Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy. - Wisława Szymborska
( Vicky )
Pierwsza noc w nowym miejscu można było zaliczyć do udanych, choć poranek nie był już taki kolorowy. Pierwsza czynność jaką zrobiłam po wybudzeniu była wizyta w toalecie i zwrócenie resztek wczorajszej kolacji. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Wytarłam twarz i szybkim krokiem podeszłam do drzwi, aby je otworzyć. Moim oczom ukazał się Thomas.
- Hej, mogę wejść? Mam sprawę.
- No jasne wchodź. Rozgość się!- odeszłam od drzwi, aby mógł wejść. Był przygnębiony. Usiadł na skrawku łóżka.- No co tam się dzieje?- uśmiechnęłam się w jego stronę zachęcająco.
- Mam problem. Bo mam dziewczynę, jednak ona cały czas chce, abym porzucił skakanie.A do tego każdy naśmiewa się ze mnie, że w tamtym roku na zgrupowaniu zrobiłem małą demolkę w hotelu. Ale to była tego dzieciaka.
- Może zacznijmy od dziewczyny.- usiadłam na przeciwko niego i zaczęłam rozmawiać.- Moim zdaniem, jeśli cię kocha powinna zrozumieć, że skoki są całym twoim życiem. A jeśli tak jest, to one powinny też coś znaczyć dla niej. Jeśli ją kochasz, to zrozumiesz też jej poglądy. Po prostu się o ciebie boi. A teraz wracamy do chłopaków. Nimi się nie przejmuj. To banda nieudaczników i księżniczek. Jeśli będziesz brał do siebie ich docinki, oni ciebie będą tylko wykorzystywać. Pokaż im, że nie jesteś słaby i mają się ciebie bać. A teraz pokaż, że jesteś twardy i chodź ze mną na śniadanie!- wzięłam go za rękę i opuściliśmy pokój. Udaliśmy się szybkim krokiem w stronę stołówki. Wszyscy siedzieli już przy ogromnym stole i zawzięcie o czymś dyskutowali. Usiadłam koło Stefana, a Thomas usiadł na przeciwko mnie.
- Dzień dobry wszystkim i smacznego!- uśmiechnęłam się i wzięłam się za pałaszowanie kanapek, które przygotował dla mnie Stefan.
- Thomas, to kiedy imprezka?- zaśmiał się Gregor. Thomas odwrócił wzrok w moją stronę i nic nie odpowiedział. Gregor popatrzył na mnie - No co?- a ja go tylko zmroziłam wzrokiem.
- Dzisiaj trening na hali, a później na plaży coś porobimy.- odpowiedziałam i wstałam od stołu. Udałam się szybkim krokiem w stronę pokoju. Usiadłam na skrawku łóżka i popatrzyłam w stronę okna skąd był widok na plażę. Jeszcze kilka dni temu, byłam najnieszczęśliwszą kobietą na ziemi, a teraz spełniam swoje marzenia, nie tylko zawodowo, ale także moje sprawy sercowe mają się dobrze. Wyszłam na balkon, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, nagle do mojego pokoju wpadł Gregor ze Stefanem. Ten drugi wziął mnie zwinnie na ręce, a pierwszy otwierał drzwi. Nagle poczułam zimną ciecz na moim ciele. Wylądowałam w basenie, wraz z innymi starszymi paniami, które patrzyły na mnie dziwnym, ale za razem litościwym wzrokiem.
- O nie nie wybaczę im tego!- pomyślałam i wyszłam z basenu, tak szybko, jak do niego wpadłam. Śmiejących się chłopaków spiorunowałam tylko wzrokiem i poszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i szybko poszłam do łazienki, aby ściągnąć z siebie mokre ubrania. Po kilku minutach byłam już sucha i miałam na sobie zmienione ubrania. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Niech teraz przepraszają, lamusy jedne!- pomyślałam. Otworzyłam drzwi i nie zważałam na nikogo wzrokiem.Usiadłam na fotelu wzięłam laptopa i zawzięcie zaczęłam czego szukać. Zaraz koło mnie zjawił się Stefan:
- Jesteś na nas zła?- zapytał, a we mnie aż buzowało się ze złości. Nie odpowiedziałam nic. Wiedziałam, że jedyny Thomas nie brał w tym udziału, bo chciał mi pomóc.
- Thomas mógłbyś im powiedzieć, że przed treningiem mają zrobić jeszcze 25 okrążeń wokoło hotelu. A jeszcze mógłbyś im jeszcze przekazać, aby się wynosili!- uśmiechnęłam się do Thomasa. Chłopaki popatrzyli na siebie głupkowato i wyszli. Został tylko Didl.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego.
- Ty grasz, co nie?
- Ja? Jakbym śmiała.- zaczęłam się śmiać.- Niech mają jakąś karę.
- Dobra, ja lecę zaraz trening. A zapomniałem ci podziękować. Dzięki za tą rozmowę rano.
- Cała przyjemność po mojej stronie.- powiedziałam, a on tylko się uśmiechnął i wyszedł.
W końcu spokój, ale może nie, bo po raz kolejny w tym dniu wylądowałam w łazience przy sedesie.
