sobota, 28 lutego 2015

9. ,,Mów szep­tem, jeśli mówisz o miłości... ''


                                      - A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? - spytał Krzyś,                                                                                                                           ściskając Misiową łapkę. - Co wtedy?
                              - Nic wielkiego. - zapewnił go Puchatek. - Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam.
                                                                 Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.

  Kiedyś wystarczyło zaledwie spojrzenie, abyś mnie przytulił, pocałował, a dzisiaj? Dzisiaj mija kolejny dzień, kiedy nie możemy być razem. Kiedy żadne z nas nie chce przyznać się do błędu. Ciężko jest powiedzieć przepraszam, ale nigdy nie jest za późno. Ale pamiętaj, czas przeminie  tak szybko, jak piasek między palcami... Zanim się obejrzysz, nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też.


 Siedzę, otulona kocem na łóżku i spoglądam na gwiaździste niebo. Zabrałam kołdrę, poduszkę i wyszłam na balkon, po cichu nie budząc chłopaków. Zamknęłam cicho drzwi, usiadłam otulona rzeczami, na uszy nałożyłam słuchawki włączyłam piosenkę i momentalnie się rozkleiłam. Nie daje rady już okłamywać innych, a przede wszystkim siebie, że jest dobrze. Bo nie jest! Czy normalny człowiek siedzi o drugiej nad ranem na dworze, słucha piosenek, które jeszcze bardziej go pogrążają i płacze? Po co człowiek się zakochuje, aby potem cierpieć. Po co mi to wszystko było? Po co te wszystkie złudne nadzieje?
Poczułam lekkie szturchnięcie. Przede mną stał Stefan z zmieszaną miną.
- Mogę?
- Jasne, chodź.- uśmiechnęłam się, wycierając mokre od łez policzki. Podsunęłam się i wtedy on usiadł koło mnie.
- Vicky... - zaczął nie pewnie - Nie mogę już tak dalej. Nie mogę już znieść, że możesz być szczęśliwa z innym.
- Stefan, ja... Przepraszam.- odpowiedziałam ledwo nie dowierzając, co przed chwilą usłyszałam.
- Vicky, tylko mi powiedz, czy ty spałaś z Michaelem?
- Nie.- krótka odpowiedź, a tyle znacząca na dalszą rozmowę.
- Co z nami teraz będzie? - zapytał po chwili.
- Nie wiem.- odpowiedziałam, patrząc przed siebie. Wtedy objął mnie ramieniem, a ja oparłam moją głowę o jego ramienie. Mały gest, a ile znaczy.
Siedzieliśmy tak jeszcze z kilka minut. Później wstaliśmy i udaliśmy się do łóżek. Nie odzywaliśmy się, ale to nie była już cisza, taka jak zawsze, która niosła ze sobą nienawiść, smutek, tylko teraz była która niosła spokój, tęsknotę, miłość i troskę.

 Następny dzień.
 Powolnie zsunęłam się z łóżka, wzięłam ciuchy i udałam się do łazienki w celu odświeżenia. Włosy spięłam w kucyka, na twarz nałożyłam lekki makijaż. Ubrałam czarne rurki, koszulę w kratę, a do tego czerwone botki na koturnie. Gdy wyszłam chłopcy już nie spali. Uważnie mi się przyglądali. Jakby chcieli zapamiętać każdy skrawek mojego ciała. Opuściłam pokój i udałam się na stołówkę, gdzie siedziała już cała kadra. Usiadłam między Gregorem, a Thomasem. W oddali zobaczyłam machającego w moją stronę Phillipa. Podeszłam do niego i uścisnęłam go na powitanie. Usłyszeliśmy ciche gwizdy Jacobsena i Fannemela, na co tylko uśmiechnęliśmy się i usiedliśmy do swoich stolików.
 - Czyżby nowa miłość?- zapytał Greg.
- Nie to tylko przyjaciel.- puściłam mu oczko.
- Uważaj, żebyś nikogo nie zraniła.- powiedział, a ja w tej chwili odwróciłam wzrok na Phillipa, który wpatrywał się w moją stronę. Posłał mi uśmiech, który także odwzajemniłam. - Właśnie od tego się zaczyna.
Spuściłam głowę. Dobrze wiedział co robię, sama wiedziałam, że krzywdzę kolejną osobę. Ale tylko on był przy mnie kiedy go potrzebowałam. Nie było wtedy nikogo. To tylko zwykła przyjaźń. Prawda?

        
                                                               ( Stefan )
 Siedziałem na belce. Oddawałem już kolejny skok. Dużo myślałem o tym co się wydarzyło. Odbiłem się w progu i doleciałem do 135 metra. W oddali zobaczyłem ją , stojącą przy Norwegach. Nie będę im przeszkadzał. Udałem się zwinnym krokiem w stronę domku. Usiadłem na ławce. Gdy chciałem się przebrać, zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój lekarz, który opiekował się mną podczas upadku.
- Dzień dobry! Pan Stefan Kraft?
- Tak, przy telefonie.
- Ostatnio przeprowadziliśmy Panu badania. Niestety nie mamy dobrych wiadomości.
- Do czego pan zmierza?
- To nie jest rozmowa na telefon. Prosiłbym, aby po mistrzostwach udał się pan do mnie na wizytę. I niech pan na siebie teraz uważa.
- Dobrze dziękuję na informację. Do widzenia!
- Do widzenia!
,, Nie mam dla pana dobrych wiadomości''? Co to oznacza? Dopiero pogodziłem się z Vicky, a teraz choroba? Muszę przestać o tym myśleć, przecież w czwartek zawody. Przebrałem się i wyszedłem, gdzie zobaczyłem Vicky, która zmierza w moją stronę z Phillipem.
- To do zobaczenia Phillip!- przytuliła go na odchodne, a ja w sercu poczułem uścisk.
Podeszła do mnie, a ja wystrzeliłem pytanie, jak z procy:
- Idziemy na spacer?
- Ale nie chcesz mnie porwać?- zrobiła pytającą minę, po czym wybuchnęliśmy razem śmiechem.- No chodź!- powiedziała ruszając w stronę wyjść z terenu skoczni. Szliśmy razem na równi. Cisza cały czas oplatała nasze usta. Gdy zaproponowałem byśmy usiedli na ławce, gdzie najlepiej było podziwiać skocznie, zgodziła się. Zacząłem rozmowę:
- Wiesz, jak długo walczyłem ze sobą, aby do ciebie coś przemówić? Jak wiele razy chciałem cię przytulić, powiedzieć, jak bardzo cię potrzebuję?
- To wszystko, co się wydarzyło to moja wina. Nie musiałam od razu pobiec do Michiego, a później go pocałować.
- To nie tylko twoja wina, jakbym ci powiedział wszystko, do niczego by nie doszło.
- Ale wiem, jak trudne było dla ciebie, powiedzenie o przykrej przeszłości.
- Mogę zadać ci pytanie?- nie wiedziałem, czy dobrze robię zadając jej pytanie, które zaraz upuściło moje usta.
- No proszę- uśmiechnęła się.
- Czy jest jakaś szansa, może nie teraz, ale w przyszłości, abyśmy dalej byli razem?
- Stefan, nie to, że ja cię nie kocham, bo kocham. Ale ja na razie nie mogę.
- Chciałem się tylko upewnić.- popatrzyłem na skocznię.
Siedzieliśmy jeszcze parę minut i poszliśmy do hotelu.

 Ostatni dzień w Falun.
Dzisiaj organizowany jest bankiet z okazji zakończenia Mistrzostw Świata. Wszystko oceniam na plus, chociaż mogłem jeszcze z siebie trochę wyciągnąć. No, ale cóż skoki to nieprzewidywalny sport. Ubrałem się w swój ciemny, granatowy garnitur, do tego czarne pantofle z czerwonymi sznurówkami. Zamiast czarnego krawatu, nałożyłem na szyję czerwoną muchę. Wszystko było idealnie. Pomału zszedłem na dół. Sala bankietowa wypełniona była po brzegi. W oddal usłyszałem, jak ktoś wykrzykuje moje imię. Gdy szedłem w stronę chłopaków, zobaczyłem jak Vicky tańczy z Phillipem. Była piękna w każdym rodzaju. Jej sukienka była idealnie dobrana do jej figury. A szpilki komponowały się ze wszystkim bardzo dobrze. Ocknąłem się dopiero wtedy, gdy poczułem szturchnięcie Kamila:
- Dziewczyna?- zapytał.
- Chyba była.- odpowiedziałem.
- Jeśli chcesz, to możemy pogadać.- zaproponował.
- Chętnie skorzystam. Choć do baru.
 Wszystko mu opowiedziałem. Za Polakami za bardzo nie przepadam, na przykład za takim Piotrkiem Żyłą. On tylko cały czas by chciał pić i gada jak nakręcony albo Dawid, on tylko o swoje włosy dba. Ostatnio przyznał, że wydał u fryzjera prawie tysiąc złoty, na jakieś zabiegi.
Ale Kamil był inny. Utrzymywaliśmy kontakt nawet między konkursami. Czasami się spotykaliśmy, wyjeżdżaliśmy wspólnie. Po za kadrą, traktowałem go jak brat.
- Wiesz, kiedyś miałem podobną sytuację. To było jeszcze przed tym jak poznałem Ewę. Więc, wiem co czujesz.- odpowiedział po chwili namysłu.
- Ona się bawi moimi uczuciami.
- Ale to nie jest powód, aby upijać się na całego.- gdy to powiedział, wyrwał mi kieliszek z dłoni.
- W sumie masz rację! Dzięki, że poświęciłeś mi chwilę.- uścisnąłem jego dłoń na po żegnanie i poszedłem w stronę sali. Zacząłem szukać znajomych twarzy. Zobaczyłem jak Norwedzy i Polacy urządzili konkurs taneczny. Nigdy w życiu, nie chcę już zobaczyć jak Jacobsen kręci bioderkami. Podszedłem do stolika, gdzie siedziała cała kadra Austrii. Czas na zabawę!

Austria, Innsbruck 10.03.2015

                                                        ( Vicky )
Leżałam otulona kocem, wgapiona w ekran telewizora. Leciała powtórka z Mistrzostw. Gdy zakończyła się druga seria, poszłam do kuchni, aby coś przekąsić. Wzdrygnęłam się, gdy dzwonek do drzwi zadzwonił. Podeszłam i zobaczyłam przez wizjer. Nie to nie może być prawda. Pomału otworzyłam drzwi i z impetem wskoczyłam na Phillipa:
- Co ty tu robisz?- zapytałam wciąż go przytulając.
- Stęskniłem się za moją przyjaciółką.- odpowiedział uśmiechając się. Czułam, że coś przede mną ukrywa.
- Wchodź do środka!- w końcu się od niego oderwałam i zaprosiłam w swoje skromne progi.- Chodź do salonu.
Usiedliśmy na kanapie. Zaczęłam rozmowę:
- Co cię sprowadza do mnie?
- No mówiłem już, stęskniłem się za tobą.- odpowiedział, cały czas się dziwnie uśmiechając.
- Bo się obrażę.- uśmiechnęłam się zachęcająco, aby powiedział co knuje.
- Chodź do kuchni, coś ci pokażę.
Pośpiesznie wstałam i poszłam za nim.
- Wyjrzyj przez okno!- zachęcił mnie.
- Ale nie chcesz mnie zabić?!- zapytałam.
- Zobacz, a zobaczysz.
Gdy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam całą kadrę Norwegów, których zdążyłam poznać przez całe mistrzostwa. Trzymali w rękach balony, które zaraz puścili. Nie mieli co wymyślić. Otworzyłam okno i zaprosiłam ich, aby weszli do domu. Było ich słychać już na podjeździe. Zaraz drzwi do mieszkania się otworzyły i zobaczyłam uśmiechniętych skoczków. Każdy do mnie podszedł i dostałam buziaka w policzek.
- Wariaty, ale wy macie pomysły!
- To nie koniec.- powiedział Fannemel.
- Ubieraj się i wychodzimy!- krzyknął z końca Jacobsen.
- Ja się was zaczynam bać.
- Nie gadaj, tylko się ubieraj!- uśmiechnął się Tom.
Pośpiesznie ubrałam kurtkę i buty, z szafki zabrałam telefon i udałam się za nimi. Szliśmy przez całe miasto. Oni zachowywali się jak zwierzęta. Przechodzące obok nas panie lub panowie, patrzyli na nas, jak na jakiś psycholi. Do tego Andreas Stjernen zaczął śpiewać.
Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że wynajęli całą salę kinową, abyśmy tylko my, obejrzeli jeden film. Oczywiście, wybrali Kac Vegas 3.
Usiedliśmy na w środkowych rzędach. Oczywiście wybuchła kłótnia, bo każdy chciał siedzieć koło mnie. W końcu wszyscy doszli do porozumienia. Usiadłam między Phillipem i Fannemelem.
Gdy film się skończył do Velty zadzwoniła pani z hotelu. Okazało się, że doszło do awarii systemu, wtedy kiedy zamawiali pokoje i nie mają na razie miejsca.
- Brawo Velta! Nawet pokoi w hotelu nie umiesz zarezerwować !- krzyknął Bardal.
- Ej to nie jego wina, tylko hotelu. Jak chcecie to możecie zatrzymać się u mnie. Może nie jest tak dużo miejsca, ale damy radę!- uśmiechnęłam się.
- A nie będziemy ci przeszkadzać?- zapytał Daniel.
- Wy nigdy!- odpowiedziałam.
- Stop! Gdzie mój różowy kocyk z kucykami pony?- krzyknął, przerażony Tom.
- Niestety bracie, ale zostawiliśmy go chyba w samolocie.- odpowiedział ze smutkiem Jacobsen.
- Jak mogliście?!- rozpłakał się. Po kilku minutach udało nam się go uspokoić.
W drodze do mieszkania, wstąpiliśmy do Mcdonalda. Bo wszyscy byli głodni. Zamówiliśmy wszyscy to samo, a do tego jeszcze po zestawie Happy meal, bo Hilde chciał zabawki. Wydaje się taki dorosły, a z charakteru dalej zachowuje się jak dzieciak. Myślałam, że chociaż tu będą się kulturalnie zachowywać. Ludzie patrzyli na nas, jak na jakiś psycholi, którzy uciekli z psychiatryka. Zabrałam swoje zamówienie i usiadłam na końcu sali, z dala od nich. Nie chciałam, aby później mnie z nimi kojarzyli. Zaczęły się krzyki:
- Vicky, skarbie! Chodź do nas!- krzyknął Tom.
Nie zwracałam uwagi na nich, udawałam, że ich nie słyszę.
- Mamusiu siku!- krzyczał Fanni
- Mamusiu jeść!- odezwał się Daniel.
Ja ich chyba zaraz pozabijam! Wstałam od stołu i podeszłam do nich z morderczym spojrzeniem:
- Chyba nie chcecie, dzisiaj spać pod mostem, prawda?
- Ale mamusiu, jesteś na nas zła?- zapytał Daniel z maślanymi oczami.
- Jeśli się nie uspokoicie, nigdy was już nie odwiedzę!
- Ale mamusiu nie gniewaj się na nas!- zaśmiał się Phillip.
- I ty przeciwko mnie Sjoeen?- popatrzyłam na niego.
- Oj nie gniewaj się już!- wstał i przytulił mnie.
- Mamusia nas już nie kocha! Ona kocha tylko Phillipa!- zaczął płakać Stjernen.
- Kocham was wszystkich, a teraz idziemy!
Wszyscy ruszyli za mną. Nie zapomnę tego do końca życia. Każdy mierzył nas wzrokiem, a ja się tylko śmiałam.
Po chwili byliśmy już w domu. Oni są jacyś nie poważni. Weszli do mojego salonu i zaczęli skakać po łóżku. Johann wszedł zamknął się w moim królestwie ( czyt. sypialni ) i zaczął szperać mi w telefonie. Dość tego dobrego!
- Jeżeli się nie uspokoicie, zaraz zadzwonię na policję!- krzyknęłam, ale jeszcze nie wybuchłam
- Już dobrze mamusiu nie będziemy!- powiedział Fannemel.
- I nie mówcie do mnie mamusiu, to mnie postarza!- zaśmiałam się.
- Tak jest mamusiu!- zawtórowali wszyscy, na co ja jedynie poszłam do kuchni w celu zrobienia budyniu malinowego wszystkim. Bo oczywiście zachciewajki królewny mają. Po chwili podszedł do mnie Andre oddając mój telefon. Przeprosił mnie. Jeden kulturalny, chociaż przeprosił.
Po 15 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko wyszłam z kuchni podążając w stronę drzwi. Oczywiście nikt nie mógł się pofatygować i otworzyć. Wszyscy wgapieni byli w ekrany swoich telefonów. Otworzyłam drzwi, a tam stał Gregor, Didl, Morgi, Michael, Manuel i na przodzie Stefan:
- Wzywałaś nas. Napisałaś, że urządzasz domówkę.- uśmiechnął się Gregor. Gdy usłyszałam to co wypowiedział, myślałam, że wybuchnę. Zaraz odezwał się Morgi
- Wstąpiliśmy do marketu i kupiliśmy trochę rzeczy.-  nie znałam go tak dobrze jak resztę kadry, ale wydawał się fajnym gościem. Krzyknęłam tylko jedno słowo:
- Johann!
- O już jesteście! Wchodźcie!- uśmiechnął się Velta.
- Przepraszam, ale to mój dom. Jeśli się nie wyniesiecie w ciągu kilku minut, marny będzie wasz los!
Wszyscy szybko się ubrali i wszyli. Został tylko Phillip:
- O nie mój kochaniutki, ty też wychodzisz!- wzięłam jego kurtkę oraz buty i wyrzuciłam przez drzwi. Zamknęłam je na wszystkie zamki, jakie tylko były. Usiadłam w kuchni. Moja cisza, nie trwała długo. Usłyszałam, jak zaczęli rzucać w moje okna małymi kamyczkami i po chwili zaczęli krzyczeć. Oj nie będę taka dobra, niech trochę zmarzną.
Po kilku godzinach głosy ucichły. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam ich do środka. Cisza. Kompletna cisza.
- To będzie ta domówka?- zapytał Daniel z Gregorem.
Popatrzyłam na nich ze złością, ale grałam.
Gdy weszli do salonu, zaczęli drzeć się jak małe dzieci. Zobaczyli cały stolik pełen jedzenia.
- Nie chcę nic mówić, ale gdybyście obeszli mój dom dookoła, zobaczylibyście, że mam dodatkowe wejście. W sumie to wszystkich jest trzy, bo jeszcze przez garaż można wejść.
Usiadłam na bujanym fotelu, otuliłam się kocem i zaczęłam się z nich śmiać. Jedli, jakby jedzenia na oczy nie widzieli.
Po posiłku wszyscy oznajmili, że nie wyjdą. Zabunkrowali się w salonie. Ja jedynie się uśmiechnęłam i poszłam się przebrać w piżamę. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam olbrzymie zdjęcie, przyklejone na ścianie. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Po chwili do mojego pokoju wszedł Phillip:
- Mogę?- zapytał.
- Tak, jasne. Wchodź.
- Vicky możemy pogadać?
- Czekaj chwileczkę, tylko pozbieram rzeczy.- uśmiechnęłam się i wzięłam się do roboty.
Nagle poczułam szarpnięcie i ciepłe wargi Phillipa na swoich ustach.Stałam bez ruchu. Oparłam swoją rękę na jego szyi. Nie wiem dlaczego się jeszcze nie oderwałam. Nagle do pokoju wpadł Stefan:
- Vicky musimy porozmawiać...- nie dokończył. Zobaczył mnie , jak całowałam Sjoeena.
- Setafan, to nie tak jak myślisz!- chciałam mu powiedzieć, jednak usłyszałam tylko dwa słowa:
- Nienawidzę cię!- krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Widzisz co narobiłeś?- krzyknęłam na zdezorientowanego Norwega i wybiegłam z płaczem poszukując Stefana. Zobaczyłam go stojącego przy drodze. Podeszłam do niego, chciałam go przytulić, jednak poczułam tylko jak odpycha mnie ze wzmożoną siłą.
- Stefan, przepraszam! Ja tego nie chciałam!
- Myślałem, że między nami się ułoży. A ty wolisz całować się z innym.
- Stefan, proszę pozwól mi wyjaśnić!- podeszłam do niego, jednak on zaczął się cofać.
- Nienawidzę cię!- odwrócił się i poszedł przed siebie.
Brawo Vicktoria! Po raz kolejny wszystko zepsułaś!






   Witam was kochani z kolejnym rozdziałem :)
Musiała, jeszcze trochę namieszać, bo polubiłam Phillipa w tym opowiadaniu.
Myślę, że przypadnie wam do gustu :) Dziękuję za miłe słowa, pod wcześniejszym rozdziałem :*
Są na pewno elementy, które muszę wyeliminować, chociaż próbuję :)
Byłabym wdzięczna za komentarze, bo one bardzo motywują :)
Dzisiaj Polska zajęła 3 miejsca na MŚ w Falun, w konkursie drużynowym. Myślałam, że się popłaczę. Gdy oglądałam drugą serię, serce biło mi sto razy szybciej.
Mamy drużynę na medal!!! Historia lubi się powtarzać :)
Do następnego kochani! :*                                            




sobota, 21 lutego 2015

8. ,, Mam być szczera? Żałuję, że cie poznałam...''


                                                                                ,, Bez wesołych oczu,
                                                                                        Uśmiech nic nie jest wart...''




Pamiętasz ten dzień, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy? Pierwsze spojrzenie, uśmiech, pocałunek, a na końcu ,, Kocham Cię '' ? Pamiętasz, jak mówiłeś, że nigdy mnie nie zostawisz? Będziesz mnie wspierał. Pamiętasz, prawda? Musisz pamiętać. Dlaczego teraz się z tego nie wywiązujesz? Dlaczego o mnie nie walczysz? Pozwolisz mi odejść? Widzisz jak cierpię. Dlaczego na to pozwalasz? Zawiniłam, wiem. Ale niejednokrotnie będziemy popełniać błędy, jak każda inna para. Każdy chce zaznać odrobiny szczęścia, nieprawdaż ?

  Siedziałam przed laptopem i wypełniałam ostatnie papiery związane z wylotem do Falun. Tylko to teraz odcina mnie od reszty świata, pozwala zapomnieć o tym co się wydarzyło kilka dni temu. Nie odwiedzałam Stefana. Usłyszałam tylko od Gregora, że wyszedł już ze szpitala i jednak wystąpi na Mistrzostwach Świata. Ucieszył mnie ten fakt, ale wiedziałam, że muszę się w końcu zdecydować co chcę w życiu osiągnąć. Nie mogę krzywdzić innych ludzi, bo sama będę cierpiała z nimi.
Po wypełnieniu ostatniej kartki wzięłam się za pakowanie. Dość szybko, jak na mnie to zeszło. Po domknięciu ostatniej walizki wyjrzałam przez okno. Biegł Stefan z Gregorem. Uśmiechnięci, szczęśliwi jak bracia. Nawet nie popatrzył, nie odwrócił głowy. Pojedyncza, słona łza uroniła się z mojego oka i spadła na podłogę. Poszłam wziąć szybki prysznic przed wieczornym odlotem.

                                                                    ( Stefan )
Kilka dni temu wyszedłem ze szpitala. Miałem zakończyć karierę, ale doszedłem do wniosku, że nikt nie będzie się cieszył z mojej porażki. Nie poddam się bez walki. Już raz się poddałem, nie zrobię tego ponownie. Dzisiaj wylot do Falun. Cieszę się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Ostatni raz sprawdzam, czy wszystko spakowałem i wychodzę na zewnątrz z torbami, które zaraz spakowałem do bagażnika mojego audi. Ostatni raz spojrzałem na zachodzące słońce i wsiadłem do samochodu. Mijałem po drodze zakochane pary. Poczułem uścisk w sercu, ale zaraz minął. Wjechałem na parking przed lotniskiem. Każdy już stał z wyśmienitym humorze. Podszedłem i stanąłem między Thomasem, a Gregorem:
- Cześć wszystkim!
- O cześć Stefan! Właśnie rozmyślaliśmy, jak będzie wyglądać czołówka podczas zawodów. Mamy cichą nadzieję, że to będzie, któryś z naszych!- powiedział Gregor.
- Bo jak nie my to kto?!- zaśmiałem się.
Po 15 minutach, siedzieliśmy już wszyscy w samolocie. Siedziałem między Gregorem i Thomasem. Myślałem, żeby zmienić miejsce, ale jedynie wolne to było koło niej.
Lepiej ona, niż oni.- pomyślałem.
- Hej mogę?- zapytałem, a wtedy jej oczy skierowały się w moją stronę. Były pełne smutku, żalu, tęsknoty, ale powiedziałem sobie, że dam radę.
- Jasne, nie ma problemu, chodź!- odpowiedziała pełna nadziei. Usiadłem koło niej i od razu nałożyłem słuchawki. Nie miałem zbytnio ochoty z nią rozmawiać. Zapowiada się ciekawy lot!
Kolejna playlista minęła dość szybko. Nagle poczułem na ramieniu ciężar. Otworzyłem oczy, a na moim ramieniu cichutko podchrapywała Vicky. Żal było mi ją budzić, jeden raz nie zaszkodzi być miłym.

                                                                      ( Vicky)
Gdy kładłam plecak, usłyszałam cichy głos, który dochodził za mną. Odwróciłam się, a wtedy zobaczyłam Stefana. Moje tętno wzrosło o kilkadziesiąt uderzeń. Spytał się, czy może koło mnie siedzieć. Zatkało mnie, ale zaraz się ocknęłam i odpowiedziałam, że nie ma problemu. Usiadł i od razu założył słuchawki. Poczyniłam to samo. Nie minęło kilka piosenek, a zasnęłam.
Obudziłam się, gdy poczułam lekkie kaszlnięcie i szturchnięcie w rękę. Zerwałam się, jak poparzona, gdy zorientowałam się, że śpię na Stefana nogach.
- Przepraszam. Nie chciałam.- wstałam i udałam się w stronę wyjścia. Na parkingu stał już autokar zarezerwowany dla Nas. Szybkim krokiem udałam się w jego stronę. Usiadłam na samym tyle. Zaraz przyszli chłopaki i usiedli koło mnie. Po chwili ruszyliśmy i niespełna 15 minut zajęła nam droga do hotelu. W recepcji okazało się, że nie mają wolnych pokoi jednoosobowych. Akurat teraz. Zaczęłam odmawiać litanię przekleństw w myślach. Okazało się, że będę dzielić pokój ze Stafem i Michaelem:
- Trenerze, a nie można innego podziału?- zapytałam z nadzieją.
- To tylko kilkanaście dni.- odpowiedział Gregor z uśmiechem. Może on się cieszył z takiego układu, ale nie ja. Już nic nie mówiłam. Gdy chciałam wziąć klucze do pokoju, ktoś mnie już uprzedził. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę windy. Okazało się, że jest nieczynna. Z tego co słyszałam, to Piotrek Żyła maczał w tym palce. Uduszę go gołymi rękami jak go spotkam.
Otworzyłam drzwi do pokoju. Siedzieli już na łóżkach. Po prostu pięknie, mam łóżko między tymi bombami, które w każdej chwili mogą wybuchnąć. Rzuciłam torby na łóżko i zaczęłam wyciągać papiery, aby zanieść je trenerowi. Na koniec wyciągnęłam aparat, który położyłam na stole. Gdy skończyłam, postanowiłam iść coś przekąsić. Nie mogłam znieść tej ciszy. Gdy zamykałam drzwi, zobaczyłam w oddali Gregora:
- Idziesz do restauracji?- zapytałam, gdy stał już koło mnie.
- Mój brzuszek musi zaraz coś pochłonąć. Jeszcze chwila, a zje każdą napotkaną osobę!- mówiąc to uśmiech wkradł mi się na buzie.
Usiedliśmy na środku restauracji. Zamówiliśmy po porcji naleśników z dżemem i zaczęliśmy rozmowę:
- Rozmawiałaś z nim?- zapytał. Był dla mnie jak starszy brat, gdy nie ma Marinusa. Mogę mu powiedzieć o wszystkim.
- Nie.- odpowiedziałam ze smutkiem, wtedy objął moja dłoń i powiedział:
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz!- uśmiechnął się i zabraliśmy się za jedzenie naleśników.

Dwa dni później!

Tyle spraw do załatwienia, a tak mało czasu. Chodziłam z pokoju do pokoju.  Otworzyłam już przedostatnie drzwi. Poprosiłam o podpis i wróciłam do swojego pokoju. Nikt się nie odezwał. Cisza. Usiadłam na łóżku, wzięłam aparat i zaczęłam oglądać zdjęcia. Akurat  natrafiłam na to z nart. Od razu uśmiech wkradł mi się na buzię. Popatrzyłam ukradkiem na Stefana, który patrzy w mój aparat. Szybko zmieniłam zdjęcie. Położyłam aparat na półce i wyszłam odwiedzić Marinusa. Nikogo nie było. Wróciłam do pokoju, a to co ujrzałam strasznie mnie przestraszyło.

                                                          ( Stefan )
Siedziałem na łóżku i czytałem książkę, w pewnej chwili usłyszałem głos Michaela:
- Radzę ci uważać, bo może ktoś ci ją zwinąć sprzed nosa.- zaśmiał się ironicznie.
- Coś sugerujesz?- wstałem gdy zobaczyłem, że zbliża się do mnie.
- Wiesz, radziłbym ci na nią uważać, niby taka szara myszka, ale w łóżku zachowuje się jak kocica!
- Radziłbym ci uważać na słowa!- warknąłem i stanąłem z nim twarzą w twarz.
- Bo co? Myślisz, że się ciebie boję?- we mnie się już buzowało. Nagle drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Vikcy z zakłopotaną miną.
- Chyba Michaelu, rozmowę dokończymy później nie sądzisz?
- Na pewno!- wyminąłem go i wyszedłem z pokoju. Musiałem ochłonąć. Poszedłem do pokoju chłopaków. Usiadłem koło Gregora.
- Rozmawiałaś z nią?- zapytał.
- To skomplikowane. Właśnie się pokłóciłem z Michim.
- O nią?
- Kurde, żeby to wszystko było takie łatwe. Powiedzieć, przeprosić. Ale ja tak nie mogę! Dobra wybaczyłbym jej, jakby może nie pocałowała go na moich oczach. Wiem, że nic do niego nie czuje, ale to i tak cholernie boli.- powiedziałem prawie płacząc
- Stefan musisz z nią pogadać, bo wy na tym cierpicie. Wyglądacie jak zwiędnięte rośliny! Nie mogę patrzeć, jak cierpicie. Jeśli z nią nie porozmawiasz, może już nigdy sobie nie zaufacie.
- Porozmawiam z nią, ale nie teraz. Po mistrzostwach.
- Jak tam uważasz.- powiedział i poszedł do łazienki.
Jest kurwa pięknie! Każdy mówi mi, że mam się z nią pogodzić, a to wcale nie jest moja wina. No dobra, może poszczęści. Jakby znała prawdę, pewnie bym tak nie postąpiła. Chyba...

                                                                      ( Vicky)
- Co to miało być?- zapytałam ze wściekłością.
- A co, boisz się o swojego księcia?- zapytał
- Co mu powiedziałeś?
Podszedł do mnie. Zaczął się bawić moimi włosami.
- Jaka to jesteś dobra w łóżku i w ogóle. Nie pamiętasz, jak nam było razem dobrze?
Nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz.- Ała, Nie wiedziałem, że tak wygląda twoja gra wstępna!- zaśmiał się mi prosto w twarz i zaczął się do mnie dobierać. Odepchnęłam go.
- Człowieku, ty się powinieneś leczyć!- krzyknęłam.
- I to mówi osoba, która kilka razy chciała popełnić samobójstwo! Nawet jakbym ci teraz coś zrobił i tak by ci nikt nie uwierzył. Nawet Stefan.
- Wiesz co?! Pieprz się!- wyszłam z pokoju i pobiegłam do Marinusa. Znajdował się w hotelu na przeciwko. Weszłam do jego pokoju bez pukania. Na szczęście dzielił go tylko z Andim.
- Vicky, co się stało?- podbiegli do mnie i przytulili.
- Marinus musimy pogadać.
- To ja was zostawię.- powiedział Andi i zaraz opuścił pokój.
- Dzisiaj są zawody, przepraszam, że ci zawracam głowę, ale muszę z tobą porozmawiać.- wtedy zadzwonił jego telefon.
- Przepraszam, tylko odbiorę. Trener dzwoni.- poszedł w głąb pokoju. Zacięcie o czymś rozmawiali. W pewnej chwili skończył i powiedział, że musi iść.
- Super, nawet mój rodzony brat nie ma dla mnie czasu!
- Vicky czekaj!- krzyknął, ale mnie już nie było w pokoju.
Do konkursu zostało 2 godziny.Co ja będę robić?
Usiadłam na pobliskiej ławce, na wprost skoczni. Nagle koło mnie znalazł się młody norweski skoczek.
- Przepraszam, mogę?
- Tak, proszę- odsunęłam się, ustępując mu skrawek ławki.
- Przy okazji Phillip Sjoeen jestem, a pani?
- Vicktoria Kraus, miło mi!- podałam mu rękę.
- Siostra Marinusa Krausa?- zapytał.
- Niestety!- zaśmiałam się.
- A czym się aktualnie zajmujesz? Ja chyba nie muszę mówić, jaki sport uprawiam.- uśmiechnął się. Dopiero teraz dostrzegłam jego piękny uśmiech, czekoladowe oczka. Stop Vicky! Opanuj się!
- Jestem fizjoterapeutką kadry Austrii i asystentką trenera Kuttina.
- To może podpowiesz mi, jaki jest ich słaby punkt?
- Oj takich rzeczy nie będę mówić. Jak byś się dowiedział, to byś się tarzał ze śmiechu!- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie Thomasa na moich urodzinach, gdzie tańczył z kwiatkiem. Był upity w cztery dupy i myślał, że tańczy z Wankiem. Ten chłopak ma słabą głowę.- A ty dzisiaj nie skaczesz?- zapytałam.
- Dzisiaj nie, ale jutro może tak. Pożyjemy zobaczymy. W sumie, to cieszę się, że dzisiaj nie skaczę, bo poznałem ciebie.
- Oj nie chciałbyś poznać całą moją historię, jaką przebyłam, żeby teraz wstać w tym miejscu.- posmutniałam, bo przypomniały m się wydarzenia z minionych kilku dni.
- Wiesz, każdy ma prawo popełniać błędy. Jak ktoś popełni jakieś głupstwo. Drugi raz już tego nie popełni.- uśmiechnął się i popatrzył na skocznie- Na przykład pomyśl. Skoczek, który wywrócił się, bo źle ustawił nartę przy lądowaniu, drugi raz tak nie zrobi.
- Tylko ja kilka razy popełniłam ten sam błąd.
- Ale to nie powinno cię wykluczać z walki o wygraną. Życie to taki jakby maraton. Jest początek i koniec. W połowie masz już go dość, ale i tak idziesz przed siebie z nadzieją na lepsze jutro. Myślisz, że ja nigdy nie popełniałem błędów? Właśnie po to człowiek, robi jakieś głupstwa, żeby ich ponownie nie powtarzać.
- Dzięki. Podniosłeś mnie na duchu.- uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Cała przyjemność po mojej stronie!
Miałam już wstawać, ale coś mnie drgnęło.
- Nie masz ochoty na ciepłą czekoladę, podczas konkursu. Bo i tak sama będę siedzieć, a tak to bym miała z kim pogadać.
- Jasne! Będę czekał pod domkiem waszej kadry.
- To do zobaczenia!- powiedziałam i poszłam w stronę hotelu. Godzina do zawodów, a ja dalej nie przygotowana. Na szczęście, gdy byłam w pokoju, siedział na łóżku także Stefan. Nie obdarzyłam Michaela, nawet spojrzeniem, ale  tak wiedziałam, że szyderczo się do mnie uśmiecha. Wzięłam strój reprezentacyjny i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, wyprostowałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z łazienki. Nikogo już nie było. Spojrzałam na zegarek, do zawodów zostało 15 minut. Jakaś ta magia mistrzostw do mnie nie dociera. Wzięłam aparat i telefon i poszłam pod domek naszej reprezentacji.
W oddali zobaczyłam już uśmiechniętego Norwega, który trzymał już w rękach gorące czekolady. Podeszłam do niego i obdarzyłam go uśmiechem.
- Witam panią!
- Witam pana!
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Zaczęliśmy oglądać konkurs spod zeskoku. Zapowiada się ciekawie. W miedzy czasie robiłam zdjęcia. Nawet znalazło się kilka selfie, moich i Phillipa.

Po pierwszej serii prowadził Rune Velta, na drugim znalazł się Stefan Kraft, strasznie mnie ten fakt ucieszył. Podium zamknął Severin Freund, kolejna radość.
Druga seria zleciała mi na rozmowie z Norwegiem. Dowiedziałam się dużo ciekawych informacji na temat tamtej kadry. Myślałam, że kadra norweska to takie spokojne owieczki, a tu takich faktów się dowiedziałam, np. Podczas noworocznych konkursów wybrali się na świętowanie. Może by było normalnie, kulturalnie, ale na drugi dzień Anders Fannemell obudził się w stajni, spał na sianie. Albo jak zgubili córeczkę Bardala w sklepie dziecięcym. Biedne dziecko musiało zostać z tymi szaleńcami, gdy jej tata brał udział w konkursie. Czułam się świetnie w jego towarzystwie. Ale tylko on miał dla mnie czas. Nawet brat nie miał czasu porozmawiać, chociaż pięć minut.
Konkurs wygrał Rune Velta, drugi Severin Freund, a podium uzupełnił Stefan Kraft.
Atmosfera nie do opisania. Phillip skoczył przez barierki, gdy wyczytali wyniki. Złoto mistrzostw świata zostaje w Norwegii.
Po wręczeniu kwiatów pogratulowałam wszystkim chłopakom i poszłam w stronę hotelu.
Weszłam do pokoju, a tam siedział już Michael:
- Księżniczka przyszła.
Nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi. Wzięłam z torby ubrania i poszłam wziąć prysznic.
Gdy wyszłam w pokoju siedziała już cała kadra.
- O Vicky, mamy plan.- powiedział Gregor- Tylko jesteś nam w czymś potrzebna.
- Dzisiaj dzień dobroci. W czym wam pomóc dzieciaczki?
- Musisz czymś zająć trenera, abyśmy mogli wyjść do klubu. I później też się wymkniesz.
- No dobra, a kiedy mam iść do niego?
- Najlepiej teraz bo dochodzi już 20.00.- powiedział Thomas.
- No okej zaniosę mu zdjęcia, niech przeglądnie i wybierze na stronę. To wychodźcie już, a ja do niego idę!
- Jesteś wielka Kraus!- podbiegł do mnie Gregor.
- Po nazwisku, to po pysku panie Schlierenzauerze !- zaśmiałam się.
Wzięłam aparat i poszłam do trenera z aparatem. Zostawiłam go u niego i poszłam w stronę pokoju. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i po cichu wyszłam. Na zewnątrz już wszyscy na mnie czekali.
- Ile mu zejdzie oglądanie tych zdjęć?- zapytał Stefan.
- Jakieś 3-4 godziny.- odpowiedziałam i poszliśmy w stronę klubu.

Obudziłam się z potężnym kacem w swoim pokoju. Film urwał mi się, gdy wygłupiałam się na scenie z Gregorem. Pamiętam jeszcze, jak podszedł do mnie Stefan i powiedział, że zachowuje się jak dziwka. Dobra byłam pijana i on też, ale jakiś się chyba szacunek powinno mieć. Po tym wszystkim usiadłam przy barze i zaczęłam pić, później film się urwał.
Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 13.00. Kilkanaście nieodebranych połączeń, sms-ów. A wszystkie od kogo? Od Stefana i Marinusa. Powolnie zsunęłam się z łóżka i poszłam otworzyć drzwi. Ktoś bardzo chciał się dostać do pokoju. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Stefan, cały czerwony ze złości:
- Księżniczka raczyła się obudzić i otworzyć łaskawie pokój. Przez ciebie musiałem spać z Gregorem na jednym łóżku. A ta królewna się niemiłosiernie rozpycha.
- Nie wyspałeś się? Tak mi przykro. Przepraszam pomyliłam zdania. Cieszę się, że się nie wyspałeś!- przypomniały mi się rozmowa z nim, z wczorajszej imprezy.
- O co ci teraz chodzi?! - a po chwili dodał - Michael miał rację, co do ciebie!
-  Że co? Że jestem dziwką, szmatą i nie wiadomo, czym jeszcze? Oj przepraszam, to twoje słowa z wczorajszej imprezy!
- Nie odwracaj kota, ogonem. To nie ja przytulałem się z kim popadnie, a później nie schlałem się tak jak ty!
Nasza rozmowa przemieniła się w krzyki na cały hotel.
- Wiesz, co? Zgadzam się z tobą. Z każdym z twoim słowem. A wiesz, co jest najgorsze? Że zakochałam się w tobie, nie dawałam już rady wytrzymać bez twej bliskości! Myślałam, że jakoś to odbudujemy, ale ty wolisz się na mnie wydrzeć. To przez twoje słowa się upiłam. Wiesz jak mnie zraniły? - zaczęłam płakać, ale dodałam- A na marginesie, nie całowałam ani nie przytulałam się z kim popadnie! Zatańczyłam tylko jeden, głupi taniec z Gregorem. Widzę w kim mam przyjaciela, a w kim nie!- wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Osunęłam się plecami po ścianie i zaczęłam płakać. Nie dawałam już rady. Powolnie wstałam, gdy usłyszałam dobiegające głosy Norwegów. Mięli pokoje na tym samym piętrze. Do pokoju nie mogłam wejść, nie na razie, więc udałam się na stołówkę. Ominęłam grupkę Norwegów, którzy cieszyli się z wczorajszej wygranej Velty. Nagle toś z tyłu do mnie podbiegł:
- Hej Vicky!- gdy zobaczył moją twarz, dodał- Ej co się stało?
- Hej Phillip! Moje życie właśnie legło w gruzach. Nie mam, gdzie pójść.- powiedziałam przez łzy śmiejąc się, zawsze tak reagowałam, gdy chciałam jeszcze bardziej się rozpłakać.
- Jak chcesz to choć do pokoju. Będzie tam tylko Anders, ale to fajny gość. Chodź poznacie się!- złapał mnie za rękę i mimo moich protestów, zaprowadził mnie do ich pokoju. Kazał mi się rozgość. Usiadłam na krześle i wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Było pięknie. Szkoda, że nie jest tak w moim życiu.
Zapoznałam się z Andersem. Fajny chłopak, dużo rozmawialiśmy, na moment mogłam zapomnieć o wydarzeniach z mojego życia.
Po kilku godzinach rozmów i śmiechów, postanowiłam powrócić do pokoju. Gdy weszłam zastałam totalną ciszę. Stefan siedział na łóżku, oparty o ścianę i odpisywał na wiadomości od fanów z gratulacjami. A Michi uważnie czytał książkę słuchając przy tym muzyki. Zabrałam tylko ciuchy z torby i poszłam się przebrać. Weszłam szybko pod kołdrę i próbowałam zasnąć. Nie mogłam znieść obecności tych dwóch pieprzonych egoistów. Ciekawe, jakich rzeczy nagadał Michael Stefanowi. Po kilku godzinach udało mi się zasnąć.




 Witam z nowym rozdziałem! Dzisiaj coś mnie tchnęło, aby dokończyć to coś. Dlaczego, jak boli mnie głowa, to rodzi mi się tyle pomysłów?! Jestem jakaś dziwna XD No nic, jetem chyba jakimś odmieńcem hahaha :)
No dobra do rzeczy. Czekam na wasze sugestie, co do tego rozdziału. Trochę namieszałam, ale na tym się nie skończy. Chcę to jakoś spowolnić, myślę, że się uda.
Dzisiaj odbył się pierwszy konkurs, który wygrał Rune Velta, o 0.4 p.! Więc złoto zostaje w Norwegii :) Cieszy mnie 8 pozycja Janka Ziobry. A tak go hejtowali, że formy nie ma, a tu takie bum. Gratulacje ode mnie i to duże. On jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
17 miejsce Kamila i Klimka też zadowala, choć myślałam, że po pierwszej serii lepiej wypadną. No cóż skoki to nie przewidywalny sport :)
To do następnego ! :*

poniedziałek, 16 lutego 2015

7. ,, Prawda, bo bez niej nie ma miłości... ''


                                                                               Pojawiłeś się przypadkiem,
                                                                                          Tylko przypadkiem nie odchodź...


Zazwyczaj ludzie cieszą się razem wspólnym szczęściem. Nie kiedy znajdzie się osoba, która może to wszystko zniszczyć. Ale jaki to ma sens, jeśli te dwie osoby  kochają ponad życie ? To staje się pomału. Zagnieżdża się w nas, a później kiełkuje i wyrasta. Czy warto, aby przez kogoś cierpiał cały świat? Bo zrobił to tylko dla swojego dobra, nie dla kogoś. Natura człowieka zawsze będzie zaskakiwać, ale nigdy nie zrobi tego ponownie.

Siedziałam otulona ciepłym, miękkim kocem na bujanym fotelu w pokoju Stefana. Przeglądałam zdjęcia z ostatniego wypadu na narty, gdzie skręciłam kostkę. Obejrzałam tysiące zdjęć, z których aż buchało radością młodych ludzi. Na koniec otworzyłam folder ze zdjęciami z datą 14.02.2013. Co tam zobaczyłam, strasznie mnie zdziwiło. Był tam Stefan, ale nie sam. Stała młoda dziewczyna i dziecko. Na dole było podpisane :

                                                    ,, Miłość przetrwa wszystko''
Myślałam, że wybuchnę płaczem. Po co on to robił? Po co udawał kogoś bliskiego? Prowadził podwójne życie i myślał,że się nikt o tym nie dowie! Gwałtownie wstałam, ale zaraz tego pożałowałam. Moja boląca kostka dała o sobie znak. Stefan brał kąpiel. Wykorzystałam okazję i wyszłam trzaskając drzwiami. Moje oczy zaczęły puchnąć niewyobrażalnie szybko od płaczu. Miałam wybrany jeden kierunek. Ten dom. Stałam już pod drzwiami. Wahałam się. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili stał już w progu:
- Vicki co się stało?!
Po prostu go przytuliłam. Oderwałam się,czekając na odpowiedź, a on jedynie pocałował moje czoło i wpuścił mnie do środka.      


                                                          ( Stefan)
Wyszedłem szybko spod prysznica. Ubrałem się w ciuchy i wyszedłem z łazienki. Vicki nie było. Jednie laptop nie został zamknięty. Podszedłem do niego, a na nim zobaczyłem otworzony folder ze zdjęciami i to jedno,które miałem usunąć już dawno. Wstałem szybko z fotela i wybiegłem na dwór. Biegłem przed siebie w jednym kierunku. Wiedziałem, że tam ją znajdę. Gdy byłem już pod domem, zobaczyłem przez okno w salonie chłopaków i Vicki. Otworzyłem drzwi bez proszenia. Siedziała wtulona w niego, a koło nich stał Gregor, Thomas i Manuel. Podszedłem do nich, a oni tylko obdarzyli mnie złowrogim spojrzeniem. Spała w jego ramionach. Nagle otworzyła oczy, popatrzyła na mnie i pocałowała go w usta i dodała:
- Ja też będę prowadzić podwójne życie!
Nie chciała słyszeć jakichkolwiek wytłumaczeń. Po prostu wstała i wyszła, a ja stałem jak słup soli patrzyłem na niego. Uśmiechał się, czuł satysfakcję po tym jak przegrał ze mną w TCS. Pobiegłem za nią. Stała przy ulicy. Płakała. Dalej ją skrzywdziłem.
- Vicki!- zacząłem, choć nie mogłem dokończyć.
- Wiesz co, jest najgorsze?! Że ci zaufałam, pokochałam, a ty to wykorzystałeś. 
- Daj mi coś wytłumaczyć, proszę!- próbowałem ją uspokoić.
-Nie chcę cię znać! Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? Jak już będę twoją żoną i założymy rodzinkę?! Co ?!
Objąłem rękami jej głowę i pocałowałem. Jej usta przylegały do moich, do momentu kiedy czułem, że się uspokoiła. Pomału wypuszczałem z ją objęć. Wtedy poczułem ciepły dotyk na moim policzku. Uderzyła mnie.
- Chcesz znać prawdę?!- wycedziłem przez zęby, bo już nie potrafiłem nad sobą panować.
- Czekam na nią cały czas!- krzyknęła.
- Ta dziewczyna ze zdjęcia, to moja była narzeczona i nasze dziecko, a wiesz dlaczego była? Bo zginęli w wypadku 2 lata temu! Jak myślisz dlaczego ostatni sezon nie szedł po mojej myśli?! Nie mogłem się pozbierać, walczyłem, ale nie mogłem!- po raz pierwszy zacząłem dzisiaj płakać- Dopiero później poznałem ciebie. Ty nadałaś mi sens życia. Ale widzę, że nie warto było. Szczęśliwa jesteś?! Znasz już prawdę!- widziałem, jak stała z niedowierzaniem.
- Stefan, ja...
- Myślałem, że jesteś inna. A ty od razu Pobiegłaś do niego. Sprawiło ci to przyjemność, prawda?
- Stefan przepraszam!
- Wiesz co daruj sobie!- wyminąłem ja i poszedłem w stronę mieszkania. Cholernie się czułem. Zostawiłem ją samą, ale wiedziałem, że w ramionach Michaela znajdzie ukojenie. Od dawna czułem, że między nimi coś jest. Dopiero teraz zauważyłem jakim byłem głupkiem i to mnie oskarżała o podwójne życie. Wszedłem do sklepu. Kupiłem sobie whisky i wróciłem do domu. Nikogo nie było. Usiadłem na swoim łóżku. Wykasowałem wszystkie zdjęcia. Nie minęło kilka chwil, a po zawartości butelki nie było już ani śladu. Otworzyłem rodzinny barek i brałem po kolei co mi wpadło w ręce, Patrzyłem na zdjęcie, które powiesiła mi na suficie, nad łóżkiem. Moje ciało podpowiadało mi, że mam skończyć już picie. Odstawiłem butelkę na stole. Położyłem się na łóżku i zasnąłem.


                                                        (Vicki)
Co ja sobie myślałam ? Zraniłam go, zraniłam siebie. Chciałam za nim biec, ale po co jeśli wiem, że i tak to jest już na pozycji przegranej. Poszłam do mieszkania, gdzie stali chłopaki:
- Dlaczego mi tego nie powiedzieliście?! - wybiegłam i podążyłam do domu. Po 10 minutach byłam już w mieszkaniu. Poszłam pod prysznic, mają nadzieję, że zmyję siebie winę. Wyszłam z łazienki i od razu położyłam się na łóżku. Próbowałam zasnąć. Po kilku godzinach udało mi się.

Następny dzień.

Wstałam jak zwykle o tej samej godzinie, ale nie z uśmiechem na twarzy. Nie obudziłam się przy ukochanej osobie. Nie poczułam jego ciepłych ust, dotyku. 
Ubrałam się w ciuchy wyciągnięte z szafki. Zjadłam jabłko, nic więcej nie przechodziło mi przez gardło. Wzięłam wszystkie papiery i udałam się na trening. Podjechałam moim czarnym bmw pod budynek, gdzie miał odbyć się trening. Wysiadłam z samochodu. Zaczęłam się rozglądać za jego samochodem. Nie było go. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka budynku. W oddali słyszałam już głosy chłopaków i wtedy zobaczyłam jego, szedł na wprost mnie. Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem. Wyminął mnie i podążył do wyjścia. Poszłam do szatni, gdzie wszyscy siedzieli. Zapadła cisza, kiedy znalazłam się koło nich. Jedynie Gregor zdołał coś powiedzieć:
- Widzisz co zrobiłaś? 
- Odczep się od niej Greg. - powiedział Michael.
- Anioł stróż się znalazł. Może ty jesteś szczęśliwy z tego wszystkiego, ale nie ja! Straciliśmy go!
- Czekaj jak to straciliśmy?!- w końcu włączyłam się do rozmowy.
- Tak to!- rzucił we mnie kartką ze złością.
Było to przeproszenie, ale kończy z karierą, wyjeżdża. Nie wie kiedy wróci. Może już jutro, za tydzień, za rok, za kilka lat, a może w ogóle. 
Poczułam napływające łzy do moich oczu. Zaczęły po mały wypływać z nich, mocząc przy tym policzki, a później bluzę, jego bluzę. Wybiegłam z budynku. W oddali zobaczyłam go, że zmierza pod skocznię. Zaraz miały odbyć się tutejsze zawody dla młodych talentów. Zabrał wszystkie potrzebne rzeczy i udał się na skocznie. Zamknął się w jednym domku, gdzie po chwili wyszedł przebrany, podążając na górę. Chciałam go zatrzymać, ale nie mogłam. Miałam do niego podbiec i co?! Zobaczyłam jak siada na wyciąg. Po chwili zaczął się konkurs. Grał rolę przedskoczka, ale on chciał tylko polatać. Poprawił tylko kask, usiadł na belce, gdzie zaraz się od niej odepchnął. Obił się z progu i leciał, lecz jego lot nie trwał długo. Dostał potężny podmuch wiatru. Obrócił się o  upadł na bule. Jego ciał zaczęło osuwać się na ziemie, a ja zaczęłam płakać. Nikt do niego nie biegł, nie oferował pomocy. Szybko podbiegłam do niego, leżał nie przytomny, zawołałam o pomoc. Zaraz przyjechały służby zdrowia i go zabrały. Nie chciałam, żeby to się tak skończyło. Nie tak...

20 minut wcześniej:

                                                   ( Stefan)
Poproszono mnie, abym spełnił rolę przedskoczka. Ucieszyłem się, bo po raz pierwszy od tak dawna nie brałem udziału w konkursie. Po wszystkich dotychczasowych wydarzeniach chciałem odpocząć. Zaplanowałem wyjazd. Wcześniej miał być wspólny z nią, ale teraz wyjeżdżam sam. Nie wiem na jak długo. Ubrałem się, wyszedłem z domku i udałem się w stronę wyciągu. Wiedziałem, że zna już prawdę, że jest tutaj, patrzy teraz na mnie. Po chwili zaczął się konkurs. Poprawiłem tylko kask, usiadłem na belce, gdzie zaraz się od niej odepchnąłem. Odbiłem się z progu i leciałem, czułem się wolny. W pewnej chwili dostałem mocny podmuch wiatru. Obróciłem się i upadłem na ziemię, gdzie zaraz straciłem przytomność.
Obudziłem się w szpitalu. Cała rodzina i ona, cała w swoim rodzaju stała przy moim łóżku. Patrzyła na mnie tymi zapłakanymi oczami. Wiedziała, że cierpię, wiedziałem, że ona cierpi. Po co to wszystko ?! Po co człowiek zakochuje się, jeżeli ma później cierpieć?! Zaraz wbiegł do sali lekarz, zaczął mnie badać. Pytał czy się dobrze czuje. Fizycznie może tak, ale nie psychicznie. Po chwili każdy opuścił salę. Zostałem tylko ja i ona. Wpatrywałem się tempo w sufit. Po chwili odezwała się:
- Nie rób mi tego więcej!- i chciała mnie przytulić, ale ja nie odwzajemniłem jej tego uścisku.
- Fajnie się bawiłaś z nim?
- O co ci chodzi?!
- No z Michim,- odparłem cały we złości.
- Nic mnie z nim nie łączy!
- Nie byłbym taki pewien. Zamiast posłuchać moich wyjaśnień, pobiegłaś wprost do niego!
- Gdybyś mi wcześniej o tym powiedział, to by nic nie było.- odparła
- Miałem ci się zwierzać jak omal kiedyś nie popadłem w depresję?! Jak nie mogłem wstać z łóżka z myślą, że już jej przy mnie nie ma?!
- Stefan to nie tak.
- A jak?!
- Kocham cię i nie przestanę!
- Tylko ja nie jestem już pewien uczuć do ciebie.- popatrzyłem na nią tym wzrokiem, w którym nie było już miłości, czułości tęsknoty jak zwykle. Cholernie chciałem poczuć jej dotyk, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Walczyłem już nie wiem z kim. Czy z samym sobą, czy z nią.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytała ze łzami w oczach.
- Chciałbym ci powiedzieć jak cię kocham, a za razem nienawidzę. Jak pragnę twojego dotyku, a zarazem jak mnie obrzydzasz. Gdybyś poświęciła mi przynajmniej kilka chwil, to by było inaczej.
- Powinniśmy od siebie odpocząć.
- Masz rację, za szybko to się wszystko wydarzyło.
- Masz rację, tylko że ja nie będę mogła bez ciebie funkcjonować!- wybiegła z sali zostawiając mnie z myślami, które walczyły ze sobą. Jedno podpowiadało, że to moja wina, a nie jej. Przecież nie znała prawdy. A druga, że jakby chciała wyjaśnień to by zaczekała, nie pobiegła z płaczem od razu to Michaela. Dlaczego mnie to spotyka. Najpierw one, teraz ona.

    

Witam z nowym rozdziałem ! Jestem z niego troszkę zadowolona. Myślę, że się Wam spodoba.
Wczoraj minęła rocznica zdobycia przez Kamila Stocha i Zbigniewa Bródkę medalu olimpijskiego. W moje urodziny <3 Wczoraj także Anders Fannemel pobił rekord świata w lotach - 251,5 m. Brawo! Piękniejszych urodzin nie mogłam mieć :)
Czekam na wasze sugestie i komentarze pod tym rozdziałem. Myślę, że dużo mam jeszcze do poprawienia w swoim pisaniu, ale wszystko chyba idzie w dobrym kierunku.
Wystarczy mi powiedzieć do następnego :*

poniedziałek, 9 lutego 2015

6. ,, Miłość czai się za rogiem. Nawet nie spostżegniesz kiedy wpadniesz w jej ramiona...''

                   
                                         ,, Jeśli będziesz przychodził przykładowo o czwartej,
                                                      zacznę być szczęśliwy już od trzeciej''
                                                                           


Nowa praca, nowi znajomi, choć wolałabym być w ekipie niemieckiej. Te księżniczki są strasznie rozkapryszone, ale ja ich zmienię.
Dzisiaj drugi dzień zawodów w Titisee - Neustadt. Wczoraj wygrał Severin Freund, byłam bardzo szczęśliwa z takiego zakończenia. Ale najszczęśliwsza byłam z drugiego miejsca Stefana, dostałam nawet od niego bukiet, który dostał. Podium zamknął Peter Prevc.
Właśnie szłam w stronę hotelu, gdzie stała grupa Austriaków. Gdy mnie zobaczyli, od razu się uśmiechnęli:
- Jak nastroje przed konkursem??- zapytałam
- Wyśmienite!- krzyknął Michael.
- Tutaj macie rozpiskę, co macie zrobić na rozgrzewkę- podałam im kartkę- Nie wiecie, gdzie jest może trener?- wtrąciłam zapytanie.
- Chyba w recepcji. Omawiał coś z właścicielem hotelu.
- Dzięki Gregor! To do roboty chłopcy, o 12.00 zbiórka!- krzyknęłam i poszłam w stronę hotelu.
W oddali zobaczyłam stojących przy schodach grupkę moich rodaków. Od razu do nich podbiegłam i uściskałam każdego z osobna, nawet Andiego. Wszystko sobie wyjaśniliśmy, ale wiedziałam, że on nie przestanie walczyć. Zamieniłam kilka słów, ponieważ musiałam szybko biec po aparat. W pokoju zobaczyłam małą karteczkę na stoliku. Było na niej napisane:

                                        ,, Przyjdź dzisiaj o 19.00 do pobliskiego parku!
                                                                                                 Xxx :*''
Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Schowałam karteczkę do kurtki, wzięłam aparat i wyszłam z pokoju. Wyszłam z hotelu i udałam się w stronę hali, gdzie rozgrzewali się Niemcy i Austriacy. Usiadłam na trybunach i zaczęłam im robić zdjęcia. Po skończonym meczu siatkówki, wszyscy udaliśmy się do hotelu, gdzie zaraz zjedliśmy na stołówce obiad i zrobiliśmy sobie czas wolny.
Siedziałam w pokoju i uzupełniałam papiery, a przy okazji zgrywałam zdjęcia na laptopa. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam i poszłam je otworzyć. Przede mną stanął Stefan z ciastkami firmy jego sponsora:
- Hej mogę wejść?
- Jasne, wchodź! Rozgość się, a ja dokończę tylko zgrywać zdjęcia.
- Okej!
Usiadł na łóżku. Dokończyłam papiery i usiadłam koło niego.
- Co cię do mnie sprowadza?- zapytałam z uśmiechem. Męczył się biedaczek, bo nie mógł otworzyć ciastek- Daj pomogę Ci!- otworzyłam i zaczęliśmy chrupać ciastka.
- Nie miałabyś ochoty na maraton filmowy u mnie w pokoju? Będzie kadra  Norwegi, Polski i nasza.
- Z miłą chęcią- uśmiechnęłam się- A o której?
- O 19.00- powiedział, a mój uśmiech zamienił się w zakłopotanie. Przypomniałam sobie tą karteczkę, którą znalazłam w pokoju.
- A nie mogłabym się spóźnić, tak z dwadzieścia minut?
- Oczywiście, tylko przyjdź!- posłał mi uśmiech.
- Z miłą chęcią.
- To ja już idę się przygotowywać do konkursu.
- Leć. Tylko masz dzisiaj wygrać!
- Postaram się!- posłał mi całusa w powietrzu i wyszedł.
Zaczęłam ubierać się w strój reprezentacyjny. Schowałam aparat do pokrowca, na głowę nałożyłam czapkę i wyszłam z hotelu, kierując się w stronę skoczni. Konkurs miał się rozpocząć o godzinie 15.45, a kibiców już nie brakowało. Wjechałam wyciągiem do loży trenerskiej, gdzie przywitałam się z Heinzem i innymi trenerami. Po dwudziestu minutach zaczął się konkurs. Po 1 serii prowadził Anders Fannemel, drugi był Stefan Kraft, a trzeci Michael Haybock. Gdyby nie dyskwalifikacja Severina, on by prowadził po 1 serii. Każdy skok musiałam nagrywać. Nie lubiłam tego, bo strasznie wtedy marzłam, ale praca to praca. Na szczęście podczas drugiej serii, zastąpił mnie kolega i mogłam zjechać na dół. Atmosfera była niesamowita. Tylu kibiców jeszcze nigdy nie widziałam. Z tego co się orientowałam Na czele cały czas stał Polak Kamil Stoch, skoczył dość daleko.
W końcu pora przyszła na Michaela. Jednak nie poszczęściło mu się i spadł w ostateczności na dziewiąte miejsce. Szczęścia także nie miał Stefan. Po swoim finałowym skoku spadł na piąte miejsce. Chciałam go pocieszyć, więc podbiegłam go niego, gdy szedł w stronę domku.
- Ej Stefan nie załamuj się, to tylko 5 miejsce. Przecież wiesz, że stać cię na więcej, każdy o tym wie.
- Odwal się w tej chwili ode mnie!- warknął ze złością w moją stronę i ominął mnie wchodząc do domku, przy czym trzaskając drzwiami. No dobra, rozumiem spadnięcie o trzy oczka w dół, ale piąte miejsce to też coś, prawda? Odwróciłam się i poszłam robić zdjęcia pozostałym uczestnikom. Udało mi się porozmawiać z Gregorem i Michaelem. Na szczęście nie byli tak wkurzeni i dało się normalnie z nimi dogadać.
Po zawodach trener ogłosił zebranie na stołówce. Omówiliśmy każdy skok, co trzeba poprawić, a później umówiłam się z każdym kiedy mam zrobić im masaż. To był jedyny minus tej pracy, musiałam ich masować. Gdy wychodziłam z pokoju ktoś złapał mnie za rękę:
- Ej Vicki możemy pogadać? Chciałem Cię przeprosić.-powiedział ze smutną miną Stefan. A we mnie się już buzowało, aby się na niego wydrzeć.
- Teraz chcesz gadać? Wiesz co?! Może nie wiem, jak to jest spaść w dół w klasyfikacji, ale piąte miejsce też nie jest złe! I pamiętaj każdy człowiek ma uczucia!- wykrzyczałam mu prosto w twarz, ominęłam go i poszłam z Michaelem w stronę windy. Gdy się odwróciłam, cały czas stał w tym samym miejscu, jak słup soli.
Wysiedliśmy na 3 piętrze i szybkim krokiem udałam się w stronę pokoju. Była już godzina 18.45, a o 19.00 miałam się z kimś spotkać w parku. Ubrałam się w normalny strój, z wyjątkiem kurtki. Była bardzo ciepła. Wychodząc wzięłam torebkę, telefon i wyszłam. Po około dziesięciu minutach byłam już na miejscu. Było pięknie. Księżyc już dawno oświecał tutejszą okolicę. Gdzie nie gdzie, rodziny lepiły jeszcze bałwana. Usiadłam na ławce i czekałam. Dochodziła już godzina 19.00, a tego ktosia jeszcze nie było, postanowiłam poczekać, jeszcze z piętnaście minut. Nagle zobaczyłam w oddali chłopaka, który niósł bukiet czerwonych róż. Szedł w moją stronę. Gdy stanął koło mnie, wiedziałam, że tym ktosiem jest już Stefan.
- To dla ciebie w ramach przeprosin.- powiedział wręczając mi bukiet. Byłam w szoku, ale złość na niego jeszcze ze mnie nie wyparowała.
- Dziękuję, ale nie musiałeś!
- Wiem nie powinienem był tak naskakiwać na ciebie, ale mogłem wygrać ten konkurs, a zakończyłem na piątym miejscu.
- Ale to nie jest powód wydzierania się na kogoś!- powiedziałam z irytacją.
- Wiem, przepraszam.
- Wiesz, że nie umiem się na ciebie gniewać? Ale masz mi dać kilka paczek ciastek z Manner!- powiedziałam do niego z uśmiechem i przytuliłam go na zgodę.
- No dobra.- powiedział z uśmiechem.
Wróciliśmy do hotelu w wyśmienitych nastrojach. Na szczęście nie zaczęli oglądać filmów bez nas. Na początek wybraliśmy horror ,, Naznaczony'', choć nie za bardzo lubię horrory, ten akurat kocham. Usiadłam pomiędzy Thomasem i Stefanem, bo jedynie tam było wolne miejsce. Wtuliłam się w ramiona Stefana i zaczęliśmy oglądać film. Nie za bardzo się go bałam, bo już oglądałam go kilka razy, więc wiedziałam już w jakich momentach zamknąć oczy. Najbardziej to bał się Dawid z Kotem, w niektórych momentach to wyskakiwali z miejsca. Po skończonym filmie nadeszła pora na film pt. ,, Trzy metry nad niebem''. Mówili,że nie będę płakać, a łzy leciały im strumieniami. Na koniec włączyliśmy film, pt. ,, Sierociniec''. Także go lubię, ale z wyczerpania zasnęłam już w połowie. Obudziły mnie dopiero szmery chłopaków.
- Chłopaki, ale on się wścieknie!- powiedział Andreas.
- Oj nie bój żaby Andi!- zaśmiał się Stoch.
- Chłopaki , co wy robicie?- powiedziałam, przecierając oczy.
- Ciszej! Chodź zobaczyć!
Moim oczom ukazał się Andreas Wank, cały wybrudzony w paście do zębów, w drzemie i bitej śmietanie. A najlepsze było to, że leżał w wannie.
- Ale wy macie głupie pomysły! Idę do siebie, dobranoc!- wyszłam z pokoju i kierowałam się w stronę mojego. Otworzyłam drzwi i runęłam jak cegła na kogoś.
- Kto tu jest?
- To ja!
- Stefan?  A co ty tu robisz?
- Nie mogłem spać tam z nimi, a nikt nie chciał dać mi kluczyka do swojego pokoju.
- Więc wybrałeś mój? Wiesz, że to jest karane?- zaśmiałam się i pomogłam mu wstać.
- Nie miałem wyboru.- powiedział.
- No dobra, ja się nie gniewam. Jeśli chcesz spać, to śpij, ale rączki przy sobie!
- No wiesz, co ?! Jak śmiałbym!- zaśmiał się i położyliśmy się na łóżku.

Rano obudziłam się w ramionach Stefana. Co ja robiłam? Chciałam się jakoś wydostać, ale nie mogłam. Leżał tak słodko. Jego czupryna, chociaż była w nieładzie, była świetna. Nagle zobaczyłam, że on nie śpi:
- Chyba coś mówiłam!
- Ja to inaczej zrozumiałem. Miałem cię nie dotykać w sposób taki... no wiesz.. Ale o przytulaniu nie było mowy!- posłał mi swój uśmiech.
- Masz szczęście, bo wygodnie mi się leży.
- Vicki, mam pytanie...
- Słucham cię!
- Moglibyśmy spróbować??- przeczuwałam, że o to zapyta.
- Stefan...
- Cofam pytanie!
- Ale daj mi dojść do słowa- powiedziałam.
- No proszę mów.
- Możemy spróbować, ale jeśli nam nie wyjdzie, mamy się normalnie do siebie odzywać dobra?
Pocałował mnie w usta i powiedział:
- Z tobą na koniec świata mogę iść!
- No nie byłabym taka pewna.
Leżeliśmy tak jeszcze chwile, a potem ubraliśmy się i wyszliśmy na śniadanie. Usiadłam koło niego, gdzie zaraz przyłączyła się cała kadra, z dziwnymi uśmieszkami.
- Co tam moje gołąbeczki wczoraj wyprawiały?- zaśmiał się Greg, poruszając zabawnie brwiami.
- Bez takich Schlieri! - powiedziałam mu.
- No nie denerwuj się, złość piękności, szkodzi!
- Ale w twoim przypadku, to już nic nie zaszkodzi!- odgryzłam się mu.
- Dzieciaki spokój!- uciszył nas trener.
Śniadanie minęło w bardzo fajnej atmosferze. Nikt już nam nie docinał. Lot powrotny mieliśmy o 10.00, więc spakowaliśmy swoje walizki i wyruszyliśmy w stronę lotniska. W samolocie usiadłam między Stefanem, a Gregorem. Dowiedziałam się przeróżnych wieści. Z niego jest straszna plotkara. Na szczęście lot nie trwał długo. Wylądowaliśmy bezpiecznie. Zabrałam swoje walizki i ruszyłam w stronę wyjścia. Za mną szła cała kadra. Załadowaliśmy się do autokaru i ruszyliśmy do swoich domów. Kupiłam sobie przed wyjazdem mieszkanie, więc miałam gdzie spać. Może byłam mała, ale mi tak wystarczała. Pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam w stronę bloku. Słońce świeciło niemiłosiernie. Otworzyłam drzwi i rzuciłam wszystkie walizki w kąt, zaś sama poszłam wziąć szybki prysznic i położyłam się spać. Mój wolny czas nie trwał długo. W mieszkaniu rozległ się dzwonek. Poszłam otworzyć, a w nich stanął listonosz:
- Pani Vicktoria Kraus?
- Tak.
- Mam dla pani kwiaty. Proszę!
- Dziękuję. Do widzenia!
- Do widzenia!
Był to bukiet różowych tulipanów. Napisałam do Stefana, aby mu podziękować. Jednak mnie uprzedził i po paru minutach, był już pod moimi drzwiami. Wpuściłam go i pocałowałam. Zrobiliśmy razem obiad, który zaraz zjedliśmy. Obejrzeliśmy film i poszliśmy spać. Z nim to mogę iść na koniec świata!

Obudziłam się w łóżku sama. Wyczuwałam zapach dochodzący z kuchni. Szłam za nim. Zobaczyłam stojącego przy kuchence Stefana, który smażył naleśniki. Podeszłam do niego po ciuchu i przytuliłam się w jego umięśnione ciało.
- Witam cię moje słonce!- pocałował mnie w policzek i posadził na blacie.
- Widzę, że śniadanko już gotowe.
- Zaraz podaję, tylko podaj mi drzem z lodówki.- wstałam i otworzyłam lodówkę, a ona była cała zapełniona.
- Nie musiałeś. Sama bym zrobiła później zakupy.
- Później to my idziemy na spacer, a teraz zjadaj mi szybko śniadanie!- uśmiechnął się i położył mi na stole kilkanaście naleśników.
- Jeśli dalej będziesz mnie tak karmił, to nie będę mogła się zmieścić w drzwiach.
- Oj nie przesadzaj!- uśmiechnął się i usiadł koło mnie.
Zjedliśmy spokojnie, rozmawiając o wszystkim. Czasami robił dziwne miny, aby mnie rozśmieszyć.
Później przebrałam się i pojechaliśmy do jego domu, aby się mógł także odświeżyć.
Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Mieszkał z małym domku, przy lesie. Zawsze tak chciałam mieszkać, ale życie spłatało mi kiedyś figla. Weszliśmy do domu, gdzie przywitała nas mama Stefana. Była bardzo miła, rozmawialiśmy na różne tematy. Opowiadała mi jak kiedyś Stefan robił m wygłupy. Po piętnastu minutach był już gotowy. Ubraliśmy się i wyszliśmy na spacer. Okolica była przepiękna. Wszędzie było słychać śmiechy dzieciaków, które albo lepiły bałwana, albo zjeżdżały na sankach. Wszystko tętniło życiem.  Sama dalej nie dowierzałam, ze zgodziłam się zostać dziewczyną Stefana, ale przy nim czuję się bezpieczna.
Wróciliśmy do domu, po kilku godzinach, gdy słońce zachodziło już poza horyzont, miasto powoli już zasypiało. Gdzie nie gdzie, jeszcze przechadzały się pary. Odwiózł mnie do domu, gdzie sam pobył jeszcze chwilę i musiał wracać. Umówiliśmy się na jutrzejszy dzień z innymi z kadry na narty, a później kino. Zapowiada się wspaniały dzień!


Witam wszystkich czytelników! :*
Przedstawiam wam kolejny rozdział, myślę, że się wam spodoba. Przyznam szczerze, że fajnie mi się go pisało, lepiej niż poprzedni, a to już plus dla mnie samej :) Za słodko nie uważacie? Przesłodziłam, ale to się zmieni.
Dodaję go dzisiaj, za sprawą mojej przyjaciółki.
Wystarczy mi napisać tylko, do następnego :*
(Komentarze mile widziane, nawet z radami, bo one dużo dają. Naprawdę :) )

                            


środa, 4 lutego 2015

5.,, Będzie dobrze...''

                                                                         To Ciebie wciąż chcę przytulać co noc
                                                                                  Czuć zapach Twój każdego dnia.
                                                                  (Vicktoria)

Cały pobyt w szpitalu minął bardzo szybko, a to za sprawą najukochańszych przyjaciół. Nawet kadra Austrii przyjechała mnie odwiedzić. Co mnie bardzo zdziwiło. Dostałam nawet propozycje, abym została główną asystentką trenera Heinza i fizjoterapeutką kadry. Na razie odmówiłam, ale kto wie.
Wciąż zastanawiałam się od kogo może być ta karteczka. Bardzo ciekawiło mnie, komu tak na mnie zależy.
Szłam właśnie ulicami miasta, wgapiona w ekran telefonu, a w słuchawkach leciała moja ulubiona piosenka. Zdawało mi się, że ktoś mnie woła. Odruchowo ściągnęłam słuchawki, nikogo nie widziałam, ale gdy chciałam założyć je ponownie, coś a może ktoś szturchnęło mnie w ramie.
- Hej Vicki!
To był Stefan. Od powrotu ze szpitala, bardzo zbliżyliśmy się do siebie, ale traktowałam go jak brata.
Wpadał do mnie, kiedy miał wolne między treningami. Wiedziałam, że czasami uciekał z nich, aby mnie odwiedzić, ale ja do niczego go nie zmuszam.
- Hej Stefan! Co Cię sprowadza w moje skromne progi?
- Mam maleńki problem. Mogłabyś mi pomóc?- zapytał.
- Może chodź do kawiarni, zamówimy coś i porozmawiamy o twojej prośbie!- uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi do kawiarni. Na szczęście tłumów nie było. Wybraliśmy stolik koło okna i zamówiliśmy gorące czekolady.
- Więc o czym chcesz rozmawiać?
- Mam problem, bo poznałem dziewczynę. Jest niesamowita! Możemy rozmawiać godzinami. Zawsze mówi mi, że nie wolno się poddawać i brnąć do przodu. No ale przejdźmy do setna sprawy.
Niedługo są jej urodziny i nie wiem, co miałbym jej kupić. Znamy się raptem kilka tygodni. To jak pomożesz mi?
Czułam się dziwnie, byłam smutna. Przyznam się, podobał mi się ale nie chciałam tego po sobie dać znać. Gdy wypowiadał słowa, że znalazł nową miłość, moje małe serduszko poczuło uścisk. Nie tak dawno mi mówił, że mnie kocha. Jak widać mówiłam prawdę, te słowa nie miały dla niego żadnego sensu.
- Jasne, nie ma problemu. To kiedy idziemy na zakupy?- zapytałam wymuszając uśmiech na buzi.
- A może być teraz, bo później muszę wracać do domu i na trening się zbierać?
- Okej, to dopijajmy tą czekoladę i się zbieramy!
Rozmowa nie kleiła się tak jak zawsze. Szybko wypiliśmy czekoladę i wyszliśmy z kawiarni udając się do samochodu Stefana. Jechaliśmy około 10 minut. Gdy byliśmy na miejscu,  kiedy chciałam wysiąść rozum podpowiadał mi, abym uciekała. Ale po co? To tylko mój przyjaciel... A może coś więcej?
- Wiesz znam kilka fajnych sklepów z biżuterią. Choć najpierw do tego.- mówiąc to weszliśmy do sklepu, który moim zdaniem był troszkę za drogi. No, ale Kraft nalegał, aby coś stąd wybrać. Znalazłam piękne złote kolczyki z białym brylantem i naszyjnik w kształcie serduszka. Idealnie się komponowały. Zapłaciliśmy za zakupy i udaliśmy się w drogę powrotną. Wysadził mnie pod mieszkaniem mojego kochanego braciszka i najlepszego kumpla. Powiedziałam dziękuję i wyszłam. Nawet mi nie pomachał na odchodne. Zazwyczaj czekał, aż wejdę do domu. Dopiero później odjeżdżał. A dzisiaj? Ruszył z piskiem opon. Zabolało mnie to. Ale cóż sama tak chciałam. Weszłam do mieszkania, gdzie czekał już na mnie Andi:
- Hej jesteś może wolna? Mam sprawę nie cierpiącą zwłoki.
- Dzisiaj dzień dobroci! No dawaj, w czym mam ci pomóc!
- Ostatnio poznałem fajną dziewczynę i ona nie długo ma urodziny. Tylko jest jeden problem, nie wiem co jej kupić. Pomożesz mi?
- Nie ma sprawy, ubieraj się szybko i jedziemy!- uśmiechnęłam się i zaczęłam się ponownie ubierać.
- Dziękuję ci jesteś kochana!
- Wiem, wiem!- zaczęłam się śmiać.
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę centrum handlowego, gdzie niespełna 20 minut temu byłam ze Stefanem wybierając prezent dla jego dziewczyny. Weszliśmy do tego samego sklepu. Wybrałam te same kolczyki i naszyjnik. Zapłaciliśmy i ruszyliśmy w stronę domu.
Droga minęło szybko. Gdy byliśmy już w mieszkaniu, zobaczyłam na stole karteczkę:

                           ,, Nie długo wrócę!
                                      Marinus :*''

-A jego jak zwykle gdzieś wcięło. - uśmiechnęłam się w stronę Andreaasa.
- Może miałabyś ochotę dzisiaj na jakiś film?- zapytał
- Jasne, ale uprzedzam, że nie żaden horror!
- Jeśli sobie tak życzysz!
- To ty poszukaj czegoś ciekawego,a ja zrobię coś do jedzenia.
- Dobrze!
 Poszłam w stronę kuchni. Zaczęłam rozmyślać. Andi znalazł dziewczynę, Stefan też, a Marinus znika gdzieś wieczorami. A ja sama jak palec. Najlepsze jest to, że wszyscy zapomnieli o moich urodzinach, które mam jutro. No nic, zamówię sobie pizze oraz ciastka i uczczę swoje 20 urodziny.
Przygotowałam jakieś przekąski i udałam się w stronę salonu. Welli włączał już film. Położyliśmy się na sofie i zaczęliśmy oglądać ,, Gwiazd naszych wina''. Czytałam książkę i wiedziałam, że bez chusteczek się nie obejdzie. Napisałam jeszcze jednego sms'a do trenera kadry austriackiej i zaczęłam oglądać film.


                                                                   ( Kadra Austrii )
- Stary nie miałeś lepszego pomysłu?- zapytał Gregor, który patrzył na prezent.
- No przykro mi bardzo, a ty co byś wymyślił? Nie wiedziałem co jej kupić, więc podszedłem do tego podstępem
- A może pomyślał byś o niej? Wiesz jak ona się teraz może czuć? Powiedziałeś jej, że masz dziewczynę!- gniewnym spojrzeniem obdarował go Michael.
- Święty się znalazł! To przez Ciebie, a nie mnie, była w szpitalu!
- Chłopaki przestańcie!- krzyknął Thomas, który miał już dość poddenerwowanej sytuacji w kadrze.
- Jeszcze powiesz mi, że to niby moja wina?- odpowiedział do Michael'a nie zważając na słowa Morgiego.
- Wiesz na Twoim miejscu, bym jej nie robił żadnych iluzji na samym początku!
I wtedy do pokoju wszedł Kuttin:
- Co się tu dzieje?! Słyszy Was cały hotel! Jeśli usłyszę jeszcze jakieś krzyki, to nie wystąpicie w Titisee- Neustadt!
- Przepraszamy!- powiedzieli jednym chórkiem.
- A i jeszcze jedna sprawa. Vicktoria Kraus zgodziła się zostać moją asystentką i  waszą fizjoterapeutką. Więc proszę nie zmarnujcie tego, nie chcę żeby uciekała tak jak poprzedni Was masażysta.- powiedział z politowaniem.
- Tak jest trenerze!- powiedział uśmiechnięty Didl
- A teraz do łóżek marsz!
Zamknął drzwi i wyszedł.

                                                                        ( Vicktoria)
- Andi śpisz?- zapytałam w połowie filmu.
- Nie, dlaczego pytasz?
- Bo wiesz jutro mam urodziny i nie zechciałbyś ich ze mną spędzić?- zapytałam.
- Wiesz... Przykro mi, ale umówiłem się już z Mili. Jeśli chcesz mogę z nią wpaść.- odpowiedział, choć wiedziałam, że coś knuje.
- Nie, spędźcie razem czas.
Oglądaliśmy dalej. Pod koniec rozryczałam się na dobre. Zawsze próbuję walczyć i nie płakać, ale nie mogę.
Posprzątaliśmy po sobie i każdy udał się do swojego pokoju. Zobaczyłam telefon, który zostawiłam w pokoju. Matko, dwadzieścia nieodebranych połączeń, trzydzieści wiadomości. Tylko zgadnijcie od kogo - Stefan, Gregor i Thomas. Oj zapomniałam im powiedzieć, ale to miała być niespodzianka. Odpowiedziałam każdemu po krótkiej wiadomości i poszłam się umyć. A później szybko weszłam pod kołderkę i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Następny dzień:
Otworzyłam oczy. Pierwszy widok, duży bukiet róż na oknie. Ktoś jednak pamiętał i mimowolnie się uśmiechnęłam. Stara się robię, no cóż starość nie radość. Usłyszałam dobiegające odgłosy z kuchni. Pomału zaczęłam się skradać i poszłam w stronę głosu. Andi rozmawiał przez telefon:
- Marinus, kiedy będziesz?
- Czekaj jeszcze kilka minut. Bo panny z samolotu nie chcą wyjść.
- To je do cholery pośpiesz!
-  Myślisz, że to takie łatwe. Na drugi raz, sam po nie jedziesz! Taki Gregor jak zobaczył ląd, to nie chciał wychodzić z samolotu, bo mu się tam podoba.
- Czekaj słyszałem coś. Pośpiesz się Kraus!
Wtedy weszłam do kuchni:
- Hej Andi!- powiedziałam z uśmiechem, gdy mnie zobaczył odwrócił się jak przestraszony.- Co ty taki spięty?
- Źle spałem- próbował nie patrzeć mi w oczy.
Podeszłam na paluszkach i pocałowałam go w policzek.
- A to za co?
- Za bukiet!- odpowiedziałam i zaczęłam robić sobie śniadanie.- A tego gdzie znowu wcięło?
- Zachciało mu się biegać. Jaki racjonalny człowiek biega na dworze, kiedy temperatura wynosi -15 stopni!
Usłyszałam cichy upadek w kotłowni.
- Słyszałeś to?
- Nie, nie!- zaczął się nerwowo śmiać.
- Dobra Andi mów co się dzieje?- miałam dość tej zabawy.
- Nie nic, tylko źle spałem.
- No dobra, jak tam chcesz. Idę się ubierać i idę na spacer.
- To ja pozmywam.
- Jestem za!- i poszłam na górę.
Chłopaczyna był taki zestresowany, że nie zobaczył nawet tego, ze zabrałam mu jego telefon. Zaczęłam czytać wiadomości. Menda wszystkie usunął! No nic, poszłam mu go odnieść i powiedziałam:
- Andi rozchmurz się trochę!
- Żeby było to takie łatwe!-powiedział cicho.
-Przepraszam co mówiłeś?
- Nie nic, miłego spacerku życzę!
- A dziękuję, dziękuję. Za 20 minut powinnam być!
- To na razie!- powiedział mi, jak już byłam w drzwiach.
Oj nie dam za wygraną. Muszę dowiedzieć się co knują. Schowałam się za krzakami koło domu. Za chwilę podjechał samochód Marinusa, a z niego wysiadł Thomas, Kraft i Schlierenzauer. Drugi przyjechał Wank z Karlem, Manuelem i Markusem, za nimi przyjechała Mii z Michaelem, Morgim i Richardem. A na koniec zajechała nie wielka ciężarówka. Jakaś firma z ciastkami. Robiło mi się już strasznie zimno, ale nie wychodziłam. Poczekałam aż wszyscy wejdą do domu. Nagle wypadł Andi!
- Większego pociągu się nie dało zrobić?
- Oj nie denerwuj się Andi!- powiedział śmiejąc się Stefan.
- Wszystko zrobione?
- Tak!- odpowiedział Marinus i wszyscy za nim ruszyli w stronę domu. Posiedziałam jeszcze z jakieś 10 minut i postanowiłam wejść do domu. Cisza, kompletna. Poszłam do salonu, a tam wszyscy wyskoczyli zza łóżka i zaczęli śpiewać sto lat. Pierwszy podszedł do mnie Richard z Marinusem. Na końcu został mi tylko Andi i Stefan. Wyobrażałam sobie ich minę. Podeszli do mnie, składając życzenia i kazali natychmiast otworzyć prezenty. Czekałam na tą chwilę, od kiedy zobaczyłam ich prezenty, które były w takich samych opakowaniach. Nawet się nie domyślili. Ich miny były bezcenne. Ale jest jeden plus, jak się coś zgubi będę miała drugą parę.
- Na drugi raz nie zostawiajcie mnie razem z Wellingerem, po prawie z przerażenia jajek nie zniósł!
Wszyscy zaczęli się śmiać. W końcu nadeszła pora na tort. Był pyszny, choć wolałabym jakby było więcej wisienek. Atmosfera była mega. Pod koniec zaczęłam rozpakowywać prezenty pozostałych. Dostałam dużo płyt mojego ulubionego zespołu, autografy skoczków z Polski, Norwegii i Szwajcarii. Na końcu stało duże pudło. Ciekawi mnie co ten mój kochany braciszek wymyślił. Pomału zaczęłam odwiązywać wstążkę. W środku znajdował się mały piesek. Zawsze marzyłam o takim przyjacielu, choć inni mówili, że nie nadaję się na żadną opiekunkę. Był taki bezbronny. Wzięłam go na ręce i przytuliłam go do siebie. Nazwałam go Czaki. Miał niebieską obrożę, mój ulubiony kolor.
Później impreza rozkręciła się na dobre. Po ostatnich wydarzeniach odmówiłam sobie alkoholu. Chłopcy jednak sobie go nie odmawiali. Koło 24.00 wszyscy rozeszli się do domu, a ja postanowiłam trochę ogarnąć to, co po sobie zostawili. Zajęło mi to sporo czasu, bo od nikogo nie otrzymałam pomocy. Andi zasnął w wannie, natomiast Kraus na blacie w kuchni. Nie ruszałam ich, niech mają nauczkę.
Po skończonej pracy położyłam się w końcu spać. Z przemęczenia zasnęłam dość szybko, jak na mnie.

Następny dzień.

                                                                         ( Stefan)
- Chłopaki jest 10.00. Nie chcę Was martwić, ale...- przerwał mu Thomas.
- Ale?
- Mamy lot powrotny za godzinę!
- Co?!- wszyscy wyskoczyli z łóżka jak poparzeni. Zaczęło się pakowanie, na szybko. Gregor nie mógł zamknąć walizki, na co przybiegłem mu z odsieczą i zacząłem skakać po torbie. Niechcący chyba coś stłukłem, ale na szczęście tego nie usłyszał. Coś mi nie pasowało. Nie było jednej osoby.
- Chłopaki, a gdzie jest Michael?- zapytałem z nadzieją, że ktoś z nich będzie wiedział.
- Ja mam czarną dziurę, nic nie pamiętam. A wy?- zapytał Gregor.
- Ja tak samo.- zawtórował mu Thomas.
- Mówiłem Wam, żeby tak dużo nie pić, ale wy wiecie swoje!- krzyknął Manuel.
- Dobra pomyślmy, wczoraj byliśmy na urodzinach u Vicki, a później wróciliśmy do hotelu, prawda?- zapytałem.
- Chodźcie coś zobaczyć!- krzyknął Thomas.
- Co to ma być?- pokazał mi telefon, w którym było mnóstwo zdjęć.
- Zdjęcia z wczorajszej imprezy z klubu. Jak widać, nie skończyliśmy na samych urodzinach.- powiedział ze śmiechem Didl.
- Kurwa, a jak za kilka tygodni przyjdzie do nas jakaś panienka i powie, że zostaniemy tatusiami?- załamany Gregor usiadł na krześle.
- Nie martw się stary, to był klub gejowski!- pocieszał go Thomas.
- Jeszcze lepiej! Sprawdź, czy nie ma tam Haybock'a.-powiedziałem.
- Nie ma go...- odpowiedział.
- Mamy przerąbane!
- A nie, nie czekaj! Mam go tu, jak wychodzi z klubu. Na szczęście sam.
- Musimy iść go szukać!- odpowiedziałem i gdy ubrałem na siebie kurtkę, z łazienki krzyknął Manuel:
- Nigdzie nie idź, znalazłem go!- wszyscy przybiegli do łazienki. Gdzie leżał pod prysznicem, cały w bitej śmietanie Michael. Pierwsze zdziwienie - dlaczego w bitej śmietanie?
- Dobra, znaleźliśmy go, teraz trzeba go obudzić.- powiedziałem i odkręciłem korek, gdzie po chwili zimna woda zaczęła oblewać jego ciało. Wstał szybko i spiorunował nas wzrokiem, powiedział:
- Co wyście ze mną zrobili?
- Sam wróciłeś do hotelu, to nie nasza sprawka!- powiedział Gregor.
- Dobra, rzeczy masz już spakowane. Umyj się i musimy jechać, bo zaraz nam samolot ucieknie!- krzyknąłem i każdy wyszedł z łazienki.
Po 15 minutach byliśmy na lotnisku i biegiem ruszyliśmy na odprawę. Na szczęście samolot jeszcze nie odleciał. Pozajmowaliśmy wyznaczone miejsca i ruszyliśmy w drogę powrotną do Austrii.

                                                                         ( Vicki )
Otworzyłam oczy. Zegarek wskazywał dziewiątą rano. Samolot do Austrii miałam za 6 godzin, więc miałam jeszcze sporo czasu, aby poleżeć sobie w łóżku. Nie wiem, czy robię dobrze przystając na propozycję Kuttina. Będę cały czas ze Stefanem, choć w głębi serca przeczuwałam, że ten wyjazd nie będzie taki idealny.
Wstałam, ubrałam się i zeszłam na dół. W salonie spotkałam Karla i Andreasa, którzy pili już chyba 10 butelkę wody. Zaśmiałam się i poszłam w stronę kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie i ruszyłam w stronę salonu.
- A mówiłam, żeby tyle nie pić?!
- Proszę cię, ja zaraz umrę. Głowa mi pęka!- jęczał Kraus.
- Co wy ze mną zrobicie, jak mnie nie będzie.- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę kuchni. Wyciągnęłam z apteczki, tabletki na ból głowy i witaminy.
- Macie, to powinno wam pomóc!- podałam im i usiadłam na sofie.
- Dziękujemy.- powiedział Andi, który zaraz je wchłonął .
- O której masz samolot?- zapytał Marinus.
- O 16.00, a czemu pytasz?
- Na pewno chcesz jechać?
- Nie martw się, będziemy się widzieć na konkursach!- pocałowałam go w czółko i poszłam się pakować.
Myślałam, że szybko mi to zejdzie, jednak myliłam się. Musiałam zrezygnować z mojego ulubionego swetra, na rzecz aparatu. W końcu, walizka się zamknęła. Odetchnęłam z ulgą, choć myślałam, że zaraz wybuchnie. Położyłam ją delikatnie przy ścianie na korytarzu i zbiegłam na dół, aby pożegnać się z moimi kochanymi chłopcami. Zbiegła się cała kadra.
- Pamiętaj! Twój Rycerz na białym koniu i miś Koala, zawsze będę przy tobie. Jak coś to wiesz, gdzie nas szukać.- powiedział Wank, który wraz z Karlem uścisnęli mnie i odeszli na bok.
- Wiesz, że będę tęsknił?
- Andi, proszę Cię nie teraz.- uśmiechnęłam się, chociaż do moich oczu napływały już łzy.
Na końcu, po całej grupie podszedł do mnie Marinus, który mnie przytulił i powiedział.
- Proszę Cię nie rób głupstw, pamiętaj, że jeśli coś złego się wydarzy, masz zawsze do mnie dzwonić. Nie zależnie od godziny!- pocałowałam go w policzek.
- Będę za wami tęsknić, ale do zobaczenia w sobotę na konkursie!- pomachałam im na odchodne, wzięłam walizki i wyszłam z domu. Wsiadłam do taksówki i pojechałam w stronę lotniska. Gdy stałam przy odprawie, ktoś złapał mnie za rękę, obrócił to siebie i pocałował. Pocałunek był napełniony troską, miłością i tęsknotą. Gdy oderwał się od mnie, powiedział:
- Kocham Cię!

                                                                                         
                                                                     Jeden dzień wystarczy i zmieniłem się,
                                                                             Jeden dzień i nie wiem czego chcę.
                                                                 Brak mi powietrza brakuje słów,

                                                                              Jak mam Jej powiedzieć że kocham znów!?                                        
                                                                  
                                                                        ( Andreas)
- Chłopaki ja spadam. Mam sprawę do załatwienia na mieście.
- Przecież miałeś iść z nami do kina?- powiedział oburzony Markus.
- Kiedy indziej!- uśmiechnąłem się i wybiegłem z domu.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon w stronę lotniska.Muszę jej to powiedzieć. Jeśli nie teraz, to już nigdy nie będę miał okazji. Zaparkowałem przed samym wyjście. To nic. Zapłacę mandat, mogę jej więcej już nie zobaczyć wolnej. Tylko to się teraz liczyło.
Na szczęście stała w kolejce do odprawy. Podbiegłem do niej, obróciłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem. Gdy się oderwałem od jej ciała, powiedziałem:
- Kocham cię!
Widziałem jej zdziwienie w oczach. Chyba źle postąpiłem, ale ja ją kocham.
- Andreas, co to miało być?- zapytała z niedowierzaniem.
- Nie mogę tak już żyć, rozumiesz? Kocham cię. Chciałbym wykrzyczeć to całemu światu! Żałuję, że wtedy w klubie tak potoczyły się sprawy, ale nie znałem cię tak dobrze jak teraz. Wiem, że jesteś wspaniała kobietą, która pragnie szczęścia u boku prawdziwego mężczyzny. I wiem, że to nie jestem ja. Ale proszę cię, spróbujmy.
- Andi- objęła moje dłonie z taką czułością- Bardzo bym chciała ci uwierzyć w te wszystkie słowa. Ale nie chciałbyś takiej dziewczyny. Moje serce pokochało już innego chłopaka. Wiem, że nie traktujesz mnie jak inne dziewczyny, ale uwierz i pamiętaj, że ja zawsze będę traktować cię jak brata. Nic więcej.- przytuliła mnie, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Straciłem właśnie osobę, na której mi zależało. Ona jedyna mnie rozumiała.
- Przepraszam cię, ale muszę iść, samolot mi zaraz ucieknie!- posłała mi uroczy uśmiech i odeszła ode mnie. Dopiero wtedy zrozumiałem, że straciłem ją na zawsze.
Dłużej było czekać Wellinger!- pomyślałem.
Odwróciłem się i ruszyłem w stronę mieszkania. Na szczęście nie dostałem mandatu, tylko upomnienie. Wbiegłem do domu trzaskając drzwiami. Położyłem się na łóżku u siebie w pokoju. Włączyłem muzykę i próbowałem zapomnieć o wydarzeniach z dzisiejszego dnia.
                    

No i mamy piąteczkę. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale nie było mnie dość długo w domu.
Myślę, że rozdział przypadnie wam do gustu. Rozdział, przyznam sama, nie wyszedł mi tak jak chciałam, ale to co wyszło, to wyszło.
Pozdrawiam i życzę udanych ferii, tym którzy  mają wolne, a tym co są w szkole życzę przetrwania :*
Do następnego :*