sobota, 21 marca 2015

12. „Skoro masz złamane serce, to znaczy, że się starałeś...”


                                               Nie ma miłości nieszczęśliwej.
                                                                 Może być tyko gorzka i trudna,
                                               nieodwzajemniona i niemądra.
                                                                   Ale nieszczęśliwej miłości nie ma!





                                                     ( Vicky )
Siedziałam otulona kocem w fotelu i słucham muzyki. Z okna można było oglądać piękny widok gór. Zawsze, gdy miałam problem, wybierałam się tam i znajdowałam odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Już minęły dwa miesiące odkąd zniknęłam. Coraz bardziej, łapią mnie wyrzuty sumienia. Mogło być tak pięknie, ale zawsze muszę wszystko popsuć. Może gdybym została, powiedziała mu prawdę to by coś zmieniło? Chyba nie, choć w sumie...
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu ukazał się numer Gregora:
- Myślałem, że już nie odbierzesz. Jak tam się czujesz?- zadawał ciągle to pytanie, kiedy odbierałam od niego telefon lub sama do niego dzwoniłam.
- Nic się nie zmienia. Gregor, chciałabym wrócić, ale nie mogę.
- Stefan nadal ciebie szuka. Ostatnio się z nim pokłóciłem, bo uważa, że wiem gdzie jesteś. Wymyślił, że mamy romans.
- To był zły pomysł, dlaczego mnie od niego nie odciągnąłeś?
- Myślisz, że nie próbowałem. On nie wytrzymuje już psychicznie. Wcześniej ci tego nie mówiłem, ale nie chciałem cię martwić. Vicky, on opuszcza treningi. A jak już przyjdzie to skacowany. Próbowałem z nim rozmawiać, ale nie pozwalał mi się do siebie zbliżyć. - po moim policzku spłynęła łza.
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie mówiłeś?- zapytałam.
- Nie chciałem, abyś się w takim stanie denerwowała. - odpowiedział po chwili namysłu.
- Zmieńmy temat.- powiedziałam, gdy poczułam napływające łzy do moich oczu.
- Jak tam mały?
- A skąd wiesz, ze to będzie chłopczyk? Może to będzie dziewczynka.
- Wiesz słyszałem, że jak się w ciąży i dziecko będzie płci żeńskiej, to matka zbrzydnie. A ty nadal jesteś ładna, więc to będzie chłopczyk.- zaczęłam się śmiać, gdy wygłosił mi swój monolog.
- Ty i te twoje mądrości.
- Czytałem o tym w czasopismach dla kobiet.
- Dla kobiet?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Oj bo Sandra kupuje jakieś gazety codziennie i walają się po domu, więc raz wpadła mi jedna w ręce i zacząłem czytać.
- No dobrze, już się tak nie tłumacz!- zaśmiałam się do telefonu.
- Wiesz co będę kończył, ktoś przyszedł.
- Pozdrów ode mnie Sandrę!
- Jaką Sandrę?- zapytał.
- Aj Gregor i tu cię mam.
- A o tej! Przepraszam. Dobra kończę, bo ktoś się dobija do drzwi.
- Pa!
Rozłączyłam się i położyłam telefon na półce. Ubrałam się i wyszłam na spacer.

                                                       
                                                           ( Stefan )
Przechodziłem właśnie miedzy drzewami, kiedy na mojej drodze ujrzałem drobną blondynkę, strasznie była podobna do Vicky. Podbiegłem do niej i chwyciłem za ramię :
- Vicky?- zapytałem.
- Koleś weź się odczep! Ja cię nie znam!- odpowiedziała przerażona dziewczyna.
- Przepraszam, pomyliłem cię z kimś.- odpowiedziałem speszony i odszedłem w stronę ulicy. Postanowiłem pogadać z Gregorem. Postanowiłem go przeprosić.
Wchodziłem na klatkę schodową, gdy usłyszałem płacz małego dziecka w krzakach. Odwróciłem się i wybiegłem szybko z klatki. Rozejrzałem się, ale nikogo nie było. Zaczynam popadać w paranoję. Ponownie wszedłem do bloku i szybko znalazłem się pod drzwiami do mieszkania Gregora. Zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazał się mój przyjaciel:
- Mogę wejść?- zapytałem.
- Jasne, wchodź!- odpowiedział. Przybiłem z nim piątkę, tak jak to miałem zawsze z nim zwyczaju. Usiadłem w salonie na sofie, po czym uczynił to samo.
- Chciałem cię przeprosić. Chciałeś mi pomóc, a ja wymyślałem nie stworzone rzeczy. Przepraszam, nie powinienem był tak cię traktować. - powiedziałem.
- Nic się nie stało. Wiem, jak się czujesz, bo przechodziłem to samo.
- Nie jesteś zły?
- Jesteś dla mnie, jak brat. Nie mógłbym się na ciebie gniewać!- poklepał mnie po plecach.- Chcesz coś do picia?
- Napiłbym się kawy.
- To pójdę zrobić i pogadamy.
Wyszedł, a ja zostałem sam. Popatrzyłem w okno i zacząłem rozmyślać. Ciekawe, gdzie się podziewa, co robi. Boli mnie to i to cholernie, że mi nie zaufała i uciekła. Zostawiła mnie samego. Nagle usłyszałem dźwięk smartfona Gregora. Ktoś się do niego próbował dodzwonić:
- Gregor, telefon do ciebie!- krzyknąłem, ale chyba mnie nie usłyszał. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i usłyszałem głos, którego najmniej się spodziewałem:
- Gregor, ja...
- Vicky?
Rozłączyła się. Po chwili przyszedł Gregor z dwoma kubkami kawy.
- Od jak dawna mnie okłamujecie?- zapytałem ze wściekłością, choć próbowałem normalnie mówić.
- O co ci chodzi?- zapytał zdezorientowany.
- Kiedy chciałeś mi powiedzieć, że masz kontakt z Vicktorią? No kiedy?! - krzyknąłem.
- Stefan ty nic nie rozumiesz. Ona nie chciała się z tobą kontaktować.
- Dlaczego?! - spojrzałem mu w oczy ze złością.
- Musicie to sobie sami wyjaśnić. Nie mogę, ci teraz nic powiedzieć.
- Gdzie ona jest ?!
- W Niemczech. Ale Stefan czekaj!- złapał mnie za ramię.
- Nie wierzę, że mogłeś mi patrzeć prosto w oczy i mnie okłamywać!- wyszedłem trzaskając drzwiami. Biegiem wróciłem do domu, skąd zabrałem kluczyki do swojego audi. Wziąłem jeszcze coś na drogę i wsiadłem do samochodu. Próbowałem poukładać sobie w myślach wszystko co stało się do tej pory. Nie mogę w to uwierzyć, że odeszła ode mnie, a miała kontakt z Gregorem. Zaufała mu, zamiast mi. Poczułem ból na sercu i z każdą chwilą wszystko odbierało mi siły do walki i jazdy. Po namyślę jednak zapaliłem samochód i z piskiem opon ruszyłem przed siebie. W radiu leciała akurat nasza wspólna piosenka. Ciekawe, czy teraz też jej słucha. Przede mną jeszcze długa droga, więc mam czas na rozmyślanie.

                                                        ( Vicky )
Usłyszałam jego głos. Był inny niż zawsze. Nie było słychać już tej radości, wolności. Teraz było czuć smutek i żal. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Przepraszam, by wszystko zmieniło? Usiadłam na bujanym fotelu w pokoju, gdzie były pudełka z meblami. Dzisiaj mięli wpaść chłopaki i wszystko poskręcać, ale wątpię, żeby dali radę. Zadzwoniłam do Gregora, spytać się, czy kilkadziesiąt minut temu naprawdę rozmawiałam ze Stefanem:
- Halo? Vicky?- usłyszałam głos w słuchawce.
- Gregor, dlaczego nie pilnowałeś telefonu?
- Mówiłem ci, żebyś nie dzwoniła, gdy skończymy wcześniejszą rozmowę. Stefan u mnie był.
- Chciałam ci powiedzieć, że wracam.
- Nie ma takiej potrzeby!- odpowiedział.
- Dlaczego?!- zapytałam.
- On do ciebie jedzie!- odruchowo wstałam z fotela.
- Ja... ja... jak to?- nie mogłam uwierzyć w przed chwilą wypowiedziane słowa.
- Powiedziałem mu, że jesteś w Niemczech. Zaczął krzyczeć. Musiałem mu powiedzieć.
- Prosiłam cię.
- Przygotuj się jakoś, ja też zaraz przyjadę!- odpowiedział i się rozłączył.
Przejęta usiadłam na krześle i zaczęłam pić wodę. Co ja teraz zrobię?! Nie długo będę musiała wyznać mu prawdę. Nie wiem, jak on ją przyjmie. Nie będę już uciekać. Poczekam na jego przyjazd. Spróbuję nie myśleć teraz o tym, co ma się wydarzyć nie długo. Włączyłam telewizor, akurat leciała powtórka z Planicy. W pewnym momencie kamera zrobiła na mnie zbliżenie. Byłam taka szczęśliwa. Niczym się nie przejmowałam. Wszystko musiało się zepsuć na zgrupowaniu. Swój skok oddawał aktualnie Kamil Stoch. Bardzo go polubiłam. Dużo z nim rozmawiałam, ale najbardziej wygłupiałam się z tym, jak mu tam? Wiewiórem. Dostał ode mnie i to porządnie, za to, że zepsuł windę na Mistrzostwach Świata w Falun. Powiedział, że gdy jechał z chłopakami, oni powiedzieli, że ma nie robić żadnych odpałów. Bardzo się zasmucił i zaczął wciskać wszystkie przyciski. Utknęli w windzie i czekali na pomoc, aż cztery godziny. Oni mają takiego Żyłę, Austria Thomasa, a Niemcy Wanka i Freund'a. Uśmiechnęłam się na wszystkie wspomnienia, które wróciły, ale zaraz zawróciły, jak bumerang, bo swój skok oddawał Stefan. Skoczył daleko, choć do pobicia rekordu świata dużo mu zabrakło. Pamiętam, jak schodził ze skoczni zdenerwowany, jednak jak mnie zobaczył, złość wyparowała z niego. Kamerzysta zwrócił właśnie kamerę na nas. Na telebimach wszyscy zobaczyli, jak mnie całuje. Był szczęśliwy, chociaż miał nadzieję na pierwsze miejsce. Wyłączyłam telewizor i poszłam sobie zrobić coś do jedzenia. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Przestraszyłam się, ale pomyślałam, że to nie może być Stefan. Nie pokonałby tak szybko drogi z Innsbrucka do Garmisch. Powolnie otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się cała kadra skoczków niemieckich:
- To gdzie, ten mój mały skoczek? Musi poznać wujka!- krzyknął Wank, wpadając do mojego mieszkania.
- Przykro mi, ale chyba ci się czasy pomyliły. To dopiero 3 miesiąc Andreas!- uśmiechnęłam się i wpuściłam ich do środka.- Zrobić wam coś do picia?- zapytałam.
- Nie, my mamy swój własny asortyment.- powiedział dumnie Severin.
- Wy chyba sobie ze mnie żarty robicie? Nie pozwolę wam po pijaku tego składać. Jeszcze coś zniszczycie.
- Oj nie dramatyzuj siostra!- powiedział Marinus. Wybaczyłam mu ostatnie przewinienie, choć nadal nie mogę odbudować do niego zaufania.
- Nie wiem, jak ja z wami wytrzymam.- zaśmiałam się i usiadłam na krześle.
Chłopcy od razu zabrali się do roboty. Oczywiście zaczęli od wypicia po jednej butelki piwa.
Popatrzyłam na nich z politowaniem.
- No co? Trzeba opić przyszłego mistrza świata w skokach.- powiedział z goryczą w głosie, Richard.
Nadal nie mogłam spojrzeć mu w oczy po tym co mi zrobił. Choć to było już tak dawno, ja nadal nie czułam się bezpiecznie w jego towarzystwie.
Po kilku godzinach złożyli mebelki. Zabrali się za łóżeczko, ale swoje rozmyślenia, jak to złożyć zakończyli na pierwszym zdaniu instrukcji. Richard zasnął za dużym kwiatem paprotki, Wank trzymając w jednej dłoni piwo, a w drugiej moją drogocenna doniczkę na kwiaty. Severina znalazłam za łóżkiem, a Wellingera z Krausem pod stołem. Po prostu nie wierzę. Jak można tak się napić. Mają słabe głowy.
Nagle usłyszałam swój telefon. Na wyświetlaczu ukazało mi się zdjęcie Gregora:
- Vicky, stało się coś strasznego!- nie mówił, ale wręcz krzyczał ze łzami.
- Mów powoli. Co się stało?- zaczęłam stawiać sobie dziwne scenariusze przed oczami.
- Stefan, on...

Kilkadziesiąt minut wcześniej:
                                                        ( Stefan )
Minąłem już granicę. Przy dobrej prędkości, powinienem być za godzinę już u Vicky. Tak bardzo chcę ją zobaczyć, ale boje się, że jak ją zobaczę, to wykrzyczę jej jak mnie zraniła.
Omijałem kolejny zakręt z dużą prędkością. Na szczęście nie było nigdzie na poboczu policji, ale kilka fotoradarów mogło mi zrobić zdjęcie. Nie to jest teraz istotne. Teraz jest ważniejsze moje życie. Nagle poczułem silne uderzenie. Przed oczami zrobiła mi się momentalnie ciemność. Czułem ból na całym ciele. Co chwilę otwierałem oczy, ale widziałem tylko zamazany obraz. Usłyszałem krzyki, po czym straciłem przytomność.
Obudziłem się w szpitalu. Byłem podłączony do różnych sprzętów. Za szybą zobaczyłem Gregora, który był strasznie zdenerwowany i z kimś rozmawiał przez telefon. Przechyliłem głową w lewo i zobaczyłem nogę całą w gipsie, jakieś bandaże na ręcach. Nagle słyszę krzyki lekarzy. Ktoś zaczyna mi świecić lampką po oczach. Drzwi do sali się otwierają, a w nich staje Gregor. Zaraz pielęgniarki go wypraszają. Czuję się słaby, przez co momentalnie zasypiam.
Obudziłem się, a koło mnie siedział Gregor z Thomasem:
- Co się stało?- pytam ochrypłym głosem.
- Jesteś w szpitalu. W Niemczech.- odpowiada Thomas.
- Jak to się stało?
- To na razie nie ważne. - mówi Gregor.
- Jest tu?- pytam z nadzieją.
- Powiedziała, że nie pójdzie stąd dopóki się nie obudzisz.- powiedział Thomas.
- Zawołajcie ją.- popatrzyłem na nich. Zaraz wstali i wyszli. Po chwili drzwi do mojej sali otworzyły się, a w nich stanęła ona. Przestraszona, ze łzami w oczach. Powoli przybliżała się do mnie. Usiadła na krześle, gdzie kilka minut temu siedział Gregor. Pochyliła głowę. Siedzieliśmy w ciszy, znaczy ja leżałem. Wyciągnąłem w jej stronę rękę, choć poczułem silny ból i moja ręka opadła na kołdrę.
-  Przepraszam.- słyszę cicho wypowiadanie przez nią słowo.
- Dlaczego mnie zostawiłaś?- pytam ze łzami, wpatrując się w jej oczy.
- Nie mogłam zostać przy tobie.- odpowiada ze smutkiem.
- Dlaczego?
- Stefan, ja, to znaczy my zostaniemy...- nagle do sali wpada Kofler z Manuelem.
-  Chłopie ty żyjesz! Wiesz, jak się martwiliśmy się o ciebie?- pyta Andreas.
- Chłopaki moglibyście na chwilę wyjść?- pytam.
- A ona co tu robi? Nie dość, że namieszała i cię zostawiła, to ma jeszcze czelność...- przerwałem mu.
- Wyjdźcie!- mówię ze złością. Patrzą na mnie, jak na jakiegoś wariata i wychodzą.- Kontynuuj.
- Ja jestem w ciąży!- patrzę na nią. Nic nie mówię. Jestem w szoku.- Wiedziałam.- dodaje po chwili.- Dlatego nie chciałam nic ci mówić.- wstaje z płaczem i wybiega z sali. Nawet nie mogę do niej podbiec, powiedzieć jej coś. Próbuję krzyczeć, jednak ból mi na to nie pozwala. Wpatruję się tępo w sufit. Dlatego uciekła. Próbuję wstać, jednak całe moje ciało przeszywa ból. Upadam bezwładnie na zimną posadzkę i mdleję.

                                                  ( Vicky )
Tak bardzo chciałam go zobaczyć. Wierzyłam, że będzie żył. Nie podda się.
Byłam głupia, że przyszłam. Co sobie wyobrażałam, że będzie skakał z radości na mój widok? Że mnie przytuli i będzie, tak jak wcześniej. Kolejny raz musiałam wszystko spieprzyć. Nie mam siły, na dalsze udręczanie się nad sobą. Chciałabym to wszystko zakończyć!
Wybiegłam z płaczem ze szpitala. Za mną ruszył zdenerwowany Gregor:
- Zatrzymaj się!- krzyczy. Momentalnie staję i patrzę w jego stronę.- Nie możesz go teraz zostawić!
- Po co ja mu teraz będę potrzebna? Widziałeś, jak zareagował? Gówno widziałeś!- odwracam się na pięcie i idę w swoją stronę. Nagle czuję szarpnięcie i tonę w jego objęciach.
- On cię kocha, jak wariat! Myślisz, że po co jechał do ciebie? Żeby się na ciebie wydrzeć, a później zostawić? On nie może bez ciebie żyć! Nie chcę go bronić, ale też bym tak zareagował. Myślisz, że nie chciał podbiec do ciebie i powiedzieć, że będzie wszystko dobrze, że sobie poradzicie? Chciał, ale gdy wykonał jeden ruch, aby wstać z łóżka, zgiął się w pół z bólu. Nawet krzyknąć nie mógł. Zaraz wbiegli na salę lekarze, nawet nie wiem co z nim teraz.- powiedział, a raczej krzyczał mi do ucha.
- Myślisz, że mi wybaczy?- pytam ze smutkiem.
- Nie dowiesz się dopóki nie spróbujesz.- uśmiechnął się- A teraz idź do niego i walcz, bo masz dla kogo. Nie tylko dla siebie, ale także dla dziecka.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła?- śmieję się i wchodzę ponownie do szpitala. Kieruję się na salę, z której przed chwilą wybiegłam. Przez szybę widzę tylko tłum lekarzy. Pielęgniarki wchodzą i wychodzą, krzycząc w swoją stronę. Wchodzę i widzę, jak jeden z lekarzy prosi o respirator. Momentalnie podbiegam do Stefana i łapię go za rękę:
- Musisz żyć! Rozumiesz? Musisz!- krzyczę ze łzami. Jedna z pielęgniarek odsuwa mnie od niego. Mówi coś do mnie, jednak niczego nie mogę zrozumieć. Nagle jeden z lekarzy krzyczy:
- Na salę operacyjną natychmiast!
Osuwam się bezwładnie po ścianie. W pewnej chwili podbiegł do mnie Gregor. Próbuje pomóc mi wstać. Ostatkami sił udaje mi się i siadam na krześle. Świat wydaje mi się taki mały i odległy.
- Poradzi sobie, zobaczysz. - próbuje pocieszyć mnie Thomas. Ja jedynie obdarzam go wzrokiem, bo co mi innego zostało.
- Udało się go przewrócić do świata żywych. Jednak muszą natychmiast przeprowadzić jakąś operację. - podbiegł do nas Gregor.
Upiłam łyk wody, jednak nadal nie mogłam się uspokoić. To wszystko to moja wina.
Wstaję z krzesła i kieruję się w stronę wyjścia. Nie mogłam znieść tego widoku. Szybkim krokiem udałam się w stronę skoczni. Mam bardzo dużo z nią wspomnień. Usiadłam na ławce. Zakładam ręce na głowę i po raz kolejny z moich oczu wypływa potok łez. Nagle czuję, że ktoś koło mnie siada. Słyszę ciszę. Odwracam wzrok i nie mogę uwierzyć, że go widzę:
- Nie spodziewałaś się mnie prawda ?- pyta.
- Co ty tu robisz? - pytam oburzona.
- Widzę, że dowiedziałaś się prawdy.- mówi odwracając wzrok na skocznie.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! Myślałem, że jesteś moim przyjacielem!
- No właśnie przyjacielem. I w tutaj mamy problem. Uwierz mi, na początku nie miałem zamiaru się w tobie zakochać! Ale te kilka tygodni uświadomiły mi, że cię kocham!
- Phillip nie mów tak! Ty mnie w cale nie kochasz!- krzyczę.
- Chciałem to zakończyć! Dlatego pojechałem do twojego brata. Ale wtedy się pokłóciłem z nim i wyszło, jak wyszło.- próbował się bronić.
- Po co tu przyjechałeś?! No odpowiedz mi! Żeby dobić mnie jeszcze bardziej w tym popapranym życiu?!- mówię ze łzami w oczach.
- Nie. Gregor do mnie zadzwonił kilka dni temu, że potrzebujesz oparcia. Więc przyjechałem, gdy tylko mogłem.
- A gdzie byłeś przez te kilka tygodni?
- Jak widzisz nie mogłem się poruszać. Byłem przez dwa tygodnie przykuty do wózka! No powiedz mi, gdzie ty wtedy byłaś?- teraz on krzyczy do mnie ze łzami w oczach.
- Ja ci nic nie obiecywałam!
- Tak, jak ja!
- Nie kłóćmy się, proszę!- mówię po chwile ciszy.
- Porozmawiajmy, bo tylko to się teraz liczy.- odpowiada.
- Phillip, ja nie będę mogła cię pokochać. To jest dla mnie zbyt trudne. Ojciec mojego dziecka walczy o życie, a ja tu siedzę i do w dodatku z tobą. Musimy się oddalić od siebie. To nam dobrze zrobi.
- Nie wiem, czy będę mógł tak żyć!- dodaje po chwili i przy pomocy kul wstaje z ławki i udaje się w stronę parkingu, a ja dalej zaczynam płakać. Nie dość, że mogę stracić najważniejszą osobę w moim życiu, to jestem na dobrej drodze, aby stracić przyjaciela. Wszystko się psuje. Nie daję już rady.
Jest mi ciężko, ale nie mogę się poddać.
Wstałam z ławki i udałam się w stronę szpitala. Na korytarzu spotykam Gregora:
- Co z nim?- pytam.
- Nic nie chcą nam powiedzieć. Nadal jest na sali.- odpowiada.
- Wystarczy nam teraz czekać i się modlić.- siadam na krześle, a obok mnie Gregor. Opieram swoją głowę o ramię i nie wiem kiedy, ale zasypiam.
Po kilku godzinach obudziłam się. Mierzę wzrokiem wszystkich dookoła. Przybyła nawet kadra Niemiec. Podniosłam głowę z kolan Gregora i witam się z bratem. Nagle z sali operacyjnej wybiega lekarz. Zmierza w naszą stronę, a ja momentalnie zaczynam się oddalać, kręcąc głowa ze łzami:
- Mam dla państwa złą wiadomość. Pan Stefan Kraft on...



Witam z nowym rozdziałem! Chyba nie spodziewaliście, że tak skomplikuję jeszcze bardziej akcję. Od razu chcę wam przekazać, że to nie koniec smutku, bólu i cierpienia. W następnym rozdziale, jak mi się uda, spróbuję wam wszystko przekazać.
No właśnie, co do następnego rozdziału to nie wiem, kiedy dodam. Jeśli mi się uda, zobaczycie go już w następną sobotę, ale mogę w to wątpić. Ponieważ wybieram się na EDK ( Ekstremalna Droga Krzyżowa) i nie wiem, czy będę na siłach, aby napisać dla was nowy rozdział, bo zazwyczaj zaczynam pisać go w piątek, a kończę w sobotę. A droga jest z piątku na sobotę w nocy. Może mi się uda zacząć go pisać na tygodniu, ale szkoła, treningi i dodatkowe zajęcia dają w kość.
Czekam na wasze opinie. Moim zdaniem jest on nijaki, nie udało mi się dobrze ująć wszystko w słowa i wyszło, co wyszło, czyli jak zawsze.
To do następnego i życzcie mi powodzenia!
P.S. Dziękuję za wszystkie komentarze pod wcześniejszym rozdziałem. Nawet nie wiecie, jak one dużo dają! <3

13 komentarzy:

  1. Nie! Dlaczego skończyłaś właśnie w tym momencie? Boję się o niego, bo on musi żyć. No musi i koniec! Przecież ma kochającą dziewczynę, dziecko w drodze i przyjaciół. Nie możesz zakończyć jego stefankowego życia :/
    Tak ogólnie to rozdział mi się bardzo podoba. Ah, rozumiem, że nie chciała mówić Stefanowi o ciąży, ale jeśli coś mu się stanie to będzie w tym też część jej winy..
    A Phillip? Chyba za dużo sobie wyobraża i za dużo by chciał. Troszeczkę mnie denerwuje.
    Czekam na kolejny i ma się pojawić jak najszybciej, bo zwariuję! ;*
    Pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja! Ten rozdział był mega!!! Boże... ale namieszałaś :) Nawet nie wiem co napisać! Brakuje mi słów... Jestem przerażona, załamana, podekscytowana i pomimo godziny żywa i pełna energii :D Już dawno miałam iść spać, ale jak zaczęłam nadrabiać braki to nie mogłam przestać czytać. Mam nadzieję, że Stefan będzie żył i razem z Vicky zaznają jeszcze szczęścia, jednakże boję się, że nie planujesz dla niego happy endu...
    Pozdrawiam i życzę weny! Pisz kolejny rozdział jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. TO JEST MIAZGA! Rozwaliłaś mnie totalnie!! :o
    Vicky zachkwała się jak mała dziewczynka. Uciekła od problemu. :c
    Gregor jest naprawdę świeynym przyjacielem. Warto mieć taką osobę, ponieważ patrząc przez pryzmat Grega, nie zostawi nas w trudnej chwili oraz nie będzie ocenia Naszego postępowania.
    Nie dziwię się jednak Stefanowi. Szuka swojej ukochaanej, swojego zagubionego szczęścia, a jego przyjaciel dobrze wie, dzke jest to upragnione szczęści i ukrywa to przed nim. Jednak robił to dla dziewczyny. Robił tk nie z arogancji, ale raczej przez obietnicę, jaką złożył.
    Ucieszyłam się, gdy zadzwlnił telefon, a Stefam go odebrał. Ucieszyłam się, że wsiadł w samochód. ale teraz chce mi się płakać. Ten wypadek... on nie może umrzeć... Musk żyć. Ma dla kogo. zostanie ojcem... Niech nie umiera, no!!!
    Czekam na kolejny rozdział. :)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ty możesz kończyć w TAKIM momencie??? Boże jedyny, przecież ja kiedyś na zawał przez Ciebie zejdę ;) On musi żyć... to nie może się tak skończyć. Schlieri jest na wagę złota, naprawdę. Przynajmniej on nikogo nie ocenia. A Phillipowi to chyba za dużo się marzy...
    Rozdział genialny ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tu się właśnie stało?! Czy ty chcesz, żebym zeszła na zawał?! Jak mogłaś przerwać w takim miejscu?! Co ze Stefanem?! Żeby on tylko nie umarł...On musi żyć! Będzie ojcem! Kobieta, którą kocha urodzi mu dziecko! Przez to, że Vicky uciekła zdarzył się tragiczny wypadek...
    Gregor to dobry przyjaciel, jednak mógł jej wcześniej powiedzieć o stanie psychicznym Stefana i jemu, że wie gdzie jest jego ukochana.
    Phillip...No lubię go, ale hola, hola, kolego, Vicky nie była, nie jest i nigdy nie będzie dla ciebie.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Niee !! Kraft ma żyć!!
    Vicky mogła nie uciekać.. Gregor mógł im pomóc..
    Mam nadzieje że Stefan nie umarł!
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałabym sklecić jakiś sensowny komentarz, ale po pierwsze jest późno, a po drugie tak pędzisz z akcją, że czuję jakbym komentowała 4 notki, a nie jedną :P
    Uno: nie zabijaj Stefana. To jest złe, nie wolno! Aczkolwiek bardziej podejrzewam amnezję i/lub śpiączkę. Cóż zobaczmy potem.
    Duo: Zdążyłam zapomnieć, że Vicky miała jakieś spięcie z Rysiem O.o. Za dużo blogów na raz, ot co!
    Tertio: Phil. On jest za sympatyczny by takie fochy strzelać, no ej!
    Więcej sensownych komentarzy nie ma.
    Weny! Czekam na kolejny :)
    E_A

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mogłaś przerwać w takim momencie! Dziewczyno chcesz żebym nie spała pół nocy, tylko rozmyślała o tym czy Stefan żyje?
    Vicky- ten stres nie jest dobry dla dziecka, więc nie dręcz jej dłużej :D Niech Kraft przeżyje.
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam i weny kochana ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Przerwanie w takim momencie >>>>> Od dzisiaj nie śpię dopóki nie pojawi się nowy rozdział :V
    Bardzo fajny rozdział i ciekawią mnie dalsze losy Vicky i Krafta ^^
    Z niecierpliwością czekam na nowy :)
    Pozdrawiam, Nikki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle nieszczęść na raz, mój Boże. Hmm można powiedzieć, że gdyby nie Vicky, to wszystko by się nie wydarzyło. Ta jej ucieczka wszystko skomplikowała...
    Gregor= przyjaciel na medal. Takiego to chyba by każdy chciał mieć :)
    Nie zabiłaś Stefana, tak coś czuję. Ale zrobiłaś mu coś niedobrego. Teraz tylko czekać i dowiedzieć się co.
    Pozdrawiam i miłej Drogi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział ogólnie całe opowiadanie jest ekstra z niecierpliwością czekam jak potoczy sie ta historia <3 mam małą prośbę mogłabyś mi podać tytuły piosenek są świetne :D

    OdpowiedzUsuń