Musiałam, czymś się zarazić, chyba że. Nie to nie może być. Nie, nie teraz. Ale... Nie to na pewno nie to. Próbowałam odgonić od siebie dziwne myśli. Stanęłam przed lustrem. Zaczęłam oglądać ciało w odbiciu. Nie przytyłam, wręcz powiem, że schudłam. Więc to na pewno nie ciąża.
Usiadłam na krześle. Popatrzyłam na zegarek. Wskazywał już 10.30, a o 11.00 trening. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, kartki, długopis, aparat i wyszłam. Zamknęłam za sobą drzwi i udałam się w stronę hali, na której każdy pomału już się rozciągał.
- Przepraszam, ale chyba zrobiliście 25 okrążeń, prawda?
- Ty na serio to mówiłaś?- zapytał się Gregor mierząc mnie wzrokiem.
- Thomas powiedz im, że teraz mają 30. Ty nie musisz robić.
- Ale...- próbował się wtrącić Stefan, na co ja jedynie na niego popatrzyłam.
- Na drugi raz mnie nie zaczepiajcie, a teraz proszę iść biegać. Macie to zrobić w 25 minut.
- Ale obejście jeden raz hotelu zajmie nam pięć minut.
- Przykro mi takie są zasady. Czas start!- włączyłam stoper. Wybiegli, jak poparzeni. Zaczęłam się śmiać. Obok mnie znaleźli się Manuel i Kofi:
- Ale my i reszta nie musimy biegać?
- Wy nie wiedzieliście o niczym, więc nie. Tu macie rozpiskę, a ja idę do trenera obgadać różne sprawy.- uśmiechnęłam się i podeszłam do trenera.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam jedno pytanie i prośbę zarazem.
- Tak słucham.
- Czy mogłabym wyjść dzisiaj po treningu. Mam ważną sprawę do załatwienia.
- A długo ci to zajmie?
- Co najwyżej do drugiego treningu, powinnam się wyrobić.
- To masz moje pozwolenie. A kogoś ci przydzielić do obrony?- zaśmiał się.
- Trenerze, oni się nawet psa boją!- uśmiechnęłam się i odeszłam.
Moje księżniczki wpadły do hali, zdyszane jak pies po przebiegnięciu kilku kilometrów.
- Zmęczyły się?
Odpowiedzieli mi przeczeniem głowy.
- To do okrążeń jeszcze 50 pompek!- uśmiechnęłam się triumfująco- No szybko, szybko. Nie będą na was inni czekać!
Zobaczyłam jak kipią złością. Pomału, ale zrobili. W końcu mogłam zrobić trening.
( Stefan )
Po treningu wróciłem cały obolały do pokoju, który dzieliłem z Gregorem.
- Dała nam dzisiaj popalić. Co nam szczeliło do głowy, aby ją zaczepiać?
- Wiesz co, sam nie wiem!- uśmiechnąłem się w jego stronę. Wziąłem czyste ubrania i poszedłem wziąć prysznic. Po kilkunastu minutach słuchania mamrotania Gregora, abym już kończył, wyszedłem z łazienki i usiadłem na łóżku. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Wyglądała tak pięknie, jak wchodziła na stołówkę, a później jak się złościła. Wyszedłem szybko z pokoju. Podszedłem pod drzwi jej pokoju zacząłem pukać. Cisza, tylko tyle dało się usłyszeć. Zacząłem walić i krzyczeć nic.
- Nie pójdę stąd dopóki mi nie otworzysz!- powiedziałem i usiadłem na podłodze, oparty o drzwi.
Dochodziła już pora obiadu, a ona nie wychodziła. Ostatni raz uderzyłem pięścią o drzwi, jednak dalej nic nie usłyszałem. Zrezygnowałem z dalszych krzyków i poszedłem w stronę stołówki. Usiadłem między Gregorem, a trenerem:
- Widziałeś Vicky?- zapytałem Gregora.
- Nie.- odpowiedział.
Zaciekawiło mnie, gdzie mogła pójść. Zacząłem pałaszować obiad. Gdy skończyłem, jej nadal nie było. Zasmucił mnie ten fakt. Nagle zobaczyłem ją przez frontowe drzwi do hotelu, całą zapłakaną. Wybiegłem, chciałem ją przytulić, jednak ona mnie odepchnęła. I pobiegła, a ja stanąłem zdezorientowany całą sytuacją. Wziąłem kilka głębszych oddechów i poszedłem w stronę jej pokoju. Po cichu zapukałem, jednak nic mi nie odpowiadało. Zacząłem się martwić. Myślałem nad wyważeniem tych drzwi, ale może jeśli nie chciała otwierać, to nie będę jej do niczego zmuszać. Odszedłem ze zrezygnowaną miną i udałem się do Gregora, aby pogadać.
Kilkadziesiąt minut wcześniej:
( Vicky )
- Zrobiliśmy już szczegółowe badania. Mamy dla pani szczęśliwą wiadomość. Nie długo zostanie pani mamą! Tu ma pani wskazania, jakie teraz ma brać leki i witaminy, ponieważ ma pani za mało żelaza w organizmie.- słuchałam potok słów, który na mnie spadał jak na grom z jasnego nieba. Jak to mogło się wydarzyć?! Wzięłam roztrzęsioną ręką od niej receptę i wyszłam ze szpitala. Po moich policzkach nie wyobrażalnie szybko zaczęły płynąć łzy. Mam dopiero 20 lat? Całe życie, przede mną, a teraz dziecko? Muszę wziąć się w garść. Mam dla kogo żyć, teraz będzie nas o jedną osobę więcej. Poszłam szybkim krokiem w stronę hotelu. Nagle podbiegł do mnie Stefan, a ja momentalnie się rozpłakałam. Nie mogę mu powiedzieć. Nie teraz. On nie może się dowiedzieć, to by zniszczyło mu karierę. Ominęłam go i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na kluch i upadłam na łóżko. Kolejny potok łez wypływał z moich oczu. Co ja im teraz powiem?! Co powiem Marinusowi? Jeszcze ta sprawa z nim. Świat spada mi na głowę. Jestem młoda, za młoda. Usłyszałam pukanie do drzwi, co zaraz zamieniło się w walenie. Nie miałam siły, aby otworzyć. Chciałam być w tej chwili sama. Wzięłam słuchawki, telefon i włączyłam piosenkę Cali Y El Dandee - Yo Te Esperare. Idealna na dzisiejszą chwilę. Usiadłam na tarasie i zaczęłam rozmyślać. Nikt nie może się dowiedzieć. Wytrzymam te kilkanaście dni i wyjadę, zniknę z ich życia na zawsze. Nie wrócę już nigdy.
Kolejny raz w tym dniu usłyszałam pukanie do drzwi. Pomału podeszłam do nich i je otworzyłam. Stanął w nich Gregor:
- Ja wiem, że ty jesteś na nas zła. To był mój pomysł, nie wiń za to Stefana. Ten chłopak się teraz użala, a ja nie wiem jak mu pomóc!
- Gregor muszę z tobą o czymś porozmawiać.
- Ale nie jesteś zła ?- zaprzeczyłam kręcąc głową- No dobra jaką masz sprawę?- dokończył.
- Pamiętasz, jak wpadłeś wczoraj do mnie pokoju? Jak spytałeś mnie o coś?- a on jedynie potwierdził głową.- Twoje przypuszczenia się potwierdziły.- odpowiedziałam ze smutkiem, a on cieszył się jak małe dziecko, które dostało lizaka.- I tu mam sprawę. Pod moją nieobecność zaopiekujesz się Stefanem i pod żadnym pozorem nie możesz mu o niczym mówić!- popatrzyłam na niego, jak otwiera oczy i buzię ze zdumienia.
- Ale jak to? Przecież on musi wiedzieć!
- Nic nie musi. Zniknę do czasu narodzin dziecka, a potem wrócę, ale nie obiecuję. Będzie jak dalej.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. On się załamie!
- Nie chcę niszczyć mu kariery rozumiesz? On psychicznie nie wytrzyma!
- Będę robił co w moje mocy, choć wiem, że źle postępujesz.
- Nic innego nie mogę zrobić Gregor!- popatrzyłam się na plażę i się rozpłakałam. Tak teraz ma wyglądać moje życie? Ciągła ucieczka przed rzeczywistością? Kto by pomyślał, jeszcze kilka miesięcy temu, że tam teraz będę żyć. Gdyby ktoś wtedy powiedział, że moje życie wywróci się o 360 stopni, wyśmiałabym go w twarz. Może źle postępuje, ale tak będzie dla wszystkich najlepiej. Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu.
- Ale wiesz, że ja też nie będę mógł znieść widoku przygnębionego Stefana, czy teraz, czy później to i tak mu powiem.
- Chociaż nie mów teraz, proszę!- popatrzyłam w jego oczy, na co on jedynie przytaknął i wyszedł.
Teraz trzeba robić wszystko, aby chociaż spróbować normalnie funkcjonować. Poszłam wziąć prysznic z nadzieją, abym mogła zapomnieć, choć na chwilę. Nic z tego. Po kilkunastu minutach wyszłam spod prysznica, wytarłam ręcznikiem swoje ciało, ubrałam się. Wzięłam słuchawki, okulary i wyszłam na dwór. Chłopcy robili już drugi trening, na plaży. Podeszłam w ich stronę. Byli tacy młodzi, szczęśliwi. Jeszcze nie raz będę łamać dziewczynom ich serca. Usiadłam na kocu i włączyłam najnowszą play listę i zagłębiłam się w słowa piosenki. Nagle poczułam szturchnięcie w ramię. Zobaczyłam Stefana:
- Chciałbym cię przeprosić za dzisiejszy ranek.- zrobił smutne oczy, wiedziałam, że się przejął.
- Nie masz co się winić, był u mnie Gregor i wszystko mi wyjaśnił!- próbowałam się uśmiechnąć, choć chyba mi to nie wyszło.
- O co chodziło z tą sytuacją spod hotelu?- wiedziałam, że zapyta.
- Nic, miałam gorszy dzień!- uśmiechnęłam się, choć w duszy krzyczałam. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć o wszystkim, ale nie, będę silna. Po kilku godzinach wszyscy udaliśmy się w stronę hotelu, a ja od razu poszłam z trenerem porozmawiać o zaistniałej sytuacji.
- Mam do trenera sprawę.
- Słucham cię!- usiadł z uśmiechem na ustach na krześle.
- Po zgrupowaniu kończę z tym wszystkim. Musi mnie trener zrozumieć.
- Ale co się Vicky stało?- zapytał z troską podchodząc do mnie.
- To wszystko wymknęło się spod kontroli. Ja jestem Heinz w ciąży ze Stefanem. Nie mogę niszczyć mu kariery! On jest jeszcze taki młody, utalentowany. Wygrał kryształową kulę! Drzwi do świata skoków stoją przed nim otworem. Nie mogę mu tego wszystkiego zabrać!
- Ale on musi znać prawdę, gdy wyjedziesz z nim będzie coraz gorzej. Uwierz mi, wiem to na swoim przykładzie.
- On ma wspaniałych przyjaciół. Zapomni i to szybko.
- Jeśli coś będziesz chciała, aby ci pomóc. Zawsze ci pomogę, pamiętaj!
- Bardzo dziękuję. Myślę, że na tym zakończymy naszą współpracę. Załatwię kogoś na zastępstwo po zgrupowaniu. Na pewno nie zostawię was samych.- uśmiechnęłam się, a w tym momencie podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Zawsze będziesz dla mnie mała córeczką. Zawsze traktowałem cię inaczej niż twoich braciszków. Może dlatego, że byłaś inna.- uśmiechnął się.
- Dziękuję za wszystko!- uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Wszystko załatwione. Zadzwonię do Fabiana, aby mnie zastąpił i do Marinusa, muszę mu zadać kilka pytań.
Gdy byłam już w pokoju zadzwoniłam do Fabiana. Obgadałam z nim wszystkie sprawy i obiecał się pomóc. Teraz Marinus. Kilka sygnałów i usłyszałam jego głos:
- Halo, słucham?
- Hej, nie zbudziłam cię?
- Nie, właśnie wstałem. Co tam u ciebie?- zapytał.
- Nie dzwonię, aby rozmawiać o jakiś bzdetach. Moje mieszkanie w Niemczech, nadal stoi nie zamieszkane?
- Tak, a co wracasz? Tak i mam prośbę, mógłbyś dać mi Andiego?
- Tak, ale po co ci on jeżeli masz mnie?
- Nie oszukujmy się! Nadal ci nie wybaczyłam za ostatni wybryk. Straciłam do ciebie zaufanie Kraus!
- Dobrze, już go daje!- powiedział zrezygnowany.
- Vicky?! Gdzie ty się młoda podziewasz?- zapytał uradowany Andreas.
- Aktualnie jestem w Turcji, masz może teraz czas?
- Tak, a co?
- Wejdź na skype, a tam dokończymy rozmowę.
- Już wchodzę!
Rozłączyłam się i włączyłam laptopa. Zalogowałam się i zaraz zadzwoniłam do Andreasa:
- Przytyłaś!- zaśmiał się.
- Wiesz co?! Dzięki! Zapamiętam to sobie!
- Tęskniłem.- powiedział.
- Ja też. Muszę ci coś powiedzieć.
- No dawaj. Od razu mówię, nic mnie nie zdziwi już dzisiaj. Słuchaj muszę ci coś powiedzieć. Dzisiaj po treningi Markus pił piwo nosem, a Wank jadł smażone karaluchy, fuj. No dobra teraz ty! - myślałam, że wybuchnę śmiechem. Tęskniłam za tymi nieudacznikami. Zaraz się otrzęsłam i zaczęłam mówić.
- Ja... Ja... Ja jestem w ciąży Andreas! I musisz mi pomóc!- zobaczyłam jak jego wyraz twarzy zmienia się. Złość? O tak, widziałam, że jest zły, jednak pomału się rozluźniał.
- W czym mam ci pomóc?- zapytał.
- Nikt nie może się dowiedzieć, rozumiesz? Nikt. Po zgrupowaniu wracam do Niemiec. I tu mam prośbę. Mógłbyś wynająć ekipę malarzy, aby wyremontowali mi dom? Jeszcze zamówię parę mebli, gdybyś mógł je odebrać.
- Jasne, pomogę ci. Stefan wie?
- Coś ty, nie chcę niszczyć mu kariery. On jest za młody.- odpowiedziałam z płaczem.- Marinus też się nie może dowiedzieć. Tylko ty, Gregor i Heinz wiecie o ciąży i niech tak zostanie.
- Nie wiem, czy postępujesz dobrze, ale pomogę ci. Zawsze będziesz dla mnie małą siostrzyczką.- uśmiechnął się.
- Dziękuję, że jesteś!
- No to kiedy wracasz?
- Za 14 dni kończy się zgrupowanie, więc za 3 tygodnie powinnam być już w Niemczech i proszę cię. Nie mów nikomu.
- Dobrze, możesz na mnie polegać!- uśmiechnął się.
- Dobra będę lecieć! Do zobaczenia!- posłałam mu całusa i się rozłączyłam. Posprawdzałam wszystkie strony i poszłam na stołówkę na kolację. Wzięłam swoją porcję i i usiadłam przy stoliku, przy którym jeszcze nikogo nie było. Jadłam powoli. Nie chciało mi się za bardzo, ale w tym stanie musiałam coś jeść. Do posiłku dołączyłam sałatkę owocową z jogurtem naturalnym, a wszystko popiłam sokiem pomarańczowym. Na dzisiaj chyba wystarczy. Pomyślałam. Odstawiłam sztućce i wstałam od stołu. Na korytarzu minęłam chłopaków. Rzuciłam ciche smacznego i wyminęłam ich. Będzie mi ciężko się z nimi rozstać, ale trzeba.
Nowy dzień:
Wstałam jak zawsze o siódmej. Te wszystkie czynności zamieniały się już w niekończącą się monotonność. Ale nie długo to się zmieni. Nie będzie tak, jak kiedyś. Nie spałam całą noc. Rozmyślałam o wszystkim. Z jednej strony chcę zniknąć, ale po co mam później wracać, jak wiem, że nie będę miała dla kogo. Muszę się cieszyć z tego co mam. Nie będę się przejmować, jak będzie później. Wyszłam z łazienki, nałożyłam na gołe ramiona reprezentacyjną bluzę i wyszłam na śniadanie. Usiadłam koło Gregora, który się tylko uśmiechnął. Wzięłam, jak zwykle przygotowane przez Stefana kanapki i je zjadłam. Zjadłam 4, a nadal byłam głodna. Nałożyłam sobie jeszcze dwa rodzaje sałatek, które popiłam sokiem. Nadal czułam mały głód, ale nie jadłam już więcej. Podziękowałam i wyszłam. W korytarzu złapał mnie Stefan:
- Coś się stało?
- Nie, a co się miało stać?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Od przyjazdu mnie unikasz.
- Nie Stefan, to nie tak.
- A jak?- widziałam, że się złości. Nie mogę mu powiedzieć.
- Nie teraz.- chciałam go zbyć.
- A kiedy? Proszę powiedz mi!- złapał mnie za nadgarstki.
- Kocham cię.
- Vicktoria, ja też cię kocham, ale powiedz, co się dzieje ?- zauważyłam, że się martwi.
- Kiedyś będziemy się z tego śmiać, kiedyś...- popatrzyłam zaszklonymi oczami na jego klatkę piersiową.- Kiedyś na pewno.
Ominęłam go i poszłam do pokoju, a on nadal tam stał. Rozpłakałam się. Płacz od dzisiaj jest moim najlepszym przyjacielem. Poprawka, zaprzyjaźniłam się jeszcze z kłamstwem i smutkiem.
Usiadłam na skrawku łóżku. Nie minęła jeszcze połowa, a ja chcę już wracać. Trzeba się w końcu ogarnąć. Wzięłam laptopa, którego włączyłam. Wpisałam stronę z dziecięcymi rzeczami. Na pierwszy rzut padł wózek. Od razu w oko wpadł mi zaprojektowany na taki, jaki był w starych czasach. Do tego komponowała się zielona kołyska. W zestawie były jeszcze kremowe meble. Wyprzedaż trwa do jutra. Kliknęłam dodaj do koszyka. Kilka chwil i zatwierdzono zakup. Napisałam do Andreasa, że ma niedługo odebrać przesyłkę. Wyłączyłam laptopa i usiadłam na fotelu. Złapałam się za brzuch i w myślach sobie powiedziałam
- Będę walczyć. Będziemy walczyć!
Wzięłam telefon i wyszłam z pokoju. Udałam się do Gregora i Stefana. Zapukałam w drzwi, które zaraz otworzył mi Manuel.
- Przepraszam jest Stefan?
- O dobrze, że jesteś wchodź!- złapał mnie za rękę i wciągnął do pokoju. Nie zdążyłam zapytać po co, kiedy zobaczyłam Gregora z niebieskimi włosami.
- Co tu się dzieje?
- Gregor chciał przejść metamorfozę. Założył się ze mną o kratę piwa, że nie pomaluje włosów na niebieski. Jednak się pomyliłem.- zaśmiał się Andreas.
- Ale nie powiem z niebieskim ci do twarzy!- zaśmiałam się.
- Tylko jest jeden problem. Jesteś nam potrzebna.- dokończył Manuel.
- No słucham!
- Tego cholerstwa nie da się zmyć!- odezwał się Gregor.
- Ale jak to nie da?- zapytałam.- Pokażcie mi opakowanie.
Wzięłam do rąk, jakąś chińską podróbkę szamponetki.
- Wy czytać nie umiecie?! To się zmyje po 8 myciach!- zaśmiałam się z ich głupoty.
- Ale jak ja teraz pójdę do klubu? Mieliśmy dzisiaj iść wyrywać lasie!- powiedział ze łzami w oczach Gregor.
- Z tobą Smerfie, nigdzie nie idę. Chyba, że będziesz szedł 50 m za mną i nie będziesz się do mnie przyznawał.- zaśmiał się Kofler.
- Na drugi raz załóżcie się o coś normalnego!- powiedziałam ze łzami w oczach od śmiechu.- Wyobrażam sobie reakcję trenera. A mówią, że to Didl największy przypałowiec!- dodałam.
- Weźcie coś zróbcie!- zapłakał Gregor.
- Myj włosy może coś to da. Tylko strasznie je zniszczysz.- powiedział Stefan.
Po kilku umyciach, włosy Gregora wracały do normalności. Nadal nie wierzyłam, że wpadli na tak głupi pomysł. Stefan zaprosił mnie na spacer. Chętnie skorzystałam.
Szliśmy w ciszy, nagle odezwał się.
- Masz jakieś plany na przyszłość?- zapytał.
- Nie planuję przyszłości, bo wiem, że życie ułoży je tak, jak ono zechce. - odpowiedziałam.
- A jestem w nich ja?- zapytał z uśmiechem.
- Na pewno jesteś!- po moim policzku uroniła się jedna słona łza.- Chciałbyś mieć w przyszłości dzieci?- dodałam.
- Kiedyś na pewno, ale to za kilka lat. Gdy skończę karierę, bo nie chcę, aby wychowywało się bez ojca.- a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Kiedyś, kiedyś,kiedyś. Cały czas dudniało mi w uszach słowo kiedyś. Szkoda, że kiedyś to teraz. - A ty?
- Marzę o spokojnej rodzinie, która będzie mieszkała w domku w górach. Córeczka będzie przychodzić do mnie ze złamanym sercem, a synek z nową panną albo ze złamaną kończyną ze skoku. W kominku będzie paliło się, a nad nim będą zdjęcia całej rodziny. W rogu będzie spał smacznie pies o imieniu Lucky. Tak sobie to wszystko wyobrażam.- uśmiechnęłam się patrząc w morze.
- Kobieto, gdzie ty wcześniej byłaś?- zapytał za śmiechem. - Jesteś moim ideałem.
- Tylko twoim!- pocałowałam go w usta. Nie długo już nie poczuję jego ciepłych ust, słów pocieszenia, które wypowiadał, jego szczelnego uścisku, w którym uchroni cie przed każdym złem. Będę sama. Ale z własnego wyboru?
( Stefan )
Siedziałem w pokoju i czytałem wszystkie komentarze i wiadomości od fanów. Nie które naprawdę były śmieszne. Nie mogłem uwierzyć, że wygrałem kryształową kulę, o którą każdy się bije. Wiedziałem, że dam radę. Nie poddałem się.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Gregor nie za bardzo się kwapił, aby zobaczyć kto się dobija. Powolnie podniosłem się z łóżka. Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się Koffi:
- Zbierać się panny! Idziemy podbijać świat!- powiedział.- No i oczywiście kobietki.- dodał z uśmiechem.
- Przecież ty masz już patnerkę.- powiedziałem dziwnie na niego patrząc.
- Oj raz na jakiś czas można zrobić skok w bok.
- I mówią, że to ja jestem dziwny.
- No to ubierać się już. Czekam o 22.00 pod hotelem. Tylko cicho wychodźcie!- zmroził nas wzrokiem i poszedł. Nie dziwię mu się. Rok temu, gdy wybieraliśmy się do klubu, wielkie fanki Gregora zaczęły piszczeć i trener nas nakrył. Największe lanie dostał wtedy właśnie Andreas, jako główny organizator wyjścia. No, ale czasami tak bywa.
Ubrałem ciemne szorty, do tego błękitną koszulkę i białe trampki. Wyszedłem z pokoju i poszedłem po Vicky. Zapukałem w drzwi,które zaraz mi otworzyła. Wyglądała tak pięknie, choć normalnie.
- Pięknie wyglądasz!- tylko to zdołałem powiedzieć. Dostałem całusa w policzek wyszliśmy cicho z hotelu. Na zewnątrz byli już wszyscy, nawet Gregor. Biedaczek nałożył kapelusz, bo farba nie do końca się jeszcze zmyła. Odezwaliśmy się do siebie, dopiero, jak odeszliśmy nie cały kilometr od hotelu:
- To gdzie idziemy najpierw?- zapytał podekscytowany Gregor.
- Może klimat latino?- zapytałem.
- Ja tam wolę disco-polo i te sprawy-. Odpowiedział Kofler.
- To uderzamy do Yellow.- powiedzieliśmy wszyscy zgodnie.
Gdy wchodziliśmy do klubu, okazało się, że był to ten sam, w którym byliśmy dwa lata temu. Przyznam się bez bicia. Nie mam z nim najmilszych wspomnień, ale jak się bawić, to na całego. Ulokowaliśmy się w rogu sali. Zamówiliśmy same specjały klubu. Po kilku minutach nasze zamówienie było już gotowe.
- Ty nie pijesz?- zapytałem Vicky, która brała szklankę z sokiem. Zobaczyłem jej zmieszaną minę.
- Ktoś musi nad nami czuwać.- powiedział Gregor patrząc na Vicky.
- Tak to najlepszy pomysł. - powiedziała dziewczyna.
Bawiliśmy się świetnie. Choć procenty uderzyły już nasze głowy, nadal nieustannie piliśmy alkohol.
- Może byście już skończyli? Zaczynacie wyglądać jak żule.- powiedziała.
- Oj nie przesadzaj. Już idziemy!- powiedział Gregor. Gdy chciał wstać, potknął się o swoje nogi i upadł pod nogami młodego chłopaka.
- Koleś uważaj jak chodzisz!
Pomału pomogliśmy mu wstać. Całą grupką wyszliśmy z klubu i udaliśmy się w stronę hotelu. Gdy byliśmy już w drzwiach Manuel krzyknął:
- Idziemy się kąpać!- i wskoczył do hotelowej fontanny. Próbowaliśmy go wyciągnąć, lecz nie udało nam się. Po chwili przybiegli ochroniarze, a po pięciu minutach zawitał trener.
- W końcu was znalazłem!- krzyknął cały we złości.
- Oj trenerze, niech trener tak nie dramatyzuje wypiliśmy tylko po jednym drinku!- wymamrotał Andreas.
- Jutro z rana porozmawiamy, a teraz marsz do swoich pokoi i nie pokazywać mi się na oczy!- wszyscy poszliśmy posłusznie do pokoi. W połowie zgubiłem Vicky. Dostałem wiadomość, że jest już u siebie. Poczyniłem to samo i po chwili byłem z Gregorem w naszym dotychczasowym lokum.
Runąłem na łóżko i zasnąłem tam szybko, jak się w nim znalazłem.
Dzień wyjazdu z Turcji:
( Vicky )
Dzisiaj wyjeżdżamy z tego raju. Mam zmienne uczucia. Cieszę się, że wyjeżdżamy, ale to koniec. Już więcej ich nie zobaczę. Może lepiej cofnąć decyzję, ale... Nie będzie lepiej, jak zniknę. Dla mnie już nie ma tu miejsca. Powolnie wstałam z łóżka i poszłam na stołówkę, gdzie zaraz trener miał wygłosić komunikat.
Gdy weszłam, każdy już siedział przy stole z tęgimi minami. Może dlatego, że w ostatnią noc, zachciało im się balować. Nie mogli wyjść z hotelu po ostatniej libacji, to klub przyszedł do nich.
Usiadłam między Gregorem, a Thomasem. Po chwili Heizn zaczął wygłaszać swój monolog:
- Chciałbym podziękować wam wszystkim za te wspaniałe kilkanaście dni, które mogłem z wami przepracować. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. Straty, jakie tutaj nabyliście są niewyobrażalnie duże, ale postanowiłem przymknąć oko na wasze skoki w bok. Oczywiście musicie sami zapłacić za zniszczenie drogocennego obrazu - tu popatrzył na Koflera.- Zniszczenie ogrodu, przez jazdę po pijaku,- zmierzył wzrokiem Thomasa.- I oczywiście zapłacić za czyszczenie basenu, po tym jak wrzuciliście tam ryby ze stawu i wylaliście niebieski atrament! Nie wiem, co wam wpadnie do głowy za rok, ale już zaczynam się bać!- zaśmiał się.
- Oj trenerze, my się tylko umiemy fajnie bawić!- powiedział Gregor.
- Ty się już Smerfie nie odzywaj. Radziłbym ci ściąć włosy! No dobrze, zabierajcie walizki i spotykamy się za 15 minut pod hotelem.- powiedział Trener i odszedł.
Poszłam do swojego pokoju. To już koniec. Jutro zaczynam nowe życie. Poprawka zaczynamy. Mimowolnie się uśmiechnęłam łapiąc się za brzuch. Przez te kilkanaście dni uświadomiłam sobie, że
dobrze robię, znikając z ich życia. Za dużo mogłoby się wydarzyć.
Wzięłam dwie walizki, gdy miałam brać już ostatnią w progu drzwi ukazał się Gregor:
- Pomogę ci, nie powinnaś w tym stanie tyle dźwigać.- zabrał ode mnie torby.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się.
- Pamiętaj, że masz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Zrozumiano?!
- Tak jest tatusiu!
- A teraz choć, już wszyscy czekają na nas.
Ostatni raz popatrzyłam na plażę i wyszłam z pokoju. Zjechaliśmy windą na dół i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekał już na nas kadrowy bus. Usiadłam na samym tyle, razem ze Stefanem. Oparłam się o jego ramiona i tak leżeliśmy. Po kilku minutach byliśmy już na lotnisku i wsiadaliśmy do samolotu. Usiadłam między Gregorem, a Stefanem. Byłam strasznie zmęczona, więc nie minęła chwila, a już spałam.
Obudziło mnie szturchanie w ramię. Otworzyłam leniwie oczy. Każdy stał nade mną:
- Myśleliśmy, że się już nie obudzisz!- powiedział przejęty Thomas.
- Jesteśmy już?- zapytałam ocierając zaspane oczy.
- Właśnie lądujemy.- odpowiedział z uśmiechem Stefan.
Gdy stewardesa poprosiła o zapięcie pasów i samolot przygotowywał się do lądowania, mój obiad chciał opuścić mój żołądek, jednak po chwili mdłości minęły. Po 15 minutach byłam już przy samochodzie. Pożegnałam się z chłopakami. Ostatni raz ich widzę. Na końcu przytuliłam Gregora:
- Pamiętaj masz dzwonić, wyszeptał mi do ucha.
- A ty masz go chronić!- odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- Czuję się zazdrosny!- podszedł do nas Stefan.
- Oj nie przesadzaj kochanie!- pocałowałam go w usta. Ostatni raz smakuję jego ust. Ostatni raz widzę jego uśmiech. Wsiadam do samochodu i zaczynam płakać. Macham im na odchodne i wyjeżdżam z parkingu. Po chwili znajduję się w mieszkaniu. Zabieram wszystkie swoje rzeczy. Szybko pakuję je do samochodu. Na końcu wyciągam kartę z telefonu i wsadzam nową. Ostatni raz zerkam na swoje dotychczasowe lokum i wychodzę. Wsiadam do samochodu i opuszczam znane mi dotąd miejsce.
Witam! Spodziewaliście się takiej akcji? Zadziwiłam nawet samą siebie.
Myślę, że przypadnie wam ten rozdział do gustu, choć dla mnie ujdzie w tłumie.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. One na prawdę pomagają :*
Dziękuję za wszystko :*
To do następnego, czyli może za tydzień ;)
O Boże! Jakie zwroty akcji...
OdpowiedzUsuńNormalnie, nie wierzę co u cb w głowie się dzieje xd
Ale rozdział bardzo fajny tylko szkoda że Vicky opuszcza chłopaków. A szczerze to marzy mi się jakiś ciekawy wątek z Freundem, bo ten ze spaniem w szafie był wieki temu :p
Gratuluję rozdziału i czekam na następny!
Jejku...
OdpowiedzUsuńW zyciu Vicki dzieje sie naprawde duzo!! :o Jednakialam racje. Nasza bohaterka jest w ciazy!! :D Jednak nie podoba mi sie jej plan. Przeciez ucieczka nic nie zdziala! :/ Dlaczego nikt nie przepowiedzial jej do rozumu? :c Znow
.. bylo tak pieknie, ale zaraz musialo sie popsuc. :/
Greg z niebieskimi wlosami! :D powalilas mnie na lopatki! :D
Czekam na wiecej! :3
Buziaki! :*
Super ;) czekam na kolejny ;P
OdpowiedzUsuńSwietnie :D
OdpowiedzUsuńGregor smerfem, ciekaw :) Vicky w ciazy, szkoda,ze chce zostawic chlopakow.
Czekam. Niecierpliwoscia na nastepny rozdzial :)
Pozdrawiam :*
Słodki Jezu!!!! Ona nie może zostawić Stefana! Zwłaszcza, że spodziewa się jego dziecka! No nie mogę... Końcówka mnie całkiem rozwaliła, jest taka smutna i piękna.
OdpowiedzUsuńGregor z niebieskimi włosami, hahaha :D LOL, jakie szkody zrobili w tym hotelu :DD
Dziewczyno, rozdział jest BOSKI! Czekam na kolejny, dużo weny <3
Małe Krafciątko <3, którego za cholerę nie spodziewałabym się tak szybko. Vicky ma mieszane uczucia, jeszcze Stefan sam powiedział, że chce dzieci po zakończeniu kariery, ale, do cholery jasnej, ona nie może zniknąć bez słowa!
OdpowiedzUsuńNie może tego zrobić sobie, Stefanowi i dziecku.
Boże, niech ta dziewczyna ogarnie się w odpowiednim momencie i znajdzie jakieś inne, sensowniejsze wyjście, bo ucieczką tylko sobie zaszkodzi :)
Poza tym rozwalił mnie Gregor Smerf. Banda kochanych idiotów <3
Biedny Hainz, ale dobrze, że wybaczył im te malutkie grzeszki. Jednakże nieźle narozrabiali, haha :)
Pozdrawiam i weny!
Oszalałaś?! Jak możesz mi to robić, nam wszystkim, a szczególnie im?!
OdpowiedzUsuńNie może tak bez niczego zostawić Stefana, ciekawa jestem, jak to wszystko się potoczy i wgl. Ale muszę ci przyznać, że rozdział super. Jak zwykle zresztą ;*
Mam nadzieję jednak, że wszystko się ułoży.
Do następnego! ;*
Ale zaszalałaś z długością!
OdpowiedzUsuńCzyli jednak ciąża. Nie odpuściłabym sobie, gdybym tego nie powiedziała - a nie mówiłam? Tylko dlaczego ona musiała zdecydować się na taki desperacki krok, co? Miała być szczęśliwa ze Stefanem, forever together i takie tam, a teraz? Jak mogłaś?!
Masz szczęście, że zrehabilitowałaś się trochę w postaci ogromu zabawnych sytuacji, bo inaczej...
Już sobie zaczęłam wyobrażać Manu w fontannie, Gregora z niebieską czuprynką, Wankiego pożerającego karaluchy i Markusa pijącego nosem. Normalnie bajka, tyle ci powiem :D
Ale biedny Stefanio... Jak go tak zostawisz, to się policzymy, moja droga :P
Pozdrawiam ;)
Z małym opóźnieniem, ale jestem ^^
OdpowiedzUsuńJejku, jaki długi rozdział *.* Rozpieszczasz nas ;) Ale za to sporo namieszałaś. Vicky w ciąży, w dodatku opuszcza Stefana... Jak mogłaś?? Przecież mieli być razem, miało być pięknie, a tu... Niespodzianka. Mam nadzieję, że to wszystko szybko się ułoży. Gregor z niebieskimi włosami, tutaj mnie powaliłaś xD
Buziaki :**
Witam. ;)
OdpowiedzUsuńNa tego bloga trafiłam niedawno, ale dopiero wczoraj miałam czas przeczytać.
Bardzo fajnie piszesz, tylko czasem pojawiały się błędy. Popracuj, a będzie dobrze.
Co do opowiadania ta ciekawa jest ta historia. Bardzo szybko idziesz z fabułą.
Ciekawi mnie co będzie dalej.
Czekam na następny i zapraszam do siebie:
kasia-krzysiek-i-skoki.blogspot.com
skok-do-przodu.blogspot.com
Pozdrawiam.^^
Świetny rozdział, mimo że końcówka strasznie smutna :)
OdpowiedzUsuńNie będę na razie osądzać Vicky. W pewnym sensie ją rozumiem o toleruję jej decyzję- co nie znaczy że się z nią zgadzam!
Czekam na kolejny :D
Pozdrawiam i weny ;**