,, I jeśli wierzysz w to tak samo
To tak jak jeden plus dwa
Bo Twoje serce to ułamek – zawsze tworzy z kimś całość ''
(Stefan )
Kwalifikacje nie poszły po mojej myśli. 35 miejsce nie jest szczytem moich możliwości. Miałem nadzieję na lepsze, choć wiedziałem , że na początku nie będzie mi szło dobrze. Moje myśli obejmowały wydarzenia, które wczoraj się wydarzyły. Do tego doszedł telefon od moich rodziców. Poinformowali mnie , że Leon znajduje się w szpitalu. Co może się jeszcze wydarzyć?
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Gregora:
-Idziesz na kolację, czy zejdziesz później? -zapytał.
-Za 5 minut przyjdę. - odpowiedziałem.
Gdy wyszedł wybrałem numer do mamy. Nie wiedziałem , czy dobrze robię zostając tutaj. Powinienem być tam , przy nich, przy Leonie. Ta jednak mnie uspokoiła i kazała walczyć o dobre miejsce. Po skończonej rozmowie, schowałem telefon do kieszeni , ubrałem bluzę i wyszedłem z pokoju , zamykając go na dwa spusty. Na korytarzu spotkałem Manuela, z którym się przywitałem i razem poszliśmy na kolację. Weszliśmy na stołówkę, a wtedy każdy spoglądał na mnie, mamrocząc między sobą. Zdziwiłem się, bo do końca nie wiedziałem, dlaczego stałem się celem do plotkowania. Usiadłem między Gregorem i Thomasem i cichym szeptem, zapytałem tego pierwszego:
- O czym oni gadają?- mówiąc to, wskazałem głową na Niemców i Polaków.
- Usłyszeli, jak kłóciłeś się ze mną, a później wydarłeś się na pół hotelu na Vicktorię. Stefan, ja wiem, że ty cierpisz, ale wy musicie się w końcu dogadać. Jeżeli nie, to cały team się rozleci. Będą formować się obozy. Nie każdy poprze twoją stronę.- odparł spoglądając mi w oczy.
A ja nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. Na moje szczęście, po chwili głos zabrał Kuttin:
- Dzisiaj przyjeżdża w końcu wasza pani psycholog, mam nadzieję, że wam pomoże. Nie zróbcie mi wstydu, jak ostatnio.
- Tak jest trenerze.-odpowiedzieli wszyscy chórem.
- I nie zapomnijcie o jutrzejszym konkursie. Mam nadzieję na dobre miejsca. A teraz zjadać kolację.
Wszyscy dokończyli swoje posiłki i zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi, a ja nadal siedziałem dłubiąc widelcem w talerzu. Po chwili usłyszałem, że ktoś siada koło mnie. Niepewnie podniosłem głowę, a moim oczom ukazała się Vicky.
- Ja wiem, że sobie możesz wyobrażać same najgorsze rzeczy o mnie, ale ja się zmieniłam. Na prawdę się zmieniłam Stefan. Przez ostatni czas chodziłam do psychologa, było mi ciężko. Nie poddałam się. Oswoiłam się z myślą, że mam synka. Tylko mam do ciebie prośbę. Pozwól mi chociaż go na chwilę zobaczyć.- a we mnie zaczęło się buzować.
- Tak myślę o tobie, jak o najgorszej matce. Jesteś dla mnie nikim. Gdzie byłaś, kiedy wychodził mu pierwszy ząbek?! Gdzie byłaś, jak stawiał pierwsze kroki?! No pytam się, gdzie wtedy byłaś?! Zostawiłaś mnie w trudnym okresie, do tego z synem, którego nie chciałaś. Nie pamiętasz, jak do ciebie codziennie jeździłem, dzwoniłem, a ty?! A ty miałaś nas gdzieś. Teraz my mamy cię dość!- odsunąłem krzesło i gwałtownie wstałem. - A Leona na razie nie zobaczysz!- dodałem i opuściłem stołówkę, wychodząc na zewnątrz, aby ochłonąć, ale to mi i tak nie pomogło. Po chwili poczułem wibracje w kieszeni, wyciągnąłem telefon, a moim oczom ukazało się zdjęcie rodziców, przejechałem po ekranie palcem w celu odebrania połączenia:
- Halo?- usłyszałem głos mamy.
