czwartek, 22 stycznia 2015

4. ,,Miłość to pułapka, nikt nie wychodzi z niej bez szwanku...''

                                                                                ,,Na zawsze ona,
                                                                          jedyna jedna,
                                                                              nie zatrzyma tego nawet kevlar...''


Wróciliśmy do hotelu grubo po 01.00 w nocy, a jutro przecież zawody.
Po cichu rozstaliśmy się i każdy odszedł w swoją stronę, ale ja zrobiłam coś czego nie powinnam. Odwróciłam się, podbiegłam do niego i pocałowałam go w policzek, a on się jedynie uśmiechnął i przytulił mnie. Nie chciałam się z nim rozstawać, ale nie chciałam, abyśmy jutro mieli kłopoty, zamieniliśmy parę słów i rozeszliśmy się. Gdy weszłam do pokoju myślałam, że wybuchnę śmiechem. Cała kadra leżała na złączonych łóżkach. Andi leżał prawie na podłodze, w jego nogach spał Marinus, na nim Richard, a biedny Markus wziął sobie kołdrę i poduszkę i położył się na stole. Chwyciłam szybko telefon i zaczęłam robić zdjęcia. Na szczęście było jedno łóżko wolne, więc poszłam się przebrać i położyłam się do łóżka. Zgasiłam światło i gdy chciałam pójść w stronę łóżka, natrafiłam na czyjąś rękę. Severin spał w szafie. Matko, co oni robili jak mnie nie było? Ominęłam go zwinnym krokiem i położyłam się w końcu na łóżku. Nie mogłam zasnąć. Nie tylko przez rozmyślenia, ale także przez tych pijaków, którzy grali koncert chrapiąc. Zostało mi tylko jedno. Wzięłam leżące klucze na szafce nocnej i poszłam w stronę pokoju z tym numerem. Weszłam po cichu do pokoju numer 140. Spał tam jedynie Wank, który chyba jako jedyny zmienił pokój. Szybko wpęłzłam pod koc i poszłam spać.

Następny dzionek :-)

Wstałam i szybko pobiegłam do pokoju. Królewny jeszcze spały. Nadarzyła się okazja, aby się zemścić. Włączyłam płytę w radiu i pogłośniłam najmocniej jak się da.  Wszyscy wyskoczyli jak poparzeni, a ja tylko się śmiałam. Posłali mi groźne spojrzenia, na co odpowiedziałam:
- Ze mną się nie zadziera Panowie. Zmykać na trening! Zaraz przyjdę i podam Wam rozpiskę- uśmiechnęłam się i poszłam się ogarnąć.
Gdy wyszłam nikogo już nie było, zeszłam na stołówkę. Siedział. Wpatrywał się we mnie, powodując u mnie rumieńce. Nie wiem dlaczego tak na mnie działał.  Chyba zbyt szybko mu zaufałam. Zamówiłam sobie naleśniki z nutella i kawałki brzoskwini. Lubiłam takie połączenia. Przysiadłam się do moich kochanych dzieciaczków i powiedziałam:
- Rozmawiałam już z trenerem. Dzisiaj macie 15 kółek truchciku i siłownia.  Chciałam więcej, ale dzisiaj zawody, więc Wam odpuszczę. Nie mówiłam nic trenerowi o Waszej libacji alkocholowej, możecie spąć spokojnie. Kablem to ja nie jestem!- posłałam im uśmiech, na co oni odetchnęli z ulgą.
- Strasznie jesteś na Nas zła?- zapytał Markus.
- Może strasznie to nie, ale kiedyś się na Was odegram. A po za tym mam piękne zdjęcia, jak słodko razem śpicie. Nie chcielibyście, aby ujrzały one światło dzienne. Prawda?
- Tak- odpowiedzieli chórkiem.
- No nie bądzcie takimi sztywniakami. Zjadajcie to szybko i na trening, bo o 14;45 zawody!

Śniadanie minęło w miarę spokojnie . Nie wliczając tego, jak Welli oblał Markusa. No nic poszłam do Mia, wzięłam papiery przez nią naszykowane i zaczęłam je wypełniać w ciszy, w swoim pokoju. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam leciutko. Zobaczyłam Micheal'a Haybock'a. Zdziwiłam się, widząc go. Powiedział tylko :
- Mogę wejść?
- Tak, co Cię tu sprowadza?- zapytałam.
- Mam sprawę.
- Jaką?
- Mogłabyś się odpierdolić od Stefana?
- Przepraszam, ale o co Ci chodzi?
- On ma dziewczynę, nie psuj mu tego!
- Ale on jest tylko moim przyjacielem!- próbowałam się bronić, na rózne sposoby.
- Jakoś wczoraj tego nie widziałem!
- Jeśli tyle, to proszę o opuszczenie pokoju i nie przychodź więcej!
- Ja tylko nie chcę, abyś później poszkodowana była!- zamknął za sobą drzwi i wyszedł.
 Super! Zawsze musi się znaleźć osóbka, która zniszczy humor z samego ranka. Nie miałam głowy do wypełnienia dalszych papierów. Wzięłam telefon, słuchawki, kurtkę i wybiegłam na zewnątrz. Zimny powiew wiatru, dał mi orzeźwienie. Poszłam w stronę skoczni, aby porobić zdjęcia małym chłopcom, którzy lepili bałwana. Zdjęcia wyszły super! Nie spodziewałam się, że mam taki talent. Ze skoczkami mi tak nie wychodzi. Może dlatego, że się cały czas wiercą, popychają i biją. Powinnam zmienić pracę. Postałam jeszcze z 10 minut, gdy spojrzałam na zegarek. Była 13.00. Żwawym krokiem ruszyłam w stronę hotelu, gdzie stała grupka Austriaków. Zobaczyłam Micheal'a, który patrzył na mnie złowrogim spojrzeniem. Co ja im takiego zrobiłam. Ominęłam ich ogromnym łukiem i gdy chciałam wejść do środka, wpadłam na niego. Patrzył tymi swoimi oczami i powiedział:
- Przepraszam, nic Ci się nie stało?
- Nie, nie!- nie chciałam z nim rozmawiać. Czułam się zazdrosna, a on w cale nie był dla mnie kimś ważnym.
- Coś się stało?- zapytał łapiąc mnie za nadgarstek.
- A co miało się stać? Na drugi raz informuj dziewczynę, że masz kogoś na boku i nie rób jej złudnych nadzieji!- powiedziałam z ironią w głosie i weszłam po schodach mijając Marinusa, który dziwnie na mnie popatrzył.
- Ej Vicki zaczekaj!- krzyczał, ale stanął na jego drodze Kraus.
- Co wielmożny Pan, chce od mojej siostry?
- Nie Twój interes Kraus!
- No chyba mój, moja siostra nie płacze z byle powodu! Co żeś jej zrobił?!
- Nic, ja tylko chciałem jej coś wyjaśnić.
- Wiesz, co myślałem, że Austriacy to porządni ludzie. Myliłem się!- minął go i poszedł w stronę wyjścia.
                                                                               (Stefan) 
-Który z Was mieszał w tym palce?- wybiegłem ze wściekłością w stronę chłopaków.
- Królewna Panicza nie zechciała?- mówił Gregor.
- A chcesz mieć zrytą twarz, jak po kosiarce Schlieri?
- Ej nie do mnie pretensje! To Haybock wymyślił!
- Ja Cię kiedyś zamorduję! Masz to odkręcić zrozumiano?!- krzyczałem w stronę Michiego.
- A co mi zrobisz?
- Mam nadzieję, że dzisiaj zaliczysz upadek! Cześć!- i pobiegłem w stronę hotelu.
 Przeszukałem cały hotel. Został mi tylko jeden pokój. Modliłem się, aby akurat w nim była. Zapukałem leciutko w drzwi. Po chwili otworzyłam mi z uśmiechem, ale gdy mnie zobaczyła mina jej zrzedła i ponownie zamknęła drzwi. Tego mogłem się spodziewać. 
- Vicki otwórz, chcę Ci coś wyjaśnić!
Nic, kompletna cisza. Próbuję jeszcze raz:
- Michi wszystko wymyślił. Porozmawiajmy, proszę! Nie chcę stracić kolejną osobę, na której mi zależy!- próbowałem, ale nic. Napierała już mnie od środka złość. Wstałem i kiedy chciałem wyważyć drzwi, one się otworzyły, a ja w konsekwencji wylądowałem na łóżku. Choć był plus, poprawiłem jej humor. Zamknęła drzwi, położyła się na łóżku koło mnie i powiedziała:
- Możemy o wszystkim zapomnieć? Tak jakbyśmy się w ogóle nie znali?
Co ona wygaduje. Myślałem, że jej na mnie zależy.
- Przepraszam, ale co chcesz przez to powiedzieć?
- Udawajmy, że się nie znamy. Nie chcę, abyś miał problemy, nie tylko z trenerem, ale także z kolegami.
- Co ty wygadujesz. Ej Vicki spójrz na mnie!- wziąłem jej głowę w ręce i zacząłem mówić- Jesteś najlepszą osobą, jaką spotkałem dotychczas. Przy Tobie, czuję się wolny, mogę mówić wszystko. Kocham Cię!
Wyrwała się z moich rąk i powiedziała:
-Proszę nie wypowiadaj czegoś, czego później będziesz żałował!
- Proszę Cię, uwierz mi, nie ma nikogo!- chciałem ją tylko przekonać.
- Twoje słowa i tak nie mają już najmniejszego sensu. To już koniec Stefan!
- Koniec czego?- zobaczyłem jak jej ciało opada bezwładnie na podłogę. Próbowałem ją złapać, krzyczałem, ona tylko odpowiedziała:
- Jeden problem masz już z głowy...-zobaczyłem tylko jak jej oczy gasły. Wybiegłem szybko z pokoju i zacząłem szybko krzyczeć. Przybiegł Markus, który zadzwonił po pogotowie, które po 3 minutach było już pod hotelem. Zabierali ją. Wyglądała tak niewinnie. Brawo Stefan, to wszystko przez Ciebie!

 30 minut wcześniej:

                                                                      ( Vicki )
Kolejny raz zawód. Kolejny raz życie przestało mieć jakikolwiek sens. Wyciągnęłam nagle kilkanaście tabletek. Zaczęłam je połykać. Nie wiem co mną kierowało. Chciałam przestać, ale z każdą kolejną czułam się wolna, jakby moja dusza opuszczała ciało. Gdy brałam już ostatnią, ktoś zapukał do drzwi. Schowałam puste opakowanie do bluzy i poszłam otworzyć. Wysiliłam się na uśmiech. Otworzyłam drzwi, a tam stanął on, uśmiech szybko zszedł mi z buzi. Zatrzasnęłam za nim drzwi. Mówił coś krzyczał, lecz nie rozumiałam jego słów. W końcu otworzyłam mu drzwi, a on z impetem skoczył na moje łóżko. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w jego stronę. Tabletki zaczynały działać, dlatego położyłam się koło niego i zaczęłam rozmowę:
- Możemy o wszystkim zapomnieć? Tak jakbyśmy się w ogóle nie znali?
Zobaczyłam jak na jego buzie wkrada się złość, a zarazem smutek.
- Przepraszam, ale co chcesz przez to powiedzieć?
- Udawajmy, że się nie znamy. Nie chcę, abyś miał problemy, nie tylko z trenerem, ale także z kolegami.- chciałam już skończyć, ale on nie dawał za wygraną.
- Co ty wygadujesz. Ej Vicki spójrz na mnie!- objął moją głowę i zaczął mówić- Jesteś najlepszą osobą, jaką spotkałem dotychczas. Przy Tobie, czuję się wolny, mogę mówić wszystko. Kocham Cię!
Wyrwałam się z jego rąk i powiedziałam
-Proszę nie wypowiadaj czegoś, czego później będziesz żałował!
- Proszę Cię, uwierz mi, nie ma nikogo!- próbował mnie przekonać, ale ja tylko powiedziałam ciche:
- Twoje słowa i tak nie mają już najmniejszego sensu. To już koniec Stefan!
- Koniec czego?- i w tej chwili moje ciało osuwało się na ziemie. Po chwili była już tylko ciemność, ale zdołałam powiedzieć jedno zdanie:
- Jeden problem masz już z głowy...

Obudziłam się w szpitalu, koło mnie stał Marinus. Czuje już jego zawód.  Kolejny raz się poddałam, nie walczyłam. Mam już taki charakter. Po drugiej stronie stał Karl i Wank, a za szybą widziałam całą kadrę, nawet trenera, który kłócił się z kimś. Rozpoznałem jego brązowe włosy, jego rysy twarzy. Nie chciałam nikogo widzieć. Kraus wpatrywał się we mnie i powiedział:
- Nieźle Nas przestraszyłaś mała!
- Gdzie ja jestem?
- W szpitalu, ale w Niemczech. Mam jedno pytanie, dlaczego to zrobiłaś?
- Opowiadaj, jak tam konkurs?- chciałam zmienić temat, udało mi się tylko zbić z tropu Wanka/
- No wiesz, mistrz powraca. Kamil wygrał zawody, na drugim miejscu uplasował się Kraft, a na 3 Severin...- przerwał mu Marinus.
- Chłopaki wyjdźcie.
- No ruszaj się Wank, później poplotkujecie!- zaśmiał się Karl i wyciągnął z sali Andreasa.
- Teraz możesz mi powiedzieć. Co się stało?
- Nie gadajmy o tym proszę, to się więcej nie powtórzy. Nie zniosłabym Twojej rozpaczy!- chciałam jakoś go pocieszyć.
- Jeśli chcesz on nadal tam jest i powiedział, że nie wyjdzie stąd dopóki z Tobą nie porozmawia.
- Wpuść go!
- Na pewno?
- Bo zmienię zdanie Marinus!- rzuciłam  w jego stronę uśmiech.
Po chwili drzwi otworzyły się ponownie. Szedł niepewnie w moją stronę. Usiadł na krześle, gdzie wcześniej siedział Kraus. Wyszeptał ciche:
- Przepraszam...
Spodziewałam się tego, będzie obarczał się winą, choć to Micheal namieszał w tym wszystkim. Powiedziałam:
- Wiem, że nie chciałeś tego. Ale to się stało. Pamiętasz, co mi mówiłeś jak ostatni raz popatrzyłam wtedy w Twoje oczy?
- Kocham Cię!
- Widzisz, a powiedziałbyś to teraz?- chciałam zobaczyć jego reakcję. Cisza, nawet spodziewałam się tego:
- Widzisz, gdybym umierała pewnie też byś to powiedział. Rzucałeś słowa na wiatr. Nie znałeś ich znaczenia. Wypowiedziane komuś mogą albo zaszkodzić, albo polepszyć. Chciałabym, abyśmy zostali przyjaciółmi. Na razie.
- Ale ja tak nie będę potrafił żyć, nie rozumiesz tego?!- zobaczyłam w jego przepuchniętych oczach po płaczu, nowe nabierające się łezki. 
- Ale czy ja powiedziałam, że na zawsze? Ej Stefan, jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciel.
- A nie moglibyśmy spróbować? 
- Stefan, proszę...
- Dorze, zaczekam. A kiedy wypisują Cię ze szpitala?- zmienił temat. Wiedział, że nic nie wskóra.
- Chyba za kilka dni- posłałam mu uśmiech.
- Mógłbym Cię odebrać ze szpitala?
- Jasne, czemu nie ? - pocałował mnie w czoło i już miał wychodzić, kiedy powiedziałam:
- Pamiętaj, że zajmujesz ważne miejsce w moim serduszku!
Uśmiechnął się i wyszedł. W końcu chwila spokoju i relaksu. Zobaczyłam moje ulubione ciastko stojące na szafce. Szarlotka, a na niej karteczka:
                       
                               ,, Nie zrezygnuję z Ciebie, nawet jakbym miał walczyć do śmierci''

Ojej i mamy 4 rozdział, dużo się porobiło, trochę namieszałam w życiu. Możecie się zdziwić, ale ta karteczka nie będzie od tego Pana, którego się domyślacie. No ale koniec, nic nie mówię :)
Jakoś nie mogłam go zacząć pisać, ale jak zaczęłam, to nie chciałam kończyć. Weny brak, a zaraz przychodzi i niszczy mój plan, który zaplanowałam. Więc do następnego :*
Trzymajmy kciuki za naszych skoczków, którzy powalczą w sobotę i niedzielę :) Przeczuwam nie przespaną noc w niedzielę :D

       


10 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest mega!! Wielkie gratulacje :) Co do karteczki... naprawdę zastanawia mnie od kogo ona jest mam kilka typów. Richard- choć to chyba za proste... chyba :D Andreas...ale jakoś nie jestem przekonana :) i o dziwo nasuwa mi się jeszcze Michael :) i stawiam na niego :D przez głowę przeszedł mi jeszcze Wank... ale szybko go odrzuciłam i pozostaję przy Michaelu :)
    Jestem naprawdę ciekawa :)
    Pozdrawiam!
    P.S. Też przeczuwam zarwaną nockę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się, że Hayboeck będzie taką świnią. Zachował się nie fair i powinien to odkręcić. A Stefan? Chyba za szybko powiedział "Kocham cię", bo raczej nie jest pewien tego w stu procentach.. Miesza jej ten chłopak w głowie, ale mam nadzieję, ze będzie dobrze. Co do karteczki no to zastanawia się, kto jest jej autorem. Typuję któregoś z Niemców, ale kto wie ;) Podoba mi się ten rozdział i czekam na następny. ;)
    ps, zapraszam na kolejny (http://przypadkowe-szczescie.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na nowy kochana http://przypadkowe-szczescie.blogspot.com/ ;*

      Usuń
  3. Powiedziałabym, że karteczka od Richiego, ale skoro mówisz, że to nie ta osoba, o której myślimy to znaczy, że to ktoś inny więc typuję Wellingę :D
    Patent z tabletkami dobrze zagrany, wprowadził odpowiednie napięcie, tutaj duży plud dla Ciebie :)
    Jeszcze się standardowo poczepiam - Mia to on, czy ona? Bo jakoś dziwnie odmieniasz jej (zakładam, że to jednak ona) imię, a czasem w ogóle nie odmieniasz (???). Druga sprawa to... nie ma drugiej sprawy. A nie, jest. Cały czas duże literki Ci się plączą, ale pewnie nie dotarł do Ciebie mój poprzedni komentarz jeszcze więc wybaczam.
    Jeszcze jedno pytanko: to co tutajs obie leci w tle to Passenger i...? Bo kojarze, ale nie wiem gdzie dzwoni a ładniutkie.
    Czekam na piąty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a ta pierwsza piosenka to John Legend - All of me :-)
      Postaram się o poprawę :-)

      Usuń
    2. Własnie zoabczyłam ile literówek narobiłam O.O. Możesz czuć się usprawiedliwiona ;) Jeżeli nie życzysz sobie takich uwag, to mów. Ja poprostu lubię jak dobra historia jest poprawnie napisana :). Za piosenkę dzięki, bo nie potrafiłam skojarzyć. Będę zaglądać :D
      E_A

      Usuń
    3. Nic się nie dzieje :) Chociaż wiem, co muszę poprawić :)

      Usuń
  4. Hej, serdecznie zapraszam na trójkę. :)
    http://dalam-ci-wiecej-niz-powinienes-dostac.blogspot.com/
    Głównymi bohaterami:
    ♥ Thomas Morgenstern
    ♥ Gregor Schlierenzauer

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, jaki świetny blog! Czemy tu nie ma rozdziału? Teraz to z ciekawości od kogo ta kartka, nie będę mogła spać!
    Tak ogólnie to kurczee tacy fajni Ci Twoi Niemcy! :D uwielbiam to opowiadanie.
    Swoją drogą, jakbyś chciała, to wpadaj do mnie:
    http://przeszlosc-tkwi-w-nas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń