środa, 4 lutego 2015

5.,, Będzie dobrze...''

                                                                         To Ciebie wciąż chcę przytulać co noc
                                                                                  Czuć zapach Twój każdego dnia.
                                                                  (Vicktoria)

Cały pobyt w szpitalu minął bardzo szybko, a to za sprawą najukochańszych przyjaciół. Nawet kadra Austrii przyjechała mnie odwiedzić. Co mnie bardzo zdziwiło. Dostałam nawet propozycje, abym została główną asystentką trenera Heinza i fizjoterapeutką kadry. Na razie odmówiłam, ale kto wie.
Wciąż zastanawiałam się od kogo może być ta karteczka. Bardzo ciekawiło mnie, komu tak na mnie zależy.
Szłam właśnie ulicami miasta, wgapiona w ekran telefonu, a w słuchawkach leciała moja ulubiona piosenka. Zdawało mi się, że ktoś mnie woła. Odruchowo ściągnęłam słuchawki, nikogo nie widziałam, ale gdy chciałam założyć je ponownie, coś a może ktoś szturchnęło mnie w ramie.
- Hej Vicki!
To był Stefan. Od powrotu ze szpitala, bardzo zbliżyliśmy się do siebie, ale traktowałam go jak brata.
Wpadał do mnie, kiedy miał wolne między treningami. Wiedziałam, że czasami uciekał z nich, aby mnie odwiedzić, ale ja do niczego go nie zmuszam.
- Hej Stefan! Co Cię sprowadza w moje skromne progi?
- Mam maleńki problem. Mogłabyś mi pomóc?- zapytał.
- Może chodź do kawiarni, zamówimy coś i porozmawiamy o twojej prośbie!- uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi do kawiarni. Na szczęście tłumów nie było. Wybraliśmy stolik koło okna i zamówiliśmy gorące czekolady.
- Więc o czym chcesz rozmawiać?
- Mam problem, bo poznałem dziewczynę. Jest niesamowita! Możemy rozmawiać godzinami. Zawsze mówi mi, że nie wolno się poddawać i brnąć do przodu. No ale przejdźmy do setna sprawy.
Niedługo są jej urodziny i nie wiem, co miałbym jej kupić. Znamy się raptem kilka tygodni. To jak pomożesz mi?
Czułam się dziwnie, byłam smutna. Przyznam się, podobał mi się ale nie chciałam tego po sobie dać znać. Gdy wypowiadał słowa, że znalazł nową miłość, moje małe serduszko poczuło uścisk. Nie tak dawno mi mówił, że mnie kocha. Jak widać mówiłam prawdę, te słowa nie miały dla niego żadnego sensu.
- Jasne, nie ma problemu. To kiedy idziemy na zakupy?- zapytałam wymuszając uśmiech na buzi.
- A może być teraz, bo później muszę wracać do domu i na trening się zbierać?
- Okej, to dopijajmy tą czekoladę i się zbieramy!
Rozmowa nie kleiła się tak jak zawsze. Szybko wypiliśmy czekoladę i wyszliśmy z kawiarni udając się do samochodu Stefana. Jechaliśmy około 10 minut. Gdy byliśmy na miejscu,  kiedy chciałam wysiąść rozum podpowiadał mi, abym uciekała. Ale po co? To tylko mój przyjaciel... A może coś więcej?
- Wiesz znam kilka fajnych sklepów z biżuterią. Choć najpierw do tego.- mówiąc to weszliśmy do sklepu, który moim zdaniem był troszkę za drogi. No, ale Kraft nalegał, aby coś stąd wybrać. Znalazłam piękne złote kolczyki z białym brylantem i naszyjnik w kształcie serduszka. Idealnie się komponowały. Zapłaciliśmy za zakupy i udaliśmy się w drogę powrotną. Wysadził mnie pod mieszkaniem mojego kochanego braciszka i najlepszego kumpla. Powiedziałam dziękuję i wyszłam. Nawet mi nie pomachał na odchodne. Zazwyczaj czekał, aż wejdę do domu. Dopiero później odjeżdżał. A dzisiaj? Ruszył z piskiem opon. Zabolało mnie to. Ale cóż sama tak chciałam. Weszłam do mieszkania, gdzie czekał już na mnie Andi:
- Hej jesteś może wolna? Mam sprawę nie cierpiącą zwłoki.
- Dzisiaj dzień dobroci! No dawaj, w czym mam ci pomóc!
- Ostatnio poznałem fajną dziewczynę i ona nie długo ma urodziny. Tylko jest jeden problem, nie wiem co jej kupić. Pomożesz mi?
- Nie ma sprawy, ubieraj się szybko i jedziemy!- uśmiechnęłam się i zaczęłam się ponownie ubierać.
- Dziękuję ci jesteś kochana!
- Wiem, wiem!- zaczęłam się śmiać.
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę centrum handlowego, gdzie niespełna 20 minut temu byłam ze Stefanem wybierając prezent dla jego dziewczyny. Weszliśmy do tego samego sklepu. Wybrałam te same kolczyki i naszyjnik. Zapłaciliśmy i ruszyliśmy w stronę domu.
Droga minęło szybko. Gdy byliśmy już w mieszkaniu, zobaczyłam na stole karteczkę:

                           ,, Nie długo wrócę!
                                      Marinus :*''

-A jego jak zwykle gdzieś wcięło. - uśmiechnęłam się w stronę Andreaasa.
- Może miałabyś ochotę dzisiaj na jakiś film?- zapytał
- Jasne, ale uprzedzam, że nie żaden horror!
- Jeśli sobie tak życzysz!
- To ty poszukaj czegoś ciekawego,a ja zrobię coś do jedzenia.
- Dobrze!
 Poszłam w stronę kuchni. Zaczęłam rozmyślać. Andi znalazł dziewczynę, Stefan też, a Marinus znika gdzieś wieczorami. A ja sama jak palec. Najlepsze jest to, że wszyscy zapomnieli o moich urodzinach, które mam jutro. No nic, zamówię sobie pizze oraz ciastka i uczczę swoje 20 urodziny.
Przygotowałam jakieś przekąski i udałam się w stronę salonu. Welli włączał już film. Położyliśmy się na sofie i zaczęliśmy oglądać ,, Gwiazd naszych wina''. Czytałam książkę i wiedziałam, że bez chusteczek się nie obejdzie. Napisałam jeszcze jednego sms'a do trenera kadry austriackiej i zaczęłam oglądać film.


                                                                   ( Kadra Austrii )
- Stary nie miałeś lepszego pomysłu?- zapytał Gregor, który patrzył na prezent.
- No przykro mi bardzo, a ty co byś wymyślił? Nie wiedziałem co jej kupić, więc podszedłem do tego podstępem
- A może pomyślał byś o niej? Wiesz jak ona się teraz może czuć? Powiedziałeś jej, że masz dziewczynę!- gniewnym spojrzeniem obdarował go Michael.
- Święty się znalazł! To przez Ciebie, a nie mnie, była w szpitalu!
- Chłopaki przestańcie!- krzyknął Thomas, który miał już dość poddenerwowanej sytuacji w kadrze.
- Jeszcze powiesz mi, że to niby moja wina?- odpowiedział do Michael'a nie zważając na słowa Morgiego.
- Wiesz na Twoim miejscu, bym jej nie robił żadnych iluzji na samym początku!
I wtedy do pokoju wszedł Kuttin:
- Co się tu dzieje?! Słyszy Was cały hotel! Jeśli usłyszę jeszcze jakieś krzyki, to nie wystąpicie w Titisee- Neustadt!
- Przepraszamy!- powiedzieli jednym chórkiem.
- A i jeszcze jedna sprawa. Vicktoria Kraus zgodziła się zostać moją asystentką i  waszą fizjoterapeutką. Więc proszę nie zmarnujcie tego, nie chcę żeby uciekała tak jak poprzedni Was masażysta.- powiedział z politowaniem.
- Tak jest trenerze!- powiedział uśmiechnięty Didl
- A teraz do łóżek marsz!
Zamknął drzwi i wyszedł.

                                                                        ( Vicktoria)
- Andi śpisz?- zapytałam w połowie filmu.
- Nie, dlaczego pytasz?
- Bo wiesz jutro mam urodziny i nie zechciałbyś ich ze mną spędzić?- zapytałam.
- Wiesz... Przykro mi, ale umówiłem się już z Mili. Jeśli chcesz mogę z nią wpaść.- odpowiedział, choć wiedziałam, że coś knuje.
- Nie, spędźcie razem czas.
Oglądaliśmy dalej. Pod koniec rozryczałam się na dobre. Zawsze próbuję walczyć i nie płakać, ale nie mogę.
Posprzątaliśmy po sobie i każdy udał się do swojego pokoju. Zobaczyłam telefon, który zostawiłam w pokoju. Matko, dwadzieścia nieodebranych połączeń, trzydzieści wiadomości. Tylko zgadnijcie od kogo - Stefan, Gregor i Thomas. Oj zapomniałam im powiedzieć, ale to miała być niespodzianka. Odpowiedziałam każdemu po krótkiej wiadomości i poszłam się umyć. A później szybko weszłam pod kołderkę i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Następny dzień:
Otworzyłam oczy. Pierwszy widok, duży bukiet róż na oknie. Ktoś jednak pamiętał i mimowolnie się uśmiechnęłam. Stara się robię, no cóż starość nie radość. Usłyszałam dobiegające odgłosy z kuchni. Pomału zaczęłam się skradać i poszłam w stronę głosu. Andi rozmawiał przez telefon:
- Marinus, kiedy będziesz?
- Czekaj jeszcze kilka minut. Bo panny z samolotu nie chcą wyjść.
- To je do cholery pośpiesz!
-  Myślisz, że to takie łatwe. Na drugi raz, sam po nie jedziesz! Taki Gregor jak zobaczył ląd, to nie chciał wychodzić z samolotu, bo mu się tam podoba.
- Czekaj słyszałem coś. Pośpiesz się Kraus!
Wtedy weszłam do kuchni:
- Hej Andi!- powiedziałam z uśmiechem, gdy mnie zobaczył odwrócił się jak przestraszony.- Co ty taki spięty?
- Źle spałem- próbował nie patrzeć mi w oczy.
Podeszłam na paluszkach i pocałowałam go w policzek.
- A to za co?
- Za bukiet!- odpowiedziałam i zaczęłam robić sobie śniadanie.- A tego gdzie znowu wcięło?
- Zachciało mu się biegać. Jaki racjonalny człowiek biega na dworze, kiedy temperatura wynosi -15 stopni!
Usłyszałam cichy upadek w kotłowni.
- Słyszałeś to?
- Nie, nie!- zaczął się nerwowo śmiać.
- Dobra Andi mów co się dzieje?- miałam dość tej zabawy.
- Nie nic, tylko źle spałem.
- No dobra, jak tam chcesz. Idę się ubierać i idę na spacer.
- To ja pozmywam.
- Jestem za!- i poszłam na górę.
Chłopaczyna był taki zestresowany, że nie zobaczył nawet tego, ze zabrałam mu jego telefon. Zaczęłam czytać wiadomości. Menda wszystkie usunął! No nic, poszłam mu go odnieść i powiedziałam:
- Andi rozchmurz się trochę!
- Żeby było to takie łatwe!-powiedział cicho.
-Przepraszam co mówiłeś?
- Nie nic, miłego spacerku życzę!
- A dziękuję, dziękuję. Za 20 minut powinnam być!
- To na razie!- powiedział mi, jak już byłam w drzwiach.
Oj nie dam za wygraną. Muszę dowiedzieć się co knują. Schowałam się za krzakami koło domu. Za chwilę podjechał samochód Marinusa, a z niego wysiadł Thomas, Kraft i Schlierenzauer. Drugi przyjechał Wank z Karlem, Manuelem i Markusem, za nimi przyjechała Mii z Michaelem, Morgim i Richardem. A na koniec zajechała nie wielka ciężarówka. Jakaś firma z ciastkami. Robiło mi się już strasznie zimno, ale nie wychodziłam. Poczekałam aż wszyscy wejdą do domu. Nagle wypadł Andi!
- Większego pociągu się nie dało zrobić?
- Oj nie denerwuj się Andi!- powiedział śmiejąc się Stefan.
- Wszystko zrobione?
- Tak!- odpowiedział Marinus i wszyscy za nim ruszyli w stronę domu. Posiedziałam jeszcze z jakieś 10 minut i postanowiłam wejść do domu. Cisza, kompletna. Poszłam do salonu, a tam wszyscy wyskoczyli zza łóżka i zaczęli śpiewać sto lat. Pierwszy podszedł do mnie Richard z Marinusem. Na końcu został mi tylko Andi i Stefan. Wyobrażałam sobie ich minę. Podeszli do mnie, składając życzenia i kazali natychmiast otworzyć prezenty. Czekałam na tą chwilę, od kiedy zobaczyłam ich prezenty, które były w takich samych opakowaniach. Nawet się nie domyślili. Ich miny były bezcenne. Ale jest jeden plus, jak się coś zgubi będę miała drugą parę.
- Na drugi raz nie zostawiajcie mnie razem z Wellingerem, po prawie z przerażenia jajek nie zniósł!
Wszyscy zaczęli się śmiać. W końcu nadeszła pora na tort. Był pyszny, choć wolałabym jakby było więcej wisienek. Atmosfera była mega. Pod koniec zaczęłam rozpakowywać prezenty pozostałych. Dostałam dużo płyt mojego ulubionego zespołu, autografy skoczków z Polski, Norwegii i Szwajcarii. Na końcu stało duże pudło. Ciekawi mnie co ten mój kochany braciszek wymyślił. Pomału zaczęłam odwiązywać wstążkę. W środku znajdował się mały piesek. Zawsze marzyłam o takim przyjacielu, choć inni mówili, że nie nadaję się na żadną opiekunkę. Był taki bezbronny. Wzięłam go na ręce i przytuliłam go do siebie. Nazwałam go Czaki. Miał niebieską obrożę, mój ulubiony kolor.
Później impreza rozkręciła się na dobre. Po ostatnich wydarzeniach odmówiłam sobie alkoholu. Chłopcy jednak sobie go nie odmawiali. Koło 24.00 wszyscy rozeszli się do domu, a ja postanowiłam trochę ogarnąć to, co po sobie zostawili. Zajęło mi to sporo czasu, bo od nikogo nie otrzymałam pomocy. Andi zasnął w wannie, natomiast Kraus na blacie w kuchni. Nie ruszałam ich, niech mają nauczkę.
Po skończonej pracy położyłam się w końcu spać. Z przemęczenia zasnęłam dość szybko, jak na mnie.

Następny dzień.

                                                                         ( Stefan)
- Chłopaki jest 10.00. Nie chcę Was martwić, ale...- przerwał mu Thomas.
- Ale?
- Mamy lot powrotny za godzinę!
- Co?!- wszyscy wyskoczyli z łóżka jak poparzeni. Zaczęło się pakowanie, na szybko. Gregor nie mógł zamknąć walizki, na co przybiegłem mu z odsieczą i zacząłem skakać po torbie. Niechcący chyba coś stłukłem, ale na szczęście tego nie usłyszał. Coś mi nie pasowało. Nie było jednej osoby.
- Chłopaki, a gdzie jest Michael?- zapytałem z nadzieją, że ktoś z nich będzie wiedział.
- Ja mam czarną dziurę, nic nie pamiętam. A wy?- zapytał Gregor.
- Ja tak samo.- zawtórował mu Thomas.
- Mówiłem Wam, żeby tak dużo nie pić, ale wy wiecie swoje!- krzyknął Manuel.
- Dobra pomyślmy, wczoraj byliśmy na urodzinach u Vicki, a później wróciliśmy do hotelu, prawda?- zapytałem.
- Chodźcie coś zobaczyć!- krzyknął Thomas.
- Co to ma być?- pokazał mi telefon, w którym było mnóstwo zdjęć.
- Zdjęcia z wczorajszej imprezy z klubu. Jak widać, nie skończyliśmy na samych urodzinach.- powiedział ze śmiechem Didl.
- Kurwa, a jak za kilka tygodni przyjdzie do nas jakaś panienka i powie, że zostaniemy tatusiami?- załamany Gregor usiadł na krześle.
- Nie martw się stary, to był klub gejowski!- pocieszał go Thomas.
- Jeszcze lepiej! Sprawdź, czy nie ma tam Haybock'a.-powiedziałem.
- Nie ma go...- odpowiedział.
- Mamy przerąbane!
- A nie, nie czekaj! Mam go tu, jak wychodzi z klubu. Na szczęście sam.
- Musimy iść go szukać!- odpowiedziałem i gdy ubrałem na siebie kurtkę, z łazienki krzyknął Manuel:
- Nigdzie nie idź, znalazłem go!- wszyscy przybiegli do łazienki. Gdzie leżał pod prysznicem, cały w bitej śmietanie Michael. Pierwsze zdziwienie - dlaczego w bitej śmietanie?
- Dobra, znaleźliśmy go, teraz trzeba go obudzić.- powiedziałem i odkręciłem korek, gdzie po chwili zimna woda zaczęła oblewać jego ciało. Wstał szybko i spiorunował nas wzrokiem, powiedział:
- Co wyście ze mną zrobili?
- Sam wróciłeś do hotelu, to nie nasza sprawka!- powiedział Gregor.
- Dobra, rzeczy masz już spakowane. Umyj się i musimy jechać, bo zaraz nam samolot ucieknie!- krzyknąłem i każdy wyszedł z łazienki.
Po 15 minutach byliśmy na lotnisku i biegiem ruszyliśmy na odprawę. Na szczęście samolot jeszcze nie odleciał. Pozajmowaliśmy wyznaczone miejsca i ruszyliśmy w drogę powrotną do Austrii.

                                                                         ( Vicki )
Otworzyłam oczy. Zegarek wskazywał dziewiątą rano. Samolot do Austrii miałam za 6 godzin, więc miałam jeszcze sporo czasu, aby poleżeć sobie w łóżku. Nie wiem, czy robię dobrze przystając na propozycję Kuttina. Będę cały czas ze Stefanem, choć w głębi serca przeczuwałam, że ten wyjazd nie będzie taki idealny.
Wstałam, ubrałam się i zeszłam na dół. W salonie spotkałam Karla i Andreasa, którzy pili już chyba 10 butelkę wody. Zaśmiałam się i poszłam w stronę kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie i ruszyłam w stronę salonu.
- A mówiłam, żeby tyle nie pić?!
- Proszę cię, ja zaraz umrę. Głowa mi pęka!- jęczał Kraus.
- Co wy ze mną zrobicie, jak mnie nie będzie.- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę kuchni. Wyciągnęłam z apteczki, tabletki na ból głowy i witaminy.
- Macie, to powinno wam pomóc!- podałam im i usiadłam na sofie.
- Dziękujemy.- powiedział Andi, który zaraz je wchłonął .
- O której masz samolot?- zapytał Marinus.
- O 16.00, a czemu pytasz?
- Na pewno chcesz jechać?
- Nie martw się, będziemy się widzieć na konkursach!- pocałowałam go w czółko i poszłam się pakować.
Myślałam, że szybko mi to zejdzie, jednak myliłam się. Musiałam zrezygnować z mojego ulubionego swetra, na rzecz aparatu. W końcu, walizka się zamknęła. Odetchnęłam z ulgą, choć myślałam, że zaraz wybuchnie. Położyłam ją delikatnie przy ścianie na korytarzu i zbiegłam na dół, aby pożegnać się z moimi kochanymi chłopcami. Zbiegła się cała kadra.
- Pamiętaj! Twój Rycerz na białym koniu i miś Koala, zawsze będę przy tobie. Jak coś to wiesz, gdzie nas szukać.- powiedział Wank, który wraz z Karlem uścisnęli mnie i odeszli na bok.
- Wiesz, że będę tęsknił?
- Andi, proszę Cię nie teraz.- uśmiechnęłam się, chociaż do moich oczu napływały już łzy.
Na końcu, po całej grupie podszedł do mnie Marinus, który mnie przytulił i powiedział.
- Proszę Cię nie rób głupstw, pamiętaj, że jeśli coś złego się wydarzy, masz zawsze do mnie dzwonić. Nie zależnie od godziny!- pocałowałam go w policzek.
- Będę za wami tęsknić, ale do zobaczenia w sobotę na konkursie!- pomachałam im na odchodne, wzięłam walizki i wyszłam z domu. Wsiadłam do taksówki i pojechałam w stronę lotniska. Gdy stałam przy odprawie, ktoś złapał mnie za rękę, obrócił to siebie i pocałował. Pocałunek był napełniony troską, miłością i tęsknotą. Gdy oderwał się od mnie, powiedział:
- Kocham Cię!

                                                                                         
                                                                     Jeden dzień wystarczy i zmieniłem się,
                                                                             Jeden dzień i nie wiem czego chcę.
                                                                 Brak mi powietrza brakuje słów,

                                                                              Jak mam Jej powiedzieć że kocham znów!?                                        
                                                                  
                                                                        ( Andreas)
- Chłopaki ja spadam. Mam sprawę do załatwienia na mieście.
- Przecież miałeś iść z nami do kina?- powiedział oburzony Markus.
- Kiedy indziej!- uśmiechnąłem się i wybiegłem z domu.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon w stronę lotniska.Muszę jej to powiedzieć. Jeśli nie teraz, to już nigdy nie będę miał okazji. Zaparkowałem przed samym wyjście. To nic. Zapłacę mandat, mogę jej więcej już nie zobaczyć wolnej. Tylko to się teraz liczyło.
Na szczęście stała w kolejce do odprawy. Podbiegłem do niej, obróciłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem. Gdy się oderwałem od jej ciała, powiedziałem:
- Kocham cię!
Widziałem jej zdziwienie w oczach. Chyba źle postąpiłem, ale ja ją kocham.
- Andreas, co to miało być?- zapytała z niedowierzaniem.
- Nie mogę tak już żyć, rozumiesz? Kocham cię. Chciałbym wykrzyczeć to całemu światu! Żałuję, że wtedy w klubie tak potoczyły się sprawy, ale nie znałem cię tak dobrze jak teraz. Wiem, że jesteś wspaniała kobietą, która pragnie szczęścia u boku prawdziwego mężczyzny. I wiem, że to nie jestem ja. Ale proszę cię, spróbujmy.
- Andi- objęła moje dłonie z taką czułością- Bardzo bym chciała ci uwierzyć w te wszystkie słowa. Ale nie chciałbyś takiej dziewczyny. Moje serce pokochało już innego chłopaka. Wiem, że nie traktujesz mnie jak inne dziewczyny, ale uwierz i pamiętaj, że ja zawsze będę traktować cię jak brata. Nic więcej.- przytuliła mnie, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Straciłem właśnie osobę, na której mi zależało. Ona jedyna mnie rozumiała.
- Przepraszam cię, ale muszę iść, samolot mi zaraz ucieknie!- posłała mi uroczy uśmiech i odeszła ode mnie. Dopiero wtedy zrozumiałem, że straciłem ją na zawsze.
Dłużej było czekać Wellinger!- pomyślałem.
Odwróciłem się i ruszyłem w stronę mieszkania. Na szczęście nie dostałem mandatu, tylko upomnienie. Wbiegłem do domu trzaskając drzwiami. Położyłem się na łóżku u siebie w pokoju. Włączyłem muzykę i próbowałem zapomnieć o wydarzeniach z dzisiejszego dnia.
                    

No i mamy piąteczkę. Przepraszam za tak długą nieobecność, ale nie było mnie dość długo w domu.
Myślę, że rozdział przypadnie wam do gustu. Rozdział, przyznam sama, nie wyszedł mi tak jak chciałam, ale to co wyszło, to wyszło.
Pozdrawiam i życzę udanych ferii, tym którzy  mają wolne, a tym co są w szkole życzę przetrwania :*
Do następnego :*

5 komentarzy:

  1. Ale mnie wciągnął ten rozdział, o Boże. Całkiem spoko rozdział.. Dobra, bardzo spoko rozdział :D
    wymarzone urodziny *____________* jejka, chce tak! :D
    Ale nie przypuszczałam, że Stef i Andi wpadną na podobne pomysły. Ba, nie przypuszczałam, że Kraft w ogóle wpadnie na taki pomysł!
    Czekam na kolejny ;*

    ps. zapraszam do siebie na nowy www.przypadkowe-szczescie.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. I co Ty, kochana jeszcze narzekasz, jak rozdział taki świetny. Ale mnie wciągnęłaś. Dopiero zaczęłam czytać, a tu już "do następnego". Kurdee, ja chcę więcej. Tak mi szkoda Andreasa, biedaczek. Już widzę te jego łzy i ...
    Wybrała Krafta? Ciekawe, co będzie dalej, już nie mogę się doczekać następnego. Więc życzę dużo, dużoo weny ;*
    Buziaaczki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Za 6 godzin muszę wstać do lekarza... ale co tam :) To byłby grzech nie przeczytać nowego rozdziału. :)
    Jest super! Zazdroszczę jej urodzin. Cóż faceci są jacy są... Brawa dla Andreasa i Stefana za pomysł. Wprawie wypalił :)
    Mam nadzieję, że będzie ze Stefanem <3
    Pozdrawiam i życzę weny!

    P.S.
    Nie ma to jak gejowski klub ;) Imprezy na poziomie i nie trzeba martwić się o "wpadkę". :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. ;)
    Urodziny? W takim groni? Chcę takie!
    Zgadzam się z powyższymi opiniami. Rozdział wciąga bez reszty.
    Dobra robota. ;)
    No i też muszę się zgodzić z tym, że bardzo chciałabym widzieć ją i Stefcia razem. <3
    Czekam na więcej. :*
    Buziaki :*
    PS. Zapraszam na czwórkę. ;)
    http://dalam-ci-wiecej-niz-powinienes-dostac.blogspot.com/
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Co prawda spodziewałam się nieco bardziej spektakularnego zakończenia akcji z prezentami, ale i tak mi się podoba :) Bardzo długi wyszedł ci ten rozdział, ale lubię takie :) Urodzinki mega. Biedny Welli... A impreza musiała być gruba, oj gruba... :D
    Wybacz nieskładność, ale po pierwszym dniu w szkole mózg wyprany :/

    OdpowiedzUsuń