- Jak tam z Leonem?- zapytałem.
- Lekkie przeziębienie, niedługo ma wyjść ze szpitala, a jak u ciebie?
- Może jednak wrócę, powinienem z nim być. Przecież to ja jestem jego rodzicem. Jedynym rodzicem.
- Stefan nie możesz tak mówić, jest jeszcze Vicktoria.- dlaczego wszyscy trzymają jej stronę?!
- Wy też się jej uczepiliście? Ona jest tylko jego matką na papierku. Kto ci powiedział, że wróciła?
- Gregor dzwonił. Stefan nie możesz jej skreślać już na starcie. Porozmawiajcie na spokojnie, kłótnie, wrzaski nie prowadzą do niczego dobrego.- i wszystko wiadome.
- Mamo, ale ja tak nie umiem. Gdy pojawia się na horyzoncie, na moje usta cisną się same najgorsze słowa.
- Stefan, to chociaż raz go jej pokaż. Jak wrócicie z Niemiec, wtedy ją przyprowadź.
- Spróbuję.
- Jutro masz wygrać!- zaśmiała się do słuchawki.
- Dobrze. Ja kończę, bo stoję w samym swetrze na dworze.
- Stefan uważaj na siebie.- powiedziała cichym głosem.
- Kocham cię mamo.- rozłączyłem się i wszedłem do hotelu. Spokojnym krokiem poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i wszedłem do łazienki, gdzie się umyłem i przebrałem w krótkie spodenki i bluzkę. Po kilku minutach odświeżony wyszedłem i położyłem się na łóżku. Spojrzałem na Gregora, który przeglądał swojego bloga. Sam wyciągnąłem słuchawki, podłączyłem je do telefonu i usnąłem w rytmie wolnej muzyki.
Dzień konkursu.
Od samego rana, wszyscy chodzą jak na szpilkach. Dzisiaj okaże się, kto najlepiej przepracował lato. Mam wielką ochotę na podium, ale wiem, że będzie ciężko. Dwa skoki, które mogą zadecydować o moim dalszym losie. Nie widzę problemu w skakaniu dla własnej przyjemności, schody zaczynają się dopiero wtedy, kiedy wiesz, że możesz wiele, a nic nie robisz w tym kierunku, aby polepszyć swoją sytuację. Nie myślałem za wiele w tym ważnym dniu. Próbowałem się wyciszyć, ale gdy w twoim pobliżu są osoby, które ci to uniemożliwiają, nic nie jest już pewne.
Tak więc ruszam w osamotnieniu na górę, na rozbieg. Gdy jestem już na miejscu, nadal słychać krzyki kibiców i chyba za to kocham ten sport. Możliwość uszczęśliwiania innych osób. Podzielania ich pasji. Słyszę głos komentatora, wywołujący moje imię i nazwisko. To już. Siadam powoli na belkę, poprawiam gogle i czekam na machnięcie chorągiewką od trenera. Mój umysł skupia się jedynie na trenerze. Powoli uciszają się krzyki kibiców, tętno powoli wzrasta. Adrenalina buzuje mi w żyłach. Dostaję sygnał, odpycham się od belki i sunę po rozbiegu. Odpycham się i czuję się, jak ptak. Wszystko wraca do normalności, kiedy opadam na śnieg. Słyszę pisk z każdej strony. Wydaję mi się, że dobrze skoczyłem. Niedługo koło mojego nazwiska pojawia się cyferka 1, która mnie bardzo uszczęśliwia. Ściągam narty i udaję się na miejsce lidera. Po kilkunastu skokach nadal jestem pierwszy.
Tak więc kończę pierwszą serię na 3 miejscu. Jestem niewyobrażalnie szczęśliwy. Ale na gratulację i radość będzie czas, dopiero po drugiej serii.
Kończę konkurs na 1 miejscu, wyprzedzając drugiego Petera Prevca. Czuję się, jakbym wygrał w totka. Po tylu przykrych wydarzeniach, udało mi się powrócić, powrócić w wielkim stylu. Koło mnie po chwili zjawiają się wszyscy koledzy z kadry, a z nimi ona. Wszyscy klepią mnie po plecach i gratulują, a na końcu ona wychrypuje ciche gratulacje i odchodzi. Nic nie mówię, bo chcę trwać jak najdłużej w tej magicznej chwili
23.11.2015 Innsbruck, Austria
( Vicky )
Wyciągnęłam ostatnią walizkę z samochodu i udałam się w stronę domu. Po drodze zajrzałam do skrzynki, aby sprawdzić pocztę. Z pośród wielu ulotek i kopert, jeden list zwrócił moją uwagę. Był z sądu. Zdziwiłam się, więc, jak najszybciej udałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i weszłam do mieszkania, walizki rzuciłam w kąt, a sama udałam się w stronę salonu, gdzie usiadłam na kanapie i pomału zabrałam się za rozpakowanie listu. Pierwsze słowa, które przeczytałam wbiły mnie w sofę, niczym wielki głaz. Było to wezwanie do sądu, w sprawie odebrania mi całkowitych praw rodzicielskich do Leona. Nie spodziewałam się tego po Stefanie. Wiedziałam, że początek naprawienia relacji będzie trudny, ale nie brałam pod uwagę takiego ruchu z jego strony. Zabrałam kluczyki ze stołu, a list włożyłam do bocznej kieszeni. Zamknęłam dom i udałam się w stronę samochodu, gdzie po chwili go zapaliłam i udałam się w stronę mieszkania Krafta.
Po dziesięciu minutach stałam pod drzwiami jego starego mieszkania. Bałam się teraz tej konfrontacji, ale chciałam to z nim wyjaśnić. Zadzwoniłam dzwonkiem, raz, drugi. Cisza. Już miałam odchodzić, kiedy drzwi się otworzyły, a w nich stanęła jego mama.
- Vicktoria, myślałam że już nie przyjedziesz.
- Jest Stefan?- zapytałam nieśmiało.
- Jest z Leonem w szpitalu. Dzisiaj go wypisują i po niego pojechał. Wchodź do domu.- ustąpiła mi miejsce w drzwiach, abym mogła wejść.
- Nie ja może poczekam tutaj.
- Oj nie wstydź się, wchodź.- nie wiedziałam, dlaczego była dla mnie taka życzliwa. Pokiwałam tylko głową i udałam się za nią. - Może się czego napijesz?
- Nie dziękuję, ja tylko chcę coś wyjaśnić.- uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły, a w nich stanął Stefan z nosidełkiem.
- Mamo, kto przyjechał?- usłyszałam jego krzyk z korytarza i śmiech chłopca.
- To ja was zostawię, a z Leonem pójdę do pokoju go uspać.
- Kupiłem wszystko, o co mnie prosiłaś, a tu masz resztę pieniędzy.- położył na stole i chyba mnie nawet nie zauważył. Cicho kaszlnęłam i wtedy zwrócił na mnie swój wzrok.
- Co ty tu robisz?- zapytał z lekkim zdenerwowaniem.
- Chciałam się zapytać, co to ma być?- wyciągnęłam z kieszeni list.
- Coś co powinienem zrobić dawno.- po chwili dodaje.- Nie widzisz, że kłótnia już nie ma tu najmniejszego sensu?- zapytał mierząc mnie wzrokiem.
- Nie rozumiesz, że ja chcę to wszystko naprawić?
- Tu już nie ma czego naprawiać Vicktoria!- rzucił ze złością, trzymane wcześniej kluczki do auta.
- Dlaczego, nie pozwalasz abym mogła z nim nawiązać jakiś kontakt?
- A gdzie byłaś wtedy, kiedy najbardziej cie potrzebowaliśmy ? No powiedz mi, gdzie byłaś?- podszedł do mnie na małą odległość. Dzieliło nas może z metr.
- Phillip miał depresję.
- No i mamy winowajcę! Wolałaś zająć się nim niż małym. Ty zawsze nie jesteś niczemu winna, szukasz winnych wokół siebie.
- Stefan to nie tak.- próbowałam się bronić.
- A jak?- krzyknął.
- Nie zauważyłeś, że nie było go w ostatnim konkursie? Ni pozbierał się po ostatnich wydarzeniach. Po tym, jak powiedziałam, że chcę od niego odejść, chciał popełnić samobójstwo.
- Pasujecie do siebie nie sądzisz? Ty desperatka, a on samobójca. Po prostu fajną parę tworzyliście, tworzycie, czy będzie tworzyć. Nie mnie to już oceniać. A teraz jeśli mogłabyś to wyjdź i nie przyjeżdżaj. Nie pisz, nie dzwoń. Nie wierzę, że wróciłaś. Było dobrze bez ciebie!- w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Pokiwałam przecząco głową i ostatni raz na niego spojrzałam - Oj proszę cię. Nie niszcz tego co stworzyłem przez ostatni rok. Jeśli naprawdę ci na nas zależy, to odejdź. Odejdź i nie wracaj.
Wyszłam z mieszkania i gdy już byłam w samochodzie, dałam upust moim łzom. Nie wiedziałam, że ta rozmowa będzie tak trudna. Przetarłam załzawione oczy, odpaliłam silnik w samochodzie i odjechałam z nieznanym mi kierunku. Zostałam sama. Jak zwykle. Ale ja się nie poddam. Za dużo na to pracowałam, aby teraz to wszystko zburzyć.
Witam! Przebywam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że przypadnie Wam od do gustu. Mi jako tako, się podoba.
Jednak tego błędu nie zauważyłyście, ale w tym rozdziale na pewno już zauważycie. Chodzi mi o konkurs. Pierwszy jest drużynowy, a ja dałam tylko indywidualny, no ale to nic. Dziękuję za każdy dodany komentarz. Nawet nie wiecie, jak one podnoszą na duchu. Chciałabym prosić, aby każdy kto przeczyta ten rozdział, zostawił po sobie przynajmniej jakiś znak. Może być kropka, buźka. Będę wiedziała kto czyta te marne moje wypociny :)
To do następnego ;)
Hej,hej :*
OdpowiedzUsuńPrzybywam nareszecke ;)
Przeczytalam pierwszy rodzial i zalapalam sie na dwojke ;)
Z jednej strony rozumeim zlosc Stefana do Vicky, ale powinien jej dac szanse, sprobowac.
Tak myslalam ze nowa fizhjpterapeutka bedzie wlasnie blondynka ^^
Pozdrawiam :*
Hej Kochana!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetnie napisany!
A ten błąd wcale nie jest jakimś mega dużym błędem. Przecież nie musisz pisać zgodnie z rzeczywistością. :)
Wracając do rozdziału, to w 100% rozumiem zachowanie Stefana. Ma żal do Vicky i na pewno szybko mu nie przejdzie, bo po takim czymś trudno odbudować zaufanie. No, ale z drugiej strony Vicky to jednak matka Leona. Może nie była z nim od początku, ale skoro uważa, że się zmieniła to powinna dostać tą jedną szansę. Może nie tak od razu, ale za jakiś czas, gdy Stefan sobie to wszystko poukłada i przemyśli.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
Buziaki. ;*
Melduję się :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Naprawdę, nawet jakbym nie wiadomo jak chciała, to nie mam się do czego przyczepić :) A co do "błędu", który w moim odczuciu nie jest błędem, nie musisz pisać wszystkiego tak, jak wydarzyło się w rzeczywistości. W końcu jesteśmy autorkami ff, tutaj wszystko jest w naszych rękach :)
Hmm... rozumiem w pewnym sensie Stefana. Stracił zaufanie do Vicky, a je jest o wiele łatwiej zniszczyć niż odbudować na nowo. Może potrzebuje czasu? Ale jakby nie patrzeć, Vicky jest mamą Leona. Powinien to wziąć pod uwagę.
No nic, czekam na kolejne cudeńka! :)
Buziaki :**
Ależ ten Stefan uparty. Czy on nie rozumie, że robi Leonowi krzywdę, odsuwając od niego matkę? Zgadza się, Vicky sama nie chciała mieć z dzieckiem nic do czynienia, ale teraz wyraźnie widać, że jej zależy Moim zdaniem zasługuje na drugą szansę i trzymam jej stronę, chociaż rozumiem Stefana i jego żal do niej. Mam nadzieję, że wszystko im się ułoży jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńCałuję! ;*
To dopiero drugi rozdział nowej części opowiadania, a emocji jest już strasznie dużo. Nie wiem jak ale potrafisz wzbudzić we mnie wiele emocji i bardzo dobrze jest mi przez to wczuć się w bohaterów. Oczywiście, że żal mi Stefana, bo został sam z dzieckiem, po wielu wydarzeniach w swoim życiu, bo musiał radzić sobie sam... Ale jest mi też szkoda Vicky. Okey, stchórzyła, przestraszyła się odpowiedzialności, bycia matką, ale nie można jej skreślać. Dziewczyna powinna naprawiać swoje błędy metodą małych kroczków i na pewno będzie dobrze. Cóż, trzymam kciuki za nią, za Stefana i za Ciebie, bo już nie mogę doczekać się kolejnego rozdział ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny kochana ;))
Cześć!
OdpowiedzUsuńRobiłam co tygodniowy przegląd i zauważyłam że dodałaś drugi rozdział :D
Jest rewelacyjny. Juz daje ogrom emocji. Rozumiem, ze Stefan ma za złe to wszystko co zrobiła Vicky, ale dziecko raczej powinno mieć obu rodziców :/ Nie można tak od razu skreślać ludzi.
Czekam na kolejny :)
Buziaki:*
Witaj! :*
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mi wstyd, że zjawiam się dopiero teraz, ale szkoła jest strasznym pochłaniaczem czasu... :/ Chyba każdy uczeń wie, co mam na myśli. :)
Co do cytatu nad rozdziałem - KOCHAM TĘ PIOSENKĘ. ❤ Co do cytatu pod rozdziałem - WSPANIAŁY! ❤
A sam rozdział? Genialny! *.*
Biedny Leon...Całe szczęście, że to było tylko przeziębienie... :// Niefajnie, że wszyscy plotkują o Stefanie. To, że słyszeli jego prywatne kłótnie, nie powinno ich popychać do gadania na jego temat. Jednak z jedym muszę się zgodzić. Stefan nie może tak okazywać tego niezadowolenia, bo tak jak powiedział Gregor, powstaną wrogie obozy...
Doskonale rozumiem Stefana, sama nie miałabym chyba tyle siły, by przezwyciężyć coś tak okropnego...
Podziwiam jego matkę... Jest taka serdeczna. I to dla kobiety, która tak badzo skrzywdziła jej syna i wnuka... No, kobieta godna podziwu. :)
Rozumiem też Vicki. Ona tak naprawdę wtedy nie była sobą, ale w sumie teraz, kiedy te najgorsze chwile chłopcy mają za sobą, ona do niczego nie jest potrzebna. Leon ma fantastycznego ojca i wspaniałą babcię.
Jednakże wiem, że każde dziecko potrzebuje obydwoje rodziców. :(
Cóż... ciekawi mnie, jak to wszystko potoczysz. :)
Czekam!
Buziaki! :*
Kochana jestem! Dość mocno spóźniona ale jestem :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za nieobecność i za krótki komentarz ale ostatnio dużo robię w biegu ;p
Rozdział świetny! Nie dziwię się Stefanowi, że nie chce dopuścić Vicky do Leona. Zawaliła na całej linii i zdecydowanie jestem po stronie chłopaka. Hmm matka Stefana jest jak dla mnie zbyt życzliwa w stosunku do dziewczyny. Nie wiem jak mogą nie widzieć tego co narobiła i tak szybko jej wybaczyć... No nic, może Leon nie ma fantastycznej matki ale ojca ma wspaniałego ;)
Życzę weny i czekam na nowy ;D
Buziaki ;**
No jestem ;)
OdpowiedzUsuńPowoli nadrabiam zaległości xd
Rozdział świetny no co tu dużo gadać. Fajnie że Stefanowi udało się od razu wrócić na szczyt. Uważam że było mu to potrzebne nawet bardzo.
A co do Vicky... Kurde nadal nie wiem co mam o niej sądzić. Niby chce to wszystko naprawić ale coś mnie do niej zniechęca.
Myślę że Stefan zbyt ostro poszedł z tym odebraniem praw rodzicielskich... Mam nadzieję że nie dojdzie tutaj do jakieś tragedii.
Buziaki :*