejąc się. Później wzrok przeniosłam na Gregora, który wymownie na mnie spojrzał. Ta pieprzona, męska solidarność.
- Jeśli będziecie mięli problemy, proszę się do niej zgłaszać. Na dzisiaj, to chyba tyle. Jakieś pytania?- popatrzył się na każdego.
- A co jeśli nie będę chciał, aby mnie dotykała? Zbytnio jej nie ufam. - nie zaszczycił mnie spojrzeniem, tylko zdenerwowany zapytał.
- Jeśli nie chcesz, aby ona była twoim fizjoterapeutą to będziesz miał kontuzje. Decyzja podjęta, więc nie ma odwrotu.
Stefan, chciał coś powiedzieć, jednak Gregor cicho powiedział, że kłótnia nie ma sensu, bo nic nie wskóra. Wyszedł z sali trzaskając drzwi, a ja wpatrywałam się w punkt, gdzie chwilę wcześniej stał.
- Dziękuję za rozmowę, możecie się rozejść!- powiedział zabierając teczkę trener. Wszyscy wyszli zostałam tylko ja i on.
- Nie wiem, czy to był dobry pomysł Heinz.
- Vicky, wy wszyscy macie mnie za starego zgreda, który o niczym nie wie, co się dzieje w jego kadrze. Myślisz, że dlaczego cię poprosiłem o to, żebyś wróciła. Małymi kroczkami dojdziemy do miejsca, w którym każdy będzie szczęśliwy. A teraz zmykaj i przygotuj się na jutrzejszy dzień.- uśmiechnęłam się i wyszłam z sali i zmierzałam w stronę schodów, gdy usłyszałam czyjąś kłótnię w schowku na szczotki?:
- Mógłbyś się w końcu uspokoić?
- A ty jakbyś się zachował na moim miejscu? Jaka matka zostawia swoje dziecko?! No powiedz mi? Która życzy mu śmierci?
- Stefan, ona żyła świadomością, że jej dziecko uznane za zmarłe, jednak żyło. To dla niej było za dużo. - Gregor próbował mnie chyba bronić
- A dla mnie nie? Wy tylko mówicie, że ona przeżyła niemiłe wydarzenie, a ja?
Nie dość, że zmagałem się z nowotworem, później żyłem świadomością, że moje dziecko nie żyje, a na na koniec musiałem zaopiekować się moim synem, który uważany był za zmarłego. Byłem dla niego nie tylko ojcem, ale także matką, bo jego własna matka nie chciała go znać! I co dalej myślisz, że tylko ona była i jest w tym wszystkim najbardziej pokrzywdzona?!- krzyknął, ale nie usłyszałam nic od Gregora- Wiedziałem!
Zobaczyłam, jak drzwi otwierają się z impetem, a z nich wybiega Stefan, patrzy na mnie nerwowym wzrokiem i wypowiada jedno zdanie, które działa na mnie jak uderzenie w oba policzki:
- Nigdy nie pozwolę ci się do niego zbliżyć! - wymija mnie i udaję się w stronę schodów. Zaraz pojawia się Gregor, który chce do mnie podejść. Jednak ja kręcę głową, a do moich oczu zaczynają napływać łzy. Wymijam go i udaję się biegiem do pokoju, gdzie zamykam się na cztery spusty i bezwładnie opadam na łóżko i daję upust swoim łzom.


No to pierwszy rozdział za nami. Jestem z niego troszeczkę niezadowolona. Popełniłam duży błąd, mam nadzieję, że go nie zauważycie, ale powątpiewam w to. Nie chcę przez to psuć całego rozdziału i zaczynać od początku.
Dziękuję, za tak dużą frekwencję pod prologiem. Nie spodziewałam się, że komuś się on spodoba.
Dziękuję za każdy komentarz pozostawiony pod nim.
Do następnego :)

7 komentarzy:

  1. Jeju *_*
    Świetny jest ten rozdział.
    Jeśli chodzi o jakiś błąd, to ja naprawdę nic nie zauważyłam.
    Vicky jako nowa fizjoterapeutka. Ulala. Porobiło się.
    Jestem ciekawa kolejnego rozdziału.
    Czekam z niecierpliwością !
    Pozdrawiam, buziaki i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, dziewczyno! Jaki Ty masz talent!
    Rewelacyjny rozdział. Taki pełen emocji i w dodatku świetnie napisany.
    Tak samo jak koleżanka powyżej, nie zauważyłam błędu. Żadnego.
    Biedny Stefan. Nie dość, że został sam z dzieckiem, to teraz jeszcze pojawienie się Vicky w kadrze musiało nim nieźle wstrząsnąć.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę!
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O cholera, ci bohaterowie mają bardziej skomplikowane życie, niż myślałam. Wydaje mi się, że mimo wszystko Stefan powinien dać Vicky szansę, dla dobra dziecka, bo ono potrzebuje matki. Jestem ciekawa, jak to wszystko się dalej potoczy.
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się :)
    Kochana, totalnie nie rozumiem twojego niezadowolenia. Przecież jest cudownie!
    Błędy, hmm... wiesz co, cały czas się nad tym zastanawiam, więc albo ja jestem ślepa, albo po prostu ich nie ma :)
    No proszę, Vicky jako fizjoterapeutka... Ty to wiesz, jak skomplikować życie swoim bohaterom, nie ma co :) Kurczę, Stefan powinien jednak dać dziewczynie drugą szansę. W końcu każdy na taką zasługuje. Niech weźmie też pod uwagę dobro maluszka...
    Czekam z niecierpliwością na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to chyba mam ogromne zaległości.Przepraszam z całego serca,ale nadrobię je dopiero gdzieś na poczatku lispoda,gdy skończą sie te wszystkie konkursy...
    Teraz powiem tyle.Rozdział jest niesamowity.Bohaterowie to mają nieciekawe życie.
    Stefan i jego choroba,Victoria i nie wiem jak to określić...Dziwna postawa Kuttina powiem szczerze...
    Dobra to ja się zamknę bo zrobię z siebie idiotkę...
    Czekam z Niecierpliwieniem 3 i będę powoli nadrabiać od 1 części.
    Weny i buźki :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka! ;)
    Miałam wpaść w weekend, ale miałam tyle na głowie, że nie dałam rady. Znów mam kolosalne zaległości, ale tutaj obowiązkowo musiałam zajrzeć. :)
    Jestem w szoku. :o
    Vicki teraz chce odzyskać syna? Chce się nim zaopiekować? Chce go widywać? No właśnie. Czego ona chce? OK. rozumiem, że wtedy nie była sobą. To nie była ta sama Vicktoria. Ale szczerze mówiąc jestem po stronoe Stefana.
    To on poświęcił najwięcej z nich dwoje. Zrobił przerwę, opiekował się synem, tak jak powiedział - zastępował mu matkę, poświęcił dla niego niejako swoją karierę opiekując się nim i przez 2 lata nie startując w konkursach. A tutaj ona wychodzi na najbardziej poszkodowaną...
    Nie dziwię się, że Stefan nie chce dopuścić do spotkania jej z dzieckiem. Przez cały czas dawał sobie sam radę, a teraz pojawia się Vicktoria i co? I chce być dobrą matką?
    Uważam, że najpierw powinni się dogadać między sobą, by ostatecznie doprowadzić do spotkania Leona z matką.
    A co do tego, że nasza bohaterka przyjęła pracę w kadrze... Dobry sposób na porozumienie ze Stefanem, ale jak zawsze jest druga strona. Zrobiła ro zbyt gwałtwonie.
    Czekam na kolejny! ❤
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no dziewczyno...
    Coraz bardziej komplikujesz życie tym swoim bohaterom xd
    Po prologu trzymałam stronę Stefana, ale kurde teraz już sama nie wiem. Ale to nie zmienia faktu, że nadal żal mi Leosia.
    Fajnie, że Stefan mógł wrócić na skocznię, ale wyobrażam sobie jego minę kiedy zobaczył Vicky na stanowisku fizjoterapeuty...
    Oj mam nadzieję tylko że Heinz to jakoś załatwi bo coś czuję, że on w głowie ma jakiś plan ;)
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń