- O nasza księżniczka wstała. Marinus zaraz przyjdzie, poszedł załatwić jakieś sprawy i kazał mi Ciebie nakarmić, więc siadaj do stołu i już podaje!- posłał mi swój uśmiech.
- Dobrze, nie musisz się śpieszyć :)- uśmiechnęłam się i poszłam do salonu.
Po chwili dołączył do mnie i razem zajadaliśmy śniadanie. Sama przyznam, że jak na niego to wyszło rewelacyjnie, chociaż sałatka była lekko przysolona, ale to jak zawsze. Gdy siedzieliśmy na przeciwko siebie, zaczął wpatrywać się w moje oczy, później ręce, ponieważ miałam jeszcze blizny po ostatniej kłótni. On wiedział jak było, ale nie potrafił mi uwierzyć. Jak to, przecież jego kolega z kadry, zawsze grzeczny jak aniołek, mógłby znęcać się nad osobą, którą kocha? No przecież nie mógł, prawda? W miarę szybko się zorientowałam i zasunęłam skrawki bluzy na dłonie, a głowę lekko przychyliłam, Zaczął rozmowę:
- A więc to prawda?- popatrzył się w moje oczy, przez co wywołał u mnie dziwny dreszcz, którego nie mogłam opanować.
- Nie chcę o tym rozmawiać... Dziękuję śniadanie było pyszne, ale teraz idę odpocząć.- wstałam od stołu i poszłam do pokoju. Od razu wszystkie wspomnienia powróciły. Te wszystkie kłótnie, które zawsze kończyły się złamaniem u mnie zazwyczaj ręki, wszystkie kochanki, które przyprowadzał do domu. Nie mogłam już się powstrzymać i zaczęłam płakać. Tak poddałam się, a obiecałam sobie, że się nie poddam, że będę silna, nie będę płakać. Ale to wszystko mnie przerastało. Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi, Powiedziałam :
- Proszę!
Był to Adreas. Złapały go wyrzuty sumienia? Nie obchodzi mnie to, chciałam zostać sama!
- Wiesz nie chciałem, abyś płakała. Po prostu nie mogłem uwierzyć w Twoje i Marinusa opowieści o Richardzie. Ale jak Cię dzisiaj zobaczyłem to wszystko zrozumiałem. Ja chcę Ci tylko pomóc Vicki!- popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi tęczówkami. Nie wiem dlaczego, ale wybuchłam jeszcze większym płaczem, na co on się przestraszył i już miał wychodzić, kiedy go zatrzymałam:
- Poczekaj! Przepraszam Cię za to, nie wiem co się ze mną dzieje. Wiesz może gdzie jest jakiś fajny klub. Trzeba się dzisiaj rozerwać!- zapytałam z wymuszonym uśmiechem.
- To mam pomysł! Zabiorę Cię dzisiaj do mojego ulubionego klubu, tylko jest jeden problem.
- Jaki?
- Twój brat Cie tam nie puści.
- O to się nie martw, coś wykombinujemy !- uśmiechnęłam się i poszłam razem z Andim oglądać TV. Ten chłopak jest na prawdę zwariowany. Biegał po całym mieszkaniu i udawał super bohatera, ale gdy wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. Miarka się przebrała. Zaczęłam go łaskotać, a później okładać poduszką. Nagle w salonie pojawił się mój brat. Gdybyście zobaczyli jego minę. Skwitował Nas jednym słowem:
- Dzieciaki!- i wyszedł do kuchni coś zjeść. Po paru minutach byłam już zmęczona. Zeszłam z niego i poszłam przywitać się z braciszkiem. Zaczęłam rozmowę:
- Mam do Ciebie taką maleńką prośbę! Ale powiedz, że się zgadzasz!- uśmiechnęłam się, po czym Andi stanął za mną i nie wiem czemu, ale objął mnie w pasie.
- No, nie za bardzo mogę się zgodzić na Twoja prośbę, jeśli nie znam.
- No bo dzisiaj chciałam pójść razem z Wami do pobliskiego klubu. To jak, zgadzasz się?
- Dzisiaj nie mogę, więc ty też nigdzie nie idziesz!- skwitował mnie i zaczął czytać gazetę.
- Oj Marianie zgódź się!- zaśmiał się Andi.- Będzie pod dobrą opieką!- po czym zrobił minę aniołka.
- No dobrze, ale jeśli wróci do domu zbyt pijana lub się jej coś stanie, oberwiesz za to. A i macie być już w domu o 12.00 Minuta spóźnienia 20 pompek!
- Dobrze, dobrze!- odpowiedziałam i przytuliłam brata za zgodę.
Gdy spojrzałam na zegarek, zobaczyłam , że jest już 14.00. Ach ten czas szybko leci, więc poszłam do pokoju przyszykować sobie ciuchy. Gdy rozpakowywałam torbę zorientowałam się, że nie mam żadnej sukienki. No nic. Trzeba zrobić porządne zakupy. Mój brat nie za bardzo chciał ze mną pójść, więc z poprosiłam o pomoc Andreasa, na co on zgodził się z wielkim entuzjazmem. Szybko podjechaliśmy pod galerie handlową i zaczęła się zabawa. Nie wiem, ale chyba przy 10 sklepie, Andi już miał dość. Ale gdy weszliśmy to tego przed ostatniego, jak ja to powiedziałam. No, ale prawdy w tym nie było. W końcu znalazłam moją wymarzoną sukienkę. Na co chłopak cieszył się jak dziecko. Pewnie miał dość łażenia już za mną, no ale nie wiedział co go jeszcze czeka. Kupiłam czarną sukienkę, Gdybyście zobaczyli minę Andiego jak wychodziłam z przebieralni. Jakby się chłopak zakochał. Nagle stanął i gdzieś pobiegł. Przestraszyłam się, bo zabrał moją torebkę. Po chwili wrócił i wręczył mi czerwone szpilki. Może nie wyglądały na zbyt wygodne, ale kupiłam je, ze względu na niego. Chłopak się umęczył. Po zakupach wyszliśmy z galerii i udaliśmy się do samochodu. Po paru minutkach byliśmy już w domu. Nie wiem jak to szybko zleciało, ale była już 18.00, a o 19:25 mieliśmy już wychodzić. Szybko poszłam pod prysznic, na co Andreas się oburzył:
- Chyba należy mi się jakaś nagroda!
- Przepraszam nie tym razem skarbie!
No, ale miał szczęście! Umyłam się w niecałe 15 minut. Rekord. Szybko wysuszyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się w kupione rzeczy. Gdy zobaczyłam się przed lustrem zobaczyłam inną siebie. Ładną, uśmiechniętą dziewczynę. Po prostu jak nie ja. Miałam jeszcze 20 minut, więc zeszłam po schodach i udałam się do kuchni, aby coś przegryźć. Zobaczyłam siedzącego tam Marinusa, na co on powiedział:
- Obiecaj mi, że będziesz tam uważać i nie popełnisz jakiś głupstw. Dobrze?
- Dobrze, obiecuję!- i pocałowałam go policzek. Zjadłam przygotowane wcześniej przez brata spaghetti. Było pyszne. Po chwili zeszedł Andreas. Przystojniak z niego w garniturze.
Nagle Marinus wybuchł śmiechem:
-Coś mi się wydaje, że w nie idziecie do żadnego klubu tylko na kolację. No, ale macie moje błogosławieństwo i się dobrze bawcie! Andreas, ale z Tobą jeszcze muszę porozmawiać :)- zrobił swój uśmieszek. Złapał go za rękę i powiedział:
- Pamiętaj, jeżeli ją skrzywdzisz lub jak zobaczysz, ze zadaje się z jakimiś durnymi, zboczonymi typkami, od razu masz ją stamtąd zabrać. Zrozumiano?!
- Tak jest tatusiu!- zaśmiał się, ale jego radość nie trwała długo, zaraz po wypowiedzeniu tych słów, dostał od Mariunusa kuksańca w żebra.
W końcu mogliśmy już wyjść. Klub znajdował się jakieś 5-10 minut drogi od domu, więc postanowiliśmy się przejść piechotką. Niestety moja radość z wyrwania się z mieszkania, nie trwała zbyt długo. Jak już wspomniałam szpilki, na które namówił mnie Andi, nie były zbyt dobrym rozwiązaniem na taką pogodę. Już na pierwszym zakręcie wywróciłam się na chłopaka. Ten to miał ubaw. Na szczęście nic się poważnego nie stało i mogliśmy maszerować dalej. Dobrze, że w końcu dotarliśmy na miejsce kolejnego upadku na śniegu bym już nie zniosła. Jak to Andreas wyliczył, wywróciłam się 10 razy. Ale to jest jego wina! Udawałam cały czas, że jestem na jego obrażona, ale się nie dał nabrać. Wchodząc do klubu, przeczuwałam, że wydarzy się nie przyjemna sytuacja, ale gdy wypiliśmy razem po kilka drinków, wszystko odeszło. Długo tańczyliśmy, już przy 2 piosence ściągnęłam te głupie, niewygodne szpilki i położyłam koło naszego stolika. Atmosfera była fajna. Dużo ludzi, nikt Cię nie zna. Ale w oddali zobaczyłam chłopaka. W duchu sobie pomyślałam:
- Nie, nie to nie może być on. Proszę nie!
Nagle koło mnie stanął Anderas:
- Coś się stało?- zapytał. Czułam, że coś knuje.
- Muszę wracać do domu.
- Ale to dopiero początek imprezy. Zostań!
- Nie proszę, ja chcę do domu!- powiedziałam i już miałam odwrócić się w stronę drzwi i wyjść, ale on zwinnie chwycił mnie za nadgarstki i mocno trzymał:
- Andi puść to boli!
- Nigdzie nie pójdziesz zrozumiano!- krzyknął stanowczym głosem.
- Pójdę, czy Ci się to podoba, czy nie!- w tej chwili uderzyłam go kolanem, w czułe miejsce i wybiegłam. Tylko wszystko zaczęło mi się dwoić, a czasami nawet troić. Co ja wypiłam. Próbowałam zadzwonić do Marinusa. Nic nie odbierał. Postanowiłam pomału iść i chwiejnym krokiem poszłam w stronę domu.
Po kilkunastu minutach byłam już na podjeździe. W oddali usłyszałam głos Andiego:
- Skarbie poczekaj! Nie chowaj się! - i szybko biegł w moja stronę.
W miarę zwinnie weszłam na schody i żwawo ( na miarę moich możliwości) weszłam do mieszkania. Pierwsze co zrobiłam? To zaczęłam krzyczeć ratunku. Po kilku krzykach, z pokoju wybiegł zaspany Kraus, krzycząc:
- Vicki co się stało!?
- Zobaczyłam w clubie Richarda, a później Andreas kazał mi zostać i złapał moje ręce i dość mocno mnie trzymał. Wyrwałam się mu i biegłam w stronę mieszkania. Ja się strasznie go boję Marinus!- zaczęłam płakać. Dlaczego ja mam takie zjebane życie. Zawsze muszę popaść na jakiegoś świrusa.
- Dobrze, idź do pokoju, ja z nim porozmawiam! Zamknij drzwi i nie wychodź!- powiedział, po czym ucałował mnie w czoło.
- Dobrze!
Wbiegłam po schodach na górę i zamknęłam się w pokoju. Usłyszałam otwierające się drzwi i głos Marinusa:
- Ty głupku, jak mogłeś!- uderzył go.
- Chory jesteś! Dlaczego miałbym jej coś zrobić?!
- A to widzisz, właśnie sam teraz się przyznałeś do wszystkiego! Nic nie mówiłem, o co mi chodzi, a ty sam wszystko powiedziałeś!- uderzył go po raz drugi.
- Uspokój się! To on mi kazał!- próbował się bronić, ale nie specjalnie mu to wychodziło.
- Wiedziałeś, jak jest. Zgrywałeś jej przyjaciela. Wiesz jak ona się teraz czuje?! Już drugi raz zawiodła się na jakimś chłopaku!
- A ja jej kazałem wierzyć w wszystko co jej mówię! - krzyknął i poszedł do swojego pokoju.
Co czułam?! Ból! Ten cholerny ból, który zawsze mi towarzyszył. Dlaczego zawsze muszę mieć takie życie?! Usłyszałam pukanie do drzwi. Pomału je otworzyłam i zobaczyłam Marinusa. On także oberwał. Miał rozciętą wargę, ale gdy wyobraziłam sobie Wellingera, to mimowolnie się ucieszyłam.
Wpuściłam go do środka. Opatrzyłam ranę. Nie było tak kolorowo, na szczęście nie było tak głęboko, żeby trzeba było ją zszywać. Było już późno, więc położyłam się do łóżka, a Marinus postanowił spać na fotelu. Nie mogłam zasnąć. W myślach cały czas błądziło mi jedno pytanie:
,, Po co on wrócił?''
No i mamy 1 rozdział :) Nie zbyt taki emocjonujący, ale postaram się na lepsze! Dziękuję wszystkim, co czytają te moje marne wypociny. Myślę, że rozdział przypadł Wam do gustu. Więc do następnego!! :*
A nawiązując do skoków. Został ostatni konkurs TCS :( Może w tym ostatnim konkursie poszczęści się Polakom i któryś wygra. Oby ! :)
Nagle Marinus wybuchł śmiechem:
-Coś mi się wydaje, że w nie idziecie do żadnego klubu tylko na kolację. No, ale macie moje błogosławieństwo i się dobrze bawcie! Andreas, ale z Tobą jeszcze muszę porozmawiać :)- zrobił swój uśmieszek. Złapał go za rękę i powiedział:
- Pamiętaj, jeżeli ją skrzywdzisz lub jak zobaczysz, ze zadaje się z jakimiś durnymi, zboczonymi typkami, od razu masz ją stamtąd zabrać. Zrozumiano?!
- Tak jest tatusiu!- zaśmiał się, ale jego radość nie trwała długo, zaraz po wypowiedzeniu tych słów, dostał od Mariunusa kuksańca w żebra.
W końcu mogliśmy już wyjść. Klub znajdował się jakieś 5-10 minut drogi od domu, więc postanowiliśmy się przejść piechotką. Niestety moja radość z wyrwania się z mieszkania, nie trwała zbyt długo. Jak już wspomniałam szpilki, na które namówił mnie Andi, nie były zbyt dobrym rozwiązaniem na taką pogodę. Już na pierwszym zakręcie wywróciłam się na chłopaka. Ten to miał ubaw. Na szczęście nic się poważnego nie stało i mogliśmy maszerować dalej. Dobrze, że w końcu dotarliśmy na miejsce kolejnego upadku na śniegu bym już nie zniosła. Jak to Andreas wyliczył, wywróciłam się 10 razy. Ale to jest jego wina! Udawałam cały czas, że jestem na jego obrażona, ale się nie dał nabrać. Wchodząc do klubu, przeczuwałam, że wydarzy się nie przyjemna sytuacja, ale gdy wypiliśmy razem po kilka drinków, wszystko odeszło. Długo tańczyliśmy, już przy 2 piosence ściągnęłam te głupie, niewygodne szpilki i położyłam koło naszego stolika. Atmosfera była fajna. Dużo ludzi, nikt Cię nie zna. Ale w oddali zobaczyłam chłopaka. W duchu sobie pomyślałam:
- Nie, nie to nie może być on. Proszę nie!
Nagle koło mnie stanął Anderas:
- Coś się stało?- zapytał. Czułam, że coś knuje.
- Muszę wracać do domu.
- Ale to dopiero początek imprezy. Zostań!
- Nie proszę, ja chcę do domu!- powiedziałam i już miałam odwrócić się w stronę drzwi i wyjść, ale on zwinnie chwycił mnie za nadgarstki i mocno trzymał:
- Andi puść to boli!
- Nigdzie nie pójdziesz zrozumiano!- krzyknął stanowczym głosem.
- Pójdę, czy Ci się to podoba, czy nie!- w tej chwili uderzyłam go kolanem, w czułe miejsce i wybiegłam. Tylko wszystko zaczęło mi się dwoić, a czasami nawet troić. Co ja wypiłam. Próbowałam zadzwonić do Marinusa. Nic nie odbierał. Postanowiłam pomału iść i chwiejnym krokiem poszłam w stronę domu.
Po kilkunastu minutach byłam już na podjeździe. W oddali usłyszałam głos Andiego:
- Skarbie poczekaj! Nie chowaj się! - i szybko biegł w moja stronę.
W miarę zwinnie weszłam na schody i żwawo ( na miarę moich możliwości) weszłam do mieszkania. Pierwsze co zrobiłam? To zaczęłam krzyczeć ratunku. Po kilku krzykach, z pokoju wybiegł zaspany Kraus, krzycząc:
- Vicki co się stało!?
- Zobaczyłam w clubie Richarda, a później Andreas kazał mi zostać i złapał moje ręce i dość mocno mnie trzymał. Wyrwałam się mu i biegłam w stronę mieszkania. Ja się strasznie go boję Marinus!- zaczęłam płakać. Dlaczego ja mam takie zjebane życie. Zawsze muszę popaść na jakiegoś świrusa.
- Dobrze, idź do pokoju, ja z nim porozmawiam! Zamknij drzwi i nie wychodź!- powiedział, po czym ucałował mnie w czoło.
- Dobrze!
Wbiegłam po schodach na górę i zamknęłam się w pokoju. Usłyszałam otwierające się drzwi i głos Marinusa:
- Ty głupku, jak mogłeś!- uderzył go.
- Chory jesteś! Dlaczego miałbym jej coś zrobić?!
- A to widzisz, właśnie sam teraz się przyznałeś do wszystkiego! Nic nie mówiłem, o co mi chodzi, a ty sam wszystko powiedziałeś!- uderzył go po raz drugi.
- Uspokój się! To on mi kazał!- próbował się bronić, ale nie specjalnie mu to wychodziło.
- Wiedziałeś, jak jest. Zgrywałeś jej przyjaciela. Wiesz jak ona się teraz czuje?! Już drugi raz zawiodła się na jakimś chłopaku!
- A ja jej kazałem wierzyć w wszystko co jej mówię! - krzyknął i poszedł do swojego pokoju.
Co czułam?! Ból! Ten cholerny ból, który zawsze mi towarzyszył. Dlaczego zawsze muszę mieć takie życie?! Usłyszałam pukanie do drzwi. Pomału je otworzyłam i zobaczyłam Marinusa. On także oberwał. Miał rozciętą wargę, ale gdy wyobraziłam sobie Wellingera, to mimowolnie się ucieszyłam.
Wpuściłam go do środka. Opatrzyłam ranę. Nie było tak kolorowo, na szczęście nie było tak głęboko, żeby trzeba było ją zszywać. Było już późno, więc położyłam się do łóżka, a Marinus postanowił spać na fotelu. Nie mogłam zasnąć. W myślach cały czas błądziło mi jedno pytanie:
,, Po co on wrócił?''
No i mamy 1 rozdział :) Nie zbyt taki emocjonujący, ale postaram się na lepsze! Dziękuję wszystkim, co czytają te moje marne wypociny. Myślę, że rozdział przypadł Wam do gustu. Więc do następnego!! :*
A nawiązując do skoków. Został ostatni konkurs TCS :( Może w tym ostatnim konkursie poszczęści się Polakom i któryś wygra. Oby ! :)
Podoba mi się :) tylko jedna uwaga, nie używaj emotikonek w opowiadaniu :) czekam na następny ; ))
OdpowiedzUsuńMi również się podoba ;) myślę, że to będzie fajne opowiadanie! ;) gdybyś mogła to informuj mnie o kolejnych rozdziałach na moim blogu w zakładce "spam" ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na kolejny rozdział ;) http://przypadkowe-szczescie.blogspot.com/
UsuńDzień dobry, tu Ciocia Dobra Rada. Jak wcześniej zauważyła Hortex emotikonki w opowiadaniu nie wyglądają za dobrze. Ponadto zwroty typu "tobie" ciebie" et cetera w tekście ciągłym piszemy z małej litery. Wyjątek - listy.
OdpowiedzUsuńKoniec mędzenia, piszę to tylko dla Twojego dobra :) bo opowiadanie bardzo mi się podoba, choć smutno bo Rysiu zły (btw dziś przyszedł do mnie od niego autograf :D), ale bomba z Wellim zapowiada się obiecująco. Idę czytać dalej :)
E_A (lub dmuchająca pod narty)
PS: Skasowało mi cały komentarz